Podsumowanie filmowe 2021 roku

Podsumowanie filmowe 2021 roku

18/12/2021 Blog 0

Ostatnia aktualizacja: marzec 2024

NAJLEPSZE FILMY ROKU

Miejsce #1: C'mon C'mon

Czarno-biała opowieść o wujku, który musi się zaopiekować swoim siostrzeńcem. A raczej musi pomóc swojej siostrze, która musi pomóc swojemu mężowi, co oznacza, że ktoś musi się zaopiekować dzieckiem. Dziecko jest na końcu równania. Ten tytuł jest definicją trudnego filmu, najgorsza jest jego brutalna szczerość i bezpośredniość, stawiająca odbiorcę twarzą w twarz z sytuacją, która wymaga od niego bardzo wiele. Akceptacji życia w całej swojej niepojętości. Prowadzone przez osoby mające problemy z wyrażaniem siebie, panowania nad swoimi emocjami, myślami, wspomnieniami, zrozumieniem samych siebie i własnych motywacji. Boję się myśleć, że to uniwersalny film, Boję się na myśl, że wszyscy byliśmy Jessiem, a będziemy Johnnym, jego matką i ich matką. Czy naprawdę jesteśmy tak bardzo ważni dla innych, a oni dla nas? Gdzieś w tym obrazie się wiadomość dla całej ludzkości. https://garretreza.pl/cmon-cmon/

Miejsce #2: Spencer

W tym filmie nie ma fabuły, akcji i wydarzeń, są tylko emocje. Cała masa emocji. To nie ogląda się jak film biograficzny, to nie wygląda jak dramat obyczajowy. To wygląda i ogląda się jak niesurrealistyczną wersję Sanatorium pod klepsydrą Wojciecha Jerzego Hasa. Diana wariuje na naszych oczach i odmawia sobie uwierzenia, że ma do tego prawo. Spencer ma w sobie wystarczająco dużo uczucia, żeby być świadomym jednego: każdy z nas się zmaga. I każdy z nas może tę walkę przegrywać, bo nikt z nas nie ma narzędzi do walki. I nikt z nas nie wie, co wtedy robić. Każdy z nas wątpi, czy w ogóle powinno się coś z tym robić. A jak Diana miała ten problem, to co dopiero my? https://garretreza.pl/spencer/

Apple TV

Miejsce #3: Przybywacie z daleka ("Come From Away")

Rock-opera o 11 września. Miejcie jednak na uwadze, że rock w tej operze podchodzi bardziej pod The Pogues niż The Who, a 11 września oglądamy od nie tej strony, która przychodzi wam do głowy. Nie marnuje on ani jednej sekundy, porywa odbiorcę i wchodzi z kopem w jego życie, czyniąc je lepszym. To jest piękne, że kino tak właśnie może wyglądać, że może mieć puls! Nie ma tu miejsca na błędy, wady, pomyłki, lenistwo – wszystko jest przemyślane, doprecyzowane. To jest piękne! 
https://garretreza.pl/come-from-away/

Netflix

Miejsce #4: Bo Burnham: Inside

Jeden człowiek wystarczy. Jeden pokój, sprzęt filmowy, kreatywność i tworzenie nowej produkcji wyłącznie we własnym zakresie. To film pełen światła, energii i przeczucia, że możemy z tą pracą zrobić tyle, ile sami uznamy za właściwe. Kryzys w postaci pandemii, samotność i nowe warunki życia – jak z tym radzi sobie komedia i współczesny Internet? To opowieść o wielu rzeczach, niektórych bardzo smutnych i poważnych. Czysta sztuka.

Miejsce #5: Świnia ("Pig")

Od lat trwają próby zrealizowania szalonego filmu z Nicolasem Cagem, który ostatecznie okazuje się jakimś egzystencjonalnym snujem, ale tym razem jednak udało się stworzyć po prostu dobry obraz. Nic tu nie jest takie, jak się początkowo wydaje – każdy kolejny akt to jakaś niespodzianka, niby Nicolas Cage chodzi po ludziach i tylko z nimi rozmawia, a jednak od momentu sceny sądu ostatecznego z kucharzem aż do końca seansu nie mogłem oderwać oczu. Szalony film, w stonowany sposób – ekscentryczny i dziwny, gdzie wiara człowieka w rzeczywistość jest przetestowana. Nic tu nie ma znaczenia, a przynajmniej tak się wydaje – po prostu w tym filmie liczą się inne rzeczy. W życiu też. Jak trzęsienie Ziemi, marzenia, miłość i świnka.

Miejsce #6: Stillwater

Nie znamy od początku każdej odpowiedzi – dlaczego córka bohatera znajduje się we Francji, za co została aresztowana, co się stało z jej matką? Tych rzeczy dowiemy się w swoim czasie – albo i niekoniecznie. To życiowy film, tutaj nie wszystko znajduje dokończenie lub zakończenie. Sprawy istotne lub ważne tracą ten status z czasem, coś innego zajmuje ich miejsce w życiu bohaterów. Ten film myli tropy i prowokuje nas do zgadywania, o co tu chodzi, o czym to jest? I tak jak w życiu, potrzebujemy do tego większej perspektywy. To film o tym, że zwykłe życie jest cenne. Bez przygód, bez podejmowania ważnych decyzji. Jeden z tych filmów, które do połowy nie robią większego wrażenia, ale później dostrzegasz szerszy obraz i jesteś już na pokładzie. https://garretreza.pl/tom-mccarthy/

Miejsce #7: Tick, Tick… Boom!

Nie znałem historii Larsona, więc wszystko uderzyło we mnie z podwójną siłą. Mamy mało czasu na tej planecie, ale i tak mamy go więcej niż niektórzy. To świat pełny bólu, z którym musimy uczyć sobie radzić. To opowieść o tym, ale nawet i bez tego jest to pierwszorzędna opowieść o tworzeniu. O pojedynczych myślach, które w pewnym momencie kumulują się, stając się scenę, piosenką, postacią, tematem, pytaniem. To tytuł, który rozumie presję tworzenia, oddania się tworzeniu, oraz umie ją zaprezentować. Umie sprawić, że na koniec czas przestał się liczyć i nawet nie sprawdzałem, ile minęło. Plus milion cameo z uniwersum Mirandy, w tym on sam na kuchni (gdzie faktycznie był, tworząc In The Heights).

Miejsce #8: Nie czas umierać ("No Time To Die")

Całość trwa ponad dwie i pół godziny, wypakowana jest akcją, intrygą, przygodą, strzelaninami i pościgami, wyzwaniami fizycznymi i psychicznymi, przepięknymi ludźmi (mężczyźni i kobiety, ubrani i uczesani równie godnie) oraz atrakcyjnymi miejscami akcji (lokacje, scenografia). Ten tytuł daje to, co obiecuje. A daje przede wszystkich zabawę. Scenariusz daje radę połączyć ze sobą wiele – tradycje Bonda i podejmowanie ryzyka, podsumowuje sagę Daniela Craige’a bez wymagania znajomości poprzednich części, wszystko faktycznie jest stopniowo odkrywane przed widzem (oraz bohaterami), a poznanie całości jest osiągnięciem, nagrodą, podobnie jak zmiany osobiste czy w relacji między postaciami. To film, w którym ważni są bohaterowie – w obu znaczeniach tego słowa. Chwyta i będzie później pięknym wspomnieniem. https://garretreza.pl/james-bond/

drive-my-car 2021

Miejsce #9: Drive My Car

Film umiejący pokazać ludzi opowiadających historie, rozmawiających ze sobą. Chociaż jest to tytuł trwający dwie godziny krócej od poprzedniego filmu tego samego reżysera, który widziałem, wcale niczego nie rozciąga. Wręcz można być kilka razy zaskoczonym, jak potencjalnie długie momenty zostały ekspresowo ogarnięte – i to wszystko jest dyktowane potrzebami historii. Sam tytuł jest gigantycznym poszukiwaniem spokoju. Długą drogą potrzebną, aby móc coś powiedzieć, podzielić się z kimś, przyznać coś przed samym sobą, zdobyć się do powiedzenia czegoś na głos. Wszystko to przy pomocy samego siebie, innych ludzi, pracy, przypadku oraz życiowych zbiegów okoliczności. Jest tutaj dużo spokoju oraz momentów napięcia, kiedy jakaś rozmowa zaczyna prowadzić w zaskakujące rejony, a my nie możemy się doczekać kolejnego słowa. Warto tutaj uważać, a wtedy otrzymamy poruszającą, życiową historię, która naprawdę może pomóc odnaleźć spokój w życiu.

Miejsce #10: The Green Knight

Przykład filmu, który dobrze się ogląda bez rozumienia o co w nim chodzi. Jest to dosyć pokręcona opowieść o człowieku, który uniesiony honorem odbywa podróż, aby dotrzymać słowa i przyjąć śmierć z ręki tytułowego Rycerza. Dziwna to historia, w której możemy jednak dostrzec sporo piękna – szczególnie wtedy, im bliżej bohaterowi do oświecenia. Wszystkie elementy w tym filmie tworzą spójne doświadczenie: język bohaterów, nieczytelny alfabet, muzyka, zdjęcia, atmosfera. Hipnotyzująca rzecz, która ma w sobie „to coś”, co sprawia, że szerzej otwieramy oczy i czujemy, że szybko tego nie zapomnimy. Bardzo dużo tutaj całych sekwencji, gdzie nie użyte są słowa i mowa, tylko język obrazu, plenerów, kostiumów. Momentami popadałem w zachwyt.

Miejsce #11: Diuna ("Dune")

To historia o przetrwaniu. Przed wami w sali kinowej znajduje się udany wstęp do ciągu dalszego. Doświadczając tego wszystkiego naprawdę wierzyłem, że w tym świecie czeka mnie kiedyś wspaniała przygoda. Obraz ma rozmach, ciężar i skalę – jest rewelacyjnym audiowizualnym doświadczeniem w każdym znaczeniu tego terminu. Nie w postaciach czy scenariuszu znajduje się źródło dramatyzmu i napięcia, ale w kadrach, muzyce, dźwięku. Każda okazja do stworzenia MOMENTU została wykorzystana. Czekam na ciąg dalszy… https://garretreza.pl/villeneuve/

Miejsce #12: Wcielenie ("Malignant")

Nie warto walić kobietami o ścianę. Warto za to golić na łyso dziewczynki po tym, jak się je adoptowało. A jak jeszcze będziecie kochać swoje dzieci, to już wszystko zrobicie w życiu dobrze. Same cenne lekcje. Do tego rewelacyjny pościg (a raczej lokacje, przez które przebiegają), typowe dla Wana zdjęcia z drona (nadal wygląda to świetnie – w tym pościgu, ale też ogólnie, wpisując się w całą energię i świeżość tego przedziwnego filmu). Od połowy twórcy już zakładają, że jesteśmy kupieni – i wtedy puszczają im wszystkie hamulce, a zaczyna najlepsza część. Są w tym filmie rzeczy, których nigdy nie zapomnicie, gwarantuję. Scenariusz myli tropy, łączy kryminał z nadnaturalnymi elementami, dostarcza groteskowego humoru, ale przede wszystkim bawi. Nawet jeśli równocześnie mówi o kilku poważnych tematach równocześnie.

Miejsce #13: Raya i ostatni smok

Bajka o świecie, który ludzie zepsuli i ludzie mogą naprawić. Muszą tylko współpracować ze smokami z legend. Niezwykle kolorowy to film, łącząca naprawdę niesamowicie wyglądające tła czy dynamiczną animację z modelami postaci czasem wyglądają jak z przerywnika w grze z 2004 roku („Half Life 2” nie miał przerywników, ok?). Kończymy seans z masą pozytywnych wrażeń, grupą sympatycznych bohaterów i ochotą na więcej – ten film się rozkręca, trzeci akt jest naprawdę wspaniały, przechodząc od dziecięcego tonu w bardziej dojrzały, ale nadal przystępny dla młodszej widowni. W tej przygodzie i wyzwaniu najważniejsza jest pamięć o budowaniu lepszego jutra, nie tylko przeżycie.

Miejsce #14: Aż do śmierci ("Till Death")

Ten film robi wszystko dobrze: wielokrotnie podbija stawkę, oferuje prawdziwe napięcie, NAPRAWDĘ zaskakuje rozwojem wydarzeń, dostarcza satysfakcji i pokazuje, jakie to ciężkie i niewdzięczne zadanie, aby pozbyć się męża… Jest krew, trochę groteski, ale przede wszystkim stawienie czoła przyrodzie, innym i swoim ograniczeniom. Kilku aktorów, ograniczone miejsce akcji i opowieść, od której nie można się oderwać. Pod wieloma względami ten tytuł to niebywałe osiągnięcie, a przy tym solidna zabawa w thriller i dramat psychologiczny. Nie czytajcie opisów, po prostu zacznijcie oglądać…

Prime Video

Miejsce #15: Błogość ("Bliss")

Mike Cahill kolejny raz dostarcza historię, z którą wielu kinomanów nie będzie wiedzieć, co począć. Niczego nie zdradzę, ale mamy tu historię człowieka, który musi się spotkać z córką, ale równocześnie ukrywa się po tym, jak przez przypadek zabił swojego szefa. Dalej mamy typowe dla Cahilla zaskoczenie za zaskoczeniem. I chociaż w tym przypadku chyba trochę przesadził z naiwnością w swojej opowieści, to nadal jestem zadowolony, że to zobaczyłem. Szczególnie scenę z rolkami (i myśl, że tak właśnie będzie wyglądać reszta filmu?!), efekty specjalne i Owena Wilsona ucharakteryzowanego na bezdomnego. Film, który zmusza cię do zgadywania i powolnego zdania się na twórców, gdy samemu już nawet nie chce zgadywać, co się zaraz wydarzy.

Miejsce #16: Nobody

Przedziwny film, który przyciąga zarówno poważnym wstępem, zapowiadającym komentarz do obecnego miejsca mężczyzn w społeczeństwie, jak i późniejszymi wygłupami na całego. Ten film nie ma sensu czy celu, jest nieudolnie skonstruowany i nieprzemyślany, bohater wbrew planom wychodzi na psychopatę, scenariusz idzie na łatwiznę prawie cały czas, ale fajnie się to ogląda. To jedna z tych produkcji, w których przemoc jest naprawdę zajebista. Czy tego chcemy, czy nie. W końcu na początku intencje bohatera były szlachetne: ratowanie życia, stawianie rodziny na pierwszym miejscu, pomoc bezbronnym. W imieniu tych rzeczy są łamane kończyny i przebijane płuca. Tylko tak to jest z przemocą, że jak już się zacznie, to trzeba sprawę dokończyć. A po drodze możemy się bawić, prawda?

Netflix

Miejsce #17: Mitchellowie kontra maszyny ("The Mitchells vs. the Machines")

Z miłością o filmach, które są w tej historii środkiem ułatwiającym kontakt międzyludzki. Ta produkcja rozkręca się z czasem – im bliżej finału, tym więcej żartów działa, tym bardziej lubimy bohaterów, tym bardziej śmieszy pies i więcej emocjonalnych momentów trafia do serca. Kolorowa, szalona i energiczna przygoda, której na pewno nie żałuję. To będzie pozytywne wspomnienie.

Apple TV

Miejsce #18: Finch

Dwie godziny budowania robotów, głaskania pieska i jeżdżenia po pustynnych drogach kamperem. To post-apokaliptyczna przygoda o samotnym człowieku, który przeczuwając swoją zbliżającą się śmierć od promieniowania, więc buduje robota, który powoli uczy się żyć na tym świecie: chodzić, prowadzić auto i rozumieć wyższe rzeczy – nawet jeśli został stworzony tylko po to, aby opiekować się psem bohatera, gdy jego już zabraknie na tym świecie.

NAJLEPSZE SERIALE ROKU

Netflix

Miejsce #1: Nocna msza - miniserial ("Midnight Mass")

Horrory psychologiczne do tej pory były domeną Flanagana. Teraz stworzył dramat, który przeradza się w horror. I w sumie jak o tym myślę, to lepiej reklamować coś jak horror, gdzie na „mocniejsze” elementy trzeba poczekać, niż nastawić się na dramat, którego finał dostarcza to, co daje Midnight Mass. Całość liczy siedem ponadgodzinnych odcinków i od finału piątego produkcja zalicza wielkiego, emocjonalnego kopa. Cała sekwencja tytułowej mszy jest niezapomniana, a potem jeszcze przychodzi finał: zrealizowany z niebywałym, zaskakującym rozmachem. Dziękuję. https://garretreza.pl/mike-flanagan/

Only Murders in the Building 2021
Hulu

Miejsce #2: Only Murders in the Building - sezon I

Piękna fantazja dla miłośników podcastu: samemu stać się bohaterem i twórcą podcastu, który na dodatek zmienia życie każdego, kto jest zaangażowany. Łączy ich to, że słuchają true crime, a akurat ktoś umarł w ich kamienicy. I podejrzewają morderstwo. Współczesny humor, łączący autoironię z akceptacją, trochę zgryźliwości, samoświadomość przechodząca często w burzenie czwartej ściany, bohaterowie budzący zainteresowanie swoimi tajemnicami i osobistymi misjami, historia wymagająca dokończenia, mnóstwo miłych momentów (szczególnie jak pojawią się nieliczni fani podcastu!)… I już kręcą drugi sezon!

Netflix

Miejsce #3: Oderwij wzdłóż linii - miniserial ("Tear Along the Dotted Line")

Hiperdynamiczna i przegadana animacja dla dorosłych spod znaku awangardowego twórcy anime Masaaki’ego Yuasa (Tatami Galaxy albo Night is Short, Walk on Girl), tylko tym razem pochodzi z Włoch i opowiada o gościu, który nie bardzo wie, co zrobić ze swoim życiem. Wszystko go denerwuje, rozkojarza, cały czas prowadzi wewnętrzny monolog. Pół odcinka poświęcone jest gratom w jego mieszkaniu – pod spodem jednak rozwija się historia o człowieku, który nie chce myśleć o tym, co musi zrobić. Wszystko ma tu szersze znaczenie i prowadzi do konfrontacji widza z naprawdę dużym tematem. Po drodze bawi i śmieszy wulgarnym, cynicznym humorem, mając przy okazji do powiedzenia kilka cennych obserwacji o życiu i ludziach w naszym życiu.

HBO GO

Miejsce #4: Mare z Easttown - miniserial ("Mare of Easttown")

Kryminał, gdzie nie liczy się tylko znalezienie zaginionej albo posadzenie mordercy w więzieniu. Tutaj chodzi o zwykłe, codzienne życie, dzień za dniem: nie ważne, jak jest ciężko, każdego dnia trzeba po sobie posprzątać, wstać z łóżka, umyć się i zrobić swoje. To też historia, w której trakcie główne postaci dzięki warstwie kryminalnej zyskają nową perspektywę na swoje życie, to ich zmieni – w taki delikatny, życiowy sposób. Będą trochę spokojniejsi, cierpliwsi, odważniejsi. Solidny, rozbudowany dramat z motywami kryminalnymi, który wciąga i jest szansa, że zostanie z nami na dłużej. https://garretreza.pl/mare/

Prime Video

Miejsce #5: Niezwyciężony - sezon I ("Invicible")

Fajnie jest obejrzeć taki serial o relacji ojca z synem. I syna z ojcem. Ten pierwszy jest synem najpotężniejszego superbohatera na planecie i nie wiadomo, czy w ogóle rozwiną się u niego jakieś specjalne zdolności. Ma dużo do udowodnienia i nauczenia się, na szczęście są też inni herosi. Dużo tu brutalności, niezła animacja, bardzo dobry dubbing.

Również warte uwagi: F is for Family (S5) Arcania (S1)

NAJLEPSZE ODCINKI ROKU

Miejsce #1: Mort Dinner Rick Andre ("Rick and Morty", 5x1)

Morty miał proste zadanie: w miarę potrzeby przechodzić przez portal, gdzie wrzucili wino. Zrobili to po to, żeby się szybciej postarzało – za każdym razem, jak przechodzą przez portal, po tamten stronie mija kilka dekad albo i więcej. I świat istniejący po tej drugiej stronie rozwija się, żyje własnym życiem, stymulowany przez te krótkie wizyty Morty’ego, który zagląda tam tylko po butelki z winem. Inteligentny komentarz oraz kilka różnych filmów ściśniętych na dalszy plan, gdy na pierwszym jest intensywna, szalona komedia, która nie zna żadnych granic. Dla takich historii włączam ten serial. A wszystko zaczęło się od dotknięcia oceanu…

Miejsce #2: Book VII: Revelation ("Nocna msza", 1x7)

Wielki finał, czyli najstraszniejsza noc w życiu tych ludzi, a przy okazji największe widowisko i największe wyzwanie w karierze Mike’a Flanagana – przynajmniej od czasu odcinka „Two Storms”. Poranek się zbliża, tragedia jest coraz większa, koniec jest naprawdę nieuchronny. I wtedy wszyscy zrozumieją najprostsze, życiowe prawdy i pogodzą się ze śmiercią. Sam finał, te ostatnie parę minut – te emocje, ta muzyka! Flanagan wie, jakich odpowiedzi udzielić, a jakie kwestie pozostawić niedopowiedzianymi. Zakończenie jest niesamowite, czułem się, jakby mnie unosiło, może nawet zbliżało do Boga. Ta muzyka, ta przyroda, to filmowe piękno… Co za widok!

Miejsce #3: The Farewell ("What We Do In The Shadows", 3x9)

Czego się dzisiaj nauczyliśmy? Żeby nie szerzyć plotek o rozmiarze swojego przyrodzenia, bo nasz pogrzeb może przerodzić się w komedię. Do tego setne urodziny Colina Robinsa. Ogólnie jestem fanem wszystkich historii, gdzie bohater próbuje sobie urządzić drzemkę, a wszechświat mu w tym przeszkadza. Nawet jak ten ktoś jest wampirem i jego drzemka będzie nieco dłuższa. Ubaw po pachy, a na końcówce ze śmiechu umarłem. Komedia roku to więc jest. This fucking guy…

cudowny-swiat-mikiego wonderfull 2020

Miejsce #4: "Game Night" (The Wonderful World of Mickey Mouse, 1x20)

Czego się dzisiaj nauczyliśmy? Żeby nie szerzyć plotek o rozmiarze swojego przyrodzenia, bo nasz pogrzeb może przerodzić się w komedię. Do tego setne urodziny Colina Robinsa. Ogólnie jestem fanem wszystkich historii, gdzie bohater próbuje sobie urządzić drzemkę, a wszechświat mu w tym przeszkadza. Nawet jak ten ktoś jest wampirem i jego drzemka będzie nieco dłuższa. Ubaw po pachy, a na końcówce ze śmiechu umarłem. Komedia roku to więc jest. This fucking guy…

doom patrol

Miejsce #5: Vacay Patrol ("Doom Patrol", 3x2)

Lubię oglądać tych ludzi, jak są razem. Tak po prostu, a mam ku temu raczej mało okazji. Tutaj – żeby nie zdradzać za wiele – pojechali na wakacje, ale i tak nie uciekają przed swoimi demonami. Raczej się do nich zbliżają, stawiając im coraz bardziej czoła. Dużo przekleństw, dużo picia Scorpion bowl, nowa fajna postać i… scena z „Forever Young”. Tyle napiszę. Ten serial jest dumny z siebie i jest pełny samoakceptacji.

Only Murders in the Building 2021

Miejsce #6: The Boy from 6B ("Only Murders in the Building", 1x7)

Takie odcinki muszą zyskiwać co najmniej wyróżnienie: oto serial o miłośnikach podcastów, nagrywający własny podcast, humor jest głównie słowny – wszystko więc kręci się wokół mówienia. A ten jeden odcinek zawiera zaledwie trzy słowa. Wszystkie wątki doszły do takiego momentu, gdy brak komunikacji jest naturalny, konieczny, niezbędny. I tak przez cały odcinek. Jasne, dużo tutaj SMS-ów i czytania napisów, ale jednak. To jest osiągnięcie. Słowa uznania i wyróżnienie z mojej strony.

REŻYSER ROKU:

Pablo Larraín („Spencer”)
Wes Anderson („Kurier Francuski”)
Denis Villeneuve („Diuna”)
Mike Mills („C’mon, C’mon”)
Tom McCarthy („Stillwater”)

Ten tytuł wiele zawdzięcza tak silnej wizji. Wszystko tutaj było rewelacyjnie zrobione, ale miało początek właśnie w osobie reżysera. Trzymał w ryzach ten bardzo wolny i swobodny, pozornie pozbawiony konstrukcji tytuł.

SCENARIUSZ ROKU:

Mike Flanagan & Friends („Nocna msza”)
Tom McCarthy & Friends („Stillwater”)
Vanessa Block & Michael Sarnoski („Świnia”)
Jason Carvey („Till Death”)
David Hein & Irene Sankoff („Come From Away”)

Taki rzadki przypadek skryptu, który ma do przedstawienia historię, którą chce się oglądać. Pod względem detali i zachwycającej innowacji wygrywa Come From Away, ale jednak wykorzystano tam język sceny, nie filmu. Pod względem narracji wygrywa Stillwater.

ZDJĘCIA ROKU:

Robbie Ryan („C’mon, C’mon”)
Andrew Droz Palermo („The Green Knight”)
Greig Fraser („Diuna”)
Claire Mathon („Spencer”)
Michael Fimognari & James Kniest („Nocna msza”)

Na drugim miejscu The Green Knight za najładniejsze widoki.

MONTAŻ ROKU:

Paul Machliss („Ostatniej nocy w Soho”)
Jennifer Vecchiarello („C’mon, C’mon”)
Joe Walker („Diuna”)
Sebastián Sepúlveda („Spencer”)
Mike Flanagan („Nocna msza”)

Na drugim miejscu Spencer – ten film w równie dużym stopniu powstawał jednak w montażu.

MUZYKA ROKU:

David Hein & Irene Sankoff („Come From Away”)
Hans Zimmer („Diuna”)
The Newton Brothers („Nocna msza”)
James Newton Howard („Raya”)
Jonny Greenwood („Spencer”)

Ciężka sprawa. Awangardowy Greenwood i musical z Broadwayu pełny piękny melodii, a ja jednak wyróżniam religijną duszę Nocnej mszy. Zamiast dywagować, po prostu podziękuję, że mam aż tak ciężki wybór. A jeszcze muszę wyróżnić Vivo oraz Encanto za wspaniałe piosenki!

AKTOR ROKU:

Dev Patel („The Green Knight”)
Hamish Linklater („Nocna msza”)
Timothy Spall („Spencer”)
Matt Damon („Stillwater”)
Joaquin Phoenix („C’mon C’mon”)

Wspaniały duet z dzieckiem oraz wspaniały portret człowieka próbującego robić właściwe rzeczy w sytuacji, gdy nie ma pojęcia, co robić. Uczy się na naszych oczach, walcząc z emocjami bieżącymi i z przeszłości, wspominając i wyciągając wnioski. Dusza filmu.

AKTORKA ROKU:

Thomasin McKenzie („Ostatniej nocy w Soho”)
Kate Winslet („Mare z Easttown”)
Kristen Stewart („Spencer”)
Samantha Sloyan („Nocna msza”)
Camille Cottin („Stillwater”)

Rola, którą ekran ledwo mieści. Jedna z tych ról, gdzie aktorka i kamera wystarczą w zupełności, więcej w kadrze już nie trzeba. Patrzyłem, patrzyłem i nie miałem dosyć. Na drugim miejscu Kate Winslet.