Mare z Easttown (2021)

Mare z Easttown (2021)

08/11/2021 Opinie o serialach 1

Dramat, gdzie wątki kryminalne pomagają w pogodzeniu się z przeszłością i życiem.

4/5

Jeśli sprawdzicie przed seansem opis tego serialu, to traficie na jakieś mglisty banał w stylu: „policjantka prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa”, ewentualnie jeszcze wcisnąć coś o aktorach i nagrodach. Co wyróżnia ten serial na tle innych, gdzie też ktoś bada sprawę zabójstwa? Każdy z nas widział w końcu przynajmniej kilka seriali o małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają, gdzie dochodzi do czyjejś śmierci, a protagonista musi żonglować życie osobiste z życiem zawodowym, kłopoty ze sprawą mieszają się z kłopotami z wychowaniem dzieci albo innym alkoholizmem. Naprawdę dziwne, że nikt z oficjalnych źródeł nie wydaje się zainteresowany stworzeniem jakiegoś konkretnego opisu, aby zyskać odbiorcę. Ja mam na to więcej miejsca, więc zacznę od środka:

Scenariusz ma tak wiele zalet, że z sukcesem kupowałem też jego wady, przymykając na nie oko – te dają o sobie znać raczej z szerszej perspektywy, niż podczas bieżącego seansu. Ot, choćby nagromadzenie wątków jest absurdalne – ich ilość idzie w dziesiątki, przez te 7 godzin obejrzałem z 30 różnych historii. Ile z nich zmierza dokądś? Naprawdę nie wiem. W tym małym miasteczku jest wszystko: lesbijki, nastolatki z bronią palną i narkotykami, kazirodztwo, dzieci z zespołem Downa oraz inne choroby genetyczne, matki nastolatki, ksiądz przeniesiony z innej parafii z powodu oskarżenia o molestowanie, samobójcy, rozwódki, a w barze jeszcze można spotkać pisarza, który wydał w życiu jedną książkę. Postaci jest zatrzęsienie, jednak większość z nich istnieje na zasadzie „rodzice X”, albo „jest synem Y” – nie mają raczej jakieś osobowości, bardziej rolę do odegrania w tej historii. To oznacza też, że w sumie nawet kluczowym osobom dramatu potrafi zabraknąć konkretnej motywacji. Dzięki temu wszystkiemu jednak udało się stworzyć rozbudowaną, wciągającą produkcję – cały czas coś się dzieje, a ja chciałem poznać finał każdej kolejnej sceny. Byłem zaangażowany w absolutnie wszystko, co oglądałem. Sama konstrukcja scenariusza zyskuje z czasem – dowiadujemy się pewnych rzeczy o bohaterach i ich przeszłości, a te ładnie wpasowują się w to, co już zostało nam podane. Bohaterka jest strasznie antypatyczna, ale im więcej o niej wiemy, tym lepiej i pełniej ją rozumiemy, dlaczego nieświadomie odpycha wszystkich od siebie. Już po trzech odcinkach mamy do czynienia z wielką, międzypokoleniową powieścią (to jednak nie jest adaptacja, a autorski tytuł!) podejmującą masę tematów, która tylko rośnie z każdym odcinkiem.

Kluczowa dla wymowy całości jest rozmowa Mare i jej wspólnika, gdy ona mówi, że wielkość jest przereklamowana. Jeden moment sukcesu sprawia tylko, że potem oczekują od ciebie samych dużych osiągnięć. To bardzo duża i dobra wskazówka, bo nadal nie daje nam ona wszystkich odpowiedzi. Mare… jest kryminałem, gdzie nie liczy się tylko znalezienie zaginionej albo posadzenie mordercy w więzieniu. Tutaj chodzi o zwykłe, codzienne życie, dzień za dniem: nie ważne, jak jest ciężko, każdego dnia trzeba po sobie posprzątać, wstać z łóżka, umyć się i zrobić swoje. To też historia, w której trakcie główne postaci dzięki warstwie kryminalnej zyskają nową perspektywę na swoje życie, to ich zmieni – w taki delikatny, życiowy sposób. Będą trochę spokojniejsi, cierpliwsi, odważniejsi. Zaczną zadawać pytania, domagać się odpowiedzi, zaczną żyć. Dojdą do tego, że w życiu chodzi o coś więcej niż zajmowanie się tragedią, tym co jest tu i teraz. To również jedna z tych historii skupiona na życiu dorosłych ludzi, w średnim wieku głównie. Młodzież i młodzi dorośli ledwo tutaj są – nie mogę napisać, że ich życie czy wartości są tutaj jakoś reprezentowane. Twórcy nie traktują ich na tyle poważnie – lub nie znają ich wystarczająco dobrze – by chociaż któregoś przedstawić tak, aby był podejrzany o morderstwo (z jednym wyjątkiem – ale on miał ze zmarłą dziecko, więc tak jakby był dorosły w oczach scenarzysty).

W zasadzie jedyna duża wada tego serialu to miasto złożone z samych idiotów. Przez całą opowieść jest kilka momentów, gdy ludzie są wściekli na policję, że ta nic nie robi, a gdy ta robi, to są wściekli, że to robią. Pojedynczo te momenty mogłyby przejść, szczególnie jakby wyciąć cały wstęp w postaci konferencji z dziennikarzami, gdzie podają informację na temat morderstwa, a tam tłum ma w dupie zmarłą dziewczynę. Zamiast zachować się po ludzku, to mówią tylko o zaginionej rok wcześniej dziewczynie i próbują te dwie sprawy łączyć. Nie podają przykładów zaniedbań ze strony policji, tylko wyrażają agresję, że jej nie znaleźli. To naprawdę dałoby radę wyciąć, bez tego późniejsze pojedyncze wybuchy agresji wśród obywateli byłyby o wiele łatwiejsze do zaakceptowania („Zostaw moje dziecko, pani oficer, ono tylko spuszczało wpierdol bezbronnej dziewczynie!”), ale i tak ich nagromadzenie samo w sobie przeszkadza. Nawet gdy na końcu łapią mordercę, to wtedy też muszą być idiotami („Naprawdę musiałaś to zrobić?”).

To jest wadą, ponieważ serial wyraźnie idzie w stronę medytacji nad moralnością pracy policji, że nader często kodeks i prawo nie przewidują tego, jak życie może się potoczyć. To ciężki i poważny temat, dlatego od bohaterów takich historii wymagamy dojrzałości przynajmniej na poziomie ucznia podstawówki. I tego nie otrzymujemy, a to naprawdę potrafi rozwalić cały serial. Zależy, jak bardzo się nad tym skupimy. Nie jest to też klasyczny kryminał, bardziej „kryminał psychologiczny”, czyli bardziej istotne jest wnętrze bohaterki i nie macie co sami prowadzić śledztwa, bo żadne wskazówki nie są wam dostarczane. Ujawnienie mordercy jest bardziej jak królik z kapelusza, a nie coś ugruntowanego. Nawet w tym sensie, że można mieć problemy z uwierzeniem w to, co twórcy próbują nam sprzedać – łatwo można mieć wątpliwości, że ta osoba była zdolna do tego wszystkiego. To jednak część uroku całej intrygi – nie możemy być gotowi na wszystko, musimy zaakceptować rzeczywistość, zrobić swoje i przejść dalej.

I oto całe Mare z Easttown. Solidny, rozbudowany dramat z motywami kryminalnymi, który wciąga i jest szansa, że zostanie z nami na dłużej.

PS. Scena stypy xD Jean Smart to skarb. Przez siedem godzin pije alkohol i gra w gry mobilne, moja ulubiona postać.