Podsumowanie filmowe 1950 roku

Ostatnia aktualizacja: luty '25
NAJLEPSZE FILMY ROKU

Miejsce #1: Bulwar Zachodzącego Słońca ("Sunset Blvd.")
Dramat o kinie, które odeszło, a wraz z nim niemal wszystko. Istotna jest tu bezpośredniość i szerokie podejście do tematu, które właściwie je wyczerpuje. Bez litości wobec prawdy i rzeczywistości. I bardzo dobrze. Zakończenie jest jednym z najlepszych, jakie w życiu widziałem. Coś jak najdoskonalsza krótkometrażówka, jaką kiedykolwiek oglądaliście, wiele emocji i historii zamknięte na tak małej ilości taśmy, że to wydaje się niemożliwe. Tak naprawdę to cały ładunek tego filmu skoncentrowano jeszcze raz, by przyłożyć widzowi ponownie. https://garretreza.pl/billy-wilder/

Miejsce #2: Noc i miasto ("Night and the City")
Mocny i precyzyjny film noir. W tym filmie nikt przed świtem nie będzie wygrany… Nawet w chwili gdy bohater będzie mieć wszystko, gdy uwierzy, że wygrał. Każdy, kto oszukał, zostanie oszukany, karma wróci niesłychanie szybko do każdego w tym filmie, czasami w ułamku sekundy niszcząc wszystko. Ale nikt tego nie zauważy, w szczególności sam bohater, pędzący, by spalić każdy możliwy most w nadziei na wygraną. W tym filmie mało kto śpi w nocy, mało kto jest tylko statystą, mało kto ma nadzieję na sukces. Wygrywają jedynie ci bez tej nadziei, żyjący z dnia na dzień. Rewelacyjny tempo, zakończenie, a nawet główny bohater zyskał w moich oczach swoją ostatnią decyzją.

Miejsce #3: Pustka ("In A Lonely Place")
Przedstawiciel klasycznego Hollywood w czasach filmu noir. Detektyw jest postacią trzecioplanową, ale pozostaje gorzki posmak życia oraz błyskawiczne dialogi pełne błyskotliwego słownictwa, równe tempo oraz konkret. Tak po prostu: konkret. Każda postać jest istotna i dokończona, każdy wątek, temat i motyw wpływa na całość, morderca nawet finalnie zostanie odkryty i wszystko ma sens, nawet jeśli jest otoczona znacznie poprzez mgłę romantyzmu. Finał tego filmu jest dziełem sztuki. Tragicznej, przejmującej sztuki. W prawdziwym życiu raczej nie moglibyśmy się zebrać na taką gamę uczuć wobec takich ludzi, na szczęście film wprowadza je do naszego wymiaru. Nicholas Ray po raz kolejny pokazuje mistrzostwo. Ten film jest szybki, konkretny, fenomenalnie napisany. I ultra gorzki w wymowie, będący spowiedzią autodestrukcyjnego człowieka, który był szczęśliwy tylko kilka tygodni w życiu. I nie może winić nikogo poza sobą, a teraz bierze to na klatę. Późniejsze losy reżysera rzucą na to inne światło, ale na szczęście sztuka jest wieczna. Na szczęście dla nas i dla niego. https://garretreza.pl/nicholas-ray/

Miejsce #4: Urodzeni wczoraj ("Born Yesterday")
Opowiada ona o kobiecinie, którą narzeczony chce ukulturalnić. W tym celu wynajmuje faceta, oczywiście przystojnego, żeby łatwo się ta kobiecina mogła zakochać. Tylko że z tej farsy wychodzą całkiem poważne wnioski – brak znajomości historii własnego kraju, obłuda, brak szacunku, zasad, moralności… Nie chcę gdakać, może wy w tym filmie dostrzeżecie tylko niezłą zabawę i wnioski, które – według was – już są dawno nieaktualne. Obyście mieli rację. Bo jak dla mnie ten film mógłby powstać dzisiaj. W tym kraju. Bo obecnie nadal przerażająca większość urodziła się wczoraj.

Miejsce #5: The Breaking Point
Klasyczna, bezwzględna opowieść o człowieku, który stara się zachować właściwie w świecie, który to wykorzystuje. I z demonicznym uśmiechem daje mu okazję, aby złamał swoją duszę. Reżyseria jest bezbłędna, wykorzystuje każdą sekundę i trzyma tempo, podkreślając każdy element historii, każdą zmianę, każdą emocję i każdą myśl bohaterów. To fabuła silnie oparta o decyzje oraz jak pewne rzeczy wyglądają w oczach konkretnych ludzi, oraz jakie one mogą mieć konsekwencje. Napiszę tylko: czekajcie na finałowe ujęcie. Przyznaję tutaj rację wszystkim, którzy go wychwalają – jego piękno jest zaskakujące i poruszające w taki sposób, którego sam Hemingway nie mógł pewnie przewidzieć. https://garretreza.pl/michael-curtiz/

Miejsce #6: Zapomniani ("Los Olvidados")
Jest tu mądre podejście do problemu. Rozumienie go, wymaganie od siebie cierpliwości, dostrzeganie jego złożoności. Od początku narrator chce nam dać znać, że w stosunku do bohaterów czuje sympatię, empatię. A potem pokazuje ich od najgorszej możliwej strony. Niczego nie ukrywa, nie kłamie: oni są przestępcami i nie mają ambicji, by zrobić w życiu coś dobrego. Nie ma tutaj cudownych rozwiązań: trzeba po prostu pójść do pracy, wyuczyć się zawodu, zacząć żyć na swój koszt… I umieć się obronić przed podobnymi dziećmi w przyszłości, szukających okazji do zwędzenia czegoś. https://garretreza.pl/bunuel/

Miejsce #7: Jim Ringo/Rewolwerowiec ("The Gunfighter")
„Revisionist Western” w pełnej krasie. Bohater nie jest zły, a ci, co na niego polują, są co najwyżej głupi. Napięcie z każdą chwilą rośnie, aż do świetnego zakończenia. Dobrze skonstruowany, łącznie z przeszłością pomiędzy bohaterem i szeryfem. Wiarygodny, poważny, konkretny.

Miejsce #8: Królik sewilski ("Rabbit of Seville")
Krótki metraż, gdzie pogoń łowcy za królikiem przenosi się do opery, żeby mieć wymówkę do stosowania cross-dressingu, zabawy w drag queen oraz wzięcia ślubu. Bawi mnie, że ta pogoń szybko mogła się skończyć ucieczką królika, ale Buggs postanawia zostać, oddać się muzyce, zaangażować się – chociaż jego wyraz twarzy mówi coś innego! – i robi to wszystko w rytm, śpiewając najwyraźniej znaną sobie melodię. Zwariowana animacja…

Miejsce #9: Co jest doktorku ("What's Up Doc?")
Wbrew pozorom nie jest to jakaś geneza tej postaci ani tytułowego powiedzonka, to prędzej jest złożony żart będący w sumie czymś na kształt „Wszystko o Ewie” w wersji animowanej: ciężka ścieżka kariery pełna zawodów i upokorzeń, podejmowania ryzyka, a wszystko to ostatecznie sprowadza się do robienia w kółko tych samych rzeczy. Życie śmieje się Buggsowi w twarz, a widownia śmieje się nie z niego, ale z jego doświadczeń. Przewrotna rzecz…

Miejsce #10: Pieśń miłości ("Un Chant d'amour")
Jeśli na YouTube są penisy, to oznacza artystyczne kino o intymności, próbie dotarcia do samego siebie, obronienia swojego wizerunku w swoim mniemaniu przed działaniem obcych… Na powierzchni to obraz więźniów broniących swojego indywidualizmu poprzez pamiętanie o własnej cielesności poprzez taniec, masturbację i inne. I tak, jest tutaj akt masturbacji na ekranie, ale bez wytrysku. Plus różne ścieżki dźwiękowe do filmu, który najwyraźniej miał być niemy w zamyśle twórcy. Dzisiaj każdy przede wszystkim chwali muzykę, onieśmielony wulgarnym obrazem.
Również warte uwagi: Trema, Asfaltowa dżungla
NAJLEPSZE SERIALE ROKU

Miejsce #1: The Gene Autry Show - sezon I
Najpierw był rok 1934, kiedy to Gene Autry zaczął występować jako śpiewający kowboj w masowo produkowanych westernach kinowych (czas trwania około godziny). Robił ich kilka rocznie i stał się najsłynniejszym wśród sobie podobnych: kierowanych do najmłodszych opowieści o dzikim zachodzie pełnych naiwności, uproszczeń i taniości, z kilkoma prostymi piosenkami tu i tam. I te filmy wychodziły aż do 1953 roku, będąc reklamą serialu, a serial reklamował filmy (i nie tylko). Dzisiaj to przede wszystkim wspomnienie czasów, kiedy można było coś takiego oglądać za najmłodszych lat i mieć takich bohaterów, którzy łapią bandytów i pomagają niesprawiedliwie ocenionym. Przyszłość już nie mogła przynieść takich rzeczy.
NAJLEPSZE ODCINKI ROKU

Miejsce #1: Hot Lead (The Gene Autry Show, 1x19)
Skoro w serialu głównym nazwiskiem obok protagonisty jest jego koń Champ, to można się było spodziewać chociaż odcinka poświęconego miłości do tych zwierząt. Nie żeby były one źle traktowane, ale najczęściej tylko są i na nie wskakują. Najlepiej z wysokości: z piętra lub skały. Chyba stąd wziął się ten motyw, który potem widziałem u Kaczora Donalda. A w tym odcinku jest właśnie dziki koń, którym wszyscy gardzą i nazywają złym, na co Gene Autry odpowiada: „Nie ma czegoś takiego jak zły koń, tylko zły trener” i od tego się zaczyna. Niewiele, ale jeśli mam wybrać odcinek roku, to póki co nie mam innych kandydatów.
Również warte uwagi: The Gray Dude (The Gene Autry Show, 1×20)
REŻYSER ROKU:
Billy Wilder („Bulwar zachodzącego słońca”)
Nicholas Ray („Pustka”)
Jules Dassin („Noc i miasto”)
Michael Curtiz („The Breaking Point”)
Joseph L. Mankiewicz („Wszystko o Ewie”)
SCENARZYSTA ROKU:
Charles Brackett & Billy Wilder & D.M. Marshman Jr. („Bulwar zachodzącego słońca”)
Edmund H. North & Andrew Solt („Pustka”)
Jo Eisinger („Noc i miasto”)
Albert Mannheimer („Urodzeni wczoraj”)
Ranald MacDougall („The Breaking Point”)
ZDJĘCIA ROKU:
Harold Rosson („Asfaltowa dżungla”)
John F. Seitz („Bulwar zachodzącego słońca”)
Burnett Guffey („Pustka”)
Mutz Greenbaum („Noc i miasto”)
Milton R. Krasner („Wszystko o Ewie”)
MONTAŻ ROKU:
Doane Harrison, Arthur P. Schmidt („Bulwar zachodzącego słońca”)
Viola Lawrence („Pustka”)
Nick DeMaggio & Sidney Stone („Noc i miasto”)
Barbara McLean („Wszystko o Ewie”)
Alan Crosland Jr. („The Breaking Point”)
AKTOR ROKU:
William Holden („Bulwar zachodzącego słońca”)
Humphrey Bogart („Pustka”)
Richard Widmark („Noc i miasto”)
John Garfield („The Breaking Point”)
Sterling Hayden („Asfaltowa dżungla”)
AKTORKA ROKU:
Gloria Swanson („Bulwar zachodzącego słońca”)
Gloria Grahame („Pustka”)
Martha Stewart („Pustka”)
Gene Tierney („Noc i miasto”)
Judy Holliday („Urodzeni wczoraj”)
MUZYKA ROKU:
Franz Waxman („Bulwar zachodzącego słońca”)
George Antheil („Pustka”)
Benjamin Frankel & Franz Waxman („Noc i miasto”)
Alfred Newman („Wszystko o Ewie”)
Max Steiner („The Breaking Point”)
Najnowsze komentarze