Robert Bresson

Robert Bresson

04/11/2023 Opinie o filmach 0

For me, film-making is combining images and sounds of real things in an order that makes them effective. What I disapprove of is photographing things that are not real. Sets and actors are not real.” – Robert Bresson

Bresson is the French cinema, as Dostoevsky is the Russian novel and Mozart is German music.” – Jean-Luc Godard

Bresson is perhaps the only artist in cinema, who achieved the perfect fusion of the finished work with a concept theoretically formulated beforehand” – Andrei Tarkowski

Robert Bresson

Obecnie Robert Bresson znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #222

Top

1. Pieniądz
2. Ucieczka skazańca
3. Kieszonkowiec
4. Lancelot of the Lake
5. Na los szczęścia, Baltazarze!
6. Dziennik wiejskiego proboszcza
7. Proces Joanny d’Arc
8. Prawdopodobnie diabeł
9. Mouchette

Ważne daty

1901 – urodziny Roberta (Francja)

1934 – debiut krótkometrażowy

1943 – debiut pełnometrażowy

1983 – ostatni film

1999 – śmierć (Paryż, przyczyny naturalne)

Prawdopodobnie diabeł ("Le diable probablement / The Devil, Probably", 1977)

1/5
Bresson w nihilistach dostrzega tylko cynizm. Z tego filmu czuć wyłącznie pogardę.
 
Gdzieś w Internecie można znaleźć obrazek z napisem: „Patrz, foka płacze. Boże, jaki żal”, mający kpić z przejmowania się wszystkim oraz łatwości w byciu manipulowanym. Diabeł… to taki obrazek w tym stylu, tylko na poważnie. Bohater w najbardziej pretensjonalny sposób „dostrzega prawdę o świecie”, cierpiąc z bólu na widok ścinanych drzew, bezsensu rewolucji, ilości śmieci czy właśnie zdjęcia smutnej foki. I stwierdza, że jedynym rozwiązaniem jest samobójstwo.
 
Film jako taki potrzebuje tylko kilka minut, żeby stracić widza. Odbiorca musi mieć w sobie naprawdę masę samozaparcia, aby założyć, że ten obraz miał zamiar stać po stronie nihilistów, zamiast ich wykpić. Odbiera im co prawda wszelką cześć i przedstawia jako pretensjonalny tłum o konsystencji błota, ale publiczność odebrała to tak, że Diabeł… jest zły razem z nimi na świat, tylko jest wiele rzeczy – właściwie wszystkie – które uniemożliwiają odbieranie filmu w taki sposób, jeśli go się faktycznie ogląda. Już nie mówię, że brakuje faktycznej analizy czegokolwiek, o czym film wspomina – to tylko wizualny odpowiednik menela siedzącego w kącie, palącego papierosy, mówiącego „po co to wszystko?”, bo kiedyś zobaczył zdjęcie ściętego lasu. Tutaj nie ma faktycznego przejęcia się światem – bardziej osób, które potrzebowały być bierne i pretensjonalne, a kilka zdjęć z gazet dało im do tego pretekst. One nie mają żadnej prawdziwej wiedzy na jakikolwiek temat – ale to mniejsza, naprawdę. Przede wszystkim brakuje ustalenia, że był w tym świecie jakiś umysł lub serce, które mogło umrzeć na wieść lub widok rzeczywistości, która go otacza. W kinie Bressona nigdy nie było jednego lub drugiego, w jego filmach nigdy nic nie żyło i nie mogło więc umrzeć. Tutaj teoretycznie uosabia jak to jest żyć we współczesnym świecie ze świadomością wszystkiego, ale tak naprawdę nie robi którejkolwiek z tych rzeczy.
 
Reżyser wymyślił sobie minimalizm i brak środków wyrażania czegokolwiek jako środek wyrażania czegokolwiek, sprowadzając masę możliwości, jakie daje mu język filmu, do opowiedzenia tego skomplikowanego i bogatego tematu przy pomocy odpowiednika symfonii złożonej z klikania paznokciami po szklance. Wymyślił sobie, że wystarczy tym razem kręcić aktorów zachowujących się, jakby byli martwi w środku, całość nakręci monotonnie i bez życia, żeby wystarczyło, by wypełnić tak tę historię o ludziach wyprutych z nadziei. Konia z rzędu temu, kto dostrzeże w postaciach osoby zdolne do nadziei.
 
A jak to się ma z punktu widzenia mojej nihilistycznej strony? Cóż, seans tego filmu był jakby ktoś mi napluł w twarz. Nihiliści nie zgłębiają prawdy o rzeczywistości tylko po to, aby się umartwiać na pokaz, ani tym bardziej zwalać winy na diabła. To niezwykle trudny, potrzebny oraz wymagający problem, tak samo aktualny – pewnie nawet bardziej dziś, niż wtedy. Jak się nad tym zastanowić to sam fakt, że żyjemy, jest trudny do wytłumaczenia, ale… ale żyjemy dalej. Niestety teraz widać jeszcze bardziej, jak bardzo Bresson robi takim osobom krzywdę, sprowadzając ich emocje do wyśmiania. „Jak czegoś nie zrobimy, to planeta umrze”. Nic się nie zmienia, planeta żyje dalej, o co oni tyle krzyczą? Reżyser nie ma pojęcia.