Obejrzę wszystkie filmy z 2022 roku
Od jakiegoś czasu - może nawet kilku lat - odnoszę wrażenie, że kino dla mnie gdzieś mi umyka. Oglądam dużo, ale poza festiwalami zabieram się niemal wyłącznie za tytuły już mi polecone. Czasami znajduję wtedy takie, które lubię, ale jest ich niewiele. Gdzie to dobre kino? Chyba trzeba samemu je odkryć. Tylko jak? Cóż... Oglądając wszystko, jak leci. Myślicie, że dam radę?
Wyznaczyłem sobie konkretną datę – rok 2022 – i mam zamiar obejrzeć wszystkie filmy, które zostaną wtedy wyprodukowane. I jest to plan raczej na całe życie, w końcu tych kilku tysięcy filmów w 12 miesięcy nie zdążę poznać. Dlaczego wybrałem akurat ten rok? Cóż, powód istnieje jak najbardziej, matematyczny nawet, ale wytłumaczenie go byłoby zbyt skomplikowane – na szczęście mogę przypisać inne zalety do tak odległej daty:
1) Netflix zapewne do tego czasu zbankrutuje – ok, nie żebym się cieszył z czyjegoś nieszczęścia, ale jesteśmy na prostej drodze do tego. Jakby co wcześniej zapewne zdąży zbankrutować też Unia Europejska, a to oznacza uwolnienie granic w Internecie, czyli będę miał dostęp do stron, które są tutaj zablokowane. Więcej możliwości na oglądanie kolejnych tytułów, przy mniejszym bagażu filmów straight-to-netflix. Same plusy!
2) Wyjdą kolejne VOD – w momencie pisania dopiero co mamy przed sobą moment premiery VOD od Disneya czy Apple’a, a będą kolejne. Wyżej co prawda zaciskam kciuki za upadkiem UE, ale możliwe też, że będą zadłużać kontynent dalej, więc może do tego czasu będę miał dostęp do innych stron z filmami, które obecnie są na terenie Europy nielegalne: jak Hulu albo Criterion Channel?
3) Będę już dorosły (tak przynajmniej zakładam), więc będę mieszkać niedaleko kina, do którego będę co tydzień zaglądać. Będzie mnie też stać na więcej niż jeden festiwal rocznie, może nawet pojadę wtedy za granicę? San Sebastian?
4) Prawo Murhy’ego – liczę, że nie będę miał czasu na oglądanie filmów, bo będę zbyt zajęty robieniem ich samemu. Może do tego czasu sprzedam scenariusz(e) i będę płakać po nocach, że zamiast siedzieć na festiwalach, to wkurwiam montażystę swojej produkcji, siedząc mu nad głową do czwartej rano.
5) Disneyowi skończą się tytuły do rimejkowania, ewentualnie nakręci remake Piratów z Karaibów i Planety Skarbów oraz Potworów i spółka w wersji live-action. Win-win,
Pewnie bardziej was intryguje to, dlaczego w ogóle chcę obejrzeć WSZYSTKIE filmy? Cóż, przyczyn jest sporo, ale biorą się z tego, że… Nie wiem, komu ufać, jeśli chodzi o branie pomysłów na kolejne seanse. Z roku na rok powstaje więcej blogów, gdzie amatorzy piszą recenzje z serii „Dialogi fajne, reżyseria fajna, bardzo mi się podobał, polecam”. I wszyscy oglądają te same filmy, są zamknięci w bańce tych samych produkcji. Co zresztą nie jest tak naprawdę problemem, bo gdy obejrzą coś spoza mainstreamu i to polecają – ja nie mam porównania, by wiedzieć, że nasze spojrzenie na kino jest kompatybilne. Nikt już zresztą nie pisze o istocie kina. Wszyscy piszą tylko, że dialogi fajne, że aktorstwo fajne…
Nie mam ludzi, którzy patrzą na różne strony świata w poszukiwaniu kina wartego oglądania. Gdy już ktoś coś poleca, a ja to oglądam – czuję się, że źle szukam; że umyka mi cały czas szansa na seans warty wysiedzenia, bo zamiast tego jestem na sali z tytułem, który już po paru minutach mnie traci. Ma to związek z kierunkiem filozoficznym, który opisałem w eseju Czy kiedyś kino było gorsze?, gdzie opisałem wartości, których dzisiejsza publiczność w kinie poszukuje. Ja poszukuję innych rzeczy, więc nie mam powodu oglądać tego, co oni mi polecają. Stąd proste oświadczenie z mojej strony: nie wiem, gdzie szukać dobrego kina.
A najlepszym sposobem na to jest właśnie… oglądanie wszystkiego. Nie mogę jednak oglądać naprawdę „wszystkiego”, więc ograniczyłem się do jednego roku. I nie myślę o tym, że w ten sposób umkną mi tytuły z innych lat, do których się nie dokopałem, ponieważ w ogóle tam kopać nie zacząłem.
I poprzez tę jedną decyzję rozwiązałem kilka innych problemów – jak choćby ten delikatny głód, który mam na filmy po prostu złe. Od czasu do czasu chcę taki obejrzeć, ale zatrzymuję się: „Nie, poczekam do 2022 roku i obejrzę słabe filmy, które wtedy powstaną”. Kto mi w końcu obieca, że będą faktycznie słabe? Obecnie te, które są mi polecane, okazują się naprawdę złe. Najgorsza rzecz 2019 roku, jaką widziałem, znajduje się obecnie w Top 30 najlepszych seriali wszechczasów na IMDb! Zresztą, patrząc tylko po zwycięzcach ostatnich 12 miesięcy – Berlin ma u mnie 4/10, Cannes 5/10, Oscary takie słabe 6/10… Zresztą w momencie pisania tych słów nie mam jeszcze kandydata na film roku 2019. Widziałem filmy, które polubiłem, ale że któryś miałbym wyróżnić w ten sposób? Niedoczekanie. Lubię Glass, które jest obecnie w Top 4 roku, ale jednocześnie uważam ten tytuł za słabszy od Split, który z kolei znajduje się poniżej mojego Top 20 filmów z 2016 roku.
Poznawanie nowego kina kojarzy mi się ze zniechęceniem. Nie mówię nawet o krytykach, bo takich zwyczajnie nie ma – ufam jedynie Chrisowi Stuckmannowi, który po obejrzeniu nowej części Star Wars nie wystawił oceny, ponieważ był rozdarty wewnętrznie. Widział wady filmu, ale był też świadomy, że wynikają one nie z winy reżysera czy scenarzysty – to wady, które były konsekwencją działań producenta czy twórcy poprzedniego filmu. I jak na to, co mogli zrobić, w opinii Stuckmanna nie wyszło tragicznie. Chciał chwalić, ale czy film faktycznie zasługuje na to jako film? Zakończył swoją recenzję bez oceny i poszedł na drugi seans. Czy jest ktoś inny, kto byłby w stanie zrobić coś takiego? Nie wiem, pozostali krytycy utracili moją uwagę dawno temu. Takiego krytyka jak Chris jestem w stanie wysłuchać i posłuchać, ale nawet on jest w stanie pokryć jedynie mały fragment nowości kinowych. Co z resztą świata? Muszę się przekonać samemu. Zwykli widzowie nie są tutaj pomocni. Nie mówimy o celebrowaniu sztuki, jedynie o budowaniu ogólnego wrażenia, że szkoda czasu na film X, lepiej zostać w domu. Nie używają przy tym argumentów, tylko budują ospałość. Nie mówię o ocenach, mówię o tym, jakich słów używają do opowiedzenia o wrażeniach z seansu. Ostatnio usłyszałem nawet: „Nie jest to mój ulubiony tytuł, ale nie znaczy to, że jest słaby”! Ludzie nie potrafią opisywać własnych wrażeń. A gdy już coś polecają, a ja się za to zabieram – jestem zmęczony jakością tego, co jest polecane. I wtedy myślę tylko: czy tamte filmy, których nie polecali, może one były dobre?
Tutaj jednak wchodzimy na teren kina popularnego, słabego, które już nie jest tak przyjemne, co dwie czy trzy dekady temu. Wtedy każdy znał te popularne filmy, to nas łączyło i mogliśmy narzekać, ale nikt na nikogo nie krzyczał za pójście na seans. Teraz jest jakiś nieprzyjemny nurt obrażania wszystkich za pewne rzeczy. Nie wiecie nawet, ile razy byłem jako gracz obrażany za kupowanie DLC, chociaż nigdy żadnego nie kupiłem. Niemniej byłem obrażany, bo to moja wina, że obecnie rynek gier komputerowych wygląda, jak wygląda. Podobnie jest z filmami. Nie można już eksperymentować i pójść na Transformersy, które może tym razem będą udane? Kto wie? Najwyraźniej wszyscy poza mną już wiedzą. A może włączyć i poszukać tam chociaż jednej udanej sceny? A może te filmy w ogóle są przyjemne w oglądaniu?
Inną rzeczą, którą powiedział pan Stuckmann, jest to, jak obecnie rozmawia się o kinie. Na przykładzie Star Wars – gdy wychodziły prequele, to chciało się o nich mówić. Teraz gdy wychodzą sequele, już się nie chce rozmawiać, to zbyt nieprzyjemny pomysł. I to nie chodzi o sam temat. Więcej napiszę w podsumowaniu dekady, ale moja ogólna myśl jest taka, że mijające dziesięć lat (a także zapewne kilka najbliższych) trzeba będzie kiedyś powtórzyć, bo po prostu zmieni się wtedy sposób rozmowy o kinie, a wtedy zmieni się nasze zdanie o produkcjach, które wtedy powstały. Wtedy dopiero odkryjemy, co dobrego powstało w tym okresie. Zresztą – o najlepszym filmie roku według ogółu (Parasite) trudno znaleźć filmik trwający choćby 5-10 minut, w którym autor by chwalił i mówił o tym, dlaczego lubi ten film. O nowej części Star Wars wyszły już kilkugodzinne filmiki, w których autor mówi, jak bardzo nienawidzi tego filmu. Wolałbym, aby te proporcje były odwrócone. Do tego czasu – będę się mijać z ogółem. Do tego czasu nie mogę polegać na rekomendacjach, muszę odkrywać kino samodzielnie.
Dobrze – ale co mam zamiar zrobić z tymi wszystkimi obejrzanymi filmami? Jak wynik tego zrealizować?
Oczywiście: będę miał możliwość trzaskania dziwnych list w stylu „najgorsze filmy roku”, „najlepsze zakończenia roku” albo „najlepsze postaci roku”. Jeśli oglądam do 100 nowych produkcji, to niewiele mogę, ale jeśli obejrzę wszystkie, wtedy mogę o wiele więcej. Nie ma też co liczyć na pisanie recenzji zbyt często – w końcu pisanie takiego tekstu, nawet jeśli będzie tylko przyzwoity, zajmuje mi jakąś godzinę. Chcę jednak z każdym filmem coś zrobić – chcę w końcu być dla was (i dla mnie) tą osobą, którą możecie zapytać: „Warto?” i uzyskać odpowiedź.
Mam więc teraz dwa lata, aby stać się osobą, do której chcielibyście przyjść i zadać takie pytanie. Popracuję nad swoim stylem, czytelnością oraz sumiennością. Obecnie wyobrażam sobie to jako chronologiczną długą listę, w której każdej produkcji poświęcam jeden akapit. Przede wszystkim skupię się na odpowiedzeniu na jedno pytanie: dlaczego warto obejrzeć dany tytuł. W każdym będę starał się znaleźć coś pozytywnego i to podkreślić. Mogę dać nawet 1/10, ale jeśli będzie jedna dobra scena – dowiecie się tego ode mnie. I dowiecie się, dlaczego uważam ją za dobrą. Myślę też o realizowaniu serii podcastów, co tydzień lub dwa, pod tytułem „Co dobrego ostatnio obejrzałeś?”, gdzie w każdym odcinku miałbym innego gościa. Teraz nawet nie znam tylu osób, których wypowiedzi sam chciałbym usłyszeć – może do 2022 roku ich poznam.
Wszystkich oczywiście nie obejrzę, ale zawsze będę miał tę datę z tyłu głowy i obejrzę tyle, do ilu będę miał dostęp. Uznam misję za wykonaną, kiedy obejrzę 1000 filmów z 2022 roku. To jest realne do wypełnienia założenie. Mamy w końcu wiele darmowego kina, którego nie oglądam, bo nie wiem, jak je selekcjonować – teraz będę wiedział. A więc już tylko 24 miesiące zostały – wtedy zacznę oglądać wyłącznie nowości. I mam nadzieję, że odkryję jak najwięcej.
Najnowsze komentarze