The Last of Us

The Last of Us

18/01/2024 Opinie o serialach 0

Lubię odcinki o przeszłości Ellie w szkole, albo jak Joel obawiał się, że jest za stary na opiekę nad Ellie.

4/5

sezon I (2023)

Grzyby rozpoczęły pandemię w 2003 roku. Dwie dekady później Joel żyje z dnia na dzień w świecie, gdzie tylko garść przetrwała, poza jego osadą można spotkać groźnych zainfekowanych, porządek i dyscyplina prowadzona jest siłą. Grupa terrorystyczna walczy z władzą, a Joel jest po środku tego wszystkiego, gdy zgadza się eskortować małą dziewczynkę przez połowę Stanów w niejasnym celu, ale będzie ona mieć ogromne znaczenie.
 
Najkrócej można opisać ten tytuł słowami: postapokaliptyczne kino drogi, gdzie poszczególne wydarzenia łączy główny duet. Co prawda coś często spotykają samodzielne osady, gdzie toczy się sielskie życie bez zmartwień, ale to byłby mój jedyny zarzut. Poszczególne odcinki mogą mieć często swoje własne historie, np. w obrębie retrospekcji albo opowiedzenia równoległych losów innych ludzi. Lubię odcinki o przeszłości Ellie w szkole, albo jak Joel obawiał się, że jest za stary na opiekę nad Ellie. Te fabuły rzadko mają jakiekolwiek konsekwencje lub efekt – poza lepszym poznawaniem bohaterów. Joel po tym, jak miał wątpliwości, nadal będzie opiekować się Ellie, nic te obawy nie zmienią.
 
Ogólnie historia jest tu naprawdę dobra: angażująca i zapadająca w pamięci, z dwójką rewelacyjnych postaci, mam tylko jedną uwagę… Jest jej za dużo? Już wyjaśniam: zamiast zgłębiać jakieś jedno wydarzenie z życia bohaterów, rozszerzać je, to twórcy dodają kolejne. I czytając równocześnie Cienką czerwoną linię, gdzie jest bardzo dosadnie opisany stan psychiczny żołnierzy widzący śmierć przyjaciół, albo zostawiający ich rannych na powolną śmierć, bo nic innego nie mogą zrobić, to naprawdę miałem wrażenie, że bohaterowie TLOU i tak mają bardziej przesrane. Dosłownie nie możemy przestać dowiadywać się o tych ludziach czegokolwiek bez okazywania się, że w ich życiu miało miejsce kolejce traumatyczne doświadczenie. Ulubiona książka lub film, może lubili grać na perkusji albo w kosza? Gdzie tam, mieli psa i ten pies nie żyje. Prawdopodobnie nawet sami go zabili, a co. Co jest tym bardziej zastanawiające w sytuacji, gdy reszta fabuły jest dosyć prosta, ledwo zarysowana. Nie zgłębiamy przeszłości tego świata ani jego obecnego stanu, relacje z nowo poznanymi ludźmi są podstawowe (pomoże/nie pomoże) i tyle. I to wydaje się celowe, żeby podkreślić istotność dwójki głównych bohaterów oraz ich relacji, ale też wydaje się, jakby tylko to miało znaczenie w każdym seansie tego słowa.
 
Aktorzy co do jednego dali radę. Bella Ramsey nie zawiodła – już w Grze o tron dała radę jako jedna z nielicznych mieć jaja i przypominać postać z prozy Martina, tak w The Last Of Us pokazuje twardość skóry, nie pozwala sobie wejść na głowę, jest pyskata i waleczna, ale przy tym nadal ma w sobie pierwiastek dziecięcej niewinności, który umiera i jesteśmy w szoku, że jednak jakaś jego część nadal w niej żyje.
 
Ciężko za to podziwiać serial od strony wizualnej, tzn. plenery i ich wykorzystanie. Wiadomo, że sporo tutaj dodawania CGI, ale ciężko się połapać, co jest prawdziwe, ponieważ większość serialu jest kręcona tak, jakby i tak była realizowana na greenscreenie. Przed seansem byłem świadomy, że w scenie z żyrafą ludzie brali zwierzę za generowane komputerowo, chociaż ono faktycznie tam było i miało interakcje z aktorami. Śmieszna pomyłka internauty? Otóż po seansie mogę powiedzieć, że całkowicie go rozumiem, ponieważ zrobili te sceny tak, jakby ona i tak była z CGI – krótkie ujęcia, aby widz nie mógł się przyjrzeć, aktorzy dotykający żyrafy niemal poza kadrem, ogólnie widzimy z bliska tylko jej fragmenty, a takie porządne ujęcie w całości jest wyłącznie z daleka… No słabo.
 
Pamiętam, że bez grania w część pierwszą byłem zaskoczony, że powstała druga, bo co tu kontynuować? Seans pierwszego sezonu daje jasny znak, że ciąg dalszy jest wymagany. Te wydarzenia są częścią większej historii. Ostatnie ujęcie jest wręcz urwaniem w połowie słowa, którego ciąg dalszy usłyszymy za dwa lata.