Alexander Payne

Alexander Payne

18/01/2024 Opinie o filmach 0

Where is it written that if you are not getting your money from a studio you have more freedom? If I had tried to make Sideways with independent funding I would have had to secure foreign presales and cast big stars in order to get my budget.” – Alexander Payne

Alexander Payne

Obecnie Alexander Payne znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #61

Top

1. Bezdroża
2. Nebraska
3. Wybory
4. Przesilenie zimowe
5. Schmidt
6. Downsizing
7. The Descendants

Ważne daty

1961 – urodziny Alexandra (Nebraska, USA)

1979 – ukończenie liceum w Omaha

1990 – ukończenie szkoły filmowej w Stanford

1996 – debiut pełnometrażowy

Wybory ("Election", 1999)

5/5
Z jakiegoś powodu ten tytuł został mi w pamięci jako lekka komedia. Przy powtórce z lekkim rzeczy to widzę tutaj tylko metaforę, zmieszczenia wszystkich tych ciężkich dylematów moralnych i etycznych wokół wyboru prezydenta samorządu szkolnego. Czy czegoś równie bezsensownego, co nie ma znaczenia i nawet nie wiem, jak się tłumaczy na język polski i czy nawet w polskim środowisku szkolnym funkcjonuje. Przewodniczący klasowy był wybierany. W liceum był wybierany chyba tylko po to, by mu nauczyciele coś przekazywali, a potem ta osoba pisała o tym do pozostałych na gadu-gadu. Na studiach też mieliśmy przewodniczącą i też ogarniała jakieś rzeczy – było to przydatne, ale nie przynosiło szczególnych wyróżnień. Miło, że była taka osoba, ale to nie tak, że taka osoba mówiła potem komukolwiek, że robiła takie rzeczy na studiach. A co dopiero wstawiała do CV notkę o tym. Wybory są właśnie o relacjach nauczycieli i uczniów startujących na objęcie takiego stanowiska. Tracy Flick jest pretensjonalną odmianą Hermiony, która lubi się rządzić. Jim McAllister jest nauczycielem (chyba filozofii), który z osobistych pobudek (można się spierać, których konkretnie) decyduje się „wystawić” do udziału w konkursie kogoś popularnego – i decyduje się na sportowca, który doznał urazu i już nie ma szans na dalsze sukcesy: Paul Metzler. Po jakimś czasie do wyścigu dołącza jeszcze jego siostra: Tammy, która jako jedyna nawet nie chce wygrać. A my poznajemy punkt widzenia każdej z tych osób, jak wszyscy staną przed wyborami, które określą ich dalsze życie. Ujawnią prawdę o nich. I jak wtedy będą myśleć o samych sobie.
 
Ten intymny wgląd w życie tych postaci jest tutaj tak znaczący. Każdy tutaj widzi siebie jako bohatera, każdy wmawia coś sobie i zmusza się, aby w to wierzyć. Każdy się tłumaczy samemu sobie. Nikt tutaj nie mówi tak naprawdę do widza – w znaczeniu, że do nas, widzów filmu. Jeśli już, to oni brzmią jak bohaterowie reality show, którym ktoś zadaje pytania: co sądzą o tym i tamtym, bo są aż tak istotni dla innych, więc… odpowiadają im w swoich fantazjach. Gdy film się kończy, to mówią nam, co tam u nich i czy myślą o sobie nawzajem. Duża część historii rozgrywa się właśnie w fantazji i zaskakuje, jak bardzo jest to poważna historia tak naprawdę. To w końcu taki tam, filmik z Broderickiem i Witherspoon na plakacie, o dramatach nastolatków i przegrywa życiowego – a jednak każda z tych osób jest prawdziwą osobą dramatu, których motywacje, decyzje oraz ostateczny finał można omawiać naprawdę długo. Jak się tam znaleźli, co było tego przyczyną bezpośrednią i ogólną, jaki był moment krytyczny, czy to wszystko było świadome, co ich tak naprawdę tam popchnęło… A to tylko początek aspektów psychologicznych. Wybory mają złożonych i intrygujących bohaterów, a dodatkowo jeszcze ich wzajemne relacje oraz wpływ jednych na drugich wynoszą całość jeszcze wyżej. I wyżej.
 
Tak, to jest trochę satyra na temat wyborów politycznych, na prezydenta czy partię – rozdmuchiwanie i sakralizacja czegoś, co jednak ma swoje źródło gdzie indziej (co to za wybory, jak nie jesteś w sumie zadowolony z opcji, jakie masz) – ale to bardziej pobieżna warstwa, która wynika sama z podjętego tematu. Bardziej już jest to żart z bycia poważnym w sytuacji, która na to nie zasługuje. Każda postać wręcz religijnie domaga się nabożeństwa czegoś, co sama łamie. Jak robią coś złego i są przeświadczeni, że nadal robią coś właściwego. To piekielnie inteligentny film o wyborach przeróżnych, gdzie małe ruchy okazują się mieć duże konsekwencje – sprytny scenariusz, nieprzenikliwi aktorzy oraz neutralna reżyseria sprawiają, że ta fabuła faktycznie jest oddana w nasze ręce i to my decydujemy o odpowiedziach, jakie otrzymamy. Ostatecznie jednak, jest to po prostu film o życiu. Jak każda historia tego pisarza. Nigdy nie wiesz, co do ciebie wróci i co będzie istotne, co okaże się być ważne. Trochę sprowadzamy to na siebie sami, trochę innych. Mieszanka tego to nasza przyszłość. Całe szczęście wewnątrz tego filmu, najważniejszych wyborów dokonujemy my sami o samych sobie. Dla bohaterów tego filmu: na nieszczęście.
 
PS. Po latach dowiaduję się, że to film w oparciu o powieść Toma Perroty. Teraz to dla mnie wiele znaczy.
PS2. Grająca Tammy Jessica Campbell krótko po tym filmie rzuciła aktorstwo, zaczęła praktykować naturopatię medyczną, wyszła za mąż, urodziła syna i zmarła w 2020 roku (mając 38 lat) z przyczyn nieujawnionych.

Przesilenie zimowe ("The Holdovers", 2023)

5/5
Najlepsze, co jest w christmas movies, coming-of-age, kinie drogi oraz w Paulu Giamattim.
 
Lata 70. w USA oraz prywatne liceum dla chłopców, w większości dzieci bogatych rodziców, którzy płacą i wymagają dyplomu prestiżowej uczelni. Bohater grany przez Paula Giamatti, czyli Paul Hunham, wskazuje na portret założyciela szkoły i podpiera się jego integralnością przy blokowaniu uczniów, którzy nie zasługują na taki dyplom – i z tego powodu nie jest zbyt lubiany, zarówno przez uczniów jak i kadrę pracowników. Uczy historii starożytnej, jest elokwentny i trzyma sprawy krótko: jest jak on mówi, albo szybko zamyka temat z efektem gorszym dla jego oponenta. Przy czym jest starszym, samotnym mężczyzną z problemem alkoholowym oraz innymi wadami. On oraz kilka innych osób zostają sami w szkole na okres przerwy świątecznej i spędzają ten czas razem.
 
O czym ten film nie jest? O tej grupie, a konkretniej o większości z tych postaci. Część filmu, w której są razem, jest tą najwolniejszą i niewiele wtedy się dzieje – film niejako rozkręca się dopiero, gdy większość studentów jednak wyjedzie i na miejscu zostanie tylko jeden. Wtedy – oraz z powodu Świąt – on oraz Paul i kucharka Mary zaczną się lepiej poznawać. Druga rzecz, której jest nieobecna: edukacja, również pod kątem ocenienia bohaterów jako inteligentnych lub nie. Nie widzimy, jak się uczą lub nie dają rady czegoś zrozumieć. Relacja Paula i studenta będąca trzonem filmu nie prowadzi do rozwoju intelektualnego lub pokonania jakichś barier. I tego trochę już w filmie brakuje, ponieważ owe możliwości intelektualne pełnią rolę w dramaturgii i przydałoby się móc samemu ją ocenić podczas oglądania.
 
Tego jednak nie ma. Co jest? Opowieść o ludziach, którzy poznają się wzajemnie. Wychodzą poza przyjęte do tej pory normy w relacji, ryzykują i odkrywają o sobie nawzajem coś nowego. Zaczynają się interesować sobą nawzajem. Być przy sobie nawzajem, kiedy tego potrzebują. Być wsparciem, zrozumieniem – w taki konkretny, życiowy sposób, bez oceniania lub zakładania czegoś, po prostu rozmawiają na dany temat. I akceptują, że każdy ma jakąś przeszłość lub wstydliwy sekret. Wtedy człowiek docenia uproszczenie stopniowe obsady – historia tych trzech osób wystarczy na ten dwugodzinny film. I gdy szkoła znów się zapełnia, to czujemy, że spędzenie czasu z każdym z nich byłoby równie wartościowe – nawet jeśli na pierwszy rzut oka sprawiają inne wrażenie.
 
Całość ma delikatny posmak kina obyczajowego z nutą niewymuszonego humoru dostrzegającego śmieszność codzienności pomagającego wydobyć z niej coś więcej. Soundtrack w większości jest zbiorem piosenek soft-rockowych z okresu lub na niego wskazujących – Cat Stevens i inni. Dekoracji nie ma tutaj za dużo – wręcz ich ubytek jest istotny fabularnie – ale i tak czuć, że oglądamy film świąteczny, że oglądamy ludzi, dla których okres świąt jest ważny. Co jak co, każdy inny miesiąc niech sobie będzie, ale w tym momencie pewne rzeczy muszą być zrobione -a jeśli nie są, wtedy bohaterowie przeżywają ten fakt jako tragedię. Bo skoro nawet podczas świąt się nie udało, to znak, że po prostu nie ma już na nie czasu, szans, miejsca. To koniec. Na szczęście twórca umie opowiadać o fatalnych stronach życia i u niego trzeba umieć akceptować, że po prostu coś może pójść źle i tyle.
 
To ciepłe, idealne doświadczenie na Święta. Nawet jeśli jecie barszcz w samotności i czujecie się z tego powodu źle, to ten tytuł może zmienić wasze myślenie o tym. Jest świetnie zrobiony, napisany i zagrany, a po wszystkim człowiek wie, że jeszcze kiedyś do tej szkoły wróci. I to będzie dobre.