Nie ocali cię nikt („No One Will Save You”, 2023)

Nie ocali cię nikt („No One Will Save You”, 2023)

18/01/2024 Opinie o filmach 0

Taki tytuł powinien trafić do kin, a nie na streaming. Robi jedną z rzeczy, które kinomani kochają. I robi ją naprawdę fajnie.

4/5

Nawet nie chcę zdradzać, jaka to jest sztuczka, ale pewnie wiecie, o co mi chodzi: gdy filmy są na jednym ujęciu, bez dialogów, łączą jakieś style animacji z prawdziwymi aktorami, nagle zmieniają stylizację na musical itd. I ta rzecz ma w tym filmie jak najbardziej sens, twórcy narzucają sobie to ograniczenie w konkretnym celu: by podkreślić jeden moment, gdy łamią to ograniczenie. Wcześniej są momenty lepsze i gorsze, gdy to ograniczenie ma różne efekty, ale najczęściej zmusza twórców do kreatywnego, bogatszego wizualnie sposobu ukazania czegoś, czego się spodziewamy w tej znajomej historii łączącej Super 8 z motywem Final Girl. Pewnie nawet plakat jest tu spoilerem, że to film o kosmitach, inwazji w wersji jeden na jeden: kobieta mieszkająca w domu stawia czoła zagrożeniu.

Fabuła nie zaskakuje miłośników gatunku, a wizerunek obcych na pierwszy rzut oka jest tak typowy, że można podejrzewać twórców o lenistwo. Atrakcyjność jednak tkwi w szczegółach, takich jak animacja owych kosmitów, ich sposób poruszania, ale też detale, jak chociażby… ich palce. I muszę przyznać, że jest tutaj dzika satysfakcja, gdy tylko nasza protagonistka daje radę pokonać zagrożenie pomimo wszelkim przeciwnościom losu.

Całość ujmuje, jak twórcy z odwagą podążają za swoimi ograniczeniami, jak dają radę tworzyć intensywne kino stroniące od przystanków – cały czas przechodzą dalej, do kolejnego momentu, cały czas mówią obrazem, akcją, napięciem. Muzyka, dźwięk, zdjęcia, scenariusz, aktorstwo Kaitlyn Dever i reżyseria stoją tutaj na obiecującym poziomie, cały czas wyciskając coś nowego z danego momentu, realizując go w wyjątkowy sposób. Brian Duffield wcześniej zrobił tylko jeden obraz, a ja już jestem pewny, że muszę zobaczyć, co zrobi w dalszej kolejności. Serio, po prostu to zobaczcie i dajcie się zaskoczyć.

Zupełnie nie rozumiem, czemu to trafia wyłącznie na Hulu, a u nas na Disney+. Oczywiście doceniam, że mogę obejrzeć od razu i w o wiele lepszej jakości dźwięku, ale film jednak na tym traci: zyskiem, prestiżem i jakimś szumem wśród kinomanów. Słyszeliście o tym filmie? Cóż, miło mi, że dopiero ode mnie. Jedynym problemem, jaki mogę wskazać – poza takim ogólnym wymogiem przymykania oka od czasu do czasu – jest brak czegokolwiek, do czego chciałbym wrócić. Może opening, może pierwsza konfrontacja, może dwie kolejne, ale w sumie nie mam pewności. Raczej już do tego nie wrócę.