Taxi (1978-83)

Taxi (1978-83)

25/11/2023 Opinie o serialach 0

Galeria rewelacyjnych postaci oraz świetny humor.

4/5
Sitcom osadzony w garażu nowojorskich taksówek, gdzie przychodzą kierowcy, gdy mają przerwę albo czekają na przydział. Od samego początku jest jasne, że mamy tutaj kogo oglądać, a z czasem dojdzie jeszcze nowi bohaterowi. To prawdziwy wehikuł dla aktorów, którzy potem zyskali status gwiazd: Danny DeVito w roli nerwicowego szefa, jakiego uwielbiamy niecierpieć; Judd Hirsch jako moralne centrum serialu, Jeff Conaway jako aktor bez roli, Andy Kaufman jako imigrant ze śmiesznym głosem, Christopher Lloyd jako hipis… I to nie wszyscy. W pilocie postać Judda Hirscha mówi, że w garażu nie ma żadnego taksówkarza, tylko aktorzy, pisarze, sportowcy, a za kółkiem są jedynie tymczasowo. Od wielu, wielu lat. I pomijając pojedyncze przypadki, jest to niestety składanie widzom fałszywej obietnicy serialu. Tak, w pilocie Judd Hirsch zdecyduje się nawiązać ze swoją dorastającą córką kontakt, chociaż nie widział jej od kiedy miała 2 lata. Tak, Jeff Conawey będzie przeżywać bardzo mocno, że trzy lata temu obiecał sobie, że jak nie dostanie do tego czasu roli, to rzuci aktorstwo. Tylko to w zasadzie tyle. Potem już tylko będą takie przypadki, jak odcinek z napadem pasażera na taksówkarza – ten zda sobie sprawę, że nie jest w stanie zaufać następnym klientom, każdego podejrzewa, więc zmieni pracę i zostanie kelnerem. Będzie więcej zarabiać, ale przyjdą koledzy i powiedzą: „nie wygłupiaj się” i kelner wróci do kierowania taksówką. Tak po prostu.
 
A wspomniana córka wróci tylko raz, w trzeciej serii. Będzie brać ślub.
 
Serial obiecuje więc poważniejsze tony, twardsze osadzenie w rzeczywistości i opowiedzenie o realiach bycia taksówkarzem – wiecie, tak jak Norman Lear w All in the Family albo Jeffersonach – ale tego po prostu nie robi. Większość historii, które oglądamy, rzadko ma nawet związek z taksówkami – to po prostu historie o ludziach w sitcomach, mających sitcomowe doświadczenia. I Taxi jest w tym naprawdę pierwszorzędne, ale bez tego dodatkowego dotyku „czegoś specjalnego”. To po prostu postacie, które uwielbiamy oglądać, mający sitcomowe przygody. Tylko tyle i aż tyle. Pierwsza połowa pierwszej serii jest cudowna – tyle unikalnych i przezabawnych momentów, że zająłby połowę Supercut of 1970s, który planuję zrobić. Żarty słowne to jedno, ale przede wszystkim cały czas oglądamy liczną obsadę, która jest cały czas w akcji, cały czas improwizuje swoje reakcje, jest cały czas aktywna w tle i kamera to pokazuje. Jest tutaj mnóstwo humoru wizualnego, gdzie faktycznie coś ROBIĄ. Od rozwalenia reunion po jedzenie śniadania w budynku, który akurat jest w trakcie rozbiórki (bodaj początek 4 serii). Humor wylewa się z ekranu i to się nie zmienia, tylko z czasem jest coraz mniej konsekwencji w tym wszystkim. I przez to całość robi się obojętna. Nie kończą żartów, nie kończą wątków, postaci drugoplanowe znajdują się w kaszanie i twórcy nigdy do tego nie wracają, jedynie kończą odcinek. Raz jedna z postaci spali drugiej mieszkanie i będzie z tego konkretna tragedia, bo mam na myśli właśnie: spalić. Wszystko. W mieszkaniu. Cały dobytek życiowy. Na popiół. I co? I nic, ojciec jednej postaci wystawi czek bez pokrycia na pokrycie strat. I odcinek kończy chyba trzyminutowy żart o szukaniu idealnej kwoty, którą można by wpisać i się dorobić, ale nie aż tak dużej, by wydała się podejrzana. Czy to naprawdę jest zabawne?
 
Sitcom upraszcza rzeczywistość, ale nadal może opowiadać o ludziach i prawdziwym świecie. Takim, w którym ludzie muszą pracować, starać się i być zwolnionym. Taxi takie nie jest właśnie. W najwyżej ocenionym odcinku na IMDb przyjmują do pracy bumelanta, który pewnie połowę czasu wsiadałby nie za kierownicę, tylko do bagażnika. Tak, to cudowna postać i cieszę się, że została stałym członkiem obsady, ale po prostu nie mogę jej kupić jako taksówkarza, ale to wysoko oceniony odcinek, bo… bawi ludzi. Podczas testu na prawo jazdy bumelant nie wie, co znaczy żółte światło, więc szeptem prosi o pomoc. I kolega mu szeptem odpowiada: „Zwolnij”, więc hipis pyta jeszcze raz o to samo, tylko wolniej. „Wolniej”, więc pyta trzeci raz, jeszcze wolniej. To ponoć są wyżyny komedii dla wielu osób. Nie dla mnie. To nadal przezabawny serial, ale mógł być on lepszy. Gdy zaczynałem oglądać to zachodziłem w głowę, czemu z takiej obsady wycisnęli tylko 5 sezonów. Odpowiedź jest taka, że zrezygnowali z mnóstwa opcji i korzystali z potencjału serialu dosyć pobieżnie, jakby to był sitcom dosłownie o czymkolwiek. Raz pewien aktor przez narkotyki musiał być usunięty z jednego odcinka, jego linie oddano reszcie obsady i twórcy zdali sobie sprawę, że w sumie nie potrzebują jego postaci, więc się jej pozbyli – a to była ta z chyba najmocniejszych backstory z całej obsady. Oryginalni twórcy odeszli po trzeciej serii, żeby robić Cheers. Po czwartym sezonie oryginalna stacja chciała całość anulować, ale inna stacja kupiła Taxi i anulowała po piątej serii.
 
Jest odcinek świąteczny. Grają w nim w karty, to wszystko. Ten serial naprawdę zasługiwał na więcej. Nie ma w planach remake’u jakiegoś może?