Girlfriends (1978)
Biały szum, brak muzyki, wyraźne dźwięki chodzenia po drewnianej podłodze, samochodów jadących za oknem mieszkania czy psa szczekającego na klatce schodowej – tak wygląda tło tej opowieści o młodych kobietach zaczynających życie.
5/5
Ona jest fotografką i okazja jest dopiero przed nią, a do tego czasu zajmuje się weselami i innymi imprezami. Jest samotna, ale ma przyjaciółkę, która nigdy samotna nie była. Girlfriends jest rejestracją zmagań ze światem młodej dorosłej, popełniania pomyłek (czasem trudnych w wyjaśnieniu) zarówno na polu osobistym, zawodowym czy miłosnym. Imprezy, poczucie, że nie jest się we właściwym miejscu, jednonocne romanse, romanse z dużo starszymi osobami, uświadamianie sobie, że robienie kariery często oznacza wyróżnienie się w seksualny sposób… I generalna świadomość, że nie ma się pojęcia, co jest właściwe, jaka jest odpowiedź, co trzeba zrobić, by coś osiągnąć.
To prywatne i intymne spojrzenie na świat, z którym ludzie tacy jak protagonistka nie wychodzą poza swoje mieszkanie. Opowiada o rzeczach, o których (szczególnie wtedy) nie mówiło się nawet z bliskimi, ukrywało się je przed światem. Niemal awangardowa, podziemna realizacja, stawiająca na spokój i skromność wizualną oraz mówienie poprzez postaci, którzy szukają właściwych rzeczy do mówienia.
Z perspektywy czasu pewnie trudno jest obronić Girlfriends, ponieważ jest to w sporym stopniu tytuł, który już widzieliśmy i wiele jego aspektów jest dla nas niewidocznych na tym etapie. Nie można oczekiwać od widza, by ten coś doceniał za bycie „czymś jak na swoje czasy”. Doświadczony kinoman zobaczy tutaj coś dobrze zrobionego, ale znajomego, a także będzie potrzebował chwili, by uzmysłowić sobie: „Hej, pokazywanie kobiet palących papierosy musiało być wtedy odważne”. Z dzisiejszej perspektywy najwyżej zęby protagonistki odstają (hehe) od tego, do czego duży ekran nas przyzwyczaił, reszta jest już nam bliska. Ponad to – tutaj twórcy byli zainteresowani przede wszystkim rejestracją rzeczywistości w jakichś luźnych, ale jednak fabularnych ramach. Nie mieli za to za wiele do powiedzenia o tej codzienności. Został on w pamięci, bo pokazywał, że rozumie swoich bohaterów, a tym samym publiczność, która się z nimi utożsamiała.
PS. Pełnometrażowy debiut pani reżyser, na który zbierała pieniądze 2 i pół roku. Potem w zasadzie były już tylko filmy telewizyjne i pojedyncze odcinki seriali (w tym też tych uznanych).
Najnowsze komentarze