Powrót do domu („Coming Home”, 1978)
Portret bezsilności w obliczu starcia z tragedią – chcą zmiany, chcą ratować świat, ale co może jeden człowiek? Plus pewnie najlepsza nieoryginalna ścieżka dźwiękowa w historii.
5/5
Jest wiele tytułów uświadamiających cierpienia wojenne. Powrót do domu skupia się na reakcji ludzi, którzy dowiadują się o tym cierpieniu, jak żyją z ludźmi zranionymi przez wojnę, jak są pełni agresji i nienawiści na wszystko i na nic, bo nie mają nóg i przyjaciela, bo zginął na froncie, a w zamian są kłamstwa i opuszczenie. Radź sobie sam.
Całość zaczynamy od słuchania doświadczonych żołnierzy i kończy będąc samemu na mównicy, aby spróbować powiedzieć coś, co będzie mieć ręce i nogi, przekona kogoś do nie pakowania się w wojnę. Ciężka sprawa, przekuć negatywną energię w bardziej konstrukcyjną. Film nie udaje, że to jest łatwe, albo że osiąga postawiony sobie cel. Tym się różni od innych antywojennych obrazów – nie szokuje graficznie, nie jest apelem, nie uświadamia o tym, jak tam było. Jest portretem bezsilności w obliczu starcia z taką tragedią – chcą zmiany, chcą ratować świat, ale co może jeden człowiek? Nawet gdy zrobią o nim film nominowany do tytułu filmu roku? O tym jest ten film.
Sam w sobie pewnie lekko traci odbiorcę skupiając się fabularnie na relacji żołnierza z kobietą, która jest zajęta (przez innego żołnierza, nie obecnego z uwagi na jego obecność na froncie) i próbach usprawiedliwienia tego w jakikolwiek sposób, ale poza tym jest wielkie aktorstwo (brak nagród jest uzasadniony wyłącznie istnieniem w tym samym okresie Łowcą jeleni), świetną atmosferę, parę wielkich scen (jak choćby incydent z bramą, sekwencja seksualna, finałowy montaż równoległy dawania nagród, pływania oraz przemowy). To po prostu dobry film. I pewnie najlepsza nieoryginalna ścieżka dźwiękowa w historii, wypełniona adekwatnymi piosenkami podanymi nam w całości. The Beatles, Hendrix, Rolling Stone, Bob Dylan… I to wszystko rewelacyjnie zmontowane, więc słychać film i muzykę w tle jednocześnie, nie przeszkadzają sobie. Cudo!
Później losy tego samego żołnierza będą podstawą do innego filmu, Urodzony 4 lipca.
Najnowsze komentarze