Janusz Morgenstern
„Reżyserię traktuję jako zawód, a nie jako wypowiedź odautorską. Nie jestem kompozytorem, raczej wykonawcą, grającym raz Mendelssohna, raz Bacha.” – Janusz Morgenstern
Do widzenia, do jutra (1960)
Ona nie jest stąd. On jest. Ona podróżuje. On chce, żeby została z nim. Spotykają się, spędzają ze sobą czas. W tym filmie język rzadko jest istotny, bo bohaterowie rzadko rozumieją się nawzajem. On coś mówi, ona wyłapie z tego słowo lub dwa. On przez jej akcent nie może się przebić. My tak samo. Jeśli nie możemy zrozumieć zachowania bohaterów, to nie musimy – reżyser rozumie za nas. To film, w którym zakochani potraktowani są na poważnie. I o to w tym chodzi. Potrzeba miłości, czyli zrozumienia, towarzystwa, bycia z kimś i znaczenia dla tej osoby więcej. Bolesne to i tragiczne, ale też piękne i romantyczne. Co wygra? Plus Polska jako kraj atrakcyjny dla obcokrajowców, z historią, architekturą, sztuką i Zbygniewem Cybulskim. Komisja Filmowa lubi to.
Obecnie Janusz Morgenstern znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #103
Top
1. Polskie drogi
2. Do widzenia, do jutra
3. Kolumbowie
4. Jowita
5. Żółty szalik
6. Jutro premiera
7. Godzina „W”
8. Mniejsze niebo
Ważne daty
1922 – urodziny Janusza (wtedy Polska, dziś Ukraina)
1954 – ukończenie studiów na wydziale reżyserii
1960 – debiut pełnometrażowy
1990 – pierwszy film, w którym był producentem; tym się będzie głównie zajmować przez następne dwie dekady
2009 – ostatni film kinowy
2011 [88] – śmierć (Warszawa) spoczywa na Powązkach
Jutro premiera (1962)
Oto rzadki przypadek filmu polskiego skierowanego do widowni: z lekkim tematem, humorem i dobrym wspomnieniem po seansie. Tutaj pisarz teatralny w końcu ma swoją pierwszą szansę, gdy jego tekst ma zostać wystawiony. Teraz tylko trzeba rozwiązać inne problemy, a tych przed premierą nie brakuje.
Wątek samego scenarzysty szybko odchodzi na bok, w centrum uwagi będą aktorzy i ich burzliwe relacje między sobą. Pół z nich to kopia Wszystko o Ewie, druga połowa to historie aktorów kombinujących w stylu: „Nie mogę się nauczyć tekstu, to będę go krytykować i ulegnie on zmianie”. I nawet wtedy scenarzysta nie pojawia się zbyt często. Holoubek każdą scenę gra (cudownie) z nastawieniem: „A ja mam w dupie tę scenę”, bo tak naprawdę to nie jest film o doświadczeniach scenarzysty, gdyż ten ma niewielki wpływ na cokolwiek tutaj, w centrum uwagi i napięcia są relacje między aktorami i ich niedojrzałość. Efekt końcowy jest trochę banalny.
Jest humor. Rzadko sobie o nim przypominają, ale parę razy kilka żartów pod rząd się trafi. Zakończenie [SPOILER] w sumie niepotrzebne (scenariuszowo powinno się kończyć na aplauzie widowni, twist w zakończeniu „To był tylko sen” nie dodaje żadnej goryczy, niczego nie mówi – to tylko takie marzenie początkującego w zawodzie i nic więcej, więc… można było sobie darować, ale to jednak też mówi o doświadczeniach początkujących, o ich nadziejach… Dobra, nieważne).
Jowita (1967)
Kolumbowie - miniserial (1970)
Opowieść o młodych osobach, których okres dojrzałości przypadł na Drugą wojnę światową. Energia, spryt, krnąbrność, skłonność do zabawy, niepowagi, wyzwań, przechwalania się i życie z poczuciem, że wszystko przed nimi, ich nic jeszcze nie dotyczy, nic nie jest możliwe. Każdy jest jednak inny: jeden bardziej ostrożny, drugi bardziej romantyczny. Każdy miesza się w końcu w działania prowadzące do Powstania, każdy nienawidzi Niemców, każdy milczy o Rosjanach. Każdy reprezentuje sobą coś, co przez wojnę zostanie utracone. Czujemy tamte czasy, gdy plotki o postępie na linii frontu były cenne dla duszy, nawet jeśli zmyślone lub wyolbrzymione. Polski ówczesny sposób języka filmowego to wartość sama w sobie: zniszczona Warszawa to mogą być dwa stosy kamieni na krzyż, ale ta gra aktorska!, piękny polski język!, sposób wymowy! oraz godność opowiada o ludzkim życiu! – to poruszający i zachwycający seans. Te liczne zbliżenia na detale i twarze… Aż chcę przeczytać książkę.
Najnowsze komentarze