Koziorożec Jeden („Capricon One”, 1977)

Koziorożec Jeden („Capricon One”, 1977)

01/10/2023 Opinie o filmach 0
koziorozec copricon 1977

Kubrick reżyseruje Top Gun: Maverick, czyli zagrożenie stawiania idei czy duszy ponad ludzkim życiem.

5/5
Zaraz zacznie się pierwszy, załogowy lot na Marsa. W ostatniej chwili jednak załoga zostanie wyciągnięta, „Nie ma chwili do stracenia, szybko, zaraz wszystko wyjaśnię”. Rakieta startuje bez człowieka na pokładzie, a załoga jest poinformowana o tym, że lot i tak by się nie udał – systemy za trzy tygodnie by zawiodły i umarliby na miejscu, zanim nawet dolecieliby do Czerwonej Planety. Dlatego w ukryciu przed prawie wszystkimi astronauci zostali zabrani, aby… Misja była kontynuowana fikcyjnie. Ich życie nie zostało uratowane, bo jest cenne samo w sobie, nie. Ważne jest, by społeczeństwo nadal wierzyło w polityków i rząd, który finansuje agencje kosmiczne. A jeśli społeczeństwo nie chce, aby kolejne miliardy wydawać na lot, który nawet się nie udał, wtedy będzie po ptakach. Koniec poznawania kosmosu. Misja musi się więc udać, lądowanie się odbędzie. Astronauci zgodzą się na współpracę dopiero wtedy, gdy los ich rodzin zostanie zagrożony, gdyby tej współpracy nie było.
 
Polecając wam ten film nie obiecują niczego idealnego – wręcz przeciwnie, ale to po prostu zbyt dobry seans, aby dawać mu niższą ocenę. Uderza między oczy, uniwersalnie odwołuje się do poczucia nieufności wobec tego, co się nam mówi oraz każe się wierzyć, popierać, chwalić, do bycia manipulowanym w imię bełkotu o wyższości jednych idei nad innymi. Ma odwagę nawiązywać do mitu o fingowaniu lądowania na Księżyc bez podważania tamtego osiągnięcia czy przechodzenia na stronę miłośnika teorii spiskowych, autorzy potrafili zachować przytomność umysłu w tym wszystkim, dając nam opowieść o kłamstwie, które zawsze będzie mieć zbyt krótkie nogi, bo ludzie stojący za nimi są zbyt głupi, by dopiąć cokolwiek na chociaż jeden guzik – a do dyspozycji mają tylko siłę. Do tego parę niezwykłych scen akcji („pościg” z rozwalonym hamulcem czy samolot uciekający przed helikopterami) i mamy film pełen niespodzianek, z głową na karku.
 
Tutaj naprawdę zależy, jak bardzo będą wam przeszkadzać potknięcia. Są te ogólne, jak nienajlepsze tempo opowieści czy nienajlepsze pomysły na historię (połowa filmu to w sumie śledztwo dziennikarza, który mało robi faktycznego śledztwa, bardziej jest „zagrożony” ze strony ludzi, którzy zdecydowali akurat jego tylko straszyć, a innych zabijają na miejscu – zresztą on odkrywa coś, co my już wiemy). Za to scena z jedzeniem węża to takie typowe: „Ej, dajcie mi taką scenę, żeby potem dostał za to Oscara” (film nie zdobył żadnej nominacji nawet). Sporo tutaj zbiegów okoliczności czy głupotek – chociażby wspomniana sekwencja w stylu Top Gun, gdzie za sterami samolotu uciekającego przed rządowymi helikopterami siedzi… Zwykły typ, co lata nad polami rolników i je pryska z góry. Naprawdę jest sporo powodów, by machnąć na ten film ręką.
 
Dla mnie najważniejsze jest, że ten film jest po stronie widza – tego współczesnego jak i tego, który mam nadzieję dominował Stany w latach 70. Adresował jego obawy i przemyślenia, rozwijał je oraz tworzył z nich sztukę, która mówi więcej na szerszy temat, niż tylko komentujący teraźniejszość i opowieści, o których nikt nie będzie pamiętał. Finał naprawdę dał radę to wszystko udźwignąć – nawet jeśli zrobił to w piętnastu klatkach. Zrozumiecie jak zobaczycie, a zobaczcie koniecznie.