Jan De Bont
„I think the audience would like to see movies that are stunning to watch. I really think they’d like to see spectacles.” – Jan De Bont
Obecnie Jan De Bont znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #260
Top
1. Speed
2. Speed 2: Wyścig z czasem
3. Lara Croft Tomb Raider: Kolebka życia
4. Twister
5. Nawiedzony
Ważne daty
1943 – urodziny (Holandia), wymawia się Yawn Duh Bawnt
1970 -początek współpracy z Verhoveenem
1973 – małżeństwo (rozwód w 1988)
1994 – pierwszy wyreżyserowany film. Za drugi dostanie 5 milionów dolarów.
2003 – ostatni dorobek reżyserski
2012 – ostatni raz (póki co) jako operator
Speed (1994)
5/5
Nie potrafię znaleźć niczego „nie tak” z tym filmem. Perfekcyjne kino akcji.
Kolejny film, który kiedyś oglądałem w telewizji i nie traktowałem go poważnie – bo jak miałem to stwierdzić?* – potem zostałem kinomanem i przez myśl mi nie przeszło, żeby traktować „Speed” poważnie do czasu, aż jakiś czas temu usłyszałem bardzo pochlebną opinię i powtórzyłem film.
Protagonista Jack jest policjantem, który ma szczęście i daje radę uratować wszystkich zakładników z windy, którą zaminował terrorysta. Teraz terrorysta chce się zemścić i podkłada bombę pod autobus, który uzbraja ją po przekroczeniu 50 mil na godzinę. Jeśli zwolni poniżej tej wartości, bomba wybuchnie. Jeśli miną trzy godziny i życzenie terrorysty nie zostanie spełnione, bomba wybuchnie. Zaczyna się walka z czasem, w której wszystkie elementy są w nieustającym ruchu, jak na wzorowe kino akcji przystało. Ten film naprawdę nie zatrzymuje się ani na chwilę – nawet gdy Jack w końcu pojawia się na pokładzie autobusu, jeden z pasażerów okazuje się przestępcą. Wyciąga broń i chce się bronić przed czymś, co w ogóle nie ma związku z bombą – w efekcie wynika szamotanina, kierowca zostaje postrzelony i musi zostać zastąpiony przez kogoś mniej doświadczonego. Bohaterowie nie mogą złapać oddechu, cały czas muszą być na baczności i muszą kombinować – jak utrzymać prędkość, jak przeżyć, jak rozbroić bombę, jak uratować ludzi bez ryzykowania ich życiem. Nic nie jest tutaj osiągnięte na stałe poza finałem. Każda trudność jest tutaj eksplorowana, łącznie ze zbyt gwałtownym skrętem maszyny o takich rozmiarach – przy prędkości 50 mil/h. Wszystko jest tutaj wystarczająco wiarygodne jak i realistyczne (policja służy za eskortę i układa plan podróży, żeby autobus miał miejsce), ale też zachowano filmowy rozmach i atrakcyjność (straty dla miasta w kwestii rozwalonych po drodze pojazdów i innych obiektów będą astronomiczne). Nie ma tutaj czasu do stracenia i to widać też podczas przekazywania sobie różnych informacji pomiędzy bohaterami. Odkrywają coś razem z nami i teraz musielibyśmy słuchać tego drugi raz, gdy przekazują to między sobą – ale tak właśnie nie jest. Scenariusz jest tak skonstruowany, żeby w naprawdę pomysłowy sposób obejść banalne rzeczy, od których współczesne kino akcji nie umie odejść. Ogólnie dużo tutaj rzeczy, które współcześnie byłyby wykonane inaczej – i dużo gorzej. „Speed” angażuje zmysły, w historię tych ludzi, w sukces przedsięwzięcia. Mało jest tak satysfakcjonujących momentów w kinie, niż gdy wszyscy zakładnicy dają radę bezpiecznie opuścić autobus.
W finale to samo – wydaje się, że jednak ten czwarty akt to przesada, że film nadużywa gościnności… Ale okazuje się, że Sandra Bullock nadal jakimś cudem jest w to zaangażowana. I wszystko układa się bezbłędnie: tym razem terrorysta jest na pokładzie pędzącego metra, jest tylko jeden zakładnik, pojazd nie może się zatrzymać. Antagonista zostaje pokonany, pieniądze są markowane, życie ludzkie uratowane… Ale nie ma jak kobiety oswobodzić. Więc Jack decyduje się zaryzykować i wykoleić pociąg na zakręcie, studiując mapę trasy. Bez tego metro uderzy i oboje zginą. Jeśli się wykolei, mogą mieć szansę. I Jack decyduje się zostać z nią, ryzykując wszystko. Dramaturgicznie wszystko układa się w idealną całość, wybijając całość na moment ponad takie „Die Hard”. Czy jest to film jako całość lepsze od „Die Hard”? To nie jest łatwe pytanie, wymaga analizy. Pokrótce i banalnymi terminami: „Szklana pułapka” ma lepszych bohaterów i lepszych aktorów. Jack nie jest złym protagonistą, a Sandra Bullock nie jest złą aktorką, ale jednak człowiek wie, że Bruce Willis i wiele innych aktorek byłoby lepszym wyborem. Interakcja z Alanem Rickmanem też jest o wiele barwniejsza niż z Dennisem Hopperem, który gapi się w ekrany i gada przez krótkofalówkę. Nie ma w tym nic złego, po prostu „Die Hard” robił to lepiej. „Speed” ma lepszą ogólną konstrukcję wydarzeń, punkty zwrotne itd. Szczerze jeśli chodzi o fabułę, to nie pamiętam zbyt wiele ze środka „Szklanej pułapki”. Poza tym – John McTiernan jest lepszym reżyserem niż Jan De Bont, który miał jednak mocne strony. Rozumiał istotność realizmu, rozumiał co trzeba pokazać i zrobić naprawdę w kadrze. Czuć ciężar każdego momentu, czuć jakby aktorzy naprawdę ryzykowali życiem jak ich bohaterowie. W „Die Hard” czuć, że Bruce Willis jest bosy, w „Speed” czuć, że naprawdę są między asfaltem oraz autobusem pędzącym na złamanie karku.
I równie banalne podsumowanie porównania: oba filmy mają mocne i mocniejsze strony. Oba są rewelacyjne. Oba są na liście moich ulubionych filmów wszechczasów.
*potem się tylko z kumplem chichrałem z ostatniej kwestii („naszą relację oprzemy na seksie”).
Najnowsze komentarze