Cudotwórcy („Miracle Workers”, 2019)

Cudotwórcy („Miracle Workers”, 2019)

25/05/2019 Opinie o serialach 0
Cudotworcy
Daniel Radcliffe & Steve Buscemi

Uroczy miniserial rom-komediowy, który nie jestem fanem niezręczności, ale ją rozumie. Fajne!

4/5

Jak daleko Bóg może się posunąć, żeby sprawić, aby dwoje ludzi było razem? Całkiem sporo: wyrostek robaczkowy pęknie nie raz, tajfun zaskoczy wszystkich, mury runą, runą, runą… A najśmieszniejsze jest to, że Bóg wcale nie chce ich razem. On chce wysadzić Ziemię, bo go wkurzyła. To jego pracownicy chcą, żeby Ziemia ocalała, dlatego zakładają się z Wszechmocnym, że uda się połączyć dwoje zakochanych (ale niezręcznych) ludzi. Mają 14 dni, żeby się udało.

Jest to adaptacja książki i wyraźnie widać, które elementy rozwinięto na potrzeby serialu i jego odcinkowości. Nie chodzi tylko o nowe wątki, ale też elementy satyryczne – mamy tutaj w końcu obraz Nieba jako dużej firmy, w której każdy departament zajmuje się innym obszarem życia: tak mikro (penis ludzki), jak i makro (kontrola owadów). Nie ma jednak zbyt wielu żartów z Boga i jego kreacji przez większość odcinków. Właściwie przypadają one głównie na dwa ostatnie, kiedy to choćby rodzina Boga śmieje się, że ten zrobił dziewięć planet, ale tylko jedna działa. I jeszcze zapomniał ją wypełnić, więc ludzie żyją wyłącznie na powierzchni. Rodzice Boga z kolei nie są w stanie zrozumieć koncepcji krowy albo żyrafy. Takie żarty są całkiem sympatyczne i przyjazne chyba wszystkim, dostarczając odpowiedniej dawki humoru.

Ten ma źródło jeszcze w innym obszarze tego tytułu. Bawiła mnie nie tylko satyra oraz fabuła pełna absurdów, ale jeszcze… Daniel Radcliffe, który daje z siebie wszystko. Jest zabawny i uroczy, absolutnie zaangażowany w każdą scenę, gra całym sobą. Oglądanie go na ekranie jest przyjemnością. Chciałem sam zacząć nosić spodnie na szelkach, uwierzyłem w jego miłość do małych rzeczy i przekonał mnie, że są one istotne.

Już w pilocie widać wyraźnie, że to nie jest nic prawdziwie nowego – Cudotwórcy to w zasadzie typowa komedia romantyczna z twistem, dzięki któremu jesteśmy oddzieleni od schematów tego gatunku. Oglądamy znaną opowieść w stylu: „Lubią się, ale nie jest im po drodze – może tym razem się uda? Czy się pocałują? Czy zdobędą się na odwagę? Czy będą razem?”, to teraz doświadczamy tego całego zamieszania przez ten dodatkowy pryzmat w postaci pracowników Nieba starających się, aby tych dwoje było razem. Za wszelką cenę. Dzięki temu nie spędzamy z samymi zakochanymi tak dużo czasu, nie uczymy się nawet ich imion i nie jesteśmy przekonywani, że ich perypetie są „urocze” albo „naturalne”. Nie, zamiast tego oglądamy ludzi oglądających ich postępowanie i kręcący głową z zażenowania. Widzą, jak dwoje bohaterów komedii romantycznej popełnia błąd za błędem, więc myślą: „Nie da rady, tych dwoje nigdy nie będą razem. Nie zadzwonią, nie odważą się i właśnie dlatego planeta Ziemia wybuchnie za parę dni”. Nam pozostaje jedynie śmiać się z całego absurdu tej sytuacji.

Cudotwórcy nie są czymś wyjątkowym. To mały tytuł, który chce małych rzeczy – takich jak to, żebyśmy miło spędzili z uśmiechem na ustach te nieco ponad dwie godziny, jakie trwa całość (7 odcinków po 19 minut). Produkcja ta nie wyznacza sobie wielu celów, ale te nieliczne osiąga w 100%. Będę miło wspominać kolorystykę tej pozycji, jej ciepły i uroczy humor oraz Daniela Radcliffe’a w szelkach.