Podsumowanie filmowe 1990 roku

Ostatnia aktualizacja: luty 2025
NAJLEPSZE FILMY ROKU

Miejsce #1: Drabina Jakubowa ("Jacob’s Ladder")
Ta produkcja jest bardziej dramat psychologiczny wykorzystujący środki stylistyczne typowe dla horroru niż czysty horror. Przynajmniej we współczesnym znaczeniu tego słowa, kiedy to utożsamiamy horror z jakimś rodzajem zagrożenia dla życia, balansowania na granicy życia i śmierci. Znajdujemy się w świecie jakbym nam bliskim, ale mu nie ufamy, boimy się go i staramy się w nim odnaleźć, jednak nie mamy nad nim kontroli, to on ma władzę na nami… I pozostaje tylko liczyć, że mimo wszystko ma dobre intencje. Z tym filmem trzeba się zamknąć samemu w pokoju. I pomimo zaskakującego finału, kolejne seanse są jeszcze lepsze od pierwszego!

Miejsce #2: Korczak
Historia, którą trzeba było opowiedzieć, człowiek, którego trzeba było zaprezentować. To ciężki film z dwóch powodów. Z jednej strony jako widz byłem konfrontowany z wieloma porażającymi scenami, o których zapewne nie myśleliście do tej pory, gdy stykaliście się z tym tematem. Choćby przyjaźń małych dzieci, góra po 12 lat oboje mieli. Ona została po aryjskiej stronie, on był Żydem. Krótki, poboczny wątek. Z drugiej strony jest wręcz zerowa ocena moralna Korczaka ze strony twórców. Są tylko fakty, to co robił i z jakich powodów. Widz zostaje sam ze sobą po seansie, jeśli chce uzyskać odpowiedź na pytanie, czy decyzja Korczaka o pozostaniu z młodymi do końca była słuszna.

Miejsce #3: Powrót do przyszłości III ("Back to the Future III")
Naprawdę jestem szczęśliwy, że powstała cała trylogia. Ta część tak samo mogę oglądać milion razy i odkrywać coś nowego, bawić się jak za pierwszym razem i odczuwać frajdę z zabawy w Dziki Zachód: porywania pociągów, przebierania się w kowboja, strzelania w samo południe. Czysta przyjemność, podobnie jak i reszta trylogii.

Miejsce #4: Ucieczka z kina "Wolność"
Trzeba przyznać, że jak Polacy nakręcą low-fantasy, to nie ma chuja we wsi. Piętrowe metafory, alegorie i wyjątkowa atmosfera, w której wszyscy tak po prostu akceptują, że aktorzy przemawiają z ekranu. Znajduję tu zarówno satyrę na ustrój polityczny, który wtedy właśnie zdążył dobiec końca, jak i bogactwo przeróżnych przemyśleń na temat sztuki i kina szczególnie. A uwagi twórców pod tym kątem bardzo mi odpowiadają. Plus wyjątkowy humor („No, i to jest właśnie polskie kino!”) i Janusz Gajos – nikt tak nie ogląda filmów, co on!

Miejsce #5: Dekalog IV
Tego epizodu obawiałem się, bo nie podoba mi się idea kazania komuś szanowania drugiego człowieka. Kieślowski obrazuje to przekazanie zupełnie od drugiej strony – uczy o tym, że rodzicem nie jest się z automatu, tylko trzeba na to zapracować. Przez większość czasu skupiamy się na dwójce głównych postaci próbujących się nawzajem poznać, rozszyfrować, dojść do prawdy, do samego sedna o sobie samym i tej drugiej osobie. Plus chyba najlepsze cameo Barcisia w całej serii.

Miejsce #6: Kula w łeb ("Bullet in the Head")
Niesamowite sceny akcji, każda mała emocja musi być pokazana z rozmachem (młodzi się rozstają, a w tle za nimi saper dosłownie rozbraja bombę), fabuła ledwo się klei, finał jest niedorzecznie przesadzony – ale nie mam wątpliwości, że to Czas Apokalipsy w wykonaniu Johna Woo. Scena w dżungli, jak strzelają, aby przeżyć, albo wspomniany rozbuchany finał – Kula w łeb robi wrażenie, równocześnie edukując o protestach na placu Niebiańskiego Spokoju z 1989 roku.

Miejsce #7: Szklana pułapka 2 ("Die Hard 2")
„Dwójka” jest większa na każdym polu. Teraz McClane jest tym jednoosobowym bohaterem, który wyręcza policję i wojsko, robi wszystko z pozycji przypadkowego gościa na imprezie. Do puli niebezpieczeństw dodano również naturę – śnieżyca uniemożliwiająca widoczność to tylko początek. Teraz walka z terrorystami jest… fajna. Pamiętam jakie wrażenie wywarły na mnie poszczególne sceny, gdy oglądałem je jeszcze w podstawówce – McClane wybiega na lotnisko w płaszczu i podpalonymi kijami, byle tylko dać jakikolwiek sygnał nadlatującemu samolotowi, że ziemia jest o wiele bliżej, niż ten podejrzewa. Naiwne, banalne, ale też porażająco heroiczne, byle tylko zrobić co było w jego mocy… Druga scena to oczywiście końcówka, z najbardziej kozackim „Yippee ki-yay, motherfucker!” w historii kina.

Miejsce #8: Chłopcy z ferajny ("Goodfellas")
Zamiast pakowania opowieści w schemat biografii, reżyser wybrał proste opowiedzenie filmu. Nie historii, ale filmu – nie o życiu, ale o tym, jak wyglądało życie Henry’ego Hilla po tym, jak w wieku 11 lat zaczął pracować dla mafii. Kamera skacze od jednego elementu do drugiego, nigdzie nie zagrzewa miejsca, toczy się dynamicznie, pokazując cały świat, z jakim Henry miał do czynienia, który go wychował i ustalił. Poznałem jego spojrzenie na świat, zobaczyłem, dlaczego robił to, co robił i dlaczego to wszystko trafił szlag. Na dodatek czułem, że twórcy darzą szacunkiem bohatera, który mu się zwyczajnie należał. Choćby za to, że cały czas kierował się własną oceną sytuacji i ani razu nie postawił czegoś ponad nią. A przynajmniej tak wynika to z filmu.

Miejsce #9: Kevin sam w domu ("Home Alone")
Tytuł, który oglądamy i nawet już nie zastanawiamy się, czy jest dobry lub zły, czy go lubimy albo nie. Oglądamy i już, ale ja mogę głośno oznajmić, że go sobie cenię. Ma piękną scenografię, motyw muzyczny zawierający całą magię świąt, rewelacyjnego głównego bohatera oraz wewnętrzne ciepło i dobre chęci. Home Alone pokazało wiele – szczególnie jeśli chodzi o wyrozumiałość. Zostawienie dziecka nie przekreśla matki jako dobrego rodzica, kłótnia w rodzinie nie przekreśla was jako rodziny, a narozrabianie nie przekreśla Kevina jako syna, o którego chce się dbać. Ten film ma w sobie wiele serca i można to dostrzec.

Miejsce #10: Pamięć absolutna ("Total Recall")
Bogactwo tego filmu naprawdę przytłacza. Zarówno tematyczne, fabularne, scen akcji jak i prezentacji świata. Mamy tutaj fantastykę nad istotnością rzeczywistości w kontraście do jej kreacji, czy człowieka tworzą wspomnienia, czy możemy przejąć władzę nad czyimś ciałem (jeśli jego wspomnienia były tam najpierw), o opresji rządu, o lobbingu, o ekologii, o prawach człowieka. Do tego ta kreacja świata przyszłości, z twarzami na ekranie podczas rozmowy, z hologramami, smart-domami, widokiem z okna będącym częścią symulacji, taksówkami kierowanymi przez roboty, łamaniem praw człowieka, mutacjami wynikającymi z życia na innej planecie, buncie, powstaniem, rewolucją… I na koniec wszystko może być tylko komentarzem odnośnie marzeń. I jak ponura jest myśl, że gdyby wszystko było tylko snem, a nie czymś realnym, to całość jednak wiele by straciła na wartości. Chociaż to tak czy siak jest przecież film. Plus wspaniały trzeci akt. Można różnie patrzeć na ten film. W większości – w bardzo korzystnym świetle.

Miejsce #11: Edward Nożycoręki ("Edward Scissorhands")
Pomysł fabularny i bohater jest wspaniały, cały wygląd filmu robi wrażenie, efekt pracy scenografów, ogrodników i fryzjerów. To tytuł, dzięki któremu teraz na widok śniegu myślimy: „Edward rzeźbi”. Mamy wtedy w oczach Winonę Ryder, a w uszach muzykę Elfmana. A ból bohatera wynika nie z braku dłoni, ciągłego samookaleczenia się lub tego, jak inni go traktują – jego ból wynika z braku możliwości dotknięcia ukochanej osoby. To piękne. I w końcu to opowieść o grzechu nieumiejętności przyznania się do błędu – co się dzieje, gdy obarczamy tym innych.

Miejsce #12: Misery
Podoba mi się, że to jest film o strachu autora książek, ale jest to strach uniwersalny i każdy z widzów jakoś może się odnieść do samego bycia w zamknięciu, odizolowaniu, opuszczeniu, w końcu uznanym za martwego. Annie Wilkes to jedna z najlepszych postaci tego typu: kierowana miłością na każdym polu, z niejasną przeszłością, pełna wewnętrznych blokad, które po latach teraz dopiero puszczają. Ona jest straszna, ale nie wtedy, gdy właśnie krzyczy, wtedy jest niepokojąca. Straszna jest wtedy, kiedy działa. Nie kiedy manipuluje, ale kiedy zmusza. Nie kiedy odkrywa prawdę, ale kiedy wymierza karę. Jeden z tych udanych filmów, które ogląda się naprawdę ciężko i nie chce się do niego wracać.

Miejsce #13: Uwierz w ducha ("Ghost")
Sam byłem zszokowany, jak bardzo polubiłem ten tytuł. Zapewne wszyscy oglądaliście „Ghost” i nawet jeśli nie pamiętacie dokładnie wszystkiego, to wiele momentów zapadło wam w pamięć – lepienie wazonu, mdlejąca zakonnica, człowiek ginący od szkła itd. Warto jednak przy powtórnym seansie zapomnieć o tym i pozwolić się porwać historii, a jeśli to byłby wasz pierwszy seans – tylko lepiej! Fabuła „Ghost” to bardzo mocny punkt całej produkcji – naturalna, oryginalna, pozbawiona schematów i zaskakująca zwrotami akcji. Na podstawie tej produkcji można nawet próbować pokusić się o analizę lat 90. w kinie i tego, jak bardzo mieli wtedy twórcy nierówno pod sufitem, a mimo to potrafili przekuć swoje myśli na film i zyskać przychylność widza.

Miejsce #14: Połyskliwa skóra / Krzyk ciszy ("The Reflecting Skin")
Dzieciństwo jest strasznie dziwne, a ten film to obrazuje. Niczego nie rozumiemy i dodatkowo utrudniamy sobie życie, widząc w pewnych zachowaniach coś, czego tam nie ma. I wcale nie pomaga fakt, że nie otrzymujemy żadnej pomocy ze strony dorosłych. To naprawdę ekstremalne kino – zaczyna się od pokazania, jak dzieci dmuchają żabę, a następnie strzelają do niej z procy, aby krew płaza obryzgała przechodzącą obok kobietę. A szok jest dopiero gdy dowiadujemy się, że kobiecie to się spodobało… I potem jest jeszcze dziwniej. Cały film jest dziwny. I chyba trzeba to po prostu zaakceptować. Trudne dzieciństwo, młody Aragorn, otoczenie składające się z najbardziej żółciutkich pól zboża, jakie w życiu zobaczycie. Dziwny etap, który trzeba po prostu przetrwać, bez względu na to, co się wtedy stanie.
Również warte uwagi: Wszyscy mają się dobrze, Pole, Syreny, Ścieżka strachu, Tańczący z wilkami, Anioł przy moim stole, Piękna złośnica, Nikita, Rosencrantz i Guildenstern nie żyją, Stan łaski, Nienormalni.
NAJLEPSZE SERIALE ROKU

Miejsce #1: Przystanek Alaska - sezon I ("Northern Exposure")
Trudno wyjaśnić urok tego tytułu. Każdy go zna i chyba nie ma nikogo, kto by miał wobec niego negatywny stosunek. To taki serial, który jest gościnny, akceptuje wszystko, tutaj jest miejsce dla każdego i wszystkiego. Emerytowany astronauta, początkujący filmowiec, a nawet dyplomowany lekarz, który w ogóle tutaj nie chce być – nawet on ma tu swój kąt. Ogień w kominku, dziwny człowiek w lesie, mroźne jeziora oraz pole do popisu dla pomysłowych scenarzystów. Ciepło myślę o tym serialu.

Miejsce #2: The Civil War - miniserial
Dokument o wojnie secesyjnej – jej przebieg i znaczenie. Ważne, ale mówimy jednak o dokumencie filmowym, czyli musi on być wart oglądania, nie tylko słuchania i poznawania. Twórcy mieli do dyspozycji jednak tylko zdjęcia oraz cytaty, a do rozmowy – miłośników tematu, znawców, bo ostatni weteran tej wojny zmarł w 1959 roku. Z tego powodu nie jest to dokument wciągający – oglądamy fotografie, portrety, współczesne ujęcia pól i rzek służących 150 lat temu jako pole bitewne. Słuchamy o bitwach, jedna za drugą. Przy okazji poznajemy tamtejsze warunki życia i kultury, a także społeczne znaczenie wojny secesyjnej. To dobry serial i dobrze się człowiek czuje, oglądając go, dowiadując się o tym wszystkim, ale to jednak wyczerpujące doświadczenie. Jeden odcinek dziennie to maks! Niemniej – wiemy już, jak USA zostały samookreślone. I wiemy, dlaczego przemowa pod Getysburgiem była taka ważne. I dlaczego wtedy nie była zbyt dobrze przyjęta. Z takich powodów po prostu trzeba obejrzeć.

Miejsce #3: Jaś Fasola - miniserial ("Mr. Bean")
Dziwnie tak przypisywać ten serial do konkretnego roku – owszem, zaczął się w 1990, wyemitowano wtedy trzy odcinki… Rok później jeden… A przez całe lata 90. wyszło ich czternaście. Pewnie nawet nie pamiętamy, że zawierał śmiech z taśmy. Co by nie mówić o samej komedii, to pomysł na postaci i scenariusze były bez zarzutu. Każda kolejna scena staje się ikoniczna (zdjęcie ze strażnikiem), a czasami nawet się z nią utożsamiamy (Bean piszący egzamin, ściągając od towarzysza – zasypiający w kościele podczas kazania – walczący z bezsennością w domu). Ten serial zawsze będzie mieć miejsce w naszej pamięci.
NAJLEPSZE ODCINKI ROKU

Miejsce #1: Moaning Lisa (The Simpsons, 1x6)
„You know, you play pretty well for someone with no real problems” Odcinek inny od reszty w tej produkcji – twórca chciał opowiedzieć o smutku, który nie ma jasnej przyczyny. Czujemy go, ale nie potrafimy uzasadnić. I trafiają w dziesiątkę tą krótką opowieścią, która razem z postaciami uczy, aby akceptować to uczucie, zamiast zagłuszać i zapominać o nim. Przeżyjmy go jak każdą inną emocję.

Miejsce #2: Yesterday's Enterprise (Star Trek: The Next Generation 3x15)
Cenię fantastykę i fantazję za możliwość opowiedzenia o tym, co by było, gdyby… Jednym z takich motywów są różne bitwy, które zaważyły na losach wielu ludzi, ale nikt tego nie jest świadomy, bo były pozornie małe i zwycięskie – ale poświęcenie tych ludzi jest warte oddania im czci. I tutaj ta cześć jest oddana: przy pomocy podróży w czasie i poświęcenia, którego nikt nigdy nie będzie świadomy.

Miejsce #3: Mistaken Identity ("Fresh Prince of Bel-Air", 1x6)
Will z Carltonem prowadzą samochód, zatrzymuje ich policja i nie wierzą, że go nie ukradli. Wujek musi interweniować, a po wszystkim przychodzi czas na ostatnie trzy minuty odcinka, gdy Carlton nie widzi żadnego problemu w zachowaniu policji. Dzięki temu ten odcinek trzy dekady później nadal jest istotny i wywołuje dreszcz: zamiast walić po oczach sloganami, woli pokazać Carltona zostającego samego z własnymi przemyśleniami odnośnie do tego, co go spotkało. I ten dreszcz przerażenia, gdy tylko dopuścił do siebie myśl, że… może coś w tym jest, co mu mówią – że policjant, zatrzymując ich, popełnił błąd.

Miejsce #4: Indoor Fun with Sammy and Robby ("Cheers", 8x19)

Miejsce #5: The Last Newhart (Nehart, 8x24)

Miejsce #6: Bar Wars III: The Return of Tecumseh ("Cheers", 8x21)
Również warte uwagi: The Defector (ST:TNG 1×10) Déjà Q (ST:TNG 3×13) The Offspring (ST:TNG 3×16) Sins of the Father (ST:TNG 3×17)
REŻYSER ROKU:
Martin Scorsese („Chłopcy z ferajny”)
Adrian Lyne („Drabina Jakubowa”)
Andrzej Wajda („Korczak”)
Robert Zemeckis („Powrót do przyszłości III”)
SCENARIUSZ ROKU:
Bruce Joel Rubin („Drabina Jakubowa” & „Ghost”)
John Hughes („Kevin sam w domu”)
Wojciech Marczewski („Ucieczka z kina Wolność”)
ZDJĘCIA ROKU:
Jeffrey L. Kimball („Drabina Jakubowa”)
Robby Müller („Korczak”)
MONTAŻ ROKU:
James Y. Kwei & Thelma Schoonmaker („Chłopcy z ferajny”)
MUZYKA ROKU:
Danny Elfman („Edward Nożycoręki”)
John Williams („Kevin sam w domu”)
John Barry („Tańcząc z wilkami”)
AKTOR ROKU:
Joe Pesci („Chłopcy z ferajny”)
Tim Robbins („Drabina Jakubowa”)
Wojciech Pszoniak („Korczak”)
James Caan („Misery”)
Janusz Gajos („Ucieczka z kina Wolność”)
AKTORKA ROKU:
Kathy Bates („Misery”)
Najnowsze komentarze