Wojciech Jerzy Has

Wojciech Jerzy Has

23/08/2020 Opinie o filmach 0

Gdyby Wojciech Has został malarzem, byłby zapewne nadrealistą. Odrysowywałby stare przedmioty z całym ich realnym uposażeniem i zderzałby je w nieoczekiwanych układach.” – Aleksander Jackiewicz

Ulica brzozowa (1947)

3/5

Has razem z Różewiczem pokazuje tytułową lokację w Warszawie, obok Starego Miasta. Jeśli nie wiecie, to Warszawa po wojnie była w takim stanie, że pod głosowanie poddano w ogóle pomysł, czy to powinno się odbudowywać. Stolica miała być naturalnym pomnikiem zbrodni niemieckiej. Jaka decyzja była ostateczna, wszyscy wiemy, ale Has poszedł tam z kamerą. I pokazał ludzi mieszkających w budynkach podtrzymywanych palami. Z typowym dla ówczesnej propagandy pogodnym stylem i żartobliwym narratorem, który zwraca uwagę np. na bawiące się dzieci na ulicy. Tak, to jest dla pokrzepienia serc i pokazania, jak mieszkańcy odbudowują to miasto, ale jednak… pokazali tę ruinę. I że ludzie tam żyją. To jest naprawdę szokujące.

Moje miasto (1950)

4/5

Świat mego dzieciństwa był bardzo mały: dom, uliczka i podwórko. Znałem wszystkich ludzi mego podwórka i mojej uliczki. Przyglądałem się im codziennie z tym samym zainteresowaniem

Krótkometrażowa impresja filmowa, w której Has wspomina swoje dzieciństwo, a raczej miejsce, gdzie się ono działo: Kraków. Wspomina magię i wyznaje, że nie może jej już tam odnaleźć. To dobry short do obejrzenia jako suplement do Szyfrów, gdzie Kraków jest jednym z symboli i bohaterów: miastem, które nie było tak zniszczone po wojnie, co np. Warszawa. Przez to pozornie wygląd jego się nie zmienił zbytnio, ale równocześnie wszyscy mają tam wrażenie przebywania w innym miejscu. Miasto, które się nie zmieniło, ale i tak wydaje się kompletnie inne. Artystyczna i osobista produkcja.

Wojciech Jerzy Has

Obecnie Wojciech Jerzy Has znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #42

Top

1. Sanatorium pod klepsydrą
2. Nieciekawa historia
3. Pętla
4. Wspólny pokój
5. Rękopis znaleziony w Saragossie
6. Jak być kochaną
7. Moje miasto
8. Pożegnania
9. Osobisty pamiętnik grzesznika… przez niego samego spisany
10.Ulica brzozowa
11.Rozstanie

Ważne daty:

1925 – urodziny Wojciecha (Kraków)

1958 – debiut pełnometrażowy

1988 – ostatni film w karierze

2000 – śmierć Wojciecha (Łódź)

Pętla (1957)

5/5

Portret alkoholizmu. Dzień z życia Kowalskiego, który postanowił, że rzuci nałóg. Akcja przebiega niemal w czasie rzeczywistym, kiedy to bohater stawia czoła kolejnym wyzwaniom: pragnieniu, przyjaciołom, jak i obcym ludziom spotkanym na ulicy. Widzą oni w nim beznadziejny przykład alkoholika, na którego można tylko splunąć i zapomnieć. Analiza tematu jest wielopoziomowa, brudna i niełatwa w oglądaniu. Język filmu i jego bohaterów to poezja i romantyczne cierpienie zamiast dobitności, bezpośredniości i otwartości. Ludzie w Pętli wszystko robią z pasją. Unoszą się gniewem, przemawiają i są agresywni wobec siebie nawzajem. Morał znamy od początku, ale istotne jest co innego: aby widz mógł dostrzec problem z innej perspektywy niż jego własna.

Wspólny pokój (1960)

5/5

Has adaptuje Uniłowskiego o polskiej młodzieży z przełomu lat 20/30 XX wieku, która swego czasu została zakazana przez cenzurę.

Niewiele można powiedzieć o tym filmie w sumie. To polscy Wałkonie albo Ognie świętego Elma – obraz dorastającej młodzieży w pewnym okresie. Zbiór barwnych postaci, których losy i relacje stanowią fundament całej produkcji. Bohater przyjeżdża do Warszawy i nie ma gdzie się zatrzymać, więc mieszka u kolegi, który jest sublokatorem tytułowego apartamentu. Mieszka tam wiele osób, głównie młodych studentów na artystycznych kierunkach. Jest tu humor i zabawne sytuacje, ale całość naznacza marazm otaczającego świata, jest tu pewien nihilizm – on musiał przyciągnąć Hasa do tej książki. Odkrył w tym utworze uczucie, które towarzyszyło mu podczas dorastanie w kraju powojennym. Sam miał wtedy ponad 30 lat. Obsada świetnie się wywiązała, styl całości ma swój urok i poradzono sobie z przeniesieniem wulgarnego, barwnego języka pierwowzoru w nowe realia – zachowano to, co najważniejsze, bez jednoczesnego łamania reguł… W wyraźny sposób.

Mam chęć na każdy taki tytuł, w którym młodzież musi rozpracować życie przed sobą.

Rękopis znaleziony w Saragossie (1964)

5/5

„Historia za historią w historii… Już nie wiem, co jest rzeczywistością, a co fikcją”

Has adaptuje prozę Potockiego i tworzy pełnometrażowy odcinek Family Guy: podczas wojen napoleońskich odkryta zostaje księga, której lektura pochłania do tego stopnia, że ludzie zapominają o starciu. Czytamy o człowieku chcącym pokonać góry i dostać się jak najszybciej do Madrytu, ryzykując podróż przez tereny nawiedzone – a spotkanie duchów będzie dla niego tylko początkiem. Spotka ludzi, którzy będą opowiadać mu swoje własne historie, a w nich będą kolejne – i tak dalej.

Świetne kino przygodowe. W tym znaczeniu, że chociaż nie ma jednej dużej przygody, trzymania w napięciu czy rozbudowanych scen akcji, to nadal mówimy o filmie z mnóstwem niespodzianek: elementy nadnaturalne, wojny, walki na szpady, romanse, klątwy rodzinne – jest tego tutaj naprawdę sporo.

I pamiętajcie: „Drabiny powinny być pod każdym oknem”.

Szyfry (1966)

5/5

Has adaptuje Kijowskiego, również autora scenariusza. Polak mieszkający za granicą postanawia wrócić po drugiej wojnie światowej do ojczyzny, do Krakowa, aby poznać los swojego zmarłego syna, którego najwyraźniej ktoś, gdzieś widział żywego. Czy jest w tym choć ziarno prawdy?

Trudno mi na szybko zdecydować, czy ten obraz jest rewelacyjnie skonstruowany, czy zrealizowany? Może oba punkty naraz? Oglądamy w końcu film o gościu chodzącym od ludzi do ludzi, żeby słuchać tego, co mają mu do powiedzenia. Kino ugina się od podobnych produkcji, w których to wyszło nienaturalnie, sztywno, sztucznie, nieprawdziwie. W Szyfrach człowiek chodzi i pyta o los jego syna, a ludzie mu odpowiadają – i zagrane to jest wspaniale (Cybulski! Kreczmar!), napisane doskonale, ale w mojej opinii najważniejsze jest to, że podczas tych przesłuchań dochodzi do walki. Nie tylko w wyciąganiu informacji i składaniu ich do kupy w świetle innych nam znanych wiadomości, ale z uwagi na temat całego filmu: zrozumienie istoty tych wydarzeń. Nie można o nich czytać lub słyszeć, aby móc zrozumieć, jak to wtedy było, jak się wtedy żyło i co to znaczy żyć teraz z takim bagażem. Do konfliktu dochodzi, gdy słyszymy wszystko, co chcemy wiedzieć, ale niczego to nie zmienia i nie przynosi żadnego skutku. Jakby mówili do nas szyfrem, a my nie jesteśmy tego nawet świadomi. Przejmujący i angażujący film.

Oczywiście w tamtym okresie winni mogli być tylko Niemcy lub Polacy, ale zadziałało to na korzyść samej historii – jest jeszcze bardziej przerażająca. Nie ma w tym filmie nic anty-polskiego.

A sekwencje oniryczne wspominające wojnę są jednymi z najlepszych w karierze Hasa!

Sanatorium pod klepsydrą (1973)

5/5
Niesamowite, że filmy mogą być właśnie takie! Tego nie sposób opisać tak po prostu słowami, tutaj scenografia i kostiumy jest na równi istotna, co zdjęcia i aktorzy. Ten film to jedna z najwspanialszych podróży przez życie, czas i przestrzeń, jakie są do waszej dyspozycji. Za każdym rogiem, pod każdym łóżkiem, jest cały, wspaniały świat. Nie zrozumiałem z tego wiele, może nawet wcale, ale byłem pod wrażeniem, zostałem zaczarowany. Główny bohater jedzie do tytułowego miejsca, gdzie możliwe jest uratowanie życia jego ojca. Umarł on, ale w tym miejscu czas działa inaczej – śmierć jeszcze się nie wydarzyła, więc… wszystko jest możliwe. To surrealistyczna opowieść, może i ciężka w oglądaniu poprzez brak jedności z odbiorcą, który zgubi się dosyć szybko, straci koncentrację, nie będzie już pragnął uwagi szczególnej poświęcać, szczegółów pamiętać… Żałuję, że nie mam niestety nic dla was, żadnej wskazówki lub rozwiązania. Obejrzę jeszcze ten film nieraz, więc może kiedyś pomogę wam pokochać ten film, jeśli jeszcze nie możecie o sobie powiedzieć, że darzycie go takich uczuciem.

Nieciekawa historia (1982)

5/5

Has adaptuje Czekowa. Elegancki Dzień świra, takie było moje skojarzenie. Nauczyciel medycyny w podeszłym wieku i jeden dzień z jego życia: obserwuje świat wokół, a my słuchamy jego przemyśleń. Brak tutaj wulgaryzmów, tempo jest wolne i spokojne – to w końcu obraz ludzi raczej nobliwych i zamożnych, przyjmujących gości i zatrudniających służbę. Znają etykietę i wymagają jej od innych. Bohater w pracy ruga studentów, ale nawet ogłada tych nieuków – wtedy zasługująca na naganę – dziś robi wrażenie tym, jak uczeń zachowuje spokój i nie zniża się do błagania. Nie widać po nim nawet, by po wyjściu na korytarz zaczął ciskać nieprzyjemnymi słowami pod adresem nauczyciela, który go oblał. Dla nas zresztą liczy się spojrzenie bohatera na jego podopiecznych: w żadnym nie widzi przyszłego doktora nauk medycznych. Cały dzień cierpi na ludzi wokół, pozbawionych ambicji, za nic mających wolność i swobodę, możliwość wzięcia odpowiedzialności za własne życie i zrobienia w jego trakcie czegokolwiek, co tylko będą chcieli. Wszyscy tylko idą do naszego protagonisty po radę, aby to on wyznaczył im kierunek. Zmęczony zwykłością życia, jego monotonią i powtarzalnością, zastanawia się nad kondycją świata wokół.

Tytuł jest, jaki jest, ale to naprawdę angażująca produkcja. Narracja w wykonaniu Gustawa Holoubka przykuwa do ekranu, a reżyseria pilnuje, by zaprezentowana codzienność bohatera faktycznie była zwykła. Zwykła nie znaczy w końcu, że nieważna lub nieistotna. Mało się dzieje, głównie słuchamy przemyśleń bohatera. Czasami zabawnych, częściej gorzkich.

Ładny to film. Ostatni monolog Holoubka („Czego pragnę?… Pragnę, żeby nasze żony, dzieci, rodziny kochały nas, a nie nasze nazwiska. Pragnąłbym mieć następców. Chciałbym pożyć jeszcze kilka lat. I co dalej…? Dalej już nic”) robi największe wrażenie.