Kino na Granicy 2025

Relacja z festiwalu Kino na Granicy 2025 oraz kilka słów o każdym filmie, które zobaczyłem w ramach tego przeglądu.
Śmiech depcze nam po piętach ("Smích se lepí na paty", 1986)
30.04.2025
Dotykanie kobiet, picie piwa, łowienie ryb. Dużo sentymentalnego, sympatycznego humoru.
Film ma tak jakby dwie połowy – czy raczej wątki, które wtedy dominują. Wszystko kręci się wokół starszego człowieka, który gotuje dla drwali, ma chatkę w górach i jest samotny. A do tego ma manekina, który podnosi się z bronią w ręku, ilekroć ktoś do niego wchodzi – ot, by straszyć włamywaczy. Pierwsza połowa skupia się wokół trudnej sytuacji materialnej jednego z kumpli bohatera. W drugiej protagonista znajduje potencjalną kandydatkę na żonę.
Nie jest to jednak kino fabuły, a celebracji prostych rzeczy w życiu: picia piwa, fantazjowaniu o dotykaniu kobiet, łowienia ryb gołymi rękoma, delektowania się posiłkiem… Idzie w to wejść.
To, czego oczekiwałem od kina czeskiego. Idealny początek festiwalu polsko-czeskiego.
Prywatna burza ("Soukromá vichřice", 1967)
30.04.2025
O docenianiu tego, co masz. Inaczej nawet nie zauważysz, że ktoś chce cię zabić.
Początek jest dosyć spokojny i nastawiony na powtarzalność, rytm. Wracamy do podobnych rzeczy, które mają miejsce każdego dnia w życiu bohaterów i wokół nich. Aż tu nagle współpracownik postanawia zamordować swojego szefa. Z miłości. I nie idzie mu to najlepiej. Film ma opcję, aby stać się slasherem w pewnym momencie, ale pozostaje do końca komedią. Naprawdę zabawną komedią.
Większość seansu minęła mi jednak na komplementowaniu tej zagadki: o czym jest ten film? Jak to wszystko łączy się w całość. I cóż: myślę, że jest to całkiem ambitna konstrukcja o tym, żeby nauczyć się dostrzegać małe rzeczy w codziennym życiu, doceniać je może nawet, zacząć je kochać. Inaczej one umykają i kumulują się – czy to w postaci 52 identycznych obiadów niedzielnych, albo właśnie: że ktoś czyha na twoje życie i nawet o tym nie wiem, bo ratuje cię granie w komedii. Protagonista podejmuje próbuję zmiany w życiu i ląduje w tej samej aranżacji codzienności, tylko z kimś innym. Może więc nie ma od tego ucieczki? Dosyć ponura myśl, jak na tak pogodny obraz. Radosny wręcz.
Pij piwo, kochaj żonę. Nic innego w życiu nie będzie. Nawet jeśli nie czerpiesz z tego radości, to zacznij.
Przechwycone ("Myrni liudy", 2024)
30.04.2025
Krypto-propaganda nt konfliktu Ukraina-Rosja.
Jakbym to oglądał w innych warunkach – to bym przerwał seans w ciągu pierwszych minut. Najwyżej bym przewinął resztę, żeby się upewnić, że to będzie tak złe, jak się zapowiada. Widzicie, jest to zbiór rozmów między rosyjskimi żołnierzami podsłuchanych przez Ukraiński wywiad, które wyciekły do sieci. To samo w sobie śmierdzi na 40 tysięcy kilometrów w każdym kierunku i jest dokładnie tym: dehumanizującą propagandą wroga. Propagandą, z którą zapewne wszyscy będą się zgadzać, ale nadal propagandą.
Dalej: te rozmowy były edytowane. To jest fakt: dźwięk jest czysty, prawie nie ma artefaktów, brakuje początku i końca rozmów. Cały czas przechodzimy do „punch-line” danej rozmowy. Pytanie więc: jak bardzo te rozmowy były edytowane? Czy twórcy zasłużyli, aby dać im kredyt zaufania? Nie. A teraz jest już za późno. 1/10 już teraz.
Do tego tak naprawdę dochodzą same rozmowy. Jak obie strony często brzmią tak samo, chociaż to muszą być różni ludzie w różnym okresie wojny. I jak często kierunek każdej rozmowy tak łatwo zmierza w stronę „Punch-line”, żebyśmy byli zawsze góra trzy minuty czasu ekranowego od usłyszenia czegoś w stylu: „Jak bym była tam z tobą, to bym robiła to samo”, „To ich wina, że ich mordujesz, mieli czas na ucieczkę”… Nie, to śmierdzi w opór.
To powiedziawszy – nie jest to propaganda wyłącznie dehumanizująca, ale nadal idąca w kierunku sprzyjającym jednej ze stron. Rosjanie też będą punktować absurdy wojny i nawet wyrażać ochotę, żeby się skończyła jak najszybciej, że ona nie ma sensu. Padają tutaj słowa, które niekoniecznie są powszechnie wiadome ludziom niezainteresowanym konfliktem, będą też bardzo graficzne opisy tortur. Będzie też humor, żeby widownia mogła się pośmiać od czasu do czasu z jakiegoś wulgaryzmu albo że Rosjanin w końcu widzi markowe ubrania na oczy. Albo korzysta z sauny. Autor tej propagandy naprawdę dobrze zna swoją widownię i daje jej solidny koktajl. Obraz Rosji jest utrwalony i podtrzymany.
I na koniec: kwestia wizualizacji. To są zapiski rozmów, to jest słuchowisko, co więc widzimy? A no… Coś na pewno. Puste mieszkanie. Dzieci bawiące się w siatkówkę. Czołg jadący ulicą. Niemal w ogóle nie będzie mieć to związku z tym, co słyszymy, nie służy to jako ilustracja czegokolwiek poza ogólnikami: wojna jest zła, teraz tutaj bawią się dzieci, a zaraz ruskie mogą zrzucić bombę i ich zabić. I jest zwyczajnie nudne. Do tego na końcu jeszcze w ciszy pokazali więzienie dla jeńców wojennych, gdzie Rosjanie jedzą posiłek i leżą w łóżku. Nie ma mowy, że oni faktycznie jedzą i leżą w takich pomieszczeniach, w taki sposób. Są karmieni, bo nie rzucają się na jedzenie nagle, ale musieli tam jeść pierwszy raz. Ten brak rozmów, wzrok w podłogę… To też była część propagandy. Wstyd.
Co to w ogóle robi na tym festiwalu? Mamy tu chyba celebrować przyjaźń Polsko-Czeską. Cztery razy 1/10.
Honor i chwała ("Čest a sláva", 1968)
30.04.2025
Przybysz z ciemności ("Príchozí z temnot", 1921)
30.04.2025
Noc panny młodej ("Noc nevěsty", 1967)
30.04.2025
Mord ("Our Lovely Pig Slaughter", 2024)
01.05.2025
Światełka ("Světýlka", 2024)
01.05.2025
Tlenownia ("Kysneva Stantsiia", 2023)
01.05.2025
Film telewizyjny wracający do czasów, jak ruskie wchodziły na chatę i wyrzucały wszystko z szuflad. I więcej nie robili.
Emocjalne serce filmu nie było przemyślane. To taka produkcja, gdzie postać wsiada do pociągu i ktoś za nią biegnie na dworcu krzycząc, że władze przyszli do jej rodziców. Postać duma, czy powinna wysiąść i sprawdzić, o co chodzi… Po czym temat zostaje porzucony do końca filmu i nigdy do niego nie wrócimy. Zamiast tego porzucamy nawet całą postać, która tylko jest w tle innych postaci, które podobnie potraktujemy. Naprawdę nie mam potrzeby oglądać jeszcze raz spłyconego obrazu o tym, jak ruskie wchodzili do domu, robili bałagan i terroryzowali niewinnych. Tutaj twórcy tylko eksploatują to wydarzenia w płytki sposób, oczekując od widza oczywistych wniosków. Nie jest to przekonywujące ani poruszające. Jest tylko zastanawiające, że od czasu do czasu pojawi się coś dziwnego – a to będzie pokaz magii, który wystraszy dzieci, a to chłop złapie jerzyka i podetnie mu gardło, a to ktoś będzie mieć absurdalnie dziki seks wśród piór i deszczu… To nie jest poważny film, chociaż chce być. Nic godnego uwagi.
Całość w ostatnich napisach informuje, że to film o tatarach krymskich, którzy długo walczyli o swój dom, który i tak stracili po 2014 roku. Nadal walczą o swój dom.
PS. Jest scena po napisach.
Nikt się śmiać nie będzie ("Nikdo se nebude smát", 1965)
01.05.2025
Nieprawda, śmiali się. Profesor kontra system kontra on sam.
Zaczynam dostrzegać jakiś wzór w filmach Bocana. Zawsze jest starszy człowiek mający dużo młodszą partnerkę, zawsze też pierwsza połowa to szukanie filmu wśród powtórzeń. Znowu musiałem czekać, aż zawiąże się konflikt i fabuła – w tym przypadku mówimy o profesorze, który dostaje zadanie napisania recenzji pracy naukowej kolegi po fachu. I odmawia zrobienia tego, z czego wynika komedia. Przynajmniej na początku, kiedy chodzi wyłącznie o fizyczne unikanie człowieka domagającego się spełnienia prośby. Później jednak zostanie w to zamieszana polityka…
Jest to na podstawie pióra Kundery, który wtedy był profesorem na uczelni i czuć tutaj pewną osobistą frustrację z powodu konieczności współpracy z systemem. Widać tutaj pewną wizję świata, gdzie człowiek zostaje doktorem sztuki, ponieważ tak wypada i później należy się odwdzięczyć, wystawiając pozytywną ocenę kolejnemu z podobnymi ambicjami. A w szerszym spojrzeniu: rząd po prostu chce, żeby inteligencja nie była zbyt inteligentna. Widz nie zostaje jednak przekonany, co do prawdy oraz prawdziwych motywacji głównego bohatera. Czy naprawdę praca konkurenta jest zła, a może jego działania mają inną przyczynę? Nie czułem się zaangażowany w ten konflikt tak w pełni.
Komedia jednak działa – szczególnie niema sekwencja na początku oraz w środku filmu, z ukrywaniem się w kawiarni. Frustrująca część finałowa wydaje się sprawiedliwa i daje coś nowego do ogólnego portretu tamtych czasów. Ogólnie doceniam – dobra zabawa z humorem, odrobiną erotyki, intrygą i ważną, zasłużoną treścią.
Nad morze! ("Pojedeme k moři", 2014)
01.05.2025
Nie jest doskonałe lub bezbłędne, ale udaje mu się dostarczyć emocji. Udany debiut.
Bohater ma 11 lat i zamiast listu z Hogwartu dostaje kamerę oraz program do montowania. I zaczyna kręcić film już teraz, ignorując uwagi rodziców o tym, by najpierw odbyć naukę. Ma najlepszego kumpla z Chorwacji i razem mają marzenie, żeby zobaczyć morze. W fabule pojawi się babcia, która cały czas je słodycze wbrew swojemu zdrowiu, ojciec tajemniczo opuszczający pracę z domu dwa razy w tygodniu oraz właśnie kumpla, który nie chce mówić o swoim życiu. I bardzo ładną koleżankę ze szkoły.
Seans jest naprawdę wypełniony dziecięcą energią, przyjaźnią kumpli oraz wygłupami. Sporo tutaj osobistych konfliktów, jak bycie zmuszanym do trenowania piłki nożnej i chodzenia na mecze, gdzie rówieśnicy z ciebie szydzą, a trener nie bierze do głównego składu. Cały język montażu, prowadzenia kamery – nie jest to bez potknięć, ale jest faktycznie wiarygodne, że ktoś w wieku bohaterów tak właśnie pozycjonowałby obiektyw i tak inscenizował sceny. Młodzi aktorzy naprawdę podołali wyzwaniu i udźwignęli cały ten film… A zawiera on naprawdę sporo.
Jeśli chodzi o moje wrażenia: zbyt wiele. Bez zdradzania czegokolwiek – trudno na koniec powiedzieć o czym ten film. I dla kogo on jest. Moja opinia jest taka, że jest to list miłosny do aktu robienia filmu oraz podróży, jaką to oznacza i nigdy nie wiadomo, gdzie to ciebie zaprowadzi. Kręcenie pełnego metrażu jest unikalnym doświadczeniem za każdym razem. I oglądanie tego z dziećmi może okazać się problematyczne. To najprawdopodobniej film zrobiony przez reżysera dla samego siebie, żeby sobie poradzić z kilkoma rzeczami.
Jest to wyraźnie debiut reżyserski i są tutaj potknięcia, ale jednak finał dostarcza emocjonalnej satysfakcji. Uznaję więc ten tytuł za udany – i polecam każdemu, kto lubi morze na ekranie. Dziecięcą fascynację kamerą. Męską przyjaźń. I parę innych takich rzeczy.
Wzór ("Vzornik", 2023")
02.05.2025
Film o przemocy w szkole. Głównie psychicznej. Dobrze przedstawia zjawisko, ale niczego nie zmieni.
W pierwszej scenie widzimy młodego chłopaka lecącego facjatą w dół z okna bloku. Drugi chłopak będzie grać na skrzypcach nad rzeką. Pierwszy dostanie pomoc psychologa, drugi będzie ofiarą postępującego znęcania się nad nim przez rówieśników ze szkoły – i to tylko jeden z jego problemów w życiu. Udaje się całe zjawisko przedstawić naturalnie i wiarygodnie, chociaż w przyspieszony sposób (co jest zrozumiałe). Doceniam, że widz nie jest wystawiony na cierpienie razem z bohaterem: każda scena (jak i cały film tak naprawdę) jest zmontowany w bardzo treściwy sposób. Wystarczy nam zobaczyć tylko jak chłopak wchodzi do toalety, który jest osaczany przez grupę dzieci – nie musimy oglądać ciągu dalszego, umiemy zrozumieć. Widzimy rolę wszystkich osób wokół: nauczycieli, rodziców, psychologów. Film nawet podejmuje w pierwszej połowie poprowadzenia historii dwojako, pokazując potrzebę dopasowania się również wśród starszych osób. Fabularnie film przez większość czasu nie zaskakuje – zobaczymy to, co już widzieliśmy. Całość jednak skrywa kilka niespodzianek – szczególnie fakt, że pod spodem przez ten czas była tkana pewna intryga. Takie momenty dodają głębi i wykazują faktyczne zrozumienie twórców nad tematem.
Zaczynam widzieć schemat w filmach tego reżysera – problemy, potknięcia, brak rozwiniętych postaci, mówienie do samego siebie… Ale całość ostatecznie działa emocjonalnie. Nie idzie zrozumieć większości postaci, twórcy nie poświęcają im miejsca. W zasadzie wystarczy im jeden element na początku historii, żeby uzasadnić decyzje pod jej koniec. Niczego też ten film nie zmieni i nie dotrze do ludzie spoza swojej własnej bańki – ta historia będzie zrozumiana wyłącznie przez ludzi, którzy już będą rozumieć wszystko. Cała reszta będzie tylko powtarzać, że problemy przedstawione na ekranie to wina innych w społeczeństwie, chociaż film pokazuje udział wszystkich – nie robi tego jednak w taki sposób, by ślepi to dostrzegli.
Sam scenariusz ma jednak jedną radę – i jest to udział męskiej osoby w wychowywaniu młodego pokolenia. Młodym osobom na ekranie brakuje rodzica innego niż kobieta, w szkole też są otoczeni przez kobiety. Ojciec Jana pojawia się wyłącznie w kamerce laptopa, a wsparcie do niego trafia w postaci sąsiada. Oraz fagasa mieszkającego w samochodzie, którego matka Jana wybrała sobie na kochanka – nawet on się zainteresuje Janem chociaż trochę. Efekt jest trochę kuriozalny, że tylko tych dwóch przynajmniej zaoferuje cokolwiek Janowi, a kobiety w tym filmie będą tylko cieszyć się, że nikt policji nie wezwał. Twórcom ewidentnie nie udało się sprzedać proponowanego rozwiązania.
Ostatecznie na mojej ocenie zaważył fakt, że filmowi udaje się sportretować sytuację, w której ofiara musi być ofiarą, bo jeśli on się postawi, wtedy ktoś innych będzie wybrany na ofiarę – i ta osoba może sobie nie poradzić z takim ciężarem. Jan w finale wybacza i bierze na siebie cały ciężar. Przygnębiający to obraz, który nie zapowiada żadnej zmiany. Tak jak Źli tego świata chcą. Nie oni spłacają ten kredyt.
Tylko o rodzinnych sprawach ("Jen o rodinných záležitostech", 1990)
02.05.2025
Komunista odkrywa, że partia może go zdradzić. Film potrzebny chyba tylko zdradzonym, dla całej reszty nudny.
Tytuł odnosi się do poleceń, jakie dostają więźniowie, którym pozwolono napisać list do rodziny. Albo spotkać się przez kraty w cztery oczy. Główny bohater jest wieloletnim i oddanym członkiem partii, komunista i wysoko postawiony członek czegoś-tam – do czasu, aż jest polecenie, aby go aresztować za coś-tam. Szczegóły nie są istotne, będzie po prostu oglądać kolejny raz, jak przesłuchują i męczą – bo torturami tego nie nazwę – człowieka, aż ten powie, co Partia chce usłyszeć.
Nie jest to wersja wydarzeń, która przekonuje – protagonista praktycznie pod koniec filmu dopiero wygląda jak niewyspany, a co dopiero wcześniej. Trudno powiedzieć, ile trwa akcja – trudno założyć, że trwa ponad kilka dni, chociaż musiała ciągnąć się miesiącami. Szarpanie się i zmuszanie do marszu, oblewanie wodą – to przecież ledwo przystawki. Całość jest angażująca emocjonalnie na krótką metę i zaczyna męczyć dosyć szybko, jedynie czeka się na kolejny znajomy etap tej historii, będącej bladym wyobrażeniem prawdziwych wydarzeń, które musiały mieć miejsce naprawdę.
Aktor robi, co może, inni zahaczają o karykaturę. Nie byłem przekonany, że faktycznie oglądam prawdziwych ludzi w jakimś okresie ich życia. Tak naprawdę sercem filmu jest fakt, że główny bohater nie wierzy, że Partia, której oddał życie, mogłaby tak się od niego odwrócić. Motyw ten wypływa na powierzchnię zbyt późno, a wcześniej brzmi jak gadanie dziecka nie wiedzącego na jakim świecie żyje. Widzieliśmy już tę historię i nie mamy cierpliwości oglądać kolejny raz, jak dorosły człowiek woła: „Panowie, przecież to wszystko kłamstwa, czemu mam się pod tym podpisać?!”. O to jednak chodziło twórcom najwyraźniej. Czuć w tej produkcji, że daje on głos osobom skrzywdzonym, które dopiero w takich okolicznościach przejrzały na oczy. Gdy poszli do więzienia za coś, czego nie zrobili. I wydaje mnie się, że film jest potrzebny tylko im. Cała reszta ma polskie „Przesłuchanie”.
Prezydentka ("Prezidentka", 2024)
02.05.2025
Fale ("Vlny", 2024)
02.05.2025
Podróż poślubna do Gilji ("Svatební cesta do Jiljí", 1983)
02.05.2025
Z pamiętnika alkoholiczki ("Zápisník alkoholičky", 2024)
03.05.2025
Koniec świata ("Konec svata / The End of the World", 2024)
03.05.2025
Modelarz ("Modelář", 2020)
03.05.2025
1. Rok diabła
2. Zagubieni
3. Guzikowcy
4. Bracia Karamazow
5. Modelarz
Najnowsze komentarze