(książka) Hymn

(książka) Hymn

17/03/2014 książki 0

Ayn Rand

Science Fiction, 1938

Nie czytałem tej książki od razu po zapoznaniu się z wcześniejszymi wydaniami Ayn Rand. Chciałem to mieć przed sobą. Odłożyłem to na przyszłość. Traf chciał, że znalazłem ją w bibliotece po przeprowadzce. Ma ona 90-kilka stron, z czego ponad 20 pierwszych to przedmowa. Jednego dnia wypożyczyłem, drugiego oddałem. Mniejszy format ma tu zapewne znaczenie, ale sam styl opowiadania jest nieco lżejszy niż w takim Atlasie zbuntowanym, który przy pierwszym podejściu czytałem z prędkością 10 stron na dzień. Hymn ma styl przywołujący na myśl dziennik – narracja z pierwszej osoby, krótkie akapity przedzielane od siebie wyraźnie niczym wpisy do pamiętnika. Nie ma tu też realistycznej i rozbudowanej konstrukcji, w której filozofię obiektywizmu ubrano w postaci z krwi i kości, żywy świat i potężną historię. Zamiast czasów współczesnych, pozbawionych jednak znaków szczególnych (wydarzenia opisane tam mogłyby się rozgrywać i dziś), w Hymnie skonstruowano wizję przyszłości, postawiono na symbole luźno połączone solidną fabułą, która jednak była tylko pretekstem. Skutkiem potrzeby opowiedzenia o etyce.

Bohaterowi Hymnu nadano imię Równość 7-2521. Zrobił to rząd. Bohater żyje w świecie przyszłości, w którym ludzkość odrzuciła Złe Słowo i stała się jednością. Strażnikiem brata swego, tu jednostka nic nie znaczy. Istnieje jedynie Społeczeństwo oraz Ludzkość i ich potrzeby. Zabronione jest przebywanie w samotności albo wypowiadanie myśli będących sprzecznymi z tymi przyjętymi przez ogół. Każdy dorosły człowiek raz do roku zostaje wysłany w specjalne miejsce, gdzie z osobą przeciwnej płci płodzi potomków. Nigdy wcześniej się nie spotkali, nigdy później nie zobaczyli się na oczy. Praca jest przydzielana przez radę, jaką ona uzna za stosowną dla każdego człowieka. Nie wiedzą, jak wyglądają. Nie mają potrzeby, by się tego dowiedzieć. Niscy i wysocy są karani za odbieganie od przyjętego standardu. Zmienił się również język: wszyscy mówią w trzeciej osobie. „Kochamy cię” mówi kobieta do głównego bohatera, by potem się poprawić: „Nie, nie to chciałyśmy powiedzieć”. Główny bohater został oznaczony – gdy był młody, widział na mieście palenie człowieka, który poznał Złe Słowo. I gdy płonął, spojrzał na tego, który zwie się Równość 7-2521, a w jego oczach nie było strachu ani winy. Ten widok został zapamiętany na zawsze.

Domyślacie się, jakie to słowo?

Bohater miał umysł, który ciągnął go do nauki, do badań. Został przydzielony do zamiatania ulic. Podczas sprzątania tunelu, znalazł wejście prowadzące pod powierzchnię. A tam znalazł to, co było dowodem, że Ciemne Wieki naprawdę istniały. Zobaczył, czego wtedy ludzkość dokonała. Postanowił to poznać.

Jak widać – symbol na symbolu, przesłanie jest jasne jak słońce. Czy ktoś, kto nie zna założeń filozofii obiektywizmu, będzie umiał to zrozumieć? Nie wiem. Mam za to pewność, że będzie mieć wątpliwości i pytania, a te go skierują ku kolejnym książkom Rand. Hymn jest obiektywizmem w pigułce – pochwała indywidualizmu, przekleństwo kolektywizmu. Pojawia się nawet coś, co w przyszłości zostanie zapamiętane jako przysięga Johna Galta. Tutaj niewyklęte zostaje słowo „My”. Do tej pory nie zastanawiałem się nad nim i jego nielogicznością.

Pomimo umowności, romantycznej nutki oraz krótkiej formy, zbudowany tu świat i społeczeństwo jest jak najbardziej pełne, a nawet „wiarygodne”. Opisane zostały tu losy całego narodu i stylu życia wszystkich ludzi na każdym etapie. Każdy element ma tu duszę i uzasadnienie, dzięki czemu cel całości pozostaje jasny od początku do końca. Tytułowy hymn udaje się wypowiedzieć. Do czego? W jaki sposób? Co jest owym Złym Słowem?

Dla mnie było to jasne. Cudownie było wrócić do tego świata, nakreślonego przy użyciu logiki i prostoty.