Gry wojenne („WarGames”, 1983)
John Badham
Matthew Broderick & Barry Corbin
Ma dobre chęci. Ma dobry morał. Ma nawet kobietę na motorze, która podwozi cię ze szkoły do domu!
Nastolatek z komputerem włamuje się nieświadomie do infrastruktury rządowej i zaczyna grać w grę, która grozi losowi całej ludzkości.
Technologia połowy lat 80 wtedy wyglądała kosmicznie, a dzisiaj… Wygląda nawet jeszcze dziwniej. Dość powiedzieć, że bohater wybiera numer telefonu (na aparacie stacjonarnym…), aby móc połączyć się z bazą ocen swojej szkoły. Gry wojenne potrafią jednak przedstawić ten świat. Zaprezentować go, wytłumaczyć. Jest to pewnie równie trudne, co przedstawić ten świat nam, w 2018 roku. A jednak jest równie skuteczne w obu przypadkach. Technologia jest w tym filmie fascynująca i zdawałoby się nieograniczona.
Duża zasługa w tym postaci Jennifer, koleżanki bohatera z klasy. Śmieje się z jego dowcipów, podwozi go do domu na motorze i z fascynacją śledzi działania bohatera. Zadaje mu wszystkie te pytania, które ma widownia, oraz podpowiada nam, oglądającym, jak mamy reagować na jego zachowanie. Jest narzędziem bez własnej historii lub osobowości, co mi przeszkadza, ale jeśli mówimy o spełnianiu funkcji – wtedy sprawdza się znakomicie.
Gry wojenne powstały w atmosferze strachu przed wojną nuklearną, ale też strachu przed technologią. Film Badhama łączy te dwa motywy w ramach kina przygodowego – i robi to w naprawdę mądry sposób. Adresuje wszystkie problemy, które opinia publiczna miała, ale też wchodzi poziom wyżej, aby wygłosić jeden z najlepszych apeli o pokój w historii kina. Tak na poziomie technologii, zmieniającego się świata, jak i ludzkim. To prawdziwie ponadczasowy tytuł, chociaż też się jednocześnie strasznie zestarzał.
Nie chodzi jednak tylko o technologię, ale tonację całości. Twórcy nie mogli się zdecydować, czy będzie to kino poważne, czy nastolatkowe. W jednej chwili oglądamy dorosły thriller, w drugim autorzy sięgają po dziecinne sztuczki dramaturgiczne. Losy ludzkości zaraz mają się zmieniać, ale mentor pochyla się nad bohaterem i mówi Użyj mocy, Luke. A dajcie spokój…
Jest więc to klasyk, do którego warto wrócić. Trzeba tylko przymrużyć oczy kilka razy.
Najnowsze komentarze