Spider-Man: Uniwersum („Spider-Man: Into the Spider-Verse”, 2018)

Hailee Steinfeld & Mahershala Ali & Liev Schreiber & Chris Pine
Niesamowita animacja plus Nicolas Cage. Fajny film!
Miles Morales jest zwykłym nastolatkiem, którego ukąsił wyjątkowy pająk, dając tym samym Milesowi wyjątkowe moce – może on teraz chodzić po ścianach. Zaraz jednak Miles widzi śmierć Spider-mana, Petera Parkera. Obiecuje mu wcześniej, że powstrzyma plan Kingpina, który chce połączyć równoległe wymiary, aby w innej linii czasowej dostać to, czego nie ma w obecnej*. Nie przewidział jednak, że w ten sposób do naszego wymiaru przeniknie pięciu innych Spider-Menów, którzy zbiorą się, aby pomóc Milesowi.
*plan atagonisty jest naprawdę dobry – gość nie chce niszczyć i zabijać, ma zupełnie inne potrzeby (można nawet powiedzieć: szlachetne), jednak w ramach ich realizacji giną ludzie i dlatego trzeba go powstrzymać, plus dla scenarzystów!
Ten film zbiera naprawdę szalone recenzje, wszyscy mówią to samo i ja się podpisuję pod ich słowami: to niewiarygodnie fajny film. Dynamiczny, kolorowy, pomysłowy, z humorem. Jeśli uwielbiacie oglądać, jak drużyna bohaterów wywija fikołki, pokonuje wrogów i równocześnie prowadzi żywą dyskusję, wtrącając tu i tam jakiś żart (słowny albo wizualny), to jesteście w dobrym miejscu. Pewnie nawet najlepszym. Twórcy wykorzystują fakt, że tworzą animację na podstawie komiksu, więc nie stawiali sobie żadnych przeszkód. Pozwolili swoim bohaterom na wszystko: podróż w każdym kierunku i w każdym stylu.
Nie jest to tytuł pozbawiony wad – fabuła ma naprawdę głupie momenty (zabijanie pomocnika zamiast wroga, chociaż oboje stali nieruchomo w tym samym miejscu; pościg przed policją kończący się na środku ruchomowego skrzyżowania), ogólnie panuje poważny deficyt jakiegokolwiek charakteru – ale każda wada zostaje nadrobiona lub zasłonięta niewiarygodną animacją. Co z tego, że historia się wlecze, jeśli wlecze się w tak dynamicznym stylu? Niemal cały czas na ekranie dzieje się równocześnie obłędna ilość rzeczy, nie sposób po prostu okiełznać tego wszystkiego okiem. W ten sposób sceny, które nic nie wnoszą i są kompletnie bez sensu, mogą trwać nawet i kwadrans, ja wciąż miałem frajdę. Nie miało znaczenia, że bohaterowie prawie nie mają osobowości, jeśli ich animacja, sposób poruszania się i współpracowania w każdej scenie, były aż tak atrakcyjne dla oka – to zwyczajnie miało charakter. Co z tego, że fabuła pozbawiona jest wyobraźni, jeśli ta znalazła swoje miejsce właśnie w sposobie animacji? Wielka scena kulminacyjna przypominała mi świat DmC: Devil May Cry z 2013 roku, tylko podniesiony do potęgi – jakby wszystkie barwy i wymiary istniały równocześnie, jakby wszystko było kwestią właśnie wyobraźni: chcesz czegoś i właśnie to masz, jakbyś opuścił ten świat i przeniósł się do krainy, gdzie nie ma potrzeby oddychania, jedynie bycia w nieustającym zachwycie. Te emocje udało się również oddać w animacji małych momentów, takich jak pierwsze podjęcie ryzyka, które faktycznie wtedy staje się przejściem na drugą stronę – ale świata, w którym żyjemy, który nas otacza, który teraz staje się czymś innym.
Uniwersum opiera się wyłącznie na animacji, ale jest ona tak niewiarygodna, że bawiłem się naprawdę dobrze. Stawiam oczywiście ten tytuł niżej zarówno od Spider-mana 2 jak i Homecoming, ale główny powód nie ma nic wspólnego z tymi wymienionymi wadami. One mi szczególnie nie przeszkadzały. Powodem głównym jest… Sam Spider-man.
W Uniwersum nazywa się on Miles Morales i z całą pewnością jest obecny w tej opowieści, jednak odbywa się ona obok niego. Nie miał on powodu, żeby zostać superbohaterem, ale jak już zdobył moce, to zapewne będzie ich używać, ale głównie na potrzeby szczęśliwego zakończenia. On sam raczej nic nie chciał. A raczej chciał, ale nie był w stanie! Wystarczyło jednak, żeby uwierzył w siebie – i już był w stanie robić wszystko i walczyć z odwiecznymi przeciwnikami. Największy powód dla niego, by uczestniczyć w głównej misji, też nie zależy od niego. Po prostu nikt inny nie mógł tego zrobić. Znaczy, mógł, ale wiecie – szczęśliwe zakończenie, więc nasz Spajdi walczy, żeby w ogóle brać udział w tym filmie. Miles Morales ma tylko jedną siłę, która go popycha – a jest to potrzeba bycia kochanym przez ojca, który nie lubi Spidermana, dlatego Miles początkowo odrzuca bycia bohaterem, a potem ukrywa to przed rodzicami. Nie ma to żadnego związku z fabułą, nie zostaje też w żaden sposób rozwinięte i na koniec filmu jesteśmy w tym samym miejscu. Bardziej byłem zaintrygowany wątkiem alternatywnego Petera Parkera, który stracił ukochaną i chciał nawet się poświęcić, a cała przygoda w Uniwersum odmieniła jego życie na lepsze. Reszta bohaterów wpadła tylko na chwilę, od razu chcieli wracać do siebie. Przynajmniej jednym z nich był przezabawny Nicolas Cage. Miła niespodzianka.
W zasadzie wszystko w tym filmie można tak określić, łącznie ze sceną po napisach. Mogło jej nie być, ale już była – i była nieco ciekawa, jakoś zaskakiwała, z całą pewnością niebyła wykonana na odwal się, jej obecność powitałem ze wzruszeniem ramion i pół godziny później nie byłem w stanie sobie nawet przypomnieć, jak ta scena wyglądała. Miałem tylko pewność, że wygląda obłędnie. Bawiłem się naprawdę dobrze, ale też mógłbym wyłączyć ten film w połowie i nie miałbym szczególnej potrzeby do niego wrócić. Jeśli już, to ze względu na panujący wokół zachwyt nad nim, nie ze względu na tytuł sam w sobie, czyli dowiedzenia się „co dalej”. Półtorej godziny zachwycania się niesamowitą stroną wizualną, docenieniem kilku żartów tu i tam – i na tym ta przygoda się kończy.
Chcecie więcej?
Lego Movie z 2014 roku. Niby oceniłem wyżej, ale jak teraz o tym myślę, to niewiele z tego filmu pamiętam. A to, co pamiętam, przypomina mi mocno Uniwersum. Nie jest to przypadek, oba tytuły pochodzą od tych samych ludzi, ale wciąż: ten sam typ animacji (chociaż Lego było mniej spektakularne), podobne poczucie humoru i tyle samo zostaje we wspomnieniach po seansie. Chęć do powtórki zresztą też identyczna.
Related
Action Comedy Coming-of-Age Computer Animated Family Science Fiction Superhero
Najnowsze komentarze