Naked Kiss (1964)

Naked Kiss (1964)

30/09/2018 Opinie o filmach 0
naked kiss
Samuel Fuller

Awangarda, cenzura i kompromis. Trzeba się domyślać, jak mógłby wyglądać ten tytuł w spełnionej wersji.

Do miasta przybywa kobieta, aby pomagać dzieciom i innym kobietom. Pracuje przy opiece nad kalekami i sprawia, że przed pracownicami nocnych klubów otwierają się inne możliwości.

Film ten charakteryzują dwa hasła: awangarda oraz cenzura. Całe Naked Kiss zbudowane jest w żywiołowy sposób, oparty na krótkich momentach w montażu oraz tak zbudowanej narracji, jakby była to historia opowiedziana od tyłu – a tak nie jest. Po prostu trudno sobie cały seans poskładać do kupy podczas oglądania. Sporo jest niejasne i najczęściej dopiero po jakimś czasie jest dopowiadane. Nie jedną scenę cofałem, żeby mieć pewność, iż wszystko dobrze zobaczyłem. I chociaż tak było, to wciąż czułem się, jakbym wziął ten film z nielegalnych źródeł, pociętego z przeróżnych powodów, kiedy to przechodził przez kolejne brudne ręce.

Dla przykładu scena, w której bohaterka wchodzi do domu. Rozgląda się, wchodzi do pustego salonu, przemierza całą jego długość. Cięcie. Dziecko bez wyrazu. Cięcie. Dziecko wychodzi z salonu. Cięcie. Twarz mężczyzny wypełnia ekran. Mówi on, że teraz jest jasne, czemu nie może mieć związku ze zwykłą kobietą. Cięcie. Bohaterka krzyczy i go zabija. Koniec. I tu jest chociaż o tyle dobrze, że parę minut później dopowiadane jest, że tamten mężczyzna przyznał się wtedy do pedofilii. W przypadku większości takich momentów trzeba czekać do końca seansu – albo nawet i wtedy nie ma odpowiedzi.

Tutaj widać też drugą cechę obrazu – cenzurę. Naked Kiss nie mówi wprost o wielu rzeczach i nawet pedofilii nie jestem w stanie wskazać wprost. Po zastanowieniu się nawet fakt, czy dorośli ludzie mieli stosunek, muszę jedynie zakładać. Po cięciu są tylko u niego w domu, ubrani, leżą na kanapie. Domyślamy się, że do czegoś doszło, ale też nic na to wprost nie wskazuje. Rzeczywistość jest tu rozmywana, a to wpływa na odbiór całości.

Naked Kiss opowiada o silnej kobiecie walczącej o godne życie wbrew przeciwnościom losu w czasach, kiedy normalnym było przeprowadzanie się i szukanie co kilka lat szczęścia w innym mieście. Nie oferuje przy tym żadnego wsparcia lub świeżej myśli. Wydaje mi się, jakby był to produkt kompromisu – z jednej strony rząd mówił, jak zrobić taki film, z drugiej strony twórca szedł na ustępstwa, byle tylko go zrobić. I jak każdy kompromis, żadna ze stron nie będzie zadowolona, wartości będą wykrzywione, a sam produkt jest tu największym przegranym. Pozostaje jedynie domyślać się, jak miał w pełni wyglądać.