Day of the Dead: Bloodline (2018)
Ładni ludzie & ładne zombie & mało krwi
Zupa złożona z najgorszych możliwych rzeczy w zombie-horrorach. Sprawił mi jedynie przykrość.
Oglądanie tego filmu mogę polecić tylko do samotnych seansów – ponieważ coś czuję, że gdybym oglądał go w towarzystwie, to taki wieczór zakończyłby się bezsenną nocą. Siedzielibyśmy tylko i zastanawiali się, jak to do cholery jest możliwe, że ten tytuł jest aż tak zły. Każdy moment, każde ujęcie – za każdym razem wszystko jest źle, ale w inny sposób i trudno to nawet pogrupować czy podsumować… I do tego jeszcze opisać to w taki sposób, żebyście nie mieli poczucia, że czytacie o wielu innych złych filmów z zombie w roli głównej.
Oglądanie Bloodline to ciąg pytań: dlaczego ona idzie w kierunku przeciwnym do tego, w którego stronę biegną wszyscy pozostali? Czemu zombie wokół niej nie biorą się za którąkolwiek z osób na ulicy, ale dobierają się do tej siedzącej w samochodzie? Dlaczego chwilę potem reagują na stojącą bez ruchu główną bohaterkę, ale nie na wszystkich biegających wokół? Dlaczego podczas uciekania przed zombie rozpina jej się bluzka? Dlaczego w momencie ucieczki następuje cięcie, a po nim retrospekcja? A po nim przeskok o 5 lat do przodu? Czemu nie pokazano, jak się uratowała przed pościgiem?
Patrzyłem na to wszystko z otwartymi ustami i postanowiłem, że to rozgryzę. Dlaczego ten tytuł jest, jaki jest? Specjalnie czy przez przypadek? Czy była na planie chociaż jedna osoba, która chciała coś osiągnąć tym tytułem? Może to parodia czy inny psikus?
Obejrzałem całość, poświęcając jej tyle uwagi, jakby to był europejskie artystyczne arcydzieło czarno-białe pozbawione dialogów i mogę wam napisać… Że mam teorię. Widzicie, był na planie jeden ważny człowiek, który rozdawał karty, a reszta robiła, co on kazał. A kazał on osiągać rzeczy niemożliwe, typu za mało zombie! Pokażcie więcej zombie!, dlatego mamy scenę, w której bohaterka biega po obozie dosłownie 13 centymetrów od siatki, za którą stoją zombie i wyciągają łapy, żeby tylko ją zranić. A ona biega sobie beztrosko. Od biedy mogę przyznać, że widzę w tym scenariuszu cień pomysłu na zrobienie czegoś nowego z historią przedstawioną w oryginale z 1985 roku. Mianowicie: jak by to wyglądało, gdyby zombie, którego naukowiec próbuje uczyć, tym razem był świadomą i złą osobą w przeszłości, na dodatek jest w pewnej relacji z naszą protagonistką? Tak, to miało pewien potencjał, ale najwyraźniej na planie był ktoś, kto wiedział lepiej, jak go wykorzystać. Najwyraźniej to przez niego widzowie zostali zalani znanymi dramatycznymi zagraniami (żołnierze krzyczący Go! Go! Go! w trakcie odpalania samochodu, który nie chce zapalić), armią, która w ogóle nie traktuje sytuacji na poważnie (tak, są nawet kłótnie w stylu Ona została tylko draśnięta przez zombie! Proszę, nie zabijaj jej, to moja koleżanka!) oraz wydają się nie nadawać do stawienia czoła żadnym trudnościom życiowym. Poza tym otrzymaliśmy tytuł bogaty w wulgaryzmy, głupotę oraz sztuczność. Nie ma też humoru czy samoświadomości (z całą pewnością nie miał to być tytuł służący zabawie przy piwie), a połowa wymian dialogów przypomina film pornograficzny.
Naprawdę nie wiem, czy lepiej mi jest z taką interpretacją wydarzeń na ekranie, czy też, gdybym bezmyślnie podszedł i stwierdził Głupie – bo pierwsza opcja oznacza, że była jedna osoba na planie, której zależało na udanym filmie, tylko potem została brutalnie skrzywdzona narzucaniem jej różnych rzeczy. Druga opcja oznacza tylko, że widzowie zostali skrzywdzeni. Wolałbym więc, żeby to ona była prawdziwa, ale jak jest naprawdę? Nie wiem.
Wiem tylko, że Day of the Dead: Bloodline zasługuje, żeby znaleźć się na liście najgorszych filmów w historii. I oznajmienie tego nie sprawia mi żadnej satysfakcji lub radości.
PS
Nie będę porównywać do oryginału z 1985 roku, ale zachęcę do niego. Jeden z najbardziej dorosłych filmów, jakie w życiu zobaczyłem – szczególnie pod względem przemocy na ekranie oraz przeróżnych okropnych rzeczy, które widz ujrzy dzięki cudownej mechatronice. Pod względem odwagi czy podjętych tematów to również dojrzały tytuł. Polecam!
Najnowsze komentarze