Bestia ludzka („La bete humaine”, 1938)
Jean Renoir & Emile Zola
Jean Gabin
Pociągi & Kobiety
Bezbłędny maszynista zakochuje się w kobiecie, która zamordowała swojego dziadka. Dezorientująca produkcja.
„Bestia ludzka” jest trudna do rozgryzienia. Kluczowe do interpretacji jest na pewno świadomość, iż całość powstawała w ramach gatunkowych realizmu poetyckiego. Stąd uproszczenia, skróty i dziwne przenośnie. W ten sposób trochę łatwiej jest oglądać wydarzenia na ekranie, kiedy wiemy, że nie trzeba tego brać na poważnie w 100%. Bohater próbuje udusić swoją ukochaną, po czym mówi, że nie wie, czemu tak zrobił. Tak po prostu ma. Najgłupsza rzecz na świecie niczym wyjęta z „The Room” – dopóki nie zaczniemy odbierać tego jako dosłownej metafory sabotowania związku, w którym jesteśmy. Jeśli mieliście tego typu doświadczenia w swoim życiu, to zapewne też ich nie umiecie wytłumaczyć racjonalnie.
Do tego momentu więc film jest dosyć jasny. Schody zaczynają się później, kiedy po seansie trzeba odpowiedzieć na pytanie: „Po co ten film powstał?„. Co chciał wyrazić? Cóż… W dalszej części robi się naprawdę dziwnie. Pewne rozjaśnienie przychodzi, kiedy bohater mówi „Zapomnijmy o przeszłości i zacznijmy od nowa„. Możliwe, że „Bestia…” jest ostrzeżeniem przed takim sposobem myślenia; pokazem, do czego ono prowadzi. Chciałbym, żeby tak było. Z drugiej strony, to równie dobrze może być produkcja wierząca, że człowiek jest za słaby na miłość, albo, że to miłość jest winna wszystkiemu, kiedy przychodzi do popełniania błędów i radzeniu sobie z ich konsekwencjami. A to już mi się średnio podoba.
Co jest prawdą? Nie mam pojęcia. Możliwe, że materiał źródłowy (książka Zoli) ma jedno przesłanie, a adaptacja Renoira drugie. Po seansie nie jestem pewien, co mogę z tym filmem zrobić. Na jednym poziomie „Bestia ludzka” jest o ludziach robiących masę głupich rzeczy, z których nic nie wynika. Po wejściu nieco głębiej historia zaczyna nabierać logiki, niemniej wciąż brakuje tu treści – a przynajmniej jest ona dyskusyjna i dezorientująca. Nawet nie jestem pewien, czy warto polecić „Bestię…” jako obraz, który należy ocenić samemu. Żeby przekonać się, jaki efekt wywrze on na was.
Chcecie więcej?
Jeśli lubicie pociągi – „Człowiek na torze” (1958) Andrzeja Munka – albo jego wcześniejsze krótkie metraże. Był miłośnikiem tego typu transportu i to widać w jego obrazach.
Najnowsze komentarze