Archer (2010-)

Archer (2010-)

20/10/2017 Opinie o serialach 0
archer poster

Bohaterami serialu są członkowie tajnej agencji wywiadowczej ISIS, w której każdy jest dupkiem i zachowuje się jak dupek względem innych.

Jest tu szalony naukowiec dr Kriger, który prowadzi tajne i nielegalne badania; gruba lesbijka Pam, z której wszyscy się śmieją, że jest gruba; sekretarka Carol mająca fetysz podduszenia. Gapowaty księgowy Cyril uzależniony od masturbacji; Lana, główna agentka, która jest po prostu bezczelna; wiecznie pijana szef, czyli pani Archer, mająca romans z szefem KGB. I oczywiście tytułowy Sterling Archer, który defrauduje pieniądze agencji na luksusowe wakacje i prostytutki, jest nieodpowiedzialny, rozkapryszony, pomiata wszystkimi i jest w tym przezabawny. W sumie, to taki dorosły Cartman.

Chociaż wizja Cartmana, który dorasta i zaczyna sypiać z kobietami, jest… niepokojąca.

PS.Archer staje się milszy wraz z kolejnymi seriali i wychodzi mu to na dobre, dlatego porównanie do Cartmana nie sprawdza się na dłuższą metę.

Serial ma konstrukcję sitcomową, w każdym epizodzie bohaterowie robią coś innego. Zazwyczaj kręci się to wokół partaczenia zlecenia, picia alkoholu i robienia żartów. Pierwszy sezon pochłonąłem bez żądnej przerwy – z powodu humoru, którego konstrukcja jest niebywale inteligentna i złożona. Od samego początku wszystko prezentuje absurdalnie ambitny i wysoki poziom, każdy odcinek bezbłędnie łączy szalone pomysły, które służą jedynie zabawie. One-linery, charakterystyczne kawały dla poszczególnych postaci i scysji, jakie ze sobą mają, fantazje, wspomnienia przeszłości, kontrastowanie ze sobą scen, które nie mają ze sobą nic wspólnego, błędne i niedorzeczne rozumienie dialogów przez różne postaci, powtarzanie tej samej kwestii w różnych sytuacjach, by za każdym razem bawić w inny sposób, wracanie do czegoś, co było na początku odcinka lub kilka epizodów wcześniej…. Jest tylko jeden problem: co z tego? Humor jest tu sztuką dla sztuki.

Naprawdę dziwna sprawa: tu nie ma żadnej głębi. Gdzieś między słowami przebija się wieść, że każda postać miała tragiczne dzieciństwo – szczególnie tytułowy Archer – i teraz odreagowuje to w dorosłym życiu, ale w sumie nic z tego nie wynika. Tu nie ma nic poza najbardziej prymitywnymi funkcjami śmiechu. Tu jest „jedynie” festiwal zabawy bez żadnego skrępowania. Zasiadasz i jesteś w absurdalnym świecie, w którym, gdy kobieta nie umie przyrządzić ci jajek na śniadanie – wywalasz jej ciuchy przez balkon za karę. A ona stoi obok. Naga i wściekła.

To trochę przerażające. Po maratonie naprawdę rozważa się bycie takim chamem, bo to w końcu takie fajne.

Wiem, że pisanie o „braku głębi” dla większości brzmi głupio, ale ma to ważną konsekwencję: nic z tej produkcji nie zostało mi w pamięci – ani jeden tekst, epizod, scenka, nic! – poza ogólnym wrażeniem mile spędzonego czasu. Jak chcę, by coś zostało mi w pamięci, muszę notować.

Najlepszy odcinek: „Pipeline Fever”, „Placebo Effect”, „El Secuestro”, „Jeu Monegasque” i „Double Trouble”.

Najlepszy odcinek: „The Man from Jupiter” i „El Contador”.

Najlepszy odcinek: „Vision Quest”.

Siódmy sezon zaskakuje tym, że jest całkiem spójny, opowiadając jedną, długą historię przez te kilkanaście epizodów. Oraz zabijając (?) jedną bardzo ważną postać, na modłę „Bulwaru zachodzącego słońca„, pokazując ten fakt w gigantycznej futurospekcji na samym początku pierwszego epizodu. Jak do tego doszło? Cóż, trzeba cofnąć się do początku, gdy dotychczasowy los bohaterów uległ zmianie. Nie są już szpiegami i tajnymi agentami wywiadu. Teraz są prywatnymi detektywami. Poza tym to wcale się nie zmienili. Nadal są tymi absurdalnymi ludźmi, których poznaliśmy dotychczas. Jest zabawnie, szybko i chodzi wyłącznie o dobrą zabawę. Okoliczności fabularne zachęciły twórców do nawiązywania do kina noir oraz bawieniem się nim. O „Bulwarze…” już wspomniałem, ale jest tu tego dużo więcej. Jeśli lubiliście poprzednie sezony, ten też wam podejdzie. Można oglądać na wyrywki, jak ktoś się uprze. Pamiętajcie, że w pierwszym ktoś umiera, a w ostatnim pokazane jest, jak do tego doszło. Żaden epizod nie zapadł mi w pamięci (od biedy wyróżniłbym „Double Indecency„).

Po wydarzeniach poprzedniej serii główny bohater znajduje się w śpiączce. W tym stanie tworzy w swojej głowie cały świat przypominający film noir, gdzie każda ze znanych nam postaci z serialu jest kimś innym. Archer jako prywatny detektyw poszukuje mordercy swojego partnera, Cyril jest policjantem, który stara się upozorować porwanie bogatej dziedziczki (Carol), aby spłacić dług u szefa mafii. Żeby wszystko skomplikować, ktoś inny chce dokonać porwania, a przynajmniej zarobić na tym. Pierwsze odcinki są niemrawe, ale trzeba dać im szansę. Od czwartego epizodu ta historia rusza z kopyta. To tak naprawdę jeden długi film gatunkowy wypełniony „Archowością„. Odcinki, zamiast kończyć się i zaczynać w sensowny sposób urywają się, aby w następnym rozpocząć od tego samego zdania w każdym z nim: „A więc przechodzimy do rzeczy czy też…?” i przechodzimy do rzeczy, kontynuujemy seans, jakby nie było przerwy na napisy końcowe poprzedniego epizodu oraz czołówkę nowego. Tego typu żartów żyjących na wiecznej pętli powrotów i powtórzeń – w nowym kontekście, nowej sytuacji, z udziałem innych postaci – w serialu „Archer” zawsze było od groma, a nowy sezon bez wątpienia trzyma poziom. Kino noir + Terminator 2 + Archer. Najlepszy sezon, chociaż tak naprawdę nie miał on miejsca. Stranger Things…

Rok temu twórcy serialu stwierdzili, że walą wszystko. Wsadzili głównego bohatera w śpiączkę i pokazują jego sny teraz, które całe szczęście układają się w spójną fantazję fabularną z udziałem wszystkich jego przyjaciół. Rok temu była to wariacja na filmy noir w połączeniu z Terminatorem 2, teraz mówimy o połączeniu Casablanki z Władcą pierścieni, z odrobiną Wyspy skarbów, Indiany Jonesa i grupy kanibali oraz gadającej płynnie papugi (prawdopodobnie magicznej).

Wyszło standardowo w zadowalający sposób. To zabawna, krótka przygoda – tym razem tylko pięknie wykonana. Momenty animacji 2,5D są naprawdę śliczne, a tła z udziałem dżungli to prawdziwe mistrzostwo świata, którego raczej spodziewałbym się po animacji studia Ghibli czy twórczości Makoto Shinkai. Śliczna robota!

Archer nadal celebruje luz i brak powagi. Z każdej sytuacji można wyjść i dowolny moment jest właściwy na kłótnię, zatrzymanie się, skupienie na jakimś drobiazgu czy rozwiązaniu osobistych problemów. Nawet jeśli świat się właśnie ma skończyć. Niestety kolejny sezon nie bierze na warsztat „Melancholii” von Triera… A przynajmniej nie wprost. Będę oglądać na pewno. Może w końcu rozgryzę, na czym polega sztuczka tego serialu…

Cytaty

Kriger: You keep forgeting what the largest sex organ on the human body is!
Cyril: …the penis?
Pam: I was gonna say „vagina
Cheryl: I was gonna say „Pam’s vagina„!
Ray: Me too!