Wstrząsy (Tremors, 1990)

Wstrząsy (Tremors, 1990)

11/01/2025 Opinie o filmach 0
tremors wtrzasy 1990

Chyba moje ulubione „Monster movie”. „Jaws” nie liczy się, to film o dorastaniu.

4/5

Pustynna część USA. Bohaterowie to bracia, którzy imają się różnych prac, byle tylko mieć jakiś grosz w kieszeni. Nie są inteligentni, ale za to zaradni i pracowici – cały czas planują wyjazd ze swojej nory pośrodku niczego (populacja wynosi ledwo ponad 10 osób). I akurat, gdy się do tego zbierają – wtedy właśnie zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe. Nie będą mogli opuścić tego miejsca tak po prostu…

Produkcja jest wypełniona – non stop dowiadujemy się czegoś nowego, jest wprowadzona nowa postać albo ma miejsce coś innego, co wzbudza zainteresowanie odbiorcy. Tempo jest równe – od rana zaczynamy akcję, która coraz bardziej przyspiesza. Leniwa rutyna stopniowo jest zakłócona przez zjawiska nadnaturalne, dając tym samym miejsce dla postaci (oczywiście, że będzie tutaj jakiś prepers, który się zesra ze szczęścia) oraz ich osobistych aspiracji. Nawet miłość się znajdzie – film przy okazji walczy z propagowaniem ideału długonogiej blondynki, zamiast tego znajduje urok we wszystkich kobietach (poniżej 60kg).

Potwór? Cholera, jest cudowny. Może nie doskonały, ale wzbudza respekt. I przeraża. Jest bezpośredni i robi swoje. To czysta, pierwotna siła, która idzie po swoje i nic jej nie zatrzyma. Jej pokonanie? Spokojnie, jest ich więcej, ale za każdym razem jest to dzika satysfakcja, to faktyczne osiągnięcie czegoś, zdanie testu, podołanie wyzwaniu, wygranie walki o życie. Bohaterowie analizują to, co już wiedzą o potworze i faktycznie współpracują, żeby wygrać. Więcej w tym filmie w sumie nie ma: brakuje innych emocji (w stylu żalu za kimś, kto zginął), nie ma innych motywów (przetrwanie dla przetrwania), nie ma też szczególnie zapadających w pamięci sekwencji (ewentualnie ucieczka przed potworem, który przywalił w betonowe obudowanie tunelu oraz później, jak lodówka zaczęła hałasować i nagle lokacja sklepu stała się lokacją walki o przetrwanie). Lata 80. skończyły się, więc nie było nawet próby wymyślenia jakiegoś onelinera.

Wymyśliłem więc trochę powodów, żeby poprzeć tezę, że to nie jest idealny film – ale wtedy, zaraz po skończeniu seansu, nie mogłem wymyślić ani jednego argumentu. Wtedy to było idealne, lekkie, satysfakcjonujące i wystarczająco sprytne kino na nocny seans. David Mamet miał powiedzieć, że istnieją tylko cztery idealne filmy. Wstrząsy pewnie byłyby piąte.