The Boys (2019-)
Eric Kripke & Evan Goldberg
Karl Urban & Simon Pegg
Garść dobrych momentów rozsianych po dosyć zwykłym serialu.
The Boys jest adaptacją komiksu, w którym superbohaterowie to coś na kształt pracowników w dużej korporacji. Liczy się ich popularność i reputacja, sztab patałachów pracuje nad ich medialnym wizerunkiem. Jeśli chcesz być w zespole – to rób, co Ci każemy. A po rozmowie rekrutacyjnej nowego członka mówimy mu, że co prawda jest przyjęty, ale jak chce zostać, to musi się wykazać (i ściągać spodnie). Wydarzeń nie oglądamy tak naprawdę z pozycji superbohaterów, którzy atakują kogoś i nie muszą się tłumaczyć, bo działają sprawiedliwie. Naszym punktem narracji jest Hughie, raczej zwykły człowiek, którego dziewczyna zginęła, zabita właśnie przez superbohatera. Ten na dodatek potem jeszcze kłamał publicznie odnośnie do okoliczności zdarzenia, a po pogrzebie pojawi się przychlast w garniturze, oferujący żałobnikowi czek na 45 tysięcy dolarów w zamian za milczenie o wydarzeniu. Wtedy Hughie odkryje, że takie zdarzenia mają miejsce cały czas i postanowi się zemścić.
Gdy widzimy samych superbohaterów w akcji, to mamy raczej sceny w stylu „zabijamy, bo kto nam udowodni, że nie w obronie koniecznej”. I jest to naprawdę świeże, to naprawdę duża zaleta produkcji, że widzimy ten temat od totalnie innej strony. Szczególnie że widzimy go dzisiaj, po latach bycia karmionymi przez filmy Marvela, które stały się definicją superbohaterskiego kina, a The Boys jest prawdziwą odtrutką na nie. Nagle oglądamy bohaterów, którym nie możemy ufać, których wręcz się obawiamy i boimy. Problem jest taki, że na poziomie postaci czy historii twórcy nie robią nic szczególnego.
Wrócę do sceny rekrutacji – Annie jest superbohaterką i zostaje przyjęta do grupy najlepszych, która nazywa się The Seven. Mamy ceremonię i w ogóle, po czym Annie ląduje za zamkniętymi drzwiami z innym superbohaterem, który ściąga spodnie i mówi: „Jeśli chcesz tu zabawić dłużej, to musisz mieć mój głos”. Wyłączając cały kontekst, to zwykła historia o kobiecie chcącej dostać pracę, zostająca przy okazji zgwałcona. Scena jak scena, napisana jest w absolutnie bezsmakowy sposób. Dialogi są nijakie i nieprzekonujące, a postaci nie wywołują tak naprawdę żadnego wrażenia na widzu – nie widziałem w Annie prawdziwego szoku, nie widziałem też prawdziwej wewnętrznej walki „czy to zrobić? nie zrobić?” – bo robi to ostatecznie, ale dlaczego? Nie wiem. Jest tylko szok wywodzący się z konwencji, że jeden superbohater traktuje w ten sposób drugiego superbohatera, ale poza tym ta scena niczego nie oferuje. A przypominam: oglądamy gwałt. Dlaczego to nie dotyka widza na innym poziomie? Parę odcinków później Annie dostaje od szefów nowy kostium – jest bardziej odsłaniający jej ciało i bohaterka kłóci się dłużej przed założeniem tego kostiumu niż przed zrobieniem loda. Sam temat gwałtu w historii nie wraca potem w jakiś znaczący sposób: ot, Annie powie tamtemu, że jest dupkiem. I tyle.
Komiks
Pierwowzór wyszedł w latach 2006-08 i już pierwszy numer w znaczący sposób różni się od tego, co widzimy na ekranie. Billy jest głównym bohaterem, Hughie dostał pierdolca po śmierci Robin i kwalifikuje się do bohatera Teorii Spisku, a tytułowe The Boys jest wyjaśnione wprost, kiedy to w serialu tak naprawdę trzeba samemu się zapytać, do kogo nazwa się odnosi.
Tonacja (SPOILERY)
Duża część historii opiera się na dwóch postaciach: Hughie, który chce odsłonić kłamstwa The Seven, oraz Annie, która jako członkini The Seven nie chce w kłamstwach uczestniczyć. Oboje się spotkają i będzie między nimi istotna relacja, ale też nie będą sobie ufać… Jednak widz wie wszystko o tych postaciach, więc nie może się zaangażować. Tylko zgaduję, ale serial byłby bardziej wciągający, gdybyśmy znali jedynie jedną z tych postaci, a druga była wielką niewiadomą. Czy Hughie faktycznie jest terrorystą i wszystko, co o nim mówią, to prawda? Czy Annie od początku o wszystkim wiedziała i jest taka, jak pozostali? Tymi pytaniami w końcu żyją sami bohaterowie, czemu więc my nie możemy?
Główna fabuła w ostatnim odcinku jakoś się rozkręca i osobiście jestem zainteresowany następną serią, ale do tamtego czasu rzuca się w oczy fakt, że twórcy tak naprawdę nie mają planu na cokolwiek. Nie wiedzą, na czym skupić fabułę – nie wiedzą, jaki jest cel wielu postaci – nie wiedzą, jak kończyć wątki. Ostatnia scena jest zaskoczeniem, ale od razu pomyślałem: „chwila, ale co z pozostałymi postaciami?”. Nie dostały one konkretnego zakończenia i tyle, a dla twórców większą zaletą było kończenie na wstrząsającym odkryciu.
Mnie tylko zastanawia, czemu superbohaterowie nie są superbohaterami, czyli idealistami walczącymi ze złem i występkiem – bo twórcy dziwnie do tego podchodzą. Raz pokazują, że bohater jest dupkiem i tyle, że robi to dla pieniędzy. Innym razem wydaje się, jakby bohater nie miał wyjścia, jest własnością firmy i musi robić, co ona mu każe, ale… Dlaczego tak właściwie? Czemu nikt nie opuści firmy i nie będzie bohaterem samotnie? Czemu nie pójdzie do dziennej pracy, by nocą być zamaskowanym mścicielem? Mówimy o pieniądzach, że The Seven zarabia miliardy, ale nigdy w zasadzie nie widzimy, aby używali pieniędzy poza kupnem piwa w knajpie. Nie widzimy, aby pieniądze miały dla nich znaczenie. Popularność ma, ale raczej byliby lubiani bez pomocy influencerów. A to poważna wada – w końcu jedna z postaci jest gotowa dać dupy za bycie przyjętym, ale jeśli ja, jako widz, nie mogę tego zrozumieć, to mamy problem. I tak jest niemal z każdym motywem poruszonym w The Boys: nie są dokończone, doprowadzone do końca, w pełni zrealizowane i przemyślane, co tak naprawdę twórcy chcą w ten sposób wyrazić i przekazać. Ani razu nawet nie pokazali sytuacji, w której superbohaterowie byliby faktycznie niezbędni. Mało tak naprawdę robią, głównie pojawiają się w publicznym miejscu, przybijają piątki i robią selfie z fanami – a mimo to gdzie się nie pojawią, tam tłuszcza sika po nogach na ich widok. Nie łapię. A początkowy gwałciciel jest w sumie najsłodszą postacią, bo ratuje rybki i delfiny z SeaWorld, ale… Jest gwałcicielem. Co twórcy próbują osiągnąć? Nie łapię!
Tonacja z kolei to oddzielny problem (więcej w ramce), ale nawet pomimo moich uwag chcą zaznaczyć jedno – ten tytuł ma coś do zaoferowania. I nie mówię tylko o świecie, ale też dobrze wykorzystany budżet (efekty specjalne czy scenografia, doskonałe kostiumy) oraz ogólnie wulgarność. Tak, są przekleństwa, ale to niczego nie zmienia, zresztą w scenach łóżkowych kobiety i tak noszą koszulki – bardziej istotna jest przemoc. Walki co prawdą są biedne (ujęcie na stopę, cięcie, stopa kogoś kopie, cięcie, ujęcie na czyjąś twarz, cięcie i tak minęło jakieś 0,25 sekundy), ale już ogólna dewastacja na ludzkim ciele robi wrażenie w tym serialu. Do tego stopnia, że niekiedy nawet może zrobić się niedobrze podczas seansu. Jedną postać zabili, wsadzając jej plastik w dupę, pomalowali w efekcie wszystkie ściany. Inna postać umarła podczas seksu, jak partnerka usiadła jej na twarzy. I usiadła tak mocno, że potem tę twarz trzeba było zbierać szpadlem. Jestem po prostu w szoku, że po tylu latach oglądania przemocy, pojawił się serial, który potrafi mnie nią zszokować.
Nie chcę się rozdrabniać i zdradzać każdego małego momentu, który zapadnie mi w pamięć (reklama sprzątania plaży…), ale liczy się, że składają się ona na moje zainteresowanie drugą serią The Boys. Wyjdzie gdzieś za rok i ją sprawdzę. Może zatrudnią lepszych scenarzystów, którzy nadadzą tej fabule jakiegoś konkretnego kształtu – a do tego czasu może komiks sprawdzę?
sezon III
„With great power comes the absolute certainly that you’ll turn into a right cunt!„
W każdym sezonie jedna grupa chce zabić drugą grupę, ktoś z drugiej zacznie pomagać pierwszej, pojawi się dodatkowa pomoc, która ostatecznie będzie większym problemem od drugiej grupy, więc na niej się skupią, a pierwotne zagrożenie poczeka do następnego sezonu. Powtórzyć.
Wulgarność i brutalność nadal jest bardziej na pokaz, niż jako część tego świata, spychając na dalszy plan bohaterów czy historię. Nadal jest pełno błędów, uproszczeń czy głupot. Nadal łamana jest fasada kłamstw współczesnego świata, jak media przeinaczają prawdę na naszych oczach, a bohaterowie okazują się nie być herosami, za jakich chcemy ich uważać. I wciąż nie będzie to wykorzystane do czegokolwiek poza bajerem, twórcy nie mają nic do powiedzenia. Nadal twórcy nie podejmują żadnego ryzyka, żadne wydarzenie lub śmierć niczego nie wywracają w świecie tego serialu. Wszystko jest po to, by pozostało tak samo. Czwarty sezon będzie o tym samym, co pierwszy.
Przynajmniej teraz już rozumiem, czemu superbohaterowie w tym serialu są tacy słabi. Bo są próżni i zależy im tylko na popularności oraz nie braniu odpowiedzialności za to, co zrobili. Najwyraźniej próżność wystarczy, by stworzyć postać. Skoro tak mówicie… Tylko co z postaciami, które nie są próżne? Albo co gorsza umieją się postawić? Czemu oni też są częścią korporacji i uczestniczą w tej szopce? Świat tego serialu nie trzyma się kupy.
Na koniec typ rzucił ciastkiem czy czymś w Homelandera i dostał za to karę niebotyczną. I tłum temu wiwatował. To oznacza jednak jakieś zmiany w następnym sezonie, ale raczej skończy się na większej ilości absurdów tylko.
Kupcie mi komiks, chcę już poczytać.
PS. O co chodziło twórcom, gry mówili, że sekwencja otwierająca jest taka dobra? Że jedna sekunda jest śmieszna. Nie ma tam żadnej ciekawej sekwencji, po prostu w okolicy początku jest seks dwóch facetów. I faktycznie, jest śmiesznie, nie zapomnę tego widoku nigdy. No co, mają czym się chwalić, to się chwalą.
Najnowsze komentarze