Roman Polański

Roman Polański

17/04/2018 Opinie o filmach 1

You have to show violence the way it is. If you don’t show it realistically, then that’s immoral and harmful. If you don’t upset people, then that’s obscenity.” – Roman Polański

Chinatown (1974)

5/5

Wciągająca historia o ogromnej wadze i zakresie, która ostatecznie prowadzi do jednego z bardziej gorzkich doświadczeń w historii kina.

Pierwsza połowa XX wieku. J. J. Gittes jest prywatnym detektywem w Los Angeles, właśnie dostał zlecenie śledzenia Pana Mulwraya. Żona podejrzewa, że jest przez niego zdradzana, stąd prośba. Schody zaczynają się, kiedy prawdziwa żona Pana Mulwraya pojawia się w gabinecie Gittesa i oświadcza, że nigdy żadnego śledztwa mu nie zgłaszała. Wkrótce potem sam Pan Mulwray zostaje znaleziony martwy. Gittes podejrzewa morderstwo.

Chinatown jest znakomicie opowiedziany, to trzeba przyznać. Początkowe sceny są niemal w całości wizualne – pokazują pracę detektywa, który jedynie obserwuje i wyciąga wnioski z tego, czego był świadkiem. Węszy i pyta przy okazji, o co może, bo nigdy nie wiadomo, jaki detal może się przydać. Wymaga to przy okazji zaangażowania od widza, prezentując mu jednocześnie zbiór tajemniczych wydarzeń. Historia zmierza cały czas do przodu, przybiera na skali i wadze, angażując coraz więcej postaci i motywów, bez przerwy zachęcając do zadawania pytań: o co tu chodzi? Intensywna przygoda trwa aż do końca, kiedy to w finale oglądamy najmocniejsze elementy i dowiadujemy się, czym jest tytułowe Chinatown.

Co z tego wszystkiego wynika? Jedno z najbardziej gorzkich tytułów w historii kina. Filmy czy sztuka ogólnie od dawna już nie umie prezentować postaci większych niż życie, które dają sobie radę z każdym wyzwaniem, ale to nie jest przykład czegoś takiego, bo w Chinatown mamy właśnie postać inteligentnego detektywa, który potrafi o siebie zadbać pomimo przeciwności losu. Jest jednak bohaterem w opowieści, która nie za bardzo skupia się na jakichś wartościach. Przez całą pierwszą połowę jedyną sceną, która mogłaby adresować ten wymiar, była ta u fryzjera, kiedy to postronny klient kpi z Gittesa i jego pracy, na co ten się obraża i zaczyna bronić własnego honoru, a swój zawód nazywa „uczciwym”. Nie ma więc licznych momentów, w których Gittes się angażuje. To zresztą może być przyczyna tego, co się stało w finale – ale przecież nikt nam nie może obiecać, że cokolwiek w tym wszystkim mogłoby się potoczyć inaczej.

Znamienne jest, że główny bohater jest mało istotny w ostatnich minutach. W ogóle cały film prowadzący do tych kilku minut zdaje się tak naprawdę zbędny – śledztwo, walka i robienie wszystkiego, aby zrozumieć całą intrygę, to wszystko traci na znaczeniu i prowadzi donikąd. Wtedy dopiero bohater walczy ze sobą i chce się zaangażować. Chinatown paradoksalnie opiera się na tym, że do niczego nie dochodzi. Rzeczy się dzieją, ale pozostaje uczucie pustki – i ta pustka, to „nic”, jest tak naprawdę „czymś”. Czymś, o czym opowiada cały film.

****

Chyba udało mi się uniknąć spoilerów? Ostatnio widziałem Chinatown w lipcu, a wcześniej w 2007 lub 2008 roku – i dziś jest pierwszy raz, kiedy cokolwiek o tym tytule piszę. Musiałem obejrzeć trzeci raz i mocno się napocić, by uzasadnić swoją ocenę. To tytuł, który znakomicie się ogląda i wróciłem do niego z przyjemnością, ale nie mogę czegoś takiego wpisać jako uzasadnienie, prawda? Nie znalazłem nic, co mogłoby mi pomóc zrozumieć fenomen tej produkcji, czemu znajduje się na listach najlepszych filmów w historii. Czemu mam mu dać wyższą ocenę, co mi umyka? Nie było na to odpowiedzi, zdaje się. To trochę smutne. Wiem, że moje opinie rzadko są recenzjami, częściej to wstęp czegoś w stylu rozprawki, wskazujący kierunek, w którym moje przemyślenia mógłby pójść, gdybym pisał o produkcji, zdradzając jej treść. Na razie chcę tylko dotrzeć do ludzi, którzy filmu nie widzieli, albo nie podzielają zachwytu nad nim. Zapewne wrócę do Chinatown później w tym roku, gdy znowu wrócę na Amazon Prime. Tam jest tak niewiele filmów, że nawet kontynuację obejrzę. Wtedy napiszę felieton o filmie Polańskiego.

 

Lokator (Le Locataire, 1976)

5/5

Thriller jednej sztuczki, który ogląda się znakomicie.

Trelkowsky wprowadza się do kamienicy. Właściciel nie jest do tego zbyt chętny, by mu wynajmować pokój, sąsiedzi również nie wydają się temu przyklaskiwać. Czy mają coś do naszego bohatera, czy też ich niechęć ma inne podłoże? Trudno powiedzieć. Dowiadujemy się za to, że poprzednia lokatorka wynajmująca pokój teraz należący do Trelkowsky’ego podjęła próbę samobójczą, skacząc z okna na dziedziniec.

Lokator ma w rękawie dosłownie jedną sztuczkę: bohater jest oskarżany przez sąsiadów o robienie różnych rzeczy, których nie robił, przy jednoczesnym sugerowaniu przez narratora, że te oskarżenia mogą być prawdą, tylko bohater to wypiera z pamięci. Miał nie sprowadzać dziewczyn i sąsiedzi widzieli go, jak je przyprowadzał. Miał nie hałasować, ale w nocy słychać było, jak przeszkadza zza ściany w śnie. I tak to mija aż do zakończenia, które nie przynosi jakiegoś konkretnego zwrotu akcji. Tak właściwie to przy tej powtórce mam wręcz wrażenie, że sporo rzeczy pominięto, posłużono się skrótami w celu… cóż, mogę tylko zgadywać. Może twórcom zależało na szokowaniu widza albo pozostawieniu sprawy jak najbardziej otwartą – co się zresztą udało, bo finałowe ujęcia mogą prowadzić absolutnie wszędzie i każdy może jakoś inaczej je odebrać. Jedne interpretacje działają bardziej na korzyść obrazu, inne mniej.

Jako film jest tu bardzo łatwy punkt wyjścia – interesowanie się swoimi sprawami i niewtykanie nosa w czyjeś. Co się stanie, gdy tę zasadę złamiemy? Bardzo wiele, ale chyba najbardziej istotne jest, by wizję tę reżyserował Roman Polański. Spod jego wskazówek wychodzi nie tylko historia pełna paranoicznego napięcia, ale też cudowne wizje rozgrywające się ponad tym światem i jego wymiarem. Historia czy bohaterowie są tu mniej lub bardziej typowi, ale wizualizacja tych zdarzeń niemożliwych jest w tej produkcji najciekawsza. To dla nich się ogląda, o nich się pamięta. Szczególnie tę, w której wyjaśnia się, czemu Polański obsadził samego siebie w głównej roli. Urocze!

Kiedyś uważałem to za najlepszy tytuł Polańskiego. Dzisiaj stawiam już inne tytuły, ale Lokator wciąż wysoko sobie cenię i z przyjemnością do niego po latach wróciłem. Wiele też zależy od tego, jak widz odbierze zakończenie, ale o tym już poniżej.

Spoilery!

Najlepszą chyba wersją dla filmu jest ta z czyśćcem. Możliwe, że to jest interpretacja prawidłowa, w którą to twórcy celowali, tego nie wiem – ale chyba najlepiej pokrywa się z całym filmem. W zakończeniu najwyraźniej okazuje się, że bohater robił wszystkie te niemoralne rzeczy i teraz przeżywa karę za nie, raz za razem, bez możliwości ucieczki lub zmienienia czegokolwiek. On może ewoluować i stać się kimś innym, lepszym, ale otoczenie nadal traktuje go jako osobę, która robiła wszystkie te rzeczy i odmawia traktowania go inaczej (motyw podawania mu w kółko tego samego w kawiarni). Możliwe więc nawet, że to nie tyle czyściec ile piekło w całej swojej okazałości, wieczna kara powtarzana raz za razem. Potężna wizja, na samą myśl chce się krzyczeć tak jak główny bohater. Za to piąta gwiazdka w mojej ocenie, ale są inne interpretacje, prostsze, za które chciałem oceniać niżej, ale nie jestem jeszcze pewny, czy wersja z czyśćcem/piekłem pokrywa cały film, czy też jest jakiś fragment, który pozostaje niewyjaśniony.

Roman Polanski

Obecnie Roman Polański znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #29

Top

1. Chinatown
2. Pianista
3. Lokator
4. Wstręt
5. Gdy spadają anioły
6. Nieustraszeni pogromcy wampirów
7. Dziecko Rosemary
8. Matnia
9. Nóż w wodzie
10. Frantic
11. Oliver Twist
12. Ssaki
13. Dwaj ludzie z szafą
14. Dziewiąte wrota
15. Śmierć i dziewczyna
16. Gorzkie gody
17. Autor widmo
18. Lampa
19. Morderstwo
20. Uśmiech zębiczny
21. Rozbijemy zabawę…

Ważne daty:

1933 – urodziny Romana (Paryż, Francja)

1936 – rodzina Romana wraca do Polski

1939 – rodzina Romana trafia do Krakowskiego ghetta. Rodzice będą wysłani do obozów, Roman ucieknie z ghetta i przeżyje wojnę wędrując z miejsca do miejsca

1959 – małżeństwo z Barbarą Lass, rozwód w 1962

1968 – małżeństwo z Sharon Tate

1969 – morderstwo Sharon Tate

1977 – Polanski was indicted on six counts of criminal behavior, including rape. At his arraignment, he pleaded not guilty to all charges. Many executives in Hollywood came to his defense. Gailey’s attorney arranged a plea bargain in which five of the six charges would be dismissed, and Polanski accepted. (…) As a result of the plea bargain, Polanski pleaded guilty to the charge of „unlawful sexual intercourse with a minor”, and was ordered to undergo 90 days of psychiatric evaluation at California Institution for Men at Chino. Upon release from prison after 42 days, Polanski agreed to the plea bargain, his penalty to be time served along with probation. However, he learned afterward that the judge, Laurence J. Rittenband, had told some friends that he was going to disregard the plea bargain and sentence Polanski to 50 years in prison: „I’ll see this man never gets out of jail,” he told Polanski’s friend, screenwriter Howard E. Koch. Gailey’s attorney confirmed the judge changed his mind after he met the judge in his chambers: „He was going to sentence Polanski, rather than to time served, to fifty years. What the judge did was outrageous. We had agreed to a plea bargain and the judge had approved it.” Polanski was told by his attorney that „the judge could no longer be trusted” and that the judge’s representations were „worthless”. Polanski decided not to appear at his sentencing. He told his friend, director Dino De Laurentis, „I’ve made up my mind. I’m getting out of here.” On 31 January 1978, the day before sentencing, Polanski left the country on a flight to London, where he had a home. One day later, he left for France. As a French citizen, he has been protected from extradition and has lived mostly in France since then. However, since he fled the United States before final sentencing, the charges are still pending.

1985 – Roman poznaje Emmanuelle Seigner

1989 – trzeci małżeństwo

1993 – pierwsze dziecko

1998 – drugie dziecko

2013 – Samantha Geimer wypuszcza autobiografię