Żywiciel („The Breadwinner”, 2017)
Nora Twomey
Dziewczynki dojrzewają w krainie, gdzie bije się kobiety za wyjście z domu. Są fragmenty wulgarne i naiwne, ale są też inne, angażujące.
Parvana jest małą dziewczynką. Siedzi na ulicy razem ze swoim tatą i próbują drogą handlu zarobić na życie. Na nieszczęście przypałęta się jakiś chłopak i oskarży wspomnianego ojca o jakieś rzeczy niezgodne z prawem. Przyjdą silni ludzie, zabiorą ojca do więzienia i Parvana zostanie sama z matką i siostrą w domu. Podjęcie próby wyjście z domu, żeby zajść do aresztu i czegoś się dowiedzieć, skończy się na byciu zaczepionymi na ulicy przez przypadkowych ludzi i zostaniem ciężko pobitym – ponieważ w Kabulu, gdzie toczy się akcja filmu, kobieta może wyjść z domu tylko w towarzystwie brata lub męża. Nawet jeśli jest zakryta od kostek po czubek głowy. Mają szczęście, że pozwolono im wrócić do domu, zamiast od razu ukarać w bardziej adekwatny sposób. Rodzina Parvany znajduje się więc w sytuacji bez wyjścia: nie mogą wyjść z domu, żeby zarobić. Nie mogą też wyjść, żeby zrobić zakupy. Nie ma nawet co pytać o inne czynności – tutaj nie chodzi o życie, jedynie o przetrwanie.
Okoliczności te po początkowym zarysowaniu będą służyć do opowiedzenia historii o trudnym żywocie bohaterki i jej przyjaciół. To Parvana wpada na rozwiązanie, to ona działa, to ona stawia czoła przeciwnościom losu. Zanim jednak do tego dojdzie, trzeba przebrnąć przez wstęp, który jest naprawdę nieprzyjemny. Rażąca niesprawiedliwość społeczności w ogóle nie jest adresowana, ale gorzej, że ludzie na ekranie krzyczą na siebie nawzajem i nawet pomiędzy bliskimi trudno jest znaleźć dwa zdania świadczące o cywilizowanym wychowaniu. Parvana idzie po wodę do studni, ale zdążyła jedynie nabrać połowę wiadra, bo musiała uciekać przed lokalnymi sprawiedliwymi. W domu dostaje opierdol za to, że przyniosła jedynie pół wiadra, ale nic nie mówi w odpowiedzi.
Są tu też naiwne rozwiązania fabularne, wiele rzeczy w ogóle nie jest adresowana i pozostawia zdezorientowanym (może nawet mieć taki wpływ na młodszych odbiorców). Na przykład co w sytuacji, kiedy ktoś zlituje się nad dziewczynką i jej pomoże? Czy pójdzie za to do piekła? Finał również pozostawia widza na dosyć wątpliwej nucie i najlepiej będzie, jeśli odbiorca nie spędzi zbyt dużo czasu nad zamyśleniem się nad tym. Obok tego jest naprawdę mocna historia o dorastaniu w trudnych okolicznościach. Młodzi ludzie z dziecięcym wdziękiem podchodzą do wyzwań zbyt poważnych jak na ich wiek. Nikt im nie pomaga, ale dają z siebie wszystko. Marzą, snują plany na przyszłość, walczą o to, w co chcą wierzyć. Szukają nowych rozwiązań i przyjmują życie na klatę. Mimo wszystko więc mogłem się w tym odnaleźć, a gdy zaczęły się napisy końcowe, to stwierdziłem, iż jestem gotów polecać ten tytuł innym.
Różnice kulturowe i inne takie.
W filmie ani razu nie są kwestionowane okoliczności czy tutejsze zwyczaje. Nikt nie powie „Moje życie nie powinno tak wyglądać tylko dlatego, że jestem dziewczynką”. Tak już jest, nikt tego nie zauważa. Bohaterki za to będą się śmiać z ludzi, którzy chodzą na plażę, aby się opalać. Albo dryfować na wodzie z dmuchanym materacem wodnym. Ot, taka ciekawostka. Żaden arabski kraj nie brał udziału w produkcji, jedynie niektórzy aktorzy pochodzą z tamtych rejonów. Reżyserka pochodzi z Irlandii, a na Netfliksie tytuł ten dostępny jest w dwóch wersjach językowych: angielskim i niemieckim (polskie napisy). Produkcję opartą o kanadyjską powieść z 2000 roku, której realizację poprzedziły rozmowy z uchodźcami w Pakistanie. Tam zaznaczone jest, że Parvana ma 11 lat, a konflikt, o którym mowa w trakcie seansu, to okres Islamskich Emiratów Afganistańskich z lat 1996-2001. Na Wikipedii jest streszczenie powieści i różni się ona ZNACZNIE od filmowej wersji. Animowana Parvana nigdy nie była zatrudniona jako kopacz kości na cmentarzu. Zakończenie filmu z kolei jest pozytywne tylko w kontekście wydarzeń znanych z książki.
Najnowsze komentarze