Podsumowanie roku – Garrety i Rezy 2018!

Podsumowanie roku – Garrety i Rezy 2018!

11/02/2019 Blog 1
blindspotting wallpaper

Rok 2018 nie zapadnie mi w pamięci pod względem filmowym. On się raczej wydarzył. Powstało zaledwie kilka udanych filmów, chociaż główna piątka jest wręcz niewiarygodnie silna. Plus najlepszą produkcją roku nie jest film pełnometrażowy tak naprawdę.

Wciąż był to rok filmowo istotny – szczególnie z uwagi na umocnienie pozycji VOD. W opinii wielu najlepsze filmy wychodziły właśnie tam, z ominięciem (przynajmniej częściowym) kin. Z tego też tytułu nie było wiele miejsca dla segmentu pirackich screenerów, które do tej pory wypływały przy okazji sezonu nagród, tak w tym roku pojawiło się ich jak na lekarstwo. Wszystko po prostu było już dostępnie legalnie – miało premierę miesiące wcześniej, czy to już obecne na VOD, czy też właśnie wchodziło do kin. Piractwo umiera, smutny widok.

Filmowo był to rok tańczenia – po narkotykach (Climax), helikopterami (Fallout) i na tle zachodzącego słońca (Płomienie) – a także oglądania piekła (Dom, który zbudował Jack), finałowego rapu w Zaślepionych, nowatorskiej formy Searching, wypuszczenia na światło dzienne ostatniego filmu Orsona Wellesa (Druga strona wiatru), ostatniej sceny w Romie (a także sceny w szpitalu) i wielu, wielu innych chwil, którym poświęcone jest poniższe podsumowanie.

Ostatnia aktualizacja: kwiecień 2021

NAJLEPSZE FILMY ROKU

Miejsce #1: Zaślepieni (Blindspotting)

Dwoje kumpli na całe życie pracuje przy przeprowadzce. Chodzą na imprezy, próbują trochę rapować, zarobić na boku i przy okazji mówią o wartościach najważniejszych. Nie wprost, nie przy użyciu słów, ale poprzez bycie sobą. To kino lekkie, bardzo przyjemne, tutaj jest miejsce na wszystkie barwy życia. Dyskusja o tożsamości, radzeniu sobie z problemami, zajmowanie pozycji w konflikcie oraz przede wszystkim: bohaterowie przestają być tytułowymi „zaślepionymi”. Świat w 2018 roku chyba niczego innego bardziej nie potrzebuje. Czym bycie zaślepionym jest? Zobaczcie ten film, aby się dowiedzieć. I zróbcie to koniecznie!

(niestety w Polsce ten tytuł jest dostępny wyłącznie w formie z lektorem… A przecież tutaj rapują i posługują się slangiem! Przeczytajcie obok nagrodzony przeze mnie dialog – tego nawet Janusz Kozioł nie przeczyta. Całe szczęście jest jeszcze wersja na iTunes…)

Miejsce #2: Krew na betonie ("Dragged Across Concrete")

Dużo tu postaci, jednak nie mogę napisać wam, czyja to jest historia – nowe postaci mogą być wprowadzone nawet w połowie, wszyscy biorą udział w pewnych wydarzeniach i aż do końca nie można powiedzieć, co się zaraz stanie. Mogę tylko powiedzieć, że towarzyszy nam napięcie. Seans trwa dwie i pół godziny, zasługując na każdą minutę. Oczu nie mogłem oderwać, w drugiej połowie momentami wstrzymując oddech. Bezlitosny to film, bezpardonowy i gniewny, ale też elegancki. Mógłbym napisać, że reżyser chwyta widza za ryj i na niego krzyczy, ale on go gości w swoich progach. Bez słowa, tylko zapraszając do seansu z filmem. Nie jesteś z nim zamknięty. To on jest zamknięty razem z tobą.

plomienie Beoning burning

Miejsce #3: Płomienie (Beoning)

Oto film zagadka – o człowieku, który stara się odnaleźć kobietę, którą pokochał, chociaż ani jej nie kochał, ona nie zaginęła i tak naprawdę nie zależy mu na tym, aby ją znaleźć. To tylko film, który trzeba zrozumieć – wiedzieć, jakie pytania zadać, dopiero wtedy staje się jasne, co reżyser do nas mówi. To produkcja piękna i zjawiskowa, konstruująca wyzwanie, któremu z przyjemnością stawiłem czoło.

Manbiki kazoku

Miejsce #4: Złodziejaszki (Manbiki Kazoku)

Dramat obyczajowy o rodzinie nie-do-końca zastępczej, ale to tutaj swój dom znaleźli przeróżni ludzie. Teraz mieszkają pod wspólnym dachem, są dla siebie bratem i siostrą, tatą i mamą, babcią i ciocią. Razem opowiadają historię pełną miłości do drugiego człowieka. Odkrywanie tej produkcji jest czystą przyjemnością – poznawanie bohaterów, rozumienie ich oraz relacji, jakie są między nimi, jak ten świat działa… Doskonale opowiedziany film. Serce rośnie!

Miejsce #5: Siedzący słoń (Da xiang xi di er zuo)

Czterogodzinny dramat o codzienności ludzi, których nic już w życiu dobrego nie spotka. Powolny, swobodnie zrealizowany, pochylony nad tragedią ludzi zmuszonych do wypełnienia życia czymkolwiek, byle tylko nadać mu sens, cel, cokolwiek. Nawet jeśli ma to być wycieczka, by zobaczyć tytułowego słonia. Poważny film, podejmujący wszystkie te tematy z pełną świadomością.

Miejsce #6: Mission: Impossible - Fallout

Arcydzieło kina akcji – zaskakujące, świeże, trzymające za gardło, zachwycające, inspirujące, olśniewające… Fallout imponuje już na papierze, kiedy przeczyta się, jak twórcy przekraczali granicę i robili to wyłącznie z miłości do tworzenia. Wyszła znakomita produkcja o tym, że życie jednostki jest warte tyle, co życie milionów. I przez 2,5 godziny mogliśmy oglądać ludzi dających z siebie wszystko, byle tylko mogli o tę wartość walczyć. Wspaniały spektakl!

Miejsce #7: Jutro albo pojutrze („Minding the Gap”)

Dokument, którego treści nie można nikomu zdradzać. Niezwykły seans, który był niespodzianką tak dla nas, jak i jego bohaterów. Kto by pomyślał, że jazda na deskorolce sprzyja tak głębokim przemyśleniom?

Miejsce #8: Najlepsze lata ("Mid90s")

Unikalny obraz dorastania. Jeszcze nigdzie nie widziałem na ekranie młodego dzieciaka, który widzi na podwórku grupę fajnych nastolatków i próbuje wkręcić się w ich towarzystwo. Rozumiałem głównego bohatera, wczułem się w jego sytuację – jego zdenerwowanie i brak pomysłu na to, jak się zachować, co robić, co powiedzieć. Wygrywa, bo to go uszczęśliwia, jest szczery i naturalny, niewinny i zraniony. To naprawdę ładny film o więziach międzyludzkich, które są najsilniejszą rzeczą na świecie. Doskonała muzyka i montaż, plus bolesna prawda o życiu: żeby jeździć na deskorolce, najpierw trzeba dostać wielokrotnie od matki garnkiem po głowie.

Miejsce #9: Avengers: Wojna bez granic

Grupa superbohaterów stara się powstrzymać złego typa przed realizacją jego superzłego planu. Prostota, momentami absurdalnie prosta, miesza się w tym tytule ze sporą ilością istotnych detali oraz niuansów, dzięki którym ta produkcja jest czymś więcej. Angażuje, pozwala się przejąć, trzyma w napięciu… I inspiruje. Przede wszystkim to ostatnie. Dopiero ten tytuł pokazał mi, że ten gatunek oferuje naprawdę sporo możliwości. Bawiłem się naprawdę doskonale i chciałem bawić się jeszcze dłużej.

Miejsce #10: Lost & Found

Krótki metraż animowany roku – dwie maskotki wyjaśniają, dlaczego pewni ludzi są zdolni do śmierci w imię miłości. Bo tylko tak mogą żyć dalej. Piękna rzecz w każdym znaczeniu tego słowa.

Miejsce #11: Ciche miejsce

Thriller o mądrych ludziach radzących sobie w świecie, po którym grasują stwory mordujące wszystko, co wydaje jakiś dźwięk. Mamy tu znakomicie skonstruowany świat filmowy oraz rewelacyjnych bohaterów, którzy są wystarczająco dojrzali, aby móc przetrwać w takich okolicznościach. Nie jest to film superbohaterski, ale to tutaj możemy oglądać prawdziwie bohaterskie czyny i poświęcenia – bo mogliśmy oglądać ludzi zdolnych do tego, by stanąć na wysokości zadania, zaadoptować się i przetrwać. Ciche miejsce składa hołd wielu wartościom, które sam wyznaję, i robi to w imponujący sposób.

Miejsce #12: Tully

O macierzyństwie w sposób dosłowny (pieluchy na matce po porodzie) i magiczny, czyli w romantyczny sposób mówić o poczęciu dziecka. Noworodek jest zarówno źródłem bólu, przykrości, zmęczenia, jak i innych problemów, ale też jednocześnie przynosi radość. Obie strony medalu zostały tutaj uchwycone, ale jednocześnie zrobiono to w filmowy sposób – przy pomocy fabuły, bohaterów, zwrotów akcji i przemiany u postaci. Tully to dużo miłości, jest też znakomite w oglądaniu. Bezbłędne kino!

Miejsce #13: Szczęście

Krótki metraż fabularny roku. Autentyczna Magnolia na ulicach Warszawy w okolicy politechniki i placu konstytucji. Jedna osoba ma kłopoty w związku, druga próbuje w speed-dating, trzecia jest trenerem pozytywnego myślenia. Naprawdę dynamiczne, zabawne kino ze znakomitą puentą. Udało się poprzez akcję opowiedzieć o tym, o czym twórca chciał powiedzieć – szczęściu trzeba pomóc, szczęście wymaga… Szczęścia. Na to nigdy nie jest za późno. Plus Robert Gonera udowadnia, że wciąż jest wyśmienitym aktorem. Warto obejrzeć!

Miejsce #14: L'animale

Austriacki film coming-of-age o nastolatce decydującej o tym, jaką fryzurę chce nosić. Włosy związane i ukryte, czy rozwiązane i widoczne? Tak naprawdę jednak jest to główny konflikt w skali mikro, bo Mati – tak się nazywa bohaterka – musi zdecydować, kim chce być, z kim chce się zadawać (nie w znaczeniu romantycznym!) i do kogo upodobnić. Główna bohaterka faktycznie ma przed sobą liczne wybory, musi się określić i odsłonić. Pokazać, co faktycznie się dla niej liczy. Uprzedzę jednak – jeśli jesteście zmęczeni gatunkiem coming-of-age, to w tym wypadku możecie dać sobie spokój. Waszego podejścia L’animale nie zmieni.

Miejsce #15: Won't You Be My Neighbor?

Dokument, dzięki któremu dowiedzieliśmy się o Fredzie Rogersie. Prowadził on program dla dzieci od lat 60., wychował miliony widzów, otworzył przed nimi świat i zrewolucjonizował podejście do dzieci. Rogers był cierpliwy, spokojny i nie obawiał się podejmować wymagających tematów. Dokument jako taki jest laurką, ale ciepłą, optymistyczną i po seansie lepiej się po prostu czułem, że się dowiedziałem o istnieniu kogoś takiego jak Fred Rogers.

NAJLEPSZE SERIALE ROKU

Miejsce #1: Nawiedzony dom na wzgórzu - sezon I

Ten serial ma wszystko. Najlepszą postać roku, najlepsze odcinki, najlepszą reżyserię, najlepszy mastershot… Nawiedzony dom na wzgórzu wygrywa we wszystkich tych kategoriach – oraz wielu innych. Uwielbiam kino Mike’a Flanagana, jego horrory to przede wszystkim opowieści o ludzkim sumieniu i mrocznych siłach, które na nim żerują. Nawiedzony dom na wzgórzu to opowieść o błędach, które ciągną się za ludźmi od dzieciństwa po dorosłość, przed czym nie ma żadnego ratunku. Trzeba tylko podnieść głowę i stawić im czoła. Doskonała produkcja. Chapeau bas!

Miejsce #2: F is for Family - sezon III

Decyduję się wyróżnić tytuł, który mógł się skończyć już dawno, ale jeszcze powstaje, a do tego cały czas idzie do przodu. Nie w kontekście fabuły czy zmiany u bohaterów (nie o to w końcu chodzi w tej produkcji), ale w kontekście skali, stawiając przed bohaterami coraz większe wyzwania. Trzeci sezon nadal trzyma poziom dojrzałej animacji, w której bohaterowie faktycznie sprawiają sobie wzajemnie ból słowami, ale nie mają wyjścia. Tak wygląda ich życie. Rodzice umierają każdego dnia, nie mogąc pożegnać się ze swoimi marzeniami, dzieci cierpią i nikt nie udziela im pomocy w poznaniu świata albo zrozumienia go. Jednocześnie wciąż jesteśmy w stanie podejść do tych postaci jak do ludzi i ich zrozumieć.

Miejsce #3: iZombie - sezon IV

Na tym etapie mówimy już o czystej zabawie. Widać jak na dłoni, że każda osoba na planie bawi się coraz lepiej – czy to znajdując się w tym świecie, wcielając się w postać albo wchodzić w interakcje z innymi aktorami. Kolejne wcielenia Liz to kupa frajdy, oglądanie całości to wciąż kapitalna rozrywka, a do tego – jakby nie było – otrzymujemy chyba najlepsze omówienie zjawiska emigracji, uchodźców i całej reszty w kontekście współczesnych zagrożeń oraz dylematów moralnych. Tak, iZombie zrobiło to najlepiej. Go figure.

Miejsce #4: Making a Murderer - sezon II

Prawie trzy lata czekania na kontynuację wstrząsającej historii dało zaskakujący efekt – stawiając na wczucie się w sytuację wszystkich zaangażowanych, poczuć ich frustrację i nerwowość. Oglądanie naprawdę grozi nabawieniem się kilku różnych chorób, a my i tak tylko siedzimy w tym przez dziesięć godzin. Oni żyją tak od wielu lat. Potworne doświadczenie — nieważne, po której stronie się znajdujemy.

Miejsce #5: BoJack Horseman - sezon V

Po trochu wszystkiego: picia, depresji, poszukiwania sensu życia, poszukiwania szczęścia, walki o lepsze jutro, Todd odwali jakąś głupotę, do tego jeszcze satyra na pop-kulturę i kilka odniesień do innych tytułów. Do tego masa szczegółów w tle (Mr. Peanutbutter witający Dianę na lotnisku z tym samym napisem, który miała jako imię na plakietce, podczas pracy w kawiarni, gdzie się spotkali pierwszy raz) oraz zabawy i eksperymentowania formą.

Również warte uwagi: Final Space (S1) Killing Eve (S1) Better Call Saul (S4) Castle Rock (S1) Coba Kai (S1) Everything Sucks! (S1) Ucieczka z Dannemory (S1) Ślepnąć od świateł (S1)

NAJLEPSZE ODCINKI ROKU

Miejsce #1: Free Churo (BoJack Horseman, 5x6)

Jeśli o jakimś epizodzie będzie się za rok wspominać – będzie to odcinek, w którym koń stoi w pokoju i gada przez 20 minut. Jeden wielki monolog pojawiający się znikąd, stający się odpowiednikiem audio dla mastershotów. Czy tak będzie wyglądać całość? Czy uda im się utrzymać poziom? I oczywiście się udało. Ktoś miał wątpliwości? Banalne pomysły są zazwyczaj niesłychanie wymagające, a tutaj każdy stanął na wysokości zadania. Szczególnie Will Arnett, który odgrywał główną (jedyną) rolę. Oglądam ten serial dla tych dramatycznych epizodów – i po raz kolejny mogę napisać, że nie byłem zawiedziony.

The Haunting of Hill House

Miejsce #2: Two Storms (Nawiedzony dom na wzgórzu, 1x06)

south park poster

Miejsce #3: A Boy and a Priest (South Park, 22x2)

final space

Miejsce #4: Chapter Ten (Final Space, 1x10)

Również warte uwagi: „The Bent-Neck Lady” (Nawiedzony dom na wzgórzu, 1×05) „Open Casket” (Nawiedzony dom na wzgórzu, 1×02), „Screaming Meemies” (Nawiedzony dom na wzgórzu, 1×09) „Silence Lay Steadily” (Nawiedzony dom na wzgórzu, 1×10) „Nobody Got Cereal?” (South Park, 22×7) „Unfulfilled” (South Park, 22×9)

REŻYSER ROKU:

Mike Falanagan („Nawiedzony dom na wzgórzu”)
S. Craig Zahler („Krew na betonie”)

Trochę tutaj idę na łatwiznę, bo Flanagan miał w tym wypadku większą kontrolę nad projektem, niż tylko wydawanie poleceń. Pisał scenariusz, montował, znał też prawie całą obsadę, bo z nimi wcześniej pracował. To tylko pomogło mu osiągnąć tak wysoki poziom. Miniserial ten trwa dziesięć godzin i miał klarownie zaplanowany styl. Miał on przygotować widza na całe, złożone doświadczenie, nauczyć go oglądać ten specyficzny horror. Oba punkty udało się spełnić, a trudną stylizację utrzymano od początku do końca. A jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze Flanagan włożył w to wszystko dodatkowy wysiłek, ukrywając na ekranie sekrety. Wiele z nich było widać tylko przez niecałą sekundę, ale coś w ten sposób wciąż budowano. Odkryjcie te sekrety samemu. To część doświadczenia.

SCENARIUSZ ROKU:

Rafael Casal & Daveed Diggs („Zaślepieni”)

Tych dwoje zagrało też główne role – i osiągnęli coś niesamowitego. Zrozumieli, że dzisiaj nie mogą opowiadać o czymś wprost, ponieważ te główne nazwy mają niewłaściwe znaczenia. Mówisz, że chcesz o czymś pogadać, a twoi odbiorcy na sam dźwięk hasła wywracają oczami, mają dosyć i kreują w głowie spodziewany obraz tego, co zaraz usłyszą. Tak nie można gadać o filozofii, polityce, emigrantach czy religii. To nie będzie działać, co w takiej sytuacji zrobić? Opowiadać o problemach bez używania tych łatwych słów. Efekt jest doskonały – tam, gdzie inne poważne produkcje wydają się stać w miejscu, męczyć ograny temat w napuszony sposób, tam Zaślepieni z luzem podchodzą do najważniejszych współczesnych tematów. Jednocześnie wydaje się, jakby faktycznie chcieli coś zmienić poprzez oferowanie nowego spojrzenia na problemy. Ich głos jest bardzo ważny, ale sposób, w jaki mówią, jest dużo ważniejszy.

ZDJĘCIA ROKU:

Jessica Lee Gagné („Ucieczka z Dannemory”)
Benji Bakshi („Krew na betonie”)

Nawiedzony dom na wzgórzu miał jeden odcinek, gdzie praca kamery wywoływała opad szczęki. Jeśli jednak patrzeć na całość – to tamten serial bardziej stał na montażu i reżyserii niż operatorze. Ucieczka z Dannemory ma co prawda dwa zachwycające mastershoty, ale olśniewa wizualnie też od początku do końca. Pani Gagne wykazała się skrupulatnością, dojrzałością artystyczną i powściągliwością. Nie szarżowała, nie wybijała się przed szereg, ale też wyraźnie zaznaczyła swoją obecność. Widziałem tu też odwagę i szerokie myślenie przy prezentowaniu nowych lokacji. Pod względem operatorskim – dzieło kompletne!

MONTAŻ ROKU:

Benjamin Rodriguez Jr. („Pierwszy reformowany”)
Nick Houy („Mid90s”)
Greg D’Auria („Krew na betonie”)

Jedyny film z tego roku, którego montaż zwrócił moją uwagę. To takie cięcia, które mówią: „To jest istotne. Oglądaj uważnie, przyglądaj się, koncentruj się!”. Rewelacja, do tego strasznie wymagająca na poziomie realizatorskim. Poświęciłem mu całą oddzielną ramkę w opinii, więc po więcej zapraszam tam.
https://garretreza.pl/first-reformed/

MUZYKA ROKU:

Terence Blanchard („BlacKkKlansman”)
Trent Reznor & Atticus Ross („Mid90s”)

Przez cały rok tak naprawdę żaden score nie zapadł mi szczególnie w pamięci – może poza Falloutem. Gdy przyszła pora na robienie podsumowań – zacząłem szperać i wydawało mi się, że wyróżnię w tym miejscu If Beale Street Could Talk, jednak tuż przed publikacją usłyszałem BlacKkKlansmana i muszę przyznać, że wolę gitary. Beale Street wciągnęło mnie tym upartym budowaniem napięcia przy użyciu klasycznych instrumentów, ale jednak w kinie zbyt rzadko mam szansę usłyszeć takie rockowe granie, co w nowym filmie Spike’a Lee. Narodziny narodu i Przeminęło z wiatrem spotkało się tu razem ze space-rockiem i melancholią Galena Westona. Nawet jeśli niekoniecznie pasowało ono do opowiadanej historii, to poza filmem przesłuchałem jego muzykę już trzy razy i nie mam dosyć.A jak chcecie zobaczyć film, gdzie takie rockowe granie pasuje, to włączcie sobie Jeden fałszywy ruch z 1992 roku, ze scenariuszem Billego Boba Thortona.

AKTOR ROKU:

Daveed Diggs („Zaślepieni”)
Mel Gibson („Krew na betonie”)

Kurt Russell w Kronice świątecznej był rewelacyjnym Mikołajem, Bill Skarsgard w Castle Rock stworzył moją ulubioną postać roku, Tom Cruise odsłonił duszę przed widzami w Falloucie, ale jest tylko jeden moment aktorski, który zapadł mi pamięci – i jest to finałowa scena Zaślepionych. Zapewne większość widzów w ogóle nie będzie gotowa na ujrzenie wyzwania, przed którym pan Diggs stanął w tej scenie… I wyszedł zwycięsko. Zdecydowanie.

AKTORKA ROKU:

Charlize Theron („Tully”)

PIOSENKA ROKU - Zaślepieni (utwór bez tytułu)

Chociaż to w sumie bardziej poezja śpiewana acapella niż piosenka. Nie tylko tekst zasługuje na wyróżnienie, ale też występ, prezentacja i ładunek emocjonalny, jaki niesie ten utwór i jego znaczenie… I jakie ryzyko niosło uwierzenie w tę scenę, zrealizowanie jej i zakończenie filmu w taki sposób! Nikt by się tego nie spodziewał.

TYTUŁ SPOŁECZNIE ZAANGAŻOWANY ROKU - South Park

A konkretnie dyptyk odcinkowy: Time to Get Cereal i Nobody Got Cereal? Problem globalnego ocieplenia jest pewnie najpoważniejszy z tych współczesnych, dlatego doceniam do niego twórców SP. Nie dlatego, że go omawiają czy przekonują o jego istotności, nie! Oni zrobili coś innego: okazali szacunek wobec tych, którzy mają go w dupie. Okazali im zrozumienie i w ten sposób pokazali, jakim wyzwaniem jest faktyczne przyznanie, że ten problem istnieje oraz jakich wyrzeczeń od siebie ono wymaga. W South Parku nie ma miejsca na gadanie, w tym królestwie satyry wszyscy z podniesioną głową i pełną świadomością przerzucają odpowiedzialność na przyszłe pokolenie.
Na dalszych miejscach czwarty sezon iZombie, które omówiło problem imigracyjny (nie żartuję) oraz dwa inne odcinki z 22 sezonu SP: A Boy and a Priest, w którym twórcy pochylają się nad losem przyzwoitego księdza w świecie, w którym wszyscy już zaakceptowali, że każdy ksiądz jest pedofilem; oraz Unfulfilled, w którym przybliżony jest los człowieka zamkniętego we współczesnym systemie pracy za marne pieniądze (na przykładzie pracy w Amazonie).

PERSONA ROKU - Robert Więckiewicz

Niby znamy go od lat, niby jest pracowity i często gra podobne postaci, niby możemy go oglądać kilka razy do roku… Jednak w 2018 roku najwyraźniej nabrał nowej energii, bo z każdym kolejnym występem coraz bardziej cieszyłem się na jego widok. Najpierw zdobył mnie rolą w Jak pies z kotem, gdzie stworzył rewelacyjny duet z Olgierdem Łukaszewiczem. Połowa frajdy z seansu to właśnie oglądanie tego duetu podczas portretowania dwójki prawdziwych polskich reżyserów, kiedy jednocześnie są braćmi z długą przeszłością, ale też pomagają sobie w trudnych chwilach. Następnie przyszedł czas na 1983, tutaj nieco standardowa rola Więckiewicza, ale wciąż solidna, jako ostatni sprawiedliwy dostający po nosie za wkładanie go, gdzie nie trzeba. I w końcu przyszedł czas na Ślepnąc od świateł, gdzie bawił mnie w każdej scenie, jaką dostał. Tyle energii, tyle frajdy z grania! Nie mogłem się doczekać, aż znowu go zobaczę na ekranie. Wcześniej widziałem go jeszcze w Klerze, ale nikt chyba nie pamięta tego filmu.
W dalszej kolejności warto wspomnieć o: Bradleyu Cooperze, Bo Burnhamie, Johnie Krasinskim (osoby, które okazały się naprawdę kompetentnymi reżyserami… Ponoć Ethan Hawke też), Jason Reitman (dwa filmy w roku, z czego jeden zrealizowany pod kątem technologii dostępnej w okresie, kiedy ten tytuł ma miejsce) i Ben Stiller (wziął na siebie miniserial i dał radę!).

SZOKUJĄCY MOMENT ROKU (zrobiony dobrze) - Kidding

Hereditary i Bao próbowały zrealizować taki moment. Pierwszy zrobił to w stylistyce godnej najmarniejszego odcinku Przyjaciół, drugi w stylu humoru z serialu Ed, Edd i Eddy. Efekt był taki, że miałem ochotę się śmiać z tragedii na ekranie, tak napompowanej i poważnej, jak tylko się dało. Na szczęście zobaczyłem Kidding, gdzie udało się zrealizować szokujący, brutalny i dramatyczny moment z zaskoczenia. Aż mi szczoteczka do zębów wypadła z ręki. Twórcy pozwolili mi wyszeptać każdy rodzaj reakcji: „O kurwa!” (zaskoczenie), następnie „o kurwa!” (kpiąco, to nie może być na serio przecież) oraz w końcu finałowe „o kurwa…”, kiedy okazało się, że to jak najbardziej było prawdziwe. Absolutne zaskoczenie oraz szok. Bez cudacznego i wysilonego wstępu, bez cudacznych metafor – tragedia życiowa, na którą nic nie można poradzić.

WULGARYZM ROKU - Ślepnąc od świateł

Kidding zrobiło to rewelacyjnie (scena z Fuck You!), ale jednak jeden tytuł zrobił to jeszcze lepiej. I było to Ślepnąc od świateł, kiedy to poddenerwowany Robert Więckiewicz u krawca używał przekleństw jak przecinków, aż w końcu sam krawiec, Azjata warto wspomnieć ledwo językiem Piastów władający, w odpowiedzi na prośbę klienta powiedział „Dobrze kurwa” z uśmiechem na ustach, tak samo, jakby mógł powiedzieć „Yes, sir”. Po prostu uczy się języka na bieżąco i nie wie, co mówi, ale przynajmniej mówi językiem klienta. Bawi mnie to. Taki właśnie wulgaryzm chcę zapamiętać najbardziej w tym roku.

ZAGADKA ROKU - Bohemian Rapsody

Biografia Queen, w której nic się nie zgadza z rzeczywistością, ale wszyscy go kochają, bo są fanami zespołu. A raczej – wróć!, tak naprawdę nikt tego filmu nie kocha, bo to wydmuszka, prawdziwi fani wychodzili z kina! A ja stoję pośrodku, tupię nóżką do „Radio Ga Ga” i nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Pozostaje mi tylko przyklasnąć sukcesowi tej produkcji, która jednocześnie wydaje się robić wszystko źle i dobrze jednocześnie. Nie wiem, jaką lekcję należy z tego wyciągnąć, ale… dlatego to właśnie jest zagadka roku. Ukłony!

NAJLEPSZE WYKORZYSTANIE GŁOŚNIKÓW - Roma

Z tym dźwiękiem jest niby tak, że niewielki procent odbiorców w ogóle ma odpowiedni sprzęt, na którym będzie słyszeć różnicę, więc i niewielki procent filmów przykłada do tego wagę. Pętla się zamyka. Oczywiście im lepszy sprzęt, tym lepsze wrażenia, więcej i inaczej się słyszy, ale prawie nie ma takich filmów, po których można powiedzieć: „Brakuje mi słów. Nieziemsko cieszę się, że kupiłem te głośniki, bez nich ten film byłby zupełnie inny!”. Roma jest takim właśnie tytułem. Tak, niby zdarza się tam oglądać przez pięć minut mycie podłogi, ale w finale głośniki naprawdę zostają wykorzystane, żeby osaczyć widza. Niczego więcej nie chcę zdradzać, po prostu… przed seansem zaopatrzcie się w dobre głośniki.

DIALOG ROKU - Zaślepieni

(jakby co - rozmowa dotyczy zakupu jachtu)

KIEROWCAHey, Cuttie! What that boat do?
MILESHey!
COLINNo way.
MILESShit, man, I got that joog for sailing, fishing, floating or fucking, get you a flight to Boston at a private function. Perfect for getting into some. Let me put you on that water world, bruh.
KBruh, is it hot or cold, though?
MWarm to the touch, no burn.
KWhat’s the intel on the Vin Diesel?
MNo fingerprints, bruh.
KDusty trail?
MVery. It’s Gucci.
KCuz cuz, I can’t be around the way way with something outta pocket. Ya underdig? Get blurped and I gotta peel out for the Daytona five double O ’cause I got a few hammers tucked. Niggas got laundry, no bleach.
MOn mamas, this was in the cut.
KThree bill joog though? What’s the part two?
MNo sequel, bruh. Pockets is touching so we trying to get it off and do a moving.
KCuz, I might have to let that marinate one time.
MIf you really about that life, this the come-up right here. Plus three bills ain’t nothing but a small thing to a giant like yourself. I say let’s make moves, you throw me that three hundo right there. I’ma clip the woo wop to the rear-view and less is more, ya dig?
KClip the wop to the rear-view?
MBy far.
KFast!
MFast!
CWhat’d he say?
MOh, I have no idea. But he gave me $300 for this boat. Sold! Sold, motherfucka, sold!

NAJLEPSZY NAJGORSZY FILM - Climax

Właściwie wszystko w tej produkcji jest wybitne – poza jego duszą. To niesamowite widowisko, na każdym poziomie zrealizowane w taki sposób, że wywołuje opad szczęki. Tego po prostu nie można przegapić, dlatego chcę tutaj zaznaczyć, żebyście mieli ten tytuł w swojej pamięci na przyszłość. Gdy tylko wyląduje na HBO GO albo Netfliksie, to włączcie Climax i doświadczcie go. A dzięki temu, że oglądacie na platformie stremingowej, to będziecie mogli ten film wyłączyć, gdy tylko stanie się monotonny. A tak dzieje się dosyć szybko. Twórca próbuje brak treści nadrabiać szokowaniem, pokazując naprawdę okropne rzeczy, przez co czułem się po prostu brudny podczas seansu. Dusza tego filmu jest zgniła. Nie polecam tego filmu, ale wciąż są tu chwile warte docenienia. Z miłości do filmu i tyle. Włączcie więc kiedyś, wyłączcie po 15 minut i wszyscy będą zadowoleni.