Podsumowanie filmowe 1997 roku
Ostatnia aktualizacja: marzec 2021
NAJLEPSZE FILMY ROKU
Miejsce #1: Księżniczka Mononoke
O miłości do drzew opowiedzieć za pomocą fantastycznego kina batalistycznego, to trzeba być Miyazakim. Mamy tu rewelacyjnego herosa, który wytrzyma wszystko i jeszcze stanie do walki z każdą że stron, w tej niewiarygodnej intrydze. Będzie w samym środku centrum starć czterech różnych grup ucinającej sobie głowy – tylko po to, aby pogodzić miłość do drzew z miłością do ludzi. Plus warta pamięci scena karmienia przeżutym pokarmem. Piękny film i fantastyczna przygoda!
Miejsce #2: Titanic
Niewiele jest rzeczy na ekranie, którą mogą zaimponować, gdy widziało się „Titanica”. Monument kinematografii, w którym niemal każdy moment sprawia, ze mam ochotę być wdzięcznym za posiadanie oczu. Uwielbiam, jak bardzo to heroiczny film, w którym zarówno Jack i Rose poświęcają się dla siebie nawzajem – kiedy coś takiego widziałem ostatnio na ekranie?! – a także wielu ludzi umiera śmiercią honorową, czując się odpowiedzialnym i nawet nie myślą, by spróbować walczyć. Ale to przede wszystkim opowieść o chwytaniu każdej okazji bez strachu. Bo co przyjdzie ci z wyjścia cało z największej katastrofy morskiej w dziejach, jeśli potem nie będziesz żyć tak, by zasłużyć na miejsce na tej łódce?
Miejsce #3: Tajemnice Los Angeles ("L.A. Confidential")
Nic więcej nie warto nawet oczekiwać od kryminału. Chce się poznać wyjaśnienie, chce się dokopać do sedna całej sprawy. Fabuła to istna rewelacja, trzeci akt – w którym wszystkie niepasujące do siebie klocki okazują się mieć swoje miejsce – to czysta perfekcja. Napięcie buzuje pod spodem w każdej sekwencji, z rozmysłem dając o sobie znać w strategicznych punktach. Plus najlepsze strzelaniny w historii kina. Ta historia! Ta satysfakcja z seansu! Mocne, pełnokrwiste kino!
Miejsce #4: Dom ("A Casa")
Opowieść o ciszy, którą wybierasz zamiast powiedzenia innym tego, co potrzebujesz by wiedzieli. Może dlatego, że nie zrozumieją. Albo zrozumieją inaczej. Zignorują? Tyle możliwości. Więc wybierasz komunikację bez słów. Krzyczysz całym sobą, ale bez otworzenia ust. Bartas w „A Casa” rozciąga tę ciszę na cały film, pozbawiając go dialogów. Bohaterowie posługują się wyłącznie językiem obrazów, rzucając tym samym nie tylko nowe światło na twórczość tego reżysera, ale i powód, dla którego uczymy się tego języka i tak go kochamy.
Miejsce #5: End of Evangelion
Filmowy wstep do zakonczenia oryginalnego serialu NGE. Dzieci dosiadają mechów i biją się z obcymi, a potem rozkręca się w coś zupełnie nieoczekiwanego. Z jednej strony są sceny akcji, planowania, trenowania, dowodzenia, z drugiej… wszystko rozkręca się w bardzo odrealnionym kierunku, pełnym schizofrenii i filozofii, skutkujące tym, że to chyba pierwszy film próbujący tego, co zrobiono przy „Odysei kosmicznej 2001”. Nie nastawiajcie się jednak na poznanie nowego świata. Raczej… poznacie jednego człowieka. Który zada wam kilka pytań. Oglądajcie uważnie.
Miejsce #6: Życie jest piękne ("La vita e bella")
Mądre poczucie humoru oraz rewelacyjny bohater. Na witrynie sklepu pisze, ze nie obsługują Żydów? My napiszemy, że nie obsługujemy Żyraf. Cały czas udaje się widza zamknąć za tą barierą, gdzie nie sięgnie go horror Holokaustu, chociaż jesteśmy w samym centrum wydarzeń. Gwiazdą programu jest jednak Guido: pomysłowy, cwany i działa w ułamku sekundy – udają mu się sytuacje niemożliwe, i to w zadziwiającym stylu. Znajduje nowe sposoby, by zaimponować swojej kobiecie, ratuje swoje dziecko przed przyspieszonym i gwałtownym dojrzewaniem. Oglądanie „Życie jest piękne” to podziwianie tego człowieka – bohatera wyjątkowego sortu, którego nie mamy okazji poznać w żadnej innej produkcji. A jest przy tym większym superbohaterem niż mięśniacy w kostiumach. Szacunek dla niego i samego filmu za opowiedzenie o nim. Plus piękne cięcie montażowe w środku filmu.
Miejsce #7: Buntownik z wyboru ("Good Will Hunting")
Jest to lekki, ale poważny film psychologicznym, który naprawdę skupia się nad główną postacią. Czuć, że sam narrator go kocha i to, co on sobą reprezentuje. Te dialogi! Te sceny-perełki! Dialog w barze! Monolog Williamsa na ławce! Inscenizacja legendarnego meczu baseballa! Do tego chce się wracać.Najlepsze jednak jest, że to tak naprawdę film nie tylko o problemie „Jak wykorzystać swój geniusz?”, ale czymś powszechniejszym: „Co chcesz zrobić ze swoim życiem?”. Will uczy się życia od ludzi z większym doświadczeniem, widzi swoją sytuację w coraz szerszej perspektywie, gromadzi te informacje walcząc przy tym by zachować na powierzchni to co najważniejsze dla niego. I dokonać wyboru. Dorosnąć. Muszę powiedzieć, że twórcy dali radę udźwignąć ten temat w satysfakcjonujący sposób.
Miejsce #8: Perfect Blue
Reżyser od samego początku atakuje widza niewytłumaczalnymi ujęciami i klimatem. Satochi Kon zabierał moją wyobraźnię też na kilka różnych poziomów. Będzie krew i spora brutalność. Poczucie zagubienia, braku oparcia, a także zakończenie, które wprawdzie odpowie na pytania, ale można było oczekiwać, że zrobi to bardziej spektakularnie. Dobry film, z niezwykłym klimatem i piękną animacją. Przemyślany i wykraczający poza schemat i przeciętność.
Miejsce #9: W pogoni za Amy ("Chasing Amy")
Wyluzowani bohaterowie Kevina Smitha swobodnie gadają o seksie oralnym i chętnie odpowiadają na te wszystkie pytania, które dręczyły hetero, jak np. w jaki sposób lesbijki uprawiają seks? Hetero poznają świat homoseksualistów, ale na pierwszym miejscu jest stworzenie uczciwej i szczerej komedii romantycznej. Co się udało. A to również kompetentne kino homoseksualne, które jednocześnie żartuje z gejów oraz traktuje ich z szacunkiem. Plus jeden z najlepszych monologów o miłości. Może nawet najlepszy?
Miejsce #10: Żołnierze kosmosu ("Starship Troopers")
Pierwszorzędne męskie kino, w którym wszystko zagrało bez potknięcia. To po prostu bardzo sympatyczny film, w którym żaden aktor nie umiał za bardzo grać, ale i tak z przyjemnością się na nich patrzyło, gdy dorastają, idą do wojska, walczą w ramię w ramię w niewiarygodnie intensywnych oraz nierównych starciach z gigantycznymi robalami. Wielka skala filmu, równie duża przyjemność z seansu. Wojna jeszcze nigdy nie była tak ironicznie fajna!
Miejsce #11: Incydent ("Breakdown")
Pierwsza godzina zapowiada kiepski klon „Pojedynku na szosie”. Reżyser nie korzysta z efektów specjalnych, zamiast tego pokazuje odważnych (i szalonych) ludzi odwalających niewiarygodne rzeczy, a my pocimy się razem z nimi, jak np. biegną za ruchomą ciężarówką, aby po złapaniu jej przemieszczać się pod nią, tuż obok gigantycznych opon. Zmęczenie i strach w oczach bohaterów jest autentyczne, Realizm, wysiłek, ciężka praca – tak się kręci dobre kino. Kurt Russel zaprezentował tu wspaniałe fizyczne aktorstwo. „Incydent” po kiepskim początku ogląda się tylko lepiej i lepiej, aż do wielkiego finału. Zakończenie to męski orgazm i tyle.
Miejsce #12: Zagubiona autostrada („Lost Highway”)
O człowieku ze słabościami, które go zgubiły… I tyle. Zagubioną autostradę ogląda się nie po to, by poznać historię, ale by ją rozgryźć. Temu podporządkowany jest rytm i porządek w scenach. To zagadka i wyzwanie dla oglądającego. Spodobał mi się sposób, w jaki wykorzystano język filmowy. Zapewne dlatego tak powszechne jest niezrozumienie tej produkcji, a nawet przeświadczenie, że tej produkcji nie można zinterpretować – mianowicie, widz podczas oglądania musi mieć świadomość, że rzeczy na ekranie mogą znaczyć więcej, a ich obecność musiała być celowa. Mozolne, nienaturalne dialogi oznaczają nieumiejętność porozumienia się między małżonkami. Gdy jedno wchodzi w kadr, drugie je opuszcza – to pokazuje, że nie są w stanie być blisko siebie. Tego typu detale mają ogromne znaczenie i jasno od początku wskazują na to, jaką historię tak naprawdę oglądamy.
Miejsce #13: Boogie Night
Obraz przemysłu porno na przestrzeni kilku lat, kiedy to zmienia się los zarówno branży porno jak i ludzi, którzy przy niej pracowali. A wszystko dlatego, że świat nie stoi w miejscu. A to nie podoba się niektórym. Cały film trwa blisko 2,5 godziny, i akcja zaprezentowana jest wyśmienicie. Energia, świeżość – ten film ogląda się bajecznie. Portret upadku, dekadencji, głupoty, autodestrukcji i istot pozbawionych umiejętności adaptacji. Przesłanie jest oczywiste, seans wydaje się skierowany wyłącznie do tych, którzy rozważają podążanie śladem bohatera, albo już to robią. Nie jest to kino, którego wszyscy będziecie potrzebować, ale warto je obejrzeć.
Miejsce #14: Kiler
Taksówkarz wzięty omyłkowo za seryjnego zabójcę, który nigdy w życiu nikogo nie zabił, teraz musi wykombinować jak to zrobić, by zachować życie, uniknąć kryminału i by wszyscy byli zadowoleni. I co? I to robi. „Kiler” to cholernie inteligentny tytuł. Intryga jest bezbłędna, dialogi zapadają w pamięci, a Jurek, Ryba, Siara i Ewka powinni dostać własny serial, gdyby tylko nie wystrzelali się nawzajem w pierwszej wspólnej scenie. Z przyjemnością wracam do tej produkcji. Doskonała zabawa!
Miejsce #15: Darmozjad polski
Swojskie kino, w którym bohater trochę w stylu Marcela Prousta zaczyna wspominać swoje życie. Pierwsza miłość, relacja z rodziną, a w tle oczywiście nowoczesna historia Polski. Jest zabawnie, dziwnie i… cóż, widać niewielkie środki. Zdjęcia i reżyseria to po prostu poetycki realizm. Bohaterowie mówią po Polsku tak, jak już się nie mówi, a atmosfera dziwności miesza się z poczuciem swojskości. Piją, śmieją się, gadają o babach i przeklinają. Jest zabawnie i inaczej, kino z pewnością nie dla każdego. Ale też wielu chwyci i zostanie w pamięci.
Miejsce #16: Smak wiśni ("Taste of Cherry")
Nudna, męcząca, monotonna i przegadana medytacja nad samobójstwem, ale jednak szanuję ten tytuł. I w sumie trudno mi napisać dlaczego. To tytuł zrobiony przez ludzi, którzy nie znają chyba za bardzo języka filmowego, ale są artystami i chcą dobrze, więc tworzą opowieść proszącą o to, aby każdy dał temu światu drugą szansę. I to szanuję.
Również warte uwagi: Przejrzeć Harry’ego, Węgorz, Lolita, Pukając do nieba bram, Odważny, Słoneczny zegar, Zabijanie na śniadanie, Happy Together, Otwórz oczy, Orbis Pictus. Hana-bi i Lawn Dogs.
NAJLEPSZE SERIALE ROKU
Miejsce #1: Oz - sezon I
Ten tytuł mógłby być nadal rewolucyjny nawet dzisiaj, a co dopiero w momencie premiery. Trudno wręcz uwierzyć, że telewizja dojrzała do takich produkcji już ponad dwie dekady temu! Jako jeden z nielicznych kieruje swoje słowa do dorosłych widzów i traktuje ich, jakby byli dorośli. Jakby mogli sobie poradzić ze świadomością, że pokazany na ekranie świat jest częścią naszego, że jest ważną jego częścią… I jak niewiele możemy z tym zrobić. Że gdzieś tam komuś dzieje się krzywda i tak już będzie. A my możemy mieć pecha i się z tą osobą spotkać, w jego celi. I świat wtedy jedynie potoczy się dalej.
Miejsce #2: Stargate - sezon I
Ostatnia taka przygoda w formacie space-opry, jaką gościły nasze telewizory. Obietnica przygody na każdą okazję! Wątki fabularne i obce rasy z jednych odcinków pojawiają się w następnych, niektóre sytuacje zostają również wspomniane potem, co nie znaczy, że produkcja jest do końca serialem całościowym, ale twórcy zachowują poczucie kolejności. Same odcinki też były naprawdę dobre. Lepsze, gorsze, jednak nie żałuję obejrzenia ani jednego z nich. Scenarzyści umieli dostarczyć napięcie i akcję. Polubiłem tę markę!
Miejsce #3: New Batman Adventures - sezon I
Jestem świadomy jakie są różnice względem oryginalnej serii o Batmanie, ale tak na serio… To nie czułem ich tak bardzo podczas oglądania. Może dlatego, że widziałem tylko połowę odcinków, ale póki co – obie produkcje prezentują dla mnie ten sam poziom. Lubię je za to samo. Na dodatek, to właśnie w „NBA” są moje ulubione epizody animowanego Mrocznego Rycerza…
Również warte uwagi: Buffy (S1) South Park (S1)
NAJLEPSZE ODCINKI ROKU
Miejsce #1: Children of Time ("Star Trek Deep Space Nine", 5x22)
Bohaterowie trafiają na planetę, gdzie się rozbiją za kilka dni – w skutek anomalii cofną się o 200 lat i rozpoczną tam nowe życie. Teraz tylko „nasi” bohaterowie muszą podjąć decyzję o dopilnowaniu, by historia się powtórzyła, inaczej tamci nie tyle umrą, ile zostaną wymazani. Nigdy się nie rozbiją, nigdy nie będą istnieć. Sisko na to mówi: „nie ma mowy!” i… teraz wszyscy muszą żyć ze skutkami tej decyzji. Ciężka historia bez właściwych odpowiedzi. Plus piękna scena wspólnej pracy na polu. Odcinek, który podjął ryzyko i podzielił fanów.
Miejsce #2: Double Talk ("The New Batman Adventure", 1x06)
Kolejny z serii odcinków w których przestępca wraca odmieniony z zakładu zamkniętego. Pingwinowi nikt nie wierzył i bawili się jego kosztem, Harley nie była nauczona zasad normalności, a co w przypadku „naprawionego” Scarface’a? Czy pójdą w coś świeżego, czy też znowu usłyszę, że to społeczeństwo go zawiodło? Odpowiedź mnie usatysfakcjonowała. Mamy tu podróż psychodeliczną, thriller i przedstawienie ciężkiej choroby, która mocno nagięła ramy tej porannej kreskówki dla najmłodszych. Smutna rzecz…
Miejsce #3: The Post-Modern Prometheus ("X-Files", 5x5)
Kobiety słyszą muzykę, po czym są odwiedzane przez dziwaka z dwiema twarzami, a trzy dni później budzą się błogosławione. Ten odcinek opowiada naprawdę przejmującą historię (a nawet zaskakującą), ale scenarzyści pozwolili sobie pobawić się nią. Sporo tutaj rzeczy zostało przerysowanych, a zakończenie… Jest tak inne, że będą dni, gdy będziecie wdzięczni, że ten finał jest aż tak inny. Innym razem będzie wam on przeszkadzać.
Miejsce #4: The One with Chandler in a Box ("Friends", 4x8)
Tytuł wyjaśnia wszystko. Trwa Święto Dziękczynienia, ale Joey nie może wybaczyć Chandlerowi, że ten pocałował jego byłą dziewczynę. Rozwiązanie? Chandler zostaje zamknięty w pudle. Reszta to już komedia ocierająca się o złoto. Żarty są niespodziewane, zaskakujące i zapadające w pamięć, aż chce się do nich wrócić zaraz po seansie.
Miejsce #5: Hallowen (Frasier, 5x03)
Roz podejrzewa, że jest w ciąży, i mówi o tym Frasierowi. Ten jednak nie może nic nikomu powiedzieć, więc szybko powstaje piętrowa plątanina pomyłek. Każdy wie co innego, każdy inaczej to interpretuje, i na końcu jest jeden wielki bałagan. Cudowna zabawa, przyznaję.
Miejsce #6: Halloween (Buffy, 2x6)
Wszyscy chodzą w kostiumach z okazji Święta Zmarłych, gdy okazuje się, że ich kostiumy były zaczarowane. W efekcie bohaterowie zapominają, kim są, a zamiast tego stają się osobami, za które się przebrali. Zabawne!
Również warte uwagi: Lie to Me (Buffy, 2×7)
REŻYSER ROKU:
Paul Thomas Anderson („Boogie Nights”)
Satoshi Kon („Perfect Blue”)
David Lynch („Zagubiona autostrada”)
Curtis Hanson („Tajemnice Los Angeles”)
James Cameron („Titanic”)
SCENARIUSZ ROKU:
Matt Damon & Ben Affleck („Buntownik z wyboru”)
Piotr Weresniak („Kiler”)
Brian Helgeland & Curtis Hanson („Tajemnice Los Angeles”)
Kevin Smith („W pogoni za Amy”)
ZDJĘCIA ROKU:
Robert Elswit („Boogie Nights”)
Russell Carpenter („Titanic”)
Tonino Delli Colli („Życie jest piękne”)
MONTAŻ ROKU:
Dylan Tichenor („Boogie Nights”)
Conrad Buff & James Cameron & Richard A. Harris („Titanic”)
MUZYKA ROKU:
James Horner („Titanic”)
Angelo Badalamenti („Zagubiona autostrada”)
AKTOR ROKU:
Stellan Skarsgard („Bezsenność”)
Robin Williams („Buntownik z wyboru”)
Roberto Benigni („Życie jest piękne”)
AKTORKA ROKU:
Minnie Driver („Buntownik z wyboru”)
Najnowsze komentarze