Przewodnik po polskich festiwalach filmowych
Jakiś czas temu zrobiłem ranking polskich festiwali, chociaż tak naprawdę chciałem zrobić właśnie przewodnik: kiedy, co to jest, co trzeba wiedzieć przed wybraniem się tam itd. Więc zapraszam: w nadchodzącym roku będzie 12 festiwali, które znam z własnego doświadczenia i jeśli myślicie, żeby pierwszy raz być na którymś, to tekst dla was.
Timeless Film Festival Warsaw
7-14 kwietnia
Oficjalnie festiwal skupiony na klasyce i „oglądaniu na dużym ekranie tego, co kiedyś oglądaliśmy na monitorze komputera”. Jest coś, co każdy już widział – ale niekoniecznie właśnie w sali kinowej – ale najbardziej ten festiwal skupia się na poszerzaniu tego, co się zalicza do klasyki poprzez prezentowanie filmów należących do tego samego nurtu (tylko są mniej znane), nieznanych filmów znanego reżysera albo czyjejś twórczości akurat w Polsce mało popularnej. Pytanie więc, na ile ten festiwal faktycznie ma prawo nazywać się Timeless, ale to już subiektywne. Do tego duża ilość filmów z muzyką na żywo – chociaż tak naprawdę są to bardziej koncerty zawierające pokaz filmu (w Filharmonii za ekranem były światła instrumentów, plus sam ekran był dosyć mały).
Info: Warszawa, kina Muranów, Atlantic, Kino Syrena, KINOMUZEUM sali kinowej Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Iluzjon (a także Filharmonia Narodowa i inne miejsca koncertowe), karnet za 350 złotych do kupienia już pod koniec lutego), wygodny transport metrem pomiędzy kinami (również tramwaj i autobus oraz te hulajnogi i inne), pierwszy dzień zaczyna się filmem od 13, prelekcje są, nie wpuszczają spóźnionych widzów, reklamy trwają 5m20sek, rezerwacje codziennie rano
Plusy: klasyka w programie, zniżki do lokali,
Minusy: brak prezetów do karnetu, komunikacja miejska nie ma biletu tygodniowego (trzeba inwestować w jednorazowe), najpierw ogłosili program (listę filmów i o której godzinie dany film grają), a dopiero potem harmonogram (co będą grać o tej porze w którym kinie), podczas wchodzenia na film wymagali pokazania zarówno karnetu (na szyi lub w telefonie) oraz biletów, które przychodziły na maila po rezerwacji
Off Camera
25 kwietnia - 4 maja
Ot, zwykły festiwal, którego główny wyróżnik (wszelakie panele) odbywa się w trakcie filmów, więc trzeba wybierać, czy chce się iść na jakieś spotkanie albo na film. A że film jest najważniejszy, to dla mnie niewiele się tu działo. Plusem jednak jest sam dobór filmów, ponieważ tutaj oglądałem same nieznane mi tytuły, nieznanych twórców i naprawdę odkrywałem kino. To serio festiwal bez kija w dupie, który ma np. NH, gdzie boją się kina amerykańskiego czy anglojęzycznego, a jak pokazują film z Kanady, to muszą prześledzić drzewo genealogiczne reżysera i odkryć, że jest w 8% Haitańczykiem. Na Off Camerze serio czułem, że po prostu liczy się jakość filmu i tyle. Niestety, ten festiwal ma inny rodzaj kija w dupie – taki, który zmusza go do robienia pompy z samego siebie. To festiwal dla kilku tysięcy ludzi, z salami kinowymi na sto osób, a z każdej strony byłem atakowany sloganami bardziej pasującymi do poniedziałkowych hitów na Polsacie, a nie festiwalu filmowego. Przez to miałem poczucie, że ten festiwal robi wszystko pod inwestorów, łącznie z zapraszaniem gwiazd tylko po to, aby były, chociaż nic ciekawego nie mówią, a same filmy i widzowie to element, który jest, żeby być.
Info: Kraków, Kino pod Baranami oraz MOS (przede wszystkim te dwa kina), program ogłaszają półtora tygodnia wcześniej, karnet za 240 złotych (sprzedawany już w grudniu z największą zniżką), brak polskich tytułów (w sensie wszystkie są tłumaczone tylko na angielski), rezerwacja całą dobę na następny dzień, polecam sekcję Amerykańscy niezależni, odradzam kino pod Baranami (fotele na jednym poziomie i wszyscy tam sobie nawzajem zasłaniają obraz) i wpadnijcie na power śniadanie do Fitagain na rynku oraz na taco do budy koło MOS-u
Plusy: tani karnet, całość w okresie majówki (więc musiałem brać tylko trzy czy cztery dni wolnego, aby być na całym festiwalu), dużo leżaków na placu (można odpocząć), panele dyskusyjne i różne szkolenia pozwalające poznać twórców osobiście
Minusy: całość w okresie majówki (więc jest w chuj tłoczno w tym Krakowie), centrum Krakowa jako lokalizacja, ceny Krakowskie, brak prezentów, program to nieczytelna książeczka, 10 minut i więcej reklam przed filmem (szczególnie kronika, która robi świetną robotę w żałowaniu, że się tam jest, bo organizatorzy z całych sił robią kurwę ze słowa „niezależne”), to nie jest festiwal dla niepełnoprawnych na wózku (brak windy Pod Baranami, MOS ma windę ale brak miejsca na wózek)
Docs Against Gravity
9-18 maja
Co to za festiwal dokumentów, gdzie nie grają dokumentów? Odpowiedź: MDAG. Chyba że zdefiniujecie dokumenty jako produkcje pobieżne, niezainteresowane niczym, niewzbudzające waszej ciekawości, nie rozwijające waszej wiedzy, za to zadowolone utwierdzaniem was w przekonaniu, że wiecie już wszystko na dany temat, co tylko jest. Albo tytuły z gotową tezą, którą dopasowują do rzeczywistości. Ewentualnie twory nastawione tylko i wyłącznie na to, by widz się pośmiał albo posmucił. I zapomniał pięć minut później, że się śmiał albo płakał. Innymi słowy: to nie festiwal, to niedzielna telewizja po obiedzie. I zbrodnia przeciwko faktycznym dokumentom. Jedna wielka strata czasu.
Info: maj, Warszawa i inne duże miasta, karnet za 264 złote, Kinoteka i kilka innych kin w centrum Warszawy, bardzo mało czasu między filmami
Plusy: wykłady, promocja zdrowia psychicznego, sekcja VR, wersja online, pakiety biletów, plakaty dla wielu filmów na ścianach kin…
Minusy: …tylko te plakaty są słabe jako plakaty, filmy, brak prezentów do karnetu, brak prelekcji, Q&A niewarte uwagi
Nowe Horyzonty
17-27 lipca
Nowe Horyzonty są czyste, nowoczesne i artystyczne, wręcz do przesady – to festiwal kina niszowego, gdzie zwala się pół Polski i każdy myśli, że jest z tego powodu wyjątkowy. Zarozumialstwo lekko unosi się w powietrzu, ale jednak w ten przyjemny sposób, tam można spotkać najwięcej nowych przyjaciół-kinomanów. To też najbardziej intensywne doświadczenie festiwalowe w kraju – pięć filmów dziennie, niektóre mogą trwać trzy godziny i więcej, po wszystkim chlanie w klubie festiwalowym, śpisz dwie godziny i wstajesz, bo trzeba zarezerwować filmy na następny dzień. Tutaj tworzą się historie – tutaj chociażby pobijecie osobisty rekord w najdłuższym filmie, jaki zobaczycie na jedno podejście. Najważniejsza zaleta to jednak organizacja: karnety, film zaczyna się o czasie i nie można się spóźniać (są za to nawet kary), wolontariusze przeszukują sale i wypatrują wolnych miejsc dla ostatnich widzów itd. Najprzyjemniejszy jest system planowania filmów, które układasz obejrzeć i jak je sobie zorganizować w czasie. Nowe Horyzonty mają wygodny katalog, podczas gdy każdy inny festiwal wymaga masy pierdolenia się i walki z chaotycznie ułożonym repertuarem. Tego nie da się opisać, Nowe Horyzonty po prostu robią to DOBRZE i co roku żałuję, że nie jadę na NH, bo nie mogę uczestniczyć właśnie w tym układaniu sobie programu. Czujesz, że jesteś na prawdziwym festiwalu, że otaczają cię ludzie świadomi tego, gdzie są.
Info: Wrocław, Kino Nowe Horyzonty, karnet 430-440 złotych, program ogłoszony miesiąc wcześniej, filmy głównie z Cannes, Rotterdamu & Berlina, slow cinema, rezerwacje na nowy dzień schodzą w 0,3 sekundy i to nie jest przesada
Plusy: Wrocław, samo kino, masa fajnych ludzi, wspaniały i doskonały system rezerwacji, wzorowa organizacja, co najmniej dwie sale z zakrzywionym ekranem, dodatkowe atrakcje w stylu puszczania filmu trwające prawie 40 godzin na ścianie korytarza albo spanko w Kościele, tam faktycznie człowiek jest akceptowany ze swoimi filmowymi dziwactwami
Minusy: upał na mieście, brak oznaczeń gatunkowych (idziesz na dokument i myślisz, że idziesz na fabułę po lekturze opisu), kij w dupie zmuszający organizatorów do wydziwiania przy opisywaniu filmów (powyższy przykład z Kanadyjskim reżyserem i podkreślaniem jego haitańskich korzeni), brak pola namiotowego na dachu i ostatnio przestali dawać prezenty (a kiedyś były kosmetyki, torby, skarpetki [to w 2020], magazyny filmowe i koszulka)
Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi
termin na '25 nieznany (w 2024 - 27 lipca - 4 sierpnia)
Przede wszystkim piękne, malutkie miasto (Kazimierz Dolny, złożone dosłownie z jednego zakrętu w lewo) wypełnione bosymi malarkami na ulicy, lasami, galerią sztuki w tamie oraz potężną rzeką Wisłą. Do tego pole namiotowe. Na minus brak karnetu, a więc drogo, jeśli człowiek chce zobaczyć ludzką ilość filmów, oraz koszmarne warunki stania w kolejce (upał, komary i opóźnienia w projekcji filmów, wynikające z pustego gadania przed filmem twórców i organizatorów). Po bilety wcześnie rano trzeba stać do konkretnej kasy otwieranej o 10 i im później przyjdziecie, tym dłuższa będzie kolejka. I te opóźnienia są codziennie, im później tym większe.
Info: brak karnetu, Kazimierz Dolny, kina rozstawiane pod namiotami, pokazy plenerowe, pole namiotowe
Plusy: gazetka festiwalowa i codziennie były wyniki plebiscytu publiczności, na gali zamknięcia pokazali jeden ze zwycięskich krótkich metraży, piękne miasto, ulotka rozpisująca spotkania z reżyserami
Minusy: bilety do kupienia oddzielnie (więc za te same pieniądze, co na innych festiwalach, tutaj zobaczycie połowę filmów), upał, komary, opóźnienia, mało miejsc w cieniu
Octopus Film Festiwal
termin na '25 nieznany (w 2024 roku trwał w dniach 6-11 sierpnia)
Festiwal kina gatunkowego z naciskiem na erę VHS, cycki, flaki, przemoc, mały budżet oraz frajdę z oglądania przeważającą nad słabą realizacją. Nie wiem, czemu Tarantino przybył do Polski na Camerimage, a nie Octopus. Konkurs Główny odstaje od tego i naprawdę zachęcam was do rozszerzania horyzontów o stare filmy, które na pierwszy rzut oka nadają się tylko do puszczania w telewizji po północy. Sale kinowe to bukry i kluby festiwalowe przerobione na kino (trzy ekrany naraz i dwa bary wewnątrz). Masa robienia sobie jaj ze wszystkiego, łącznie z filmami z lektorem, który tłumaczy jak mu się podoba. To wszystko trzeba przeżyć samemu, trzeba tam być i oglądać tak, jak tutaj.
Info: Karnety startują w lipcu za 183 złote i schodzą w 5 minut (naprawdę!), wszystkie bilety kupujecie przed festiwalem online – na miejscu nie kupicie biletu na żaden film, nie zmienicie też zaplanowanego repertuaru (chyba, że macie akredytację prasową); Gdańsk, Kino Spektrum i B90 oraz Multikino – najlepiej znajdźcie sobie nocleg między dwoma pierwszymi lokalami)
Plusy: klimat, unikalny sposób oglądania filmów, masa atrakcji (w tym ukryty seans niespodzianka) oraz dziedzictwo inside joke’ów przechodzących na kolejne edycje, masa pozytywnej energii, najlepszy klub festiwalowy w Polsce (bo poza darciem ryja i drogim alkoholem są jeszcze piłkarzami)
Minusy: krótki! (niecały tydzień), organizacja przed festiwalowa to burdel (wymagana jest oddzielna aplikacja, która co roku się wiesza w momencie rozpoczęcia rezerwacji), wszystko online i przed festiwalem trzeba zaplanować i wykupić, nie można tego potem zmienić; Multikino jest daleko od reszty obiektów festiwalowych, Konkurs Główny jest mało Octopusowy
Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu
termin na '25 nieznany (w 2024 roku trwał w dniach 8-15 sierpnia)
Najbardziej wyluzowany festiwal – bez nagród, z konkursem na prelegenta (więc są to amatorzy, ale hej, są za to nagrody, więc się starają – a jak zaczną sadzić spoilery, to się ich zaklaskuje, aż zamilkną), sale kinowe zorganizowane w pierwszych trzech budynkach z czterema ścianami i sufitem, jakie znaleźli: jest więc to np. sala gimnastyczna w szkole. I pod ścianą leżą maty do ćwiczeń, jak chcesz oglądać na leżąco w spoconej macie nie mytej od 1953 roku, to śmiało. Siedzisz i ktoś zasłania ci widok? Przesuwasz krzesło, bo te są prostymi, rozkładanymi krzesełkami. W tym wszystkim jest tylko jedno takie prawdziwe kino, a poza tym: dużo przyrody, kościół na wyspie, można się podczepić do liny i przelecieć nad jeziorem, pójść na kajaki… To naprawdę miła odmiana, być na festiwalu, gdzie między filmami człowiek przechodzi przez park.
Info: miasto o nazwie Zwierzyniec (dwie przesiadki od Lublina, ale jest też bezpośredni pociąg), pole namiotowe, konkurs na prelegenta
Plusy: karnet za 200 złotych z prezentami, do siedmiu filmów dziennie, natura, pole namiotowe
Minusy: jak ja byłem, to grali głównie powtórki z tego, co było dostępne dużo wcześniej w kinach studyjnych, niewiele miejsc by zjeść (głównie namiot z grochówką i kiełbasą z grilla) i często najpierw idziesz na film, a knajpę ze śniadaniem otwierają po pierwszym filmie), spotykasz turystów zamiast kinomanów
Festiwal Polskich Filmów Fabularnych
termin na '25 nieznany (w 2024 trwał w dniach 23-28 września)
Czyli święto polskiego kina, które odbywa się w trzech miejscach w Gdyni – Multikinie, Teatrze oraz małym kinie studyjnym. To ostatnie jest dostępne w większości tylko dla dziennikarzy, Teatr wymaga specjalnej akredytacji do wejścia i pokazy tam zaczynają się z półgodzinnym opóźnieniem (10 minut bez powodu, a potem przedstawiają 40 ludzi pracujących nad filmem, makijażystki, treserów psów, goferów itd.), którzy powoli i pojedynczo wchodzą na scenę, potem reżyser jeszcze gada i dopiero film się zaczyna, więc niby najlepsze warunki oferuje Multikino, ale jednak to w Teatrze czujecie, że jesteście na festiwalu i widzicie te wszystkie gwiazdy polskiego kina, jak Jerzy Skolimowski. Moja rada: kupcie akredytację pozwalającą na wstęp do Teatru i wybierajcie miejsce na samym dole balkonu – będziecie mieć przynajmniej miejsce na nogi. To gigantyczna sala na prawie 1000 miejsc, ale miejsca na nogi nie ma prawie w ogóle – będą was kopać w plecy, tak po prostu przechodząc za wami.
Info: Gdynia, karnet w kilku wersjach (do 450 zł), teatr 12 minut na piechotę od dworca kolejowego, pięć minut od morza, impreza od rana w poniedziałek do soboty wczesnym wieczorem (a potem jest Gala rozdania nagród), społeczność jest głównie wiekowa, młode osoby są tam tylko w dwóch wypadkach (studenci szkół filmowych, mających zniżkę, albo towarzyszą babciom lub rodzicom, którzy lubią ten festiwal), koniecznie postawcie sekcję mikrobudżetów ponad konkurs główny.
Plusy: prezenty do karnetu (chociaż koszulkę to trzeba dokupić oddzielnie), autobus specjalnie podstawiony tylko dla widzów, by mogli wygodnie (i ekologiczniej) przemieszczać się między Multikinem oraz Teatrem, do karnetu dodają butelkę na wodę i na miejscu można sobie dolewać (bo ekologia), w teatrze jest też darmowa kawa (do wyczerpania zapasów, co się działo około tej 18), jest nawet bar mleczny wewnątrz teatru (ukryty jak pieron, ale jest), działająca aplikacja na telefon zastępująca inne metody obsługi festiwalu (np. rezerwację filmu – od 7:30 rano, albo szukanie info o danym filmie)
Minusy: atmosfera polskiego kółka wzajemnej adoracji, całkowicie odklejonej od rzeczywistości; najgorsza widownia, jaką widziałem – oklaskująca dialogi i sceny, które nie mają sensu w kontekście całego filmu, ale oni nie oglądają filmów, tylko sceny; nie słyszą dialogów, tylko pojedyncze słowa; a gala rozdania nagród to taka żenada, że nie da się patrzeć; w Teatrze filmy standardowo zaczynają się z opóźnieniem 30 min, a spotkania z twórcami odbywają się na korytarzu teatru, gdzie co chwila im przerywa automatyczny głos ogłaszający „za 30/15/pięć minut zacznie się film pod tytułem TYTUŁ w reżyserii REŻYSERA”, co cholernie bawi i zaskakująco celnie reprezentuje polskie kino.
Warszawski Festiwal Filmowy
termin na '25 nieznany (w 2024 trwał w dniach - 11-20 października)
Ponoć to bardzo popularny festiwal, tylko jak ja tam byłem, to było akurat pustawo. Ogólnie to festiwal jest poza widzem, bo ten tylko chodzi sobie na filmy, a dyrektor, gala otwarcia, spotkania z twórcami – to jest za zamkniętymi drzwiami. Wyjątkowo mało festiwalowy ten festiwal, nawet kino nie wygląda inaczej. Są tylko wolontariusze, którzy zapraszają w trzech językach na seans, to wszystko. Brakuje też karnetu, jest tylko akredytacja dziennikarska i z opowieści znajomych były problemy, aby ją odebrać, gdy już była zatwierdzona. Co oznacza, że jeśli chcecie zobaczyć normalną ilość filmów, to płacicie prawie tysiąc złotych. Ponad to trzeba przypomnieć wpadkę z ’22 roku ze sprzedawaniem biletów na film, którego nie mieli – i grali głupa do samego końca, ogłaszając zmianę w programie trzy godziny wcześniej (że puszczą wtedy inny tytuł). Niemniej, to faktycznie jedyny festiwal w Polsce, który pokazuje premiery – inne zadowalają się odgrzewaniem tego, co pokazali już za granicą, ale tutaj oglądacie premiery z całego świata, jako pierwsi na świecie. Nawet jeśli te premiery są drugiej kategorii i nowości znanych reżyserów tutaj nie znajdziecie.
Info: Warszawa, od 11 w piątek do wieczora w następną niedzielę, ogłaszają program cztery tygodnie wcześniej i od razu ruszyła sprzedaż biletów, Złote Tarasy i Atlantic, filmy trwające najczęściej w okolicy półtorej godziny, właściwie każda sekcja jest godna uwagi – ale sprawdźcie debiuty, konkurs główny (!) i dokumenty.
Plusy: brak reklam!, premiery z całego świata, sekcje autentycznie się wyróżniają i są ciekawe
Minusy: 936 złotych za 47 filmów, mało festiwalu w tym festiwalu, brak karnetu i czegokolwiek w prezencie do niego (chociaż jest wygodny program), rozpoczęcie sprzedaży w momencie ogłoszenia programu to też kiepski pomysł
Splat!FilmFest
termin na '25 nieznany (w 2024 trwał w dniach 24-31 października)
Tak właśnie powinien wyglądać festiwal filmowy! Klimatyczne dekoracje, wolontariusze przebrani tematycznie do każdego filmu, który tam pokazują, po korytarzu chodzą potwory z którymi można sobie zrobić fotkę, na końcu jest impreza i wszyscy są uwaleni w sztucznej krwi, każdy może zabrać dynię do domu… Tego jest po prostu masa, nawet sama dyrektorka tańczyła ze szkieletem. Czułem, że jestem na festiwalu. Na tym konkretnie festiwalu.
Info: połączone z Halloween i Dia de los Muertos, karnet za 250 złotych z prezentami (koszulka do kupienia osobno), Warszawa (Kinoteka) i Wrocław, od środy do niedzieli, filmy nie tyle horrorowe ile… dziwne – ale horrory też
Plusy: no kurwa, tak powinien wyglądać festiwal filmowy, można przyjść ze sztuczną papugą na ramieniu i będziesz pasować, jak brakuje ci trumny to możesz tam dostać (poważnie oddawali raz trumnę), wersja online, spotkanie z reżyserami bez pompy, mnóstwo niespodzianek do odkrycia samemu
Minusy: wolontariusze nie byli zadowoleni (np. nie każdy chciał się przebierać, ale był na to nacisk), w sumie skromnie pod względem filmowym, to nie jest festiwalowy, na który się przyjeżdża – bardziej taki, na który się przychodzi po pracy (filmy zaczają się po 16, 17 – wcześniej organizacja czasu we własnym zakresie)
American Film Festival
termin na '25 nieznany (w 2024 trwał w dniach 5-11 listopada)
Festiwal filmów Amerykańskich, ale jednak czuć, że robią to ludzie od NH, więc starają się pokazać jak najmniej te amerykańskie filmy – koprodukowane przez USA, nawet nie posługujące się jezykiem angielskim. Program zawiera takie sekcje, jak restrospektywa reżyserska oraz sezon, która pozwala nadrobić popularne filmy z całego roku (czy tam obejrzeć je jeszcze raz).
Info: karnet za 350 złotych sprzedawany od września, rezerwacja rusza o 8:30 i filmy schodzą w 0,3 sekundy, Wrocław, Kino Nowe Horyzonty, lokale ze zniżkami, brak prezentów do karmetów, pierwszego dnia tylko jeden/dwa filmy wieczorem, od rana następnego dnia aż do końca
Plusy: organizacja i skala jak na NH, tylko filmy lepsze
Minusy: karnet bez prezentów; jak komuś przeszkadza: pogoda
Pięć Smaków
termin na '25 nieznany (w 2024 trwał w dniach 13-20 listopada)
Przede wszystkim można tutaj zobaczyć filmy z tych mniej znanych krajów Azjatyckich, jak Indie, Tajlandia, Kambodża czy Malezja – zapewne to będą nawet wasze pierwsze filmy z tych krajów. Jest sklepik z gadżetami oraz atrakcje w stylu Azjatyckiej Nocy Horrorów. Ponad to prelekcje faktycznie wprowadzające w świat filmu, dzięki którym mogliśmy na odległość poznać panią Jagodę Murczyńską, zanim zmarła. Plus: zawsze będę miał do nich szacunek za to, że dali retrospektywę Edwarda Yanga, jakkolwiek niedorzeczne to się może wydawać (w sensie oglądanie filmów tego pana naraz jest ponad moje siły).
Info: Warszawa (Kinoteka i Muranów) i inne miasta, kino azjatyckie, karnet z prezentami, wersja online
Plusy: naprawdę można odkrywać nowe kino azjatyckie, prelekcje, spotkania z reżyserami na luzie
Minusy: wersja online nie jest pełna, ale to w sumie prawie zawsze tak jest; to nie jest pełny festiwal kina azjatyckiego, tzn. na takim NH mogą się pojawić nowe filmy z Azji, których na Pięciu Smakach już nie pokażą
Camerimage
termin na 2025 rok nieznany (w 2024 trwał w dniach 16-23 listopada)
Festiwal mający pewne plusy (jak publiczność), ale przede wszystkim jest zbiorem najgorszych rozwiązań z innych festiwali. Całość organizowana na zasadzie „Jak przyjdą widzowie, to będziemy się martwić”, skierowany niemal wyłącznie na budowanie wizerunku i tworzenie wizji przed sponsorami, a nie po to, aby dostarczyć widzom filmy do oglądania. Program tragicznie ułożony, ale za to można spotkać Cate Blanchett i zapytać ją, jaką kawę pije. Plus Toruń jest gotowy na Święta w momencie rozgrywania się festiwalu – jeśli lubicie, to coś dla was.
Info: 14 minut reklam, pięć obiektów pokazujących filmy w okolicy Starego Rynku w Toruniu (jeśli jedziecie pociągiem – najlepiej wysiąść na stacji Toruń Miasto, bo jest bliżej, chociaż to ruina), pierwszego i ostatniego dnia pokazywany jest tylko jeden film pod wieczór razem z galą otwarcia/zamknięcia, na które nie ma rezerwacji i trzeba stać kilka godzin w kolejce na mrozie, żeby się dostać do środka; karnet w cenie 470 złotych, rezerwacja od 8 rano, jak nie uda się zarezerwować, to stajesz w kolejkę przed filmem i raczej i tak się dostaniesz.
Plusy: światowość (goście i uczestnicy z całego globu), publiczność klaszcząca trzy razy minimum na jednym filmie, subiektywnie: dekoracje Świąteczne
Minusy: najmniej inkluzyjny festiwal, na jakim byłem; brak przestrzeni dla uczestników (poza CC), trzeba stać w kolejce, trzeba stać na mrozie, wolontariusze są dla gości wyłącznie, system rezerwacji umiera codziennie na 5-30 minut, brak dostępności dla osób na wózku w części obiektów, mówią do ciebie po niemiecku, program ułożony jest katastrofalnie, większość filmów pokazywana jest tylko raz i to w terminie, kiedy pokazywane jest sześć innych filmów, na których tobie zależy; ogólne wrażenie festiwalu niepotrzebującego widzów do działania, oni zaprosili swoją publiczność i ona im wystarczy; organizacja działająca na zasadzie: „Jak przyjdą zwykli widzowie, to zaczniemy się martwić”, duże obciążenie złożone na wolontariuszy i wymaganie od nich, żeby czepiali się widzów o pierdoły, opóźnienia bez żadnego wyjaśnienia,
Święto Niemego Kina
termin na 2025 rok nieznany (w '24 trwał w dniach 28 listopada -1 grudnia)
Czyli jedyny festiwal, gdzie główną atrakcją jest muzyka grana na żywo. I są to autorskie interpretacje muzyków zaproszonych do uczestnictwa w pokazach, a ich styl czy gatunek jest naprawdę szeroki. Do tego przede wszystkim możliwość oglądania odrestaurowanych klasyków na dużym ekranie, a także odkrywanie tytułów, które nie przeszły do ogólnej historii kina.
Info: Warszawa, kino Iluzjon.
Plusy: muzyka na żywo, prelekcje, jak się ma półroczny karnet na Iluzjon (350 złotych) to w pakiecie macie też ŚKN
Minusy: od biedy: nie ma za bardzo wyboru, co zjeść w okolicy między filmami
Najnowsze komentarze