Capote (2005)

Capote (2005)

13/05/2018 Opinie o filmach 0
capote
Philip Seymour Hoffman & Amy Ryan & Mark Pellegrino

Samotna podróż Trumana, której widzowie mogą się tylko przyglądać. Niemniej niezła reklama książek!

Biografia Trumana Capote pokazująca jego personę poprzez fragment jego życia, w czasie którego pisał „Z zimną krwią„. 1959 rok, Kansas – bohater dowiaduje się o morderstwie, ma napisać o nim artykuł. Jednak w chwili, w której poznaje morderców – zmienia plany. Chce napisać książkę o tym wszystkim.

Nie ma tu ciekawej historii. Autorzy skupiają się na postaci tytułowej i przedstawieniu jej widzom. Reszta elementów jest nawet nie na drugim, ale trzecim planie. Dlatego, gdy usłyszałem o morderstwie i zobaczyłem zabójców, nie byłem pod wrażeniem – a na pewno nie dzieliłem podobnej fascynacji nimi jak Capote. Gdy mówił o pisaniu książki o nich, nie mogłem podzielić tego poglądu – to mógł być żart albo opowieść o człowieku w stylu Eda Wooda. Na pewno nie geniusza i autora legendarnych tytułów. To raczej bufon, który zawsze miał tyle pieniędzy, ile potrzebował. Może i taki Capote był w rzeczywistości, ale samo bycie bufonem nie jest ciekawe.

Ciekawa część filmu zaczyna się dopiero później, gdy to bohater coraz lepiej poznaje morderców – wtedy też przestaje tylko udawać troskę o nich, ale autentycznie zaczyna mu być ich żal. Troska staje się traumatyczna, kiedy walka o uniewinnienie morderców trwa latami. Capote przez cały ten czas żył tą historią i nie był w stanie „przejść dalej„. Ta zmiana w głównym bohaterze jest interesująca, ale owa podróż jest samotna. Jako widz nie mogłem w niej uczestniczyć.

Jednak za to jaka reklama Capote! Aż chce się teraz przeczytać jakąś jego książkę. Z drugiej strony, gdy widziałem ten film 10 lat temu, też chciałem przeczytać Capote i nic z tego nie wyszło jak na razie.

Chcecie więcej?

Obie książki Capote’a doczekały się ekranizacji, chociaż zapewne nie takich, jakich autor sobie wymarzył. „Śniadanie u Tiffany” na ekranie jest o wiele lżejszym tytułem, w którym wszystkie mroczne motywy jakoś umykają pod komediowymi dyrektywami Bleake’a Edwards’a (reżysera takich legend jak „Wielki wyścig” czy cykl „Różowa pantera„). „Z zimną krwią” jest już ciężkim dramatem, ale czy dorównuje książce? Cóż – obejrzeć obie pozycje na pewno warto. Pytanie tylko, czy przed książkami, czy po nich? – ja jeszcze odpowiedzi nie udzielę.