Uprowadzona („Taken”, 2008)

Uprowadzona („Taken”, 2008)

07/04/2025 Opinie o filmach 0
taken 2008 uprowadzona

Współczesnemu kinu brakuje bezwzględności „Uprowadzonej”.

5/5

Ten obraz naprawdę sprawnie trafia do starszej widowni: nie ma tutaj ratowania świata i zdobycia dziewczyny, a zamiast tego jest jedynie troska o życie własnej rodziny. Nic innego nie ma tu miejsca. Nie liczy się w sumie nawet ratowanie postronnych ofiar – te są już martwe, albo po prostu nieistotne. Jeśli jeszcze komuś się pomoże, to fajnie, ale nikt nie będzie o tym myśleć. Liam Neeson jest wiarygodny jako podstarzały człowiek nadal mający w sobie iskrę – może z wyjątkiem etapu bieganego pod koniec – i naprawdę dobrze wykorzystano jego mocne jak i słabe strony. Nie zeskoczy z wysokości, ale ma więcej doświadczenia od młodocianych przeciwników. Zmęczenie życiem na jego obliczu jest tutaj zaletą, jego brak zaangażowania w ten cały syf, jaki zobaczy. Będzie mieć na głowie nie tylko nielegalny przemyt ludzkim towarem, ale też rząd – ten drugi co prawda szybko odpuści, ale jednak – i własnoręcznie rozwali oba. Oraz pół Paryża. Naprawdę jest on bezlitosny dla złych ludzi, których spotyka na drodze – nie współczuje im, nie ma zamiaru poznać ich przeszłości, nie jest mu ich żal, gdy są już pokonani i niegroźni. Nadal pozwala im umrzeć albo kończy ich życie w inny sposób. Ta bezwzględność jest czymś, co współczesne kino zwyczajnie nie ma – najwyraźniej film z 2008 roku ciężko jest mi już nazwać współczesnym. Poza jedną przemową słowa nie zastępują tutaj czynów, nikt nie bawi się w grożenie: od razu przechodzą do krzywdzenia oponenta.

Intryga jest czytelna, widz zaangażowany w losy bohaterów i możliwym jest uwierzyć, że w ciągu kilku godzin protagonista osiąga niemożliwy cel. To głęboko satysfakcjonujący seans z wyjątkiem finału, który nie ma związku z jakąś zmianą relacji między ojcem i córką. Nadal pozostają tam, gdzie byli dotychczas, bo ten pierwszy nie zmienił się podczas przygody. Potwierdziło się tylko to, kim był i że to dobrze, że taki jest, ale nadal pozostaje człowiekiem wojny w trakcie pokoju. Zadzwonią po niego, gdy znowu zostanie porwana, ale nie, aby wspólnie z nim spędzić niedzielny obiad. Nadal pozostanie poza życiem córki, na czym tak mu zależy. Widz naprawdę to wtedy czuje, uratowanie jej życia niczego nie zmienia. Szkoda.

Drugą część też widziałem. Nic z niej nie pamiętam.

PS. Z serii filmów, które po latach inaczej wybrzmiewają – tutaj Amerykanin boi się, by jego córka wyjechała do Europy, bo tutaj jest niebezpiecznie. Dzisiaj to brzmi inaczej niż w 2008 roku. A fakt, że rząd w tym filmie nie tylko wie o całym niebezpieczeństwie, nic z nim nie robi, ale jeszcze na tym zarabia… Tak, to ma nowe brzmienie.