Ostatnio obejrzane i polecane – marzec ’25

Ostatnio obejrzane i polecane – marzec ’25

07/04/2025 Blog 0

Kilka tytułów, które obejrzałem w ciągu ostatniego miesiąca, które postanowiłem wyróżnić. Oto pięć wyjątkowych tytułów obejrzanych w marcu 2025.

Atak! („Attack”, 1956) U swoich podstaw jest to film, w którym twórcy wyraźnie wyładowują złość, z której nie mogli się oczyścić w prawdziwym świecie. Aldrich jak i wielu innych ma doświadczenia wojenne, był też zniesmaczony tym, jak przedstawia się życie żołnierskie w kinie. „Atak!” nie jest kinem antywojennym lub podważającym sens takich starć: wsadza jednak kij w oko każdego ślepo zakładającego, że wyższy stopniem są odważniejsi, że medale są wartościowe, a armia jest wolna od przywar ciągnących w dół wiele innych instytucji. Naprawdę czuć podczas seansu, że ta historia wyraża złość i agresję nie tylko z powodu osobistych doświadczeń, ale też zasłyszenia o wielu podobnych incydentach mających miejsce na innych stronach konfliktu, przekazywanych w tajemnicy, półgębkiem – film Aldricha mówi o tym nie tylko głośno i mocno, ale robi to od strony żołnierzy i tego, przed jakim wyborem oni stoją tak naprawdę. Fabuła idzie dużo dalej, pokazując jak bardzo milczenie jest na rękę wszystkim i koniec końców o fałszowanie historii wcale nie walczą ci, którzy ryzykują życiem, jeśli prawda wyjdzie na jaw. I ta agresja do mnie przemawia jak cholera.
 
Dama na dwa tygodnie („The Bride Wore Red”, 1937) Jest w tej produkcji uczucie do ludzi usługujących na przyjęciach, w obiektach wypoczynkowych, jaką oni mogą znaleźć w tym radość i chociaż nie piją wina ani nie schodzą się na przyjęcia (o których też nawet negatywne słowo nie pada, co kto lubi), to prowadzą życie pełne przyjemności. Jak już skończą zapierdalać (przez 16 godzin na dobę, to potem mogą w nocy śpiewać przy pikniku w świetle księżyca), ale to chyba temat na oddzielną produkcję. Śmieję się, ale jednak jestem fanem kina, które potrafi w taki sposób „oszukiwać” widza. Do tego liczne momenty, które same w sobie nie są tak istotne, ale ogląda się je z przyjemnością dzięki dialogom i aktorom. Łapałem się podczas oglądania na tym, że podziwiam finezję tego obrazu – warto odkryć ją samemu.
 
Człowiek z kamerą filmową (1929) To wypada oglądać ze świadomością tego, że jest koniec lat 20 XX wieku, film jest jeszcze młodą sztuką ledwo mającą prawo nazywać się sztuką, w większości istnieje jako zbiór skeczy komediowych oraz slapstickowych. Oscary dopiero będą rozdane, dźwięk dopiero wywróci to wszystko do góry nogami, ludzie poza branżą mają nikłe pojęcie o czymkolwiek. I ten film, a raczej siła jego manifestu, polega zarówno na adresowaniu profesorów sztuki jak i zwykłych widzów: jednym i drugim pokazując i udowadniając siłę obrazu.
 
Pociąg („The Train”, 1964) Sztuka jest w tym filmie przedstawiona jako tożsamość narodu – jeśli ona zaginie albo przejdzie w czyjeś inne ręce, to wtedy zachowają życie, ale przegrają wojnę. Czy to przemawia? W pewnym stopniu. Najbardziej robi to jedno z ostatnich sekwencji, gdzie ujęcia leżących skrzyń z obrazami są zestawione z leżącymi ciałami ludzi, którzy stracili w tym wszystkim życie. Każdy z tych obrazów jest równy człowiekowi, wydaje się mówić reżyser. Ta sztuka też żyje, też ma duszę. Nadal jednak widzowie muszą się z tym zgadzać jeszcze przed seansem – on sam w nich nie zaszczepi takiego przekonania. Jeśli oddawanie życia za malarstwo uważacie za głupotę, nadal tak będziecie uważać na napisach końcowych. Nie da się jednak zaprzeczyć: film faktycznie uchyla kapelusza za każde z tych poświęceń. Tak właśnie wygląda walka w cieniu, podziemiu, ukryciu: masa małych ludzi mających nadzieję, że razem coś osiągną.
 
Pół żartem, pół serio („Some Like It Hot”, 1959) Policja właśnie dokonuje najazdu na klub, który zatrudnia naszych bohaterów w orkiestrze. Grają na instrumentach, są biedni, teraz stracili pracę i ledwie uszli z życiem. Poszukiwania pracy zaprowadzą ich w zupełnie nowe miejsce… To film o dwóch gościach przebierających się za kobiety, żeby ujść z życiem, zarobić, a po drodze znajdują miłość, jednocześnie cały czas unikając kłopotów i dążąc do nich. Innymi słowy: to film o zmianie. Akceptowaniu, próbowaniu, odkrywaniu. Urzeka elegancją i wysokim poziomem realizacji, za którym tęsknię. Tutaj za ścianą błyskotliwych żartów wartych wielokrotnego oglądania jest fundament bogaty w małe rzeczy, które odkrywamy przez wiele seansów: afirmacją odwagi do zmiany, jaka w tamtych czasach nie przychodziła nikomu do głowy albo była blokowana z góry.