Twój Simon („Love, Simon”, 2018)

Twój Simon („Love, Simon”, 2018)

01/12/2018 Opinie o filmach 0
Simon
Jennifer Garner

Biali hetero są dziwni. Dobrze, że można oglądać filmy z wyłączonym dźwiękiem.

Simon zaraz będzie kończył szkołę. Jest też gejem, ale nikomu o tym nie powiedział – i w sumie nie wie dlaczego. Rodzice by to przyjęli do wiadomości, kumple też, nikt by mu z tego powodu problemu nie robił. Tak wygląda pomysł na cały film i jako taki jest on naprawdę przyjemną stroną całej produkcji. Oto film o homoseksualistach, który tak naprawdę opowiada o uniwersalnym problemie wśród młodzieży, jakim jest ogólnie trudność z mówieniem o sobie przy innych ludziach. Nie tylko o swoich uczuciach. Są w filmie Twój Simon wyraźne ślady tego, że twórcy byli świadomi tego, o czym ich produkcji tak naprawdę opowiada. Oni po prostu zdecydowali się tego nie robić.

Widzicie, spora część fabuły skupia się nie na tym, co istotne. Zamiast tego jakiś błazen szantażuje Simona, by ten pomógł mu poderwać pewną dziewczynę, bo inaczej zdradzi sekret naszego bohatera. Więc ten próbuje zeswatać błazna ze swoją koleżanką, rozwalając przy okazji wewnętrzne relacje swoich najbliższych rówieśników. A ja tak to oglądam i cieszę się, że doświadczam seansu w domu, mogę więc wyłączyć dźwięk i wywiesić pranie, przy okazji zastanawiając się, co takie wątki w ogóle robią w tym filmie? Jeśli kojarzycie takich gości, co pchają się do rozmowy z dziewczynami, narzucają im się, gadają od rzeczy coraz bardziej agresywnie, by w finale odwalić kompletną manianę, to mam dla was drodzy czytelnicy doskonałą wiadomość: najwidoczniej mamy okazję oglądać film o kimś takim.

Jak już Twój Simon da sobie spokój z tym i przejdzie do rzeczy, to faktycznie, są tu rzeczy warte uwagi. Greg Berlanti opowiada o tym, że młodzi ludzie potrzebują przestrzeni i czasu, żeby móc poznać samych siebie, żeby postronni niczego im nie narzucali – a szczególnie tempa, w którym wprowadzają nowych ludzi do swojego świata. Idea szczytna, ale niewiele rzeczy w samym filmie ją wspiera. Nie ma tutaj wątków pobocznych czy ciekawych postaci albo w ogóle kogokolwiek aktywnego. Rodzice Simona ledwo się pojawiają, przez co więcej uwagi przyciąga tu jego młodsza siostra, która smaży naleśniki. Chciałbym mieć taką siostrę. Mogę więc doceniać pomysł, intencje czy zamiary, ale nie mogę nie dostrzegać, że większość film jest ledwo oglądalna.

Są więc momenty i naprawdę chciałem ten tytuł cenić bardziej, ale potem zobaczyłem zakończenie i naprawdę nie mam pojęcia, co twórcy mieli wtedy w głowie. Nie chcę zdradzać, co też przyjaciele zrobili wtedy Simonowi, ale mogli tego dokonać tylko mistrzowie świata w niezręczności. Problem w tym, że to chyba miało być urocze czy coś, ale jedno, co z tego wyniosłem, to że biali hetero są dziwni. Najbardziej wulgarne i obsceniczne parady równości są niczym wobec tego numeru z diabelskim młynem z finału Simona.

Pomysł więc jest po stronie zalet, ale cała reszta i faktyczne wykonanie jest tu po stronie wad. Twórcy nie mieli na ten tytuł żadnego pomysłu i chwytali się byle czego, co tylko podkreślało brak planu. Jest tu nawet wyjątkowo przeciętna sekwencja taneczna (wyjście z budynku i duża ilość ludzi robiących kilka kroków na krzyż) oraz robienie z bohatera symbolu. Dobrze, że takie tytuły powstają. Szkoda, że gdy już jeden wyszedł, to zaprezentował sobą taką jakość.