Joseph L. Mankiewicz

Joseph L. Mankiewicz

02/03/2025 Opinie o filmach 0

I think it can be said fairly that I’ve been in on the beginning, rise, peak, collapse, and end of the talking picture.” – Joseph L. Mankiewicz

Joseph L. Mankiewicz

Obecnie Joseph L. Mankiewicz znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #204

Top

1. Kryptonim Cicero
2. Bosonoga Contessa
3. Detektyw
4. Wszystko o Ewie
5. Duch i pani Muir

Ważne daty

1909 – urodziny (Pennsylvania, USA – jako Joseph Leo Mankiewicz)

1946 – debiut reżyserski

1962 – trzecie małżeństwo, będą razem do jego śmierci

1963 – zarabia trzy miliony za reżyserię „Kleopatry”

1972 – ostatni reżyserski dorobek

1993 – śmierć (Bedford, New York – niewydolność serca)

Kryptonim Cicero ("5 Fingers", 1952)

4/5
Solidny tytuł próbujący znaleźć coś w człowieku, który prawie zdradził za dużo.
 
Ogromna część tego filmu miała wydarzyć się naprawdę – reżyser nawet podjął ryzyko nakręcenia części zdjęć w Turcji (lokacji itd., nie z aktorami), z której potem nie chcieli go tak po prostu wypuścić. Do rzeczy: w trakcie Drugiej Wojny Światowej znikąd pojawia się chłop, który oferuje Niemcom tajne dokumenty Brytyjskiego wywiadu. Przedstawia się jako szpieg, ale nie robi wrażenia szpiega i nie traktują go poważnie do czasu, aż jego „próbki” okażą się prawdziwe. Dlaczego ktoś miałby coś takiego robić? Szczególnie z dzisiejszej perspektywy, kiedy Niemcy są jednoznacznie źli? Cóż, ten film podejmuje próbę humanizacji tej postaci. Dowiemy się, kim był, jakie były jego pragnienia, jaki zawód wykonywał i że wcale nie był po stronie Niemieckiej. Osobiście: nie mogę powiedzieć, żeby ten film wyczerpał temat. Można było zrobić nieco więcej – szczególnie, że najwyraźniej główna motywacja protagonisty to wzbogacenie się, a film mentalnie jeszcze stoi w okresie, kiedy na służbę nie patrzyło się jak na ludzi z pragnieniami.
 
Całość parokrotnie podejmuje też próbę niemal realistycznego przedstawienia niektórych momentów życia bohatera. Całość jest zrealizowana bez zarzutu i jako fikcyjna opowieść szpiegowska sprawdza się naprawdę dobrze, ale na koniec nie czułem się przekonany, że naprawdę żył człowiek, który był o krok od zdradzenia Niemcom, gdzie i kiedy zacznie się D-Day (a z innych filmów wiem, jak bardzo trzeba było stawać na głowie, żeby Niemcy nie mieli o tym pojęcia). Co jest zastanawiające, bo film jednak stara się być osadzonym w realnych wydarzeniach – finałowy zwrot akcji opiera się o prawdziwą Operację Bernhard, której jednak film nie wspomina chyba, więc efekt też jest bardziej filmowy niż przekonywujący.
 
Niemniej: solidny, angażujący i zapadający w pamięci film. Widz na pewno będzie kibicować tutaj człowiekowi, który prawie sprzedał świat.

The Barefoot Contessa (1954)

4/5

Monkiewicz mówi po trochu na wiele tematów. Szanuję, że ten film jest tak konkretny w swoich stanowiskach.

Od samego początku wiemy, że ona umrze. Jesteśmy na jej pogrzebie, a jej życie poznajemy poprzez relacje ludzi będących na ceremonii. Zaczynamy od Bogarta, który był jakby jej opiekunem, gdy zaczynała karierę w kinie. Producent wyhaczył ją w klubie i zaproponował współpracę, tym samym ona zaczęła nowe życie, poznała inne życie i weszła na ścieżkę, która musiała zakończyć się szybką tragedią.

Technicznie rzecz biorąc, jest to film filmowych rozmów. Ładnie są wtedy prowadzeni aktorzy, scenografia oraz kostiumy są istotne, ale same rozmowy nie są zbyt angażujące. I po wszystkim można mieć problem z przypomnieniem sobie, o czym gadali. Jasnym jest, że twórcy chcą tym filmem powiedzieć naprawdę wiele – o relacji reżysera z gwiazdą, o roli producenta, o branży filmowej pełnej ludzi robiących swoje tylko i wyłącznie dla władzy, o traktowaniu kobiet, o smutnym losie kobiet w tym zawodzie… Ta scena mówi na ten temat, tamta scena mówi na tamten temat. A pomiędzy nimi jest przestrzeń, obojętna, ponieważ sprawia wrażenie, że prowadzi do czegoś, czego już się spodziewamy. To nie jest obraz, który czymś zaskoczy. Ja to zaakceptowałem i nawet nieźle się oglądało, a ogólny tragiczny wydźwięk mnie jednak uwiódł. Szeroki zakres tematów artystycznych też mnie zainteresował – czułem odwagę filmu, którą musiał mieć, aby to zrobić. To w końcu dosyć osobisty obraz siłą rzeczy i szereg ludzi mógł poczuć, że to o nich Monkiewicz opowiada. 70 lat później nadal z obrazu bije stres związany z mówieniem tego na głos. Ja to szanuję.