Posterunek przy Hill Street („Hill Street Blues”1981-1987)
Jeden z pierwszych poważnych dramatów policyjnych w telewizji. Pod wieloma względami jest ponadczasowy.
WYRÓŻNIENIE: Najlepszy serial roku (Miejsce #1)
https://garretreza.pl/podsumowanie-1981/
Miejsce akcji to komisariat w nieokreślonym dużym mieście gdzieś w Stanach Zjednoczonych – ponoć to miało być Chicago, chociaż kręcili w Los Angeles. Większość odcinków pomimo masywnej obsady (naprawdę, komisariat to prawdziwy tłok, a kamera z ręki świetnie to wykorzystuje na długich ujęciach) ma konkretną strukturę – zaczyna się o siódmej rano, gdy wszyscy przed pracą słuchają aktualności. Następnie słyszą: „Ok, let’s roll… But hey, HEY! Let’s be carefull out there!” i zaczynają pracę. Każdy odcinek ma jakąś konkretną opowieść, która zamknie się w obrębie tego odcinka, ale są tu linie fabularne, które przekładają się na następny odcinek. Wiele występów gościnnych (w tym np. Lindy Hamilton) tworzą nawet pewne „arki fabularne”, mini serie w obrębie danego sezonu. A kończymy najczęściej pod koniec dnia, w domu komisarza, gdy razem z ukochaną kobietą wymienia parę słów. Są wyjątki od tej reguły – np. w ostatnim sezonie odcinki będą zaczynać się gdzie indziej, a te poważniejsze zawsze kończą się na jakiejś dramatycznej nucie dialogowej. Wyznaniu, oświadczeniu.
Oglądając ten serial, można być zdziwionym, jak bardzo to jest aktualne. Mamy tu problem brutalności policji, zabijanie dziecka trzymającego pistolet-zabawkę, funkcjonariuszy z problemami psychicznymi (będą próby samobójcze, również „udane”), a dla władz politycznych najważniejsze jest, by dobrze wypaść, zamiast zrobienia czegoś faktycznie przynoszącego jakieś skutki. I w końcu – policjant w tym serialu może być wkurzony, zmęczony i zwyczajnie może zrobić tylko tyle, ile jest w stanie zrobić. Oczywiście policja nadal jest bohaterem, nadal zasługują na szacunek, nadal to jest jedyne miejsce pracy, które pasuje tym ludziom. To by nam mogło przypominać, iż oglądamy serial sprzed czterech dekad – gdyby nie to, że jest to nam cały czas przypominane.
Stosowane przez policję są chociażby sztuczki dzisiaj znane lub naiwne, jak demaskowanie kogoś prostym podsłuchem z równoczesnym nabieraniem do wyzwania jakiegoś grzechu. Przychodzi taki tajniak pod przykrywką, w jeden dzień zyskuje przyjaciół, zakręca się wokół kogoś ważnego i już ma go na taśmie, wielki sukces. Gdy ktoś jest postrzelony, to leży i spokojnie krwawi. Krwi oczywiście nie widzimy, ale też nikt się nie czołga w konwulsjach. Co najwyżej widzimy ciało „wyrzucane” postrzałem. Już nie mówiąc o tym, że ogólna konstrukcja ciała zostaje zachowana, bez flaków wylanych na podłogę.
Największa różnica jednak polega na tym, że twórcy starają się przybliżyć rzeczywistość, ale jeszcze tego nie robią w pełni. Może nie umieli, może widownia nie była na to gotowa – albo nie wierzyli, że widzowie już są na to przygotowani. Chodzi o to, że przemoc i przestępstwa w rzeczywistości są krótkie, gwałtowne, pozbawione znaczenia. By o tym opowiedzieć, scenarzyści poszli w stronę rozbudowania i obudowania takich incydentów. Policja nie może być w ślepym zaułku, śledztwo musi trwać, sprawa zostanie zamknięta jeszcze w tym samym odcinku. Konfrontacja z przestępcą to nie kilka szybkich strzałów, ale gadanie, mierzenie do siebie z broni, spokój, „gra psychologiczna” i inne takie niedorzeczności…
Aha – i jeszcze postaci kobiece. Matko Boska, co za męczydupy. Zawsze, jak facet ma kryzys w pracy, to taka przyjdzie i będzie gadać: „już w ogóle nie dbasz o nasz związek / zapomniałeś o tym i tamtym / już ci nie zależy na nas / stawiasz wyżej pracę od rodziny / czy ty w ogóle myślisz o tym, jak ja się teraz czuję?!”. Tak, nawet jak dosłownie życie ludzkie jest na linii. Na szczęście są też normalne babki.
To wszystko tworzy pewien obraz rzeczywistości, od którego już odeszliśmy, ale to wciąż dramaturgia. Ważne emocje są raczej sugerowane niż eksplorowane – jak wspomniałem, ostatnie słowa w danym odcinku ujawniają coś, ale pozostawiają to do wyobraźni widza, zamiast naprawdę się z nimi zmierzyć w danym odcinku. Jest też sporo humoru – powraca temat dziury, przez którą faceci podglądają kobiety w przebieralni (samo w sobie nie jest to śmieszne, ale np. widok chłopa, który dostał zadanie zalepić ją, a zamiast tego sam się, ekhem, zagapił, już tak). Innym razem ktoś kupi czołg. I będzie zadowolony, że to pomoże w walce z przestępczością, po czym pójdzie na kawę, a w tym czasie mu ten pojazd ukradną.
Obejrzałem cały pierwszy sezon i po trochu z następnych, razem prawie 50 odcinków. Żaden nie spadł poniżej pewnego poziomu, chociaż też niewiele szczególnie zapada w pamięci. Wyróżniłbym tylko te odcinki:
1×15 Jungle Madness
2×8 The World According to Freedom
4×5 Doris in Wonderland
4×14 Grace Under Pressure
6×9 What Are Friends For?
7×22 It Ain’t Over Till It’s Over
Najnowsze komentarze