Zapomniałem, że też jestem debilem
Wróciłem na siłownię po roku i tym razem to było trochę inne doświadczenie. Już pierwszego dnia zaczęto mnie poprawiać i brać za debila.
Nie jestem po fizjoterapii ani niczym takim, ale wiem chociażby, że są trzy rodzaje napięcia mięśnia – skurcz, rozkurcz i statyczne. Nawet nie wiem, czy to są poprawne nazwy, ale chodzi mi w większym uproszczeniu o to, że mięsień różnie działa zależnie od tego, czy ciężar się podnosi, opuszcza albo trzyma w określonej pozycji. I mogą sobie pomagać nogami podczas unoszenia hantli nad głową, żeby ćwiczyć ramiona – jeśli właśnie wcześniej ćwiczyłem standardowe unoszenie, a teraz chodzi mi tylko o ten drugi rodzaj napięcia, podczas opuszczania ciężaru w kontrolowany sposób. Ale dla innych mogłem być debilem. Jeszcze inni wiedzieli tak mało, że mnie poprawiali. Jedna osoba nawet sugerowała, żebym poprosił o pomoc trenera. Podziękowałem za dobre chęci, że chce dobrze, ale… To wszystko.
Albo że są inne partie mięśni niż klatka, biceps, plecy i te mityczne nogi. Albo że są mięśnie, które składają się tak naprawdę z kilku i nie da się trenować jednym ćwiczeniem np. ramion. Są ćwiczenia, które rozwijają inne mięśnie. Już nawet pomijam ćwiczenia na brzuch, pośladki, przedramiona… To mogą być śmieszne ćwiczenia, ale umówmy się: wszystko na siłce jest śmieszne i niedorzeczne. Wszystkim nam się w dupach poprzewracało, płacimy kasę za męczenie się z ciężarami. Są jednak osoby, dla których są poważne i te niepoważne ćwiczenia, chociaż nawet nie wiedzą, na co jest to drugie. I mają tego, kto je wykonuje, za debila.
Ostatnio nawet na Instagramie zobaczyłem filmik, jak ktoś poprawia kogoś i pokazuje „poprawny” sposób wykonywania ćwiczeń. I ten poprawiający też robił to źle, tylko w inny sposób. Znajduję ulgę w tym, że pierwszy komentarz brzmiał: „both are wrong”.
W każdym razie: uświadomiłem sobie, że tak właśnie wygląda rzeczywistość, przynajmniej jej większa część, o której do tej pory nie myślałem. A przecież jestem świadomy, że nikt nie jest tak naprawdę debilem, każdy robi to, co czyni, bo myśli, że robi dobrze. W tym: dobrze dla siebie. I jakby wszyscy zaczęli siebie nawzajem poprawiać tak, jak umieją, to będzie harmider. Pewnie już rok temu byłem świadom tego, że nie ma sensu, żebym ja komukolwiek zwracał uwagę, w końcu jestem drobny i czemu ktoś miałby mnie słuchać?
Z innych zmian względem tego, co było w tym roku na siłowni. Teraz płaciłem od maja i planuję aż do końca września. Chodziłem trzy razy w tygodniu po pracy – więc albo po 11, albo po 19. Jak wypadło. Raz trafiłem na człowieka, który wydawał się ogarnięty, więc tak dla frajdy próbowałem rozwinąć jakiś dialog z gościem o ćwiczeniach. Problem w tym, że traktował mnie jak początkującego i gadał banałach, a jak zaczął gadać, to mi minuty uciekały między seriami. Powiedziałem mu dosyć wcześnie, że za dużo mówi i… Usłyszałem pierwsze w swoim życiu „Wypierdalaj” – za pyskowanie. Takie „wypierdalaj”, jakie było słychać pewnie poza budynkiem. Człowiek, który ma tylną deltę bardziej rozwiniętą od mojego czworogłowego, mówi mi, że jeszcze słowo, a stracę zęby. To się zamknąłem i ćwiczyłem dalej. Obok niego, bo obaj akurat byliśmy na bramce. Robiłem przedramiona.
Nie mogę też ćwiczyć bez koszulki. I ponoć nawet rok temu nie mogłem ćwiczyć, tylko zwracali mi uwagę i nie reagowałem. Pewnie dlatego, że słuchawki w uchu, a oni zwracali uwagę z odległości. W tym roku nowa dziewczyna podeszła jak tylko zdjąłem koszulkę i powiedziała mi to w twarz. Trochę mi głupio, ale ogólnie dowiedziałem się paru rzeczy. Choćby tego, że mnie rozpoznają. Że o mnie gadają między sobą. Że są kamery. Że pamiętają takie rzeczy. I pozostałe dziewczyny widziały mnie na kamerze i wywierały nacisk na dziewczynę w recepcji, żeby mi zwróciła uwagę, a ta czekała, aż będę wychodzić i mi powie, tylko ćwiczyłem dłużej, niż myślała, że będę.
Bez koszulki ciężko się ćwiczy. I chyba chodzi tylko o to, żeby nie inspirować mniej rozgarniętych ludzi, którzy kładliby się na ławce gołymi plecami i zostawili ślady. Ja tak nigdy nie robiłem i nikt nie potrafił znaleźć powodu, bym nosił koszulkę (poza tym, że w miejscach publicznych przecież nikt się nie rozbiera – poza tymi, gdzie się rozbierają, ale no), ale no, nie będę robił kłopotu.
Cena też urosła od ostatniego roku. I to chyba tyle. Wracając do tematu:
Gdy podczas Timelessa opowiadałem znajomym o tym, jak wygląda siłownia i jak ktoś źle coś robi i ja go nie poprawiałem, to usłyszałem pytanie: „Czemu więc mu nie pomogłeś?”. Niby to takie oczywiste, ale w praniu jednak okazuje się sprawiać problemy. I większość ludzi chyba albo w ogóle nie patrzy na innych, albo nie bierze do głowy tego, co oni robią. Robią źle, to robią źle. I to działa do czasu, aż jakaś dorosła kobieta ważąca na oko góra 35 kilo trenuje z linami z plecami wygiętymi jak wystraszony kot. To było na sali podczas zamkniętych zajęć, tylko nagrali z tego filmik i wstawili nawet na stronę facebooka tej siłowni. Nie konkretnie tę kobietę nagrywali, ale całą grupę. I albo ktoś nie wiedział, że ona robi sobie krzywdę, albo ignorował ten fakt. A faktem jest, że takie ćwiczenie nie wyjdzie jej na zdrowie, wręcz przeciwnie. Drugim faktem jest, że znajdujemy się w miejscu, gdzie nikt na to nie zareaguje. Osobiście wolałbym, żeby siłownia była miejscem, gdzie takie rzeczy nie są dopuszczalne, że zawsze ktoś pomoże, ale… Cóż, to o wiele większy problem. A zaczyna się on od ludzi, którzy w większości nie mają żadnego celu w byciu w takim miejscu. Dochodzą do wniosku, że muszą coś ze sobą robić i w taki sposób zaczynają machać ciężarami. Cel osiągnięty: coś robią. I nie są zainteresowani, aby robić coś dobrze.
Obecnie chyba tylko coś się stanie, jak ktoś poprosi o pomoc lub poradę. Wtedy chyba każdy pomoże. Przynajmniej tyle. Pytanie tylko, czy niedługo zamiast odpowiedzieć własnymi słowami, to będą jedynie odsyłać do filmiku na jutubie?
Najnowsze komentarze