Podsumowanie filmowe 1980 roku
Ostatnia aktualizacja: wrzesień 2023
NAJLEPSZE FILMY ROKU
Miejsce #1: Zemsta po latach ("The Changeling")
Zaczyna się od głuchego uderzania w rurach, codziennie o tej samej porze. Słychać też szmery, kran nagle się odkręca by w wodzie pokazać przerażający obraz… Ten dom, to co w nim egzystuje, chce coś powiedzieć… Bałem się, to przerażający film. Z bardzo precyzyjnym budowaniem napięcia oraz porażającym finałem, ale nic nie przebije rewelacyjnej sceny spirytystycznej. Oglądając ją byłem pewny, że widzę przypadek opętania. Cała historia jest kapitalna i jak najbardziej logiczna, kamera się skrada, a George C. Scott dodaje mnóstwo klasy. Wielki film!
Miejsce #2: Blues Brothers
Komedia idealna stawiająca na obraz, luz i zabawę – a co najlepsze: przede wszystkim wizualna. Reżyser nie nudzi widza widokiem dwojga ludzi siedzących i rzucających żarcikami. Zamiast tego solidnie przysiadł i pracował nad każdym etapem historii w swoim scenariuszem, i zadawał jedyne liczące się pytanie: „co mogę zrobić, by to wyglądało na zabawne?” Dalsza część to wyłącznie sukces za sukcesem. W finale dwoje ludzi idzie do banku by wpłacić pieniądze, najnudniejsza rzecz pod słońcem. Obejrzyjcie ten film by zobaczyć co oni zrobili, by uczynić zakończenie niezapomnianym.
Miejsce #3: Sława ("Fame")
Opowieść o artystach, zanim stali się artystami. Oni mają za sobą tylko początek tej drogi, przed nimi kolejny przystanek: przetrwanie szkoły wyższej. A nawet on niczego nie gwarantuje. Muzycy, tancerze, aktorzy, wokaliści. Wszyscy młodzi i pełni pasji, zamknięci razem, by się rozwijać. Ta opowieść wyróżnia się zaskakującym realizmem – nie ma tu wyraźnej fabuły, bohaterowie po prostu są sobą i robią normalne rzeczy. Ten film wygląda, jakby naprawdę w 1980 Alan Parker poszedł z kamerą do szkoły na Brooklynie i spędził tam sporo czasu. Energetyzujący seans!
Miejsce #4: Atlantic City
Lou Pasco na starość dostaje jeszcze jedną szansę, by być prawdziwym gangsterem, w legendarnym Atlantic City. Kino gangsterskie z wieloma brutalnymi, drastycznymi momentami – tak jak powinno być. Najczęstszym uczuciem jednak będzie samotność, starość, smutek z powodu przegranej i uciekającego życia, w ten czy inny sposób. Reżyser wszystkie te niuanse połączył w zgrabną, uzupełniającą się całość. Zakończenie zaakceptowałem po jakimś czasie. Nie było fałszywe, naiwne lub wybiórcze. Wzięto wtedy całą historię i zamknięto, jak tego wymagała. Tak, jakby się to skończyło w prawdziwym życiu.
Miejsce #5: Ćma
Jeden człowiek w całym kraju wyniszczający się, aby po nocach pomagać innym. Prezenter radiowy w nocnej audycji niczym superbohater poświęcający wszystko w życiu osobistym, aby być przy obcych, by mogli do niego wrócić, by usłyszeli to, co usłyszeć potrzebują. A może to tylko najlepszy sposób, by przetrwać dzień, przespać go, w tym kraju i uciec od niego? Wszyscy są tutaj samotni i w potrzebie, pod ciągłą obserwacją. Cudownie posępny obraz i perła polskiej kinematografii.
Miejsce #6: Out of the Blue
…and into the dark” Dennis Hooper kręci swoistą kontynuację/spadkobiercę „Easy Ridera. W jego obrazie Zero rozgrzeszenia dla ludzi, którzy przegrali życie. Nie uczą się na błędach, nie naprawiają ich, żyją w świecie fantazji, topiąc codzienność w narkotykach. Można w tych ludziach dostrzec samych siebie, z ich nadzieją, że wszystko jakoś się ułoży, że fantazje są lepsze od rzeczywistości, a są oni tłem dla prawdziwych dramatów. Dzieci, które nie mogą dorosnąć. Dosłownie: nie mogą. Nie są w stanie czytać świata wokół i zobaczyć napięcia między rodzicami., nie mogą myśleć o przyszłości, oni tylko uciekają i marzą. Aż do finału. Co za finał! Bunt wciąż jest potrzebny. Bardziej niż wcześniej.
Miejsce #7: Zwyczajni ludzie („Ordinary People”)
Niemal antyfilmowa narracja. Bohaterowie odmawiają bycia bohaterem filmowym; chcą, aby ich życie było zwyczajne. Nie mówią o swoich problemach lub przeszłych wydarzeniach, które miały miejsce w ich życiu. Nie konfrontują się z innymi, nie stawiają nikomu czoła, nie rozwiązują swoich problemów. Ich życie toczy się do przodu w stagnacji, bez zmian i ruchu. Ostatecznie wynika z tego morał, że warto mimo wszystko zostać postacią w filmie, otworzyć się na konflikt i pozwolić mu urosnąć. Film Redforda przekonuje, że lepiej jest walczyć i coś wygrać, tracąc coś przy okazji, niż żyć pasywnie i stracić coś czekając, aż wszystko samo się rozwiąże.
Miejsce #8: Długi wielki piątek ("Long Good Friday")
Mamy tutaj mafię – poważną, ale przyziemną. Gdzieś w połowie drogi między „Sopranos” oraz „Godfather”. Nieco bardziej przyziemny obraz mafii. Tutaj odcinanie dupy murzynowi odbywa się w kuchni w biały dzień na parterze, a za oknem dzieci się bawią. Podczas tytułowego Piątku ktoś zaczyna zabijać członków organizacji. Głowa rodziny, w tej roli doskonały Bob Hoskins, zaczyna śledztwo. Chce wiedzieć, kto i dlaczego majstruje z jego interesami. A potem to naprawić. Solidny, bezwzględny film. Zaskoczony jestem tym, że często byłem w jakiś sposób brany… cóż, z zaskoczenia. A film stosuje jakieś nowe sztuczki. Korzysta z nich jedynie we wzorcowy sposób. Plus piękne zakończenie.
Miejsce #9: Lśnienie ("The Shining")
Przeszarżowane aktorstwo i antypatyczni bohaterowie. Nudna historia, w której nic się nie dzieje. A jak się dzieje, to jest to tak głupie, że można się udławić ze śmiechu (dziecko gadające do swojego palca). Razi Deus Ex Machinami, brakiem jakiekolwiek subtelności w budowaniu głównej postaci albo porządku w ogóle w całej konstrukcji tego filmu. Tu wszystko stoi na głowie, ale… straszy. I temu celowi wszystko podporządkowano. Więc chyba to udany film.
Miejsce #10: Paciorki jednego różańca
Człowiek kontra system, który koniec końców okazuje się posiadać ludzką stronę, więc można się dogadać. I nie tylko dlatego, że władze tak wpłynęły na film, żeby lepiej w nim wyjść – reżyser też chciał, aby jego bohater spotkał lepszy koniec. Habryka to prawdziwy Ślązak, który stawia na swoim, walczy o swoje i przed nikim się nie kłania. Taki obraz ostatniego Ślązaka pewnie nie mógł być inny. Kazimierz Kutz go pokochał i dał temu wyraz miłości w swoim filmie.
Miejsce #11: Babylon
Nie pomyślałbym, że dziecko Mike’a Leigh i Scorsese będzie słuchać reggae. Widzimy tutaj życie czarnoskórych osób żyjących w Anglii – i bardziej to film o emocjach niż jakiejś historii, fabuły tu nie ma przez większość czasu. Ten film żyje dla takich momentów, jak kłótnia o tym, że czarni zepsuli okolicę, gdy się tu pojawili, na co oni odkrzykują, że tutaj przecież nic się nie zmieniło, zawsze tak było. Tak właśnie powinno się przedstawiać rasizm – w tym filmie jest agresja i napięcie, w to można uwierzyć. Najlepsza była pogoń po nocy za bohaterem, na końcu której okazuje się, że goniła go policja. A gonili go za to, że zaczął uciekać, gdy zaczęli go gonić. Momentami od natłoku emocji zapominałem, że oglądam film. Solidna rzecz!
Również warte uwagi: Gadające głowy, Martwy Cień, Miś, Bogowie muszą być szaleni, Wspomnienia z gwiezdnego pyłu, Ostatnie metro i Skąpiec.
NAJLEPSZE SERIALE ROKU
Miejsce #1: Berlin Aleksanderplatz - miniserial
To również obraz samego miasta, Niemiec i jego mieszkańców w konfrontacji z szerzącą się ideologią oraz warunkami po pierwszej wojnie. Romans, surrealizm, kryminał, kino obyczajowe, społecznie zaangażowane… Realizacyjnie jest to bajka (barwy i światła!), ale też często zawalona słowami. Oglądać dopiero po solidnym zapoznaniu się z filmografią Fassbindera.
Miejsce #2: Cosmos - miniserial
Klasyk popularno-naukowy od Carla Sagana, przybliżający temat kosmosu – i robiący to tak dobrze, że jest to równie fascynujące w oglądaniu dzisiaj, co 40 lat temu. Wciąż warto zobaczyć.
Miejsce #3: Historia Hollywood - miniserial
Z pierwszej ręki o narodzinach kina w USA. Dużo wywiadów, dużo fragmentów tamtych filmów, dużo ciekawostek.
Również warte uwagi: Kariera Nikodema Dyzmy (miniserial)
NAJLEPSZE ODCINKI ROKU
Miejsce #1: Dreams (MASH, 8x22)
Niemal jak radziecka poetyka filmowa – każdy z bohaterów ma sen, a my możemy te sny obejrzeć. Wyobraźnia twórców poszła z całą pewnością bardzo daleko w budowaniu świata snu, to pewne. Urzekający odcinek!
Miejsce #2: The First Store ("The Jeffersons", 6x23)
Miejsce #3: "Allison" (Happy Days, 7x20)
To miłe uczucie, nadal trafiać na odcinki „Happy Days”, które mogą mnie ująć. Nawet jeśli fikołki twórców z ostatnich sezonów, próbujących zrobić z Fonziego dżentelmena, są powalone z samej definicji, to tutaj… Całość działa. Może dzięki aktorom, może dzięki mojemu romantyzmowi, ale tutaj Fonzie spotyka tytułową Allison, która jest głucha. Uczy się dla niej śpiewać „Sto lat” w języku migowym i faktycznie wydaje się podchodzić do niej jak do kogoś więcej. Tylko po to, by okazało się, że ma chłopaka, a Fonzie rozchodzi to jak prawdziwy facet. I Ritchie umie przy nim wtedy być. Naprawdę dobry odcinek.
Również warte uwagi: Heal Thyself (MASH, 8×17) A War for All Seasons (MASH, 9×6) All I Want for Christmas (Jeffersons, 7×8)
REŻYSER ROKU:
Rainer Werner Fassbinder („Berlin Aleksanderplatz”)
David Lynch („Człowiek słoń”)
Alan Parker („Sława”)
Martin Scorsese („Wściekły byk”)
Robert Redford („Zwyczajni ludzie”)
SCENARIUSZ ROKU:
Dan Aykroyd & John Landis („Blues Brothers”)
William Gray & Diana Maddox („Zemsta po latach”)
Nancy Dowd & Alvin Sargent („Zwyczajni ludzie”)
ZDJĘCIA ROKU:
Xaver Schwarzenberger („Berlin Aleksanderplatz”)
John Alcott („Lśnienie”)
John Coquillon („Zemsta po latach”)
MONTAŻ ROKU:
Paul Hirsch & przyjaciele („Imperium kontratakuje”)
Ray Lovejoy („Lśnienie”)
Gerry Hambling („Sława”)
Thelma Schoonmaker („Wściekły byk”)
MUZYKA ROKU:
John Williams („Imperium kontratakuje”)
Wendy Carlos & Rachel Elkind („Lśnienie”)
Michael Gore („Sława”)
AKTOR ROKU:
Robert Wilhelmi („Ćma”)
Bob Hoskins („Długi wielki piątek”)
Robert De Niro („Wściekły byk”)
George C. Scott („Zemsta po latach”)
Donald Sutherland („Zwyczajni ludzie”)
AKTORKA ROKU:
Mary Tyler Moore („Zwyczajni ludzie”)
Najnowsze komentarze