Michael Mann

Michael Mann

30/03/2018 Opinie o filmach 0

A 65-ft.-wide screen and 500 people reacting to the movie, there is nothing like that experience.” – Michael Mann

Michael Mann

Obecnie Michael Mann znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #204

Top

1. Zakładnik
2. Gorączka
3. Czerwony smok
4. Złodziej
5. Informator
6. Pilot (z serialu „Luck)
7. Ostatni Mohikanin
8. Wrogowie publiczni

Ważne daty

1943 – urodziny Michaela (Chicago)

1964 – Kubrick robi Dr Strangelove, Mann będzie tym zainspirowany do własnoręcznego reżyserowania

1968 – debiut krótkometrażowy (dokument, wg Michaela już nie istnieje)

1969 – urodziny córki (reżyser telewizyjna)

1974 – drugie małżeństwo

1979 – debiut pełnometrażowy (telewizyjny)

1981 [38] – debiut kinowy

2015 – ostatni pełny metraż (planuje kolejne)

Gorączka („Heat”, 1995)

4/5

Historia o policjancie i złodzieju w reżyserii Michaela Manna, który chciał pokazać obu jako ludzi.

Ma tu miejsce paradoks – bo Gorączka, trwając 170 minut, jest filmem jednocześnie zbyt długim albo zbyt krótkim. Kiedy dekadę temu zobaczyłem tę produkcję pierwszy raz, to stwierdziłem: „Akcja fajna, ale elementy telenoweli do wywalenia”. Dzisiaj to podtrzymuję, chociaż dostrzegam potencjał wątków przedstawiających życie osobiste bohaterów. Problem w tym, że w filmie tak naprawdę nie było dla nich miejsca, i jeśli chcieli je zachować, wtedy całość powinna trwać dłużej. I nie mówię o dodatkowych 20 minutach, raczej kilku godzinach. Co najmniej dwóch. Muszę przyznać, są tu interesujące motywy, szczególnie ten, w którym porównane jest życie policjanta i złodzieja, z którego to porównania wynika, że obie te ścieżki są równie toksyczne i ostatecznie puste. Intrygujące i zasługujące na rozwinięcie, jednak ten ani żaden inny temat nie wynikają za bardzo z rozwoju fabuły lub filmu. Zamiast tego są powiedziane – nachalnie, w stronę widza, skrótowo, i żadne inne sceny poza tymi dialogami nie kierują uwagi widza w tym kierunku. Wyciąć je i po seansie oglądający nie będą mieć pojęcia o tym, co bohaterowie czują. Nie było czasu, żeby to należycie zaprezentować, dlatego musieli się streszczać i znaleźć miejsce na ambicję pomiędzy opowiadaniem historii i prezentowaniem scen akcji.

Co dobrym rozwiązaniem nie było, ponieważ wszystkie te przeżycia wewnętrzne wyglądają śmiesznie i niepoważnie, jeśli tylko się nad nimi zastanowić. Dość powiedzieć, że najbardziej wstrząsające są tu momenty, kiedy przestępca uświadamia sobie, że gdy policjanci do nich strzelają… To mogą trafić. I zranić mu kumpla. A relacja z napadu będzie w telewizji, gdzie będzie to mogła zobaczyć ukochana naszego gangstera. I ona będzie mieć pytania, bo przecież o niczym nie wiedziała. Na dodatek na koniec czułem się, jakbym tylko ja pamiętał o tym, że przestępcy robili niemoralne rzeczy i nie mieli problemu z krzywdzeniem ludzi, którzy chcieli ich w tym powstrzymać, bo film podejmuje próbę wywołania w nas żalu za tymi ludźmi. Domyślam się, że intencją było ukazanie człowieczeństwa w tych ludziach, ale mimo wszystko po prostu przegięli. Szczególnie że jedynym wytłumaczeniem w filmie ich zachowania był bunt wobec postrzegania normalnego życia jako urządzanie grilla z sąsiadami w ciepłe weekendy. Poważnie.

Tak więc bez zmian – akcja fajna, ale telenowelę to mogli wyciąć. Bo na poziomie historii Gorączka całkiem się udała. Nawet pomimo szarżującego Ala Pacino czy znudzonego De Niro, oni nie przeszkadzają. Wszystkie emocje zawarte są w muzyce Elliota Goldenthala. W ogóle dźwięk jest tu pierwsza klasa – aż zacząłem żałować, że nie posiadam głośników w systemie 7.1 (chociaż 2.1 dały radę). Jestem też pod wrażeniem tego, jaki wpływ Gorączka wywarła na późniejsze filmy czy gry komputerowe pod względem stylu i prezentowania nowoczesnej przestępczości zorganizowanej.

I like Andrei Tarkovsky, although there’s very little in Tarkovsky I’d want to do myself. In fact I fell asleep through half of Solaris (1972), but I still love it. And Stalker (1979). He has a Russian, suffering nerve of pace that it’s hard to relate to, but you can’t help being impressed and moved by what you see.” – Michael Mann