Law & Order: Special Victims Unit (1999-)

Najlepsze i najgorsze w tego typu serialach. Zdrowa przesada z dramaturgią, dzięki czemu tak fascynują i angażują.
Ujmę to tak: w pierwszym odcinku, który oglądałem, jest postać kobiety chcącej popełnić samobójstwo po tym, jak została zgwałcona i teraz jest w ciąży. Z kim? Z pewnym bogatym i ważnym mężczyzną. On wypiera się wszystkiego i myślę sobie: dobra, teraz cały odcinek będzie o tym, żeby zmusić go do testów na ojcostwo… Tymczasem to się dzieje w następnej scenie. Dosłownie jest od ręki potwierdzenie, że jest ojcem. Gdzie więc ten odcinek będzie prowadził? Dosłownie wszystko, czego można się było spodziewać, kończy się przed 10 minutą odcinka. Odkrywamy kolejne warstwy tej historii i to jest cały czas ciekawe. Brakuje telenoweli, osobistego życia bohaterów, lania wody czy zwrotów akcji na potrzeby samego skręcania – historia cały czas jest spójna, przemyślana i na jeden temat. Czy jest przesadzona i przedramatyzowana? Jak najbardziej, poczynając od samych mocnych tematów – dosłownie zaczynamy od gwałtu, niechcianej ciąży, próby samobójczej z tym nienarodzonym dzieckiem wewnątrz oraz dylematem: komu wierzyć – ale na tym też opiera się mocna strona tego serialu. A raczej: są inne seriale, które robią coś podobnego i osiągają gorszy efekt, więc L&O wyraźnie musi robić coś wyjątkowo dobrze.
Przede wszystkim właśnie brak telenoweli: oglądam ludzi w pracy i w ogóle nie zobaczyłem ich życia prywatnego. Tu i tam jest jedna scena na odcinek wspominająca kłopoty osobiste, ale nic więcej. Jestem tutaj, żeby zobaczyć policjantów w pracy starających się rozwiązać sprawę, nic więcej. Sama sprawa zasługuje tak po prostu na jej opowiedzenie. A realizacja… Cóż, przypomina mi złote czasy kina klasy B w Hollywood. Ta sama, sprawna realizacja – bez zbędnych atrakcji, po prostu to, co jest napisane w scenariuszu i to robimy w najszybszy, najbardziej czytelny i efektywny sposób. Widać tutaj przemyślaną, ale nieskomplikowaną realizację. Widać, że myśleli o pracy kamery i ustawianiu aktorów. Widać, że wiedzieli, kiedy będzie cięcie. Tutaj nie tylko scenariusz jest dynamiczny, ale również reżyseria. To uczciwie solidny produkt jest.
Dodatkowo poszczególne odcinki naprawdę przyciągają, a występy gościnne udowadniają, jak bardzo mały ekran jest miły aktorom. Cynthia Nixon, Aidan Quinn, Robin Williams… Możemy ich kojarzyć z dużego ekranu, ale to te pojedyncze występy często są powodem, aby ich pamiętać i wyróżniać. Z tych wszystkich powodów tak ciepło mimo wszystko myślę o tym serialu. Jest przesadzony i jestem zdziwiony, że nadal leci – nie wiem, jak obraz pracy policji wchodzącej jak do siebie, robiących co chcą z podejrzanymi w 2007 roku może istnieć jeszcze współcześnie. W tym serialu władza działa dosyć ideologicznie i jesteśmy po ich stronie tylko dlatego, że ich znamy, że działają w dobrym celu. Jest jednak dobry powód, dlaczego we współczesnych serialach detektywi działają zupełnie inaczej. L&O zaczął w latach 90 – co po prostu widać na ekranie. Ja to kupuję, ale nie w całości.
PS. Oglądałem kilka odcinków z sezonów 6, 7, 9… I paru innych, które są na Netfliksie. W Polsce ten tytuł jest rozbity na trzy strony VOD, każda ma inne serie i połączone razem nie prezentują serialu w całości. Więcej niż połowy serialu nie można w Polsce zobaczyć legalnie.
Najnowsze komentarze