Francis Lee

Francis Lee

05/12/2021 Opinie o filmach 0

I’m a big fan of libraries.” – Francis Lee

francis lee

Obecnie Francis Lee jeszcze nie znajduje się w moim rankingu reżyserów

Top

1. Piękny kraj
2. Amonit

Ważne daty

1969 – urodziny (Anglia)

1994 – debiut telewizyjny (jako aktor)

1999 – debiut kinowy, mała rola u Mike’a Leigh; ponoć niedługo później straci zainteresowanie aktorstwem

2012 – debiut reżyserski, krótkometrażowy

2017 – debiut reżyserski, pełnometrażowy

2021 – ponoć robi horror o gejach

Piękny kraj ("God's Own Country", 2017)

5/5

Pastwiska Irlandii, gdzie nie ma nawet zasięgu telefonicznego. Skromna rodzina zatrudnia młodego człowieka do pomocy na farmie. Cenię sobie ten tytuł już za samo to, że chociaż opowiada o gejach, to jest wyzbyty wątków dyskryminacji. Czekałem, aż coś takiego się pojawi, ale tego nie dostałem wcześniej. Dla twórców homoseksualiści to po prostu ludzie, którzy mogą mieć normalne problemy w życiu – takie jak samotność, problemy z poczuciem własnej wartości czy podejmowanie trudnych, życiowych wyborów. Nie mogę napisać, aby był to film przełomowy, ale to, co robi, robi dobrze. Opowieść potraktowana jest delikatnie i ze szczyptą optymizmu do życia. Jest w tym filmie przekonanie o tym, że przyszliśmy na ten świat, aby czuć szczęście. Widok pary głównych bohaterów przytulnych na tle deszczowej Irlandzkiej zieleni i kilku owiec – czego chcieć więcej? Chyba tylko głównego bohatera o aparycji Billy’ego Elliota i głosie Toma Hardy, ale to też tu jest.

Amonit ("Ammonite", 2020)

5/5

Francis Lee jest teraz chyba jedyną osobą, która umie opowiadać o gejach. W jej filmach nie jest im źle, bo są gejami. Są ludźmi, takimi jak cała reszta, mają te same problemy. Amonit to historia chorowitej młodej kobiety, którą mąż zostawił w wiosce nad morzem, aby odpoczęła, jak jej lekarz przykazał. Poznaje tam starszą kobietę, która zajmuje się skałami, wykopaliskami, skamielinami. Ku swojemu zaskoczeniu znajdą w sobie nawzajem oparcie. Czas akcji? Końcówka XIX wieku.

Nie wiedziałem, że idę na film LGBT. Wiem, że takie gatunkowanie pomaga widzom szukać właściwego filmu, ale z drugiej strony to zabija u mnie napięcie podczas oglądania – zawsze wiem, że dojdzie do stosunku między bohaterami takich tytułów. W Amonit czułem to napięcie. Miałem podejrzenia, że wszystko idzie w tę stronę, ale razem z bohaterkami odbyłem tę podróż – razem z nimi nie byłem pewien, kiedy można przekroczyć granicę i zaryzykować. To życiowa podróż – nie myślimy o tym, nie jesteśmy na to gotowi, nie planujemy tego… do czasu, aż to się stanie. A potem z tym żyjemy. W całej opowieści brakuje elementu negatywnego – nie ma ukrywania się z taką relacją, nie ma poczucia grzechu. Religii w całym filmie w ogóle nie ma, w co akurat trudno uwierzyć. Chyba wtedy byli bardziej religijni, więc powinni przez ten pryzmat oceniać swoją sytuację. Tak jednak nie jest, jedyny problem jest taki, że ona ma męża i życie gdzie indziej, więc ich historia jest tymczasowa.

Solidny obraz tamtych czasów. Zazwyczaj twórcy idą w tę stronę, bo nie umieją opowiadać o teraźniejszości – Lee idzie w tę stronę, bo umie przedstawić przeszłość. Nie chodzi tylko o zagrożenie wynikające z gorączki, smród albo umieralność wśród dzieci – ale przede wszystkim o ciężar codzienności. Pierwszy raz widzę jajko na twardo, które po rozbiciu okazuje się zawierać zwłoki uformowanego pisklęcia. Albo wieczór muzyczny dla elit, gdzie atrakcją były prymitywne slajdy. Muzeum wykorzystujące amatorów archeologii, nadające wymyślne nazwy ich eksponatom, odkupionymi za bezcen od zwykłych ludzi pełnych pasji.

Ciągnie się ten film, ale warto po niego sięgnąć. Zakończenie jest świetne. O romantyzm zawsze było ciężko, ale ludzie sobie zawsze mogli pomóc. Nawet jeśli pomagali tylko tym, których kochają. Inne czasy, większe problemy, cele te same: bycie szczęśliwą będąc sobą. Nawet jeśli nie ma się dzieci, prowadzi mały sklepik dla specyficznej klienteli, wolny czas spędza się samotnie na plaży, a celem jest jedynie przeżyć kolejny dzień bez kręcenia nosem. Zwykły to film, ale ma w sobie coś, co ujmuje. Może nawet właśnie tą zwykłością? Ot, dwoje ludzi się poznaje. Spędza ze sobą trochę czasu. I nie wiedzą, co zrobić dalej. Można w tym odnaleźć samego siebie.