Dorothy Arzner

Dorothy Arzner

25/03/2025 Opinie o filmach 0

When I went to work in a studio, I took my pride and made a nice little ball of it and threw it right out the window.” – Dorothy Arzner

Obecnie Dorothy Arzner znajduje się w moim rankingu reżyserów na miejscu #179

Top

1. Blaski i cienie miłości
2. Dama na dwa tygodnie
3. Tańcz, dziewczyno, tańcz
4. Christopher Strong
5. Pracujące dziewczęta
6. Dzikie przyjęcie
7. Polowanie na kawalera
8. Honor Among Lovers

Ważne daty

1897 – urodziny (San Francisco)

1927 – debiut reżyserski

1929 – wkurza się, że mikrofon jest w jednym miejscu, więc rozkazuje przywiązać go do kija i zawiesić nad głowami aktorów, podążać za nimi – czym dała początek temu, co dziś nazywa się potocznie „Boom Mic”

1942 – produkuje filmy treningowe dla Women’s Army Corps

1943 – ostatni wyreżyserowany film

1979 – śmierć, Kalifornia (przyczyny nieujawnione)

Honor Among Lovers (1931)

3/5

Standardowe zamieszanie miłosne wśród bogatych ludzi wg Dorothy Arzner.

Bogaci ludzie inwestują i zakochują się, a bohaterka nie wie, którego adoratora wybrać. Trzeba temu filmowi oddać, że chociaż akcja ma miejsce wśród elit, to ich tęknota do miłości oraz pragnienie bogactwa jest w jakiś sposób… wspólna z widzem. Przynajmniej do pewnego stopnia – w filmie jednak inwestują grube sumy i gdy je tracą, gadając o utracie wszystkiego, to nadal mają wtedy więcej niż osoby na widowni. Szczególnie wtedy – nadal jest tutaj jakiś pierwiastek zrozumienia. Podobnie jak wątek kobiecy, szczególnie w otwierającej scenie – spotkanie biznesmenów, które nie umie dojść do porozumienia i wołają sekretarkę, bo wie najwięcej o danej sprawie. Naiwne, ale podobające się. Ogólnie bohaterka jest całkiem aktywną postacią – chociaż nadal musi wyjść za mąż jak najszybciej i ta decyzja zapada za nią, bo jeśli sama pozwoli sobie o tym myśleć, to nikomu to nie wyjdzie na zdrowie. Po prostu nie jest aż tak dojrzała.

Intryga jest dosyć prosta, chociaż dociera do celu w naciągany sposób (postrzelenie oraz wybaczenie, działania policji ledwo są akceptowalne). Finał daje to, czego widownia chciała. Całość trwa te 75 minut i jest pełna całkiem błyskotliwych dialogów pełnych humoru. Wystarczający obraz do obejrzenia i zapomnienia.

Blaski i cienie miłości ("Merrily We Go to Hell ", 1932)

5/5

Dorothy Arzner apeluje do alkoholików o trzeźwość. Dużo humanitaryzmu, przezabawne dialogi i solidna dramaturgia.

On jest sympatycznym spotkaniem podczas przyjęcia, ona jest córką bogatego biznesmena. On mówi, że są umówieni na jutro, ona mówi, że on nie będzie pamiętać. On jednak pamięta, spotykają się znowu. Wszyscy wróżą temu związkowi kłopoty, szczególnie jej ojciec – młoda miała do tej pory wszystko zapewnione, a on nie da rady tego podtrzymać. Będą wiedli zwykłe życie. A to tylko pierwsza z wielu trudności, które ich spotkają.

Czy jest się tu z czego śmiać? Tak. Czy bohaterowie są sympatyczni? Owszem. Czy można ich zrozumieć? Zgadza się. Twórcy umiejętnie żonglują między jej stroną tej historii oraz jego stroną – czemu ona go wybrała, czemu z nim jest, czemu on jest jaki jest. Twórcy się nimi faktycznie interesują, dzięki czemu cały obraz i dynamika głównej relacji jest interesująca. Z czasem ilość elementów, które w kinie amerykańskim zaraz będą wręcz nielegalne (w tym słowo „Hell” w tytule) naprawdę zaskakuje, a udało się o każdym powiedzieć coś czułego i rozsądnego. Film na morał i tak dalej, ale jest w tym mądry. To nie jest dzieło, które chce wskazywać palcem, bardziej pokazać, jak piękniejszy może być świat, gdy każdy będzie trochę lepszy. Plus naprawdę ujmujące mnie pragnienie happy endu, pomimo wszystkiego co się wokół będzie działo, to jednak film skończy się na uśmiechu. I to jest naprawdę piękne.

Plus kolejny jej film, który trwa poniżej 90 minuty. W mojej opinii: najlepszy.

Dama na dwa tygodnie ("The Bride Wore Red", 1937)

5/5

Biedaczka zostaje bogaczką na dwa tygodnie. Urocze i zwyczajnie czarujące.

Jeden z tych tytułów, które zadaje pytanie bardzo dobrze znając odpowiedź: co odróżnia elitę od pospólstwa? Bohaterka dostaje szansę, aby być damą w hotelu przez dwa tygodnie. Gra rolę damy i wszyscy się nią zachwycają, chociaż jest prostą dziewczyną w drogich ciuchach. Nazywa się Anni Pavlovitch i nowe życie podoba jej się na tyle, że postanawia w nim pozostać – czyli znaleźć bogatego męża. Kłopot w tym, że jednocześnie tak naprawdę zakochuje się w prostych chłopie – i co tak naprawdę zwycięży? No kurwa, nie uwierzycie xD Do tego niesłychanie głęboka obserwacja zachowania Anni, jak zaczyna traktować sługi samej będąc na szczycie i teraz ma dylemat, czemu tak robi i czy naprawdę wierzy, że elity są lepsze od reszty… Może się czepiam i w dniu premiery to było coś odważnego i dającego do myślenia, a może to tylko kilku artystów z LA oderwanych od rzeczywistości potrzebowało coś takiego zobaczyć. Tak jak dzisiaj.

Oczywistość przesłania nie przysłania mi faktu, że sama treść jest w zasadzie dobra i dobrze opowiedziana, a co najważniejsze: szczera. Jest w tej produkcji uczucie do ludzi usługujących na przyjęciach, w obiektach wypoczynkowych, jaką oni mogą znaleźć w tym radość i chociaż nie piją wina ani nie schodzą się na przyjęcia (o których też nawet negatywne słowo nie pada, co kto lubi), to prowadzą życie pełne przyjemności. Jak już skończą zapierdalać (przez 16 godzin na dobę, to potem mogą w nocy śpiewać przy pikniku w świetle księżyca), ale to chyba temat na oddzielną produkcję. Śmieję się, ale jednak jestem fanem kina, które potrafi w taki sposób „oszukiwać” widza. Do tego liczne momenty, które same w sobie nie są tak istotne, ale ogląda się je z przyjemnością dzięki dialogom i aktorom. Łapałem się podczas oglądania na tym, że podziwiam finezję tego obrazu – warto odkryć ją samemu.

Widziałem już trochę takich produkcji i wydaje się, jakby to był schemat – chociaż nie mogę podać wiele przykładów filmów opowiadających tę historię. I chociaż osobiście nadal będę wolał powrócić do „Nieoczekiwanej zamiany miejsc”, tak muszę też przyznać: „Bride Wore Red” jest naprawdę blisko. I piszę to z perspektywy współczesnej, kiedy bardzo dobrze wiemy, jaką lekcję mamy z tego wyciągnąć, co film stara się nas nauczyć i jasno widzimy jego dydaktyczne zapędy… To nadal ogląda się to świetnie. Dzięki aktorom, dialogom i uczciwej miłości do wszystkiego, co film stara się przekazać. Nawet jeśli wyidealizowane „proste”, „drobne” i „biedne” przyjemności to własny dom wysoko w górach, zbudowany przez dziadka. Tylko trzeba chodnik odnowić, bo zarósł.

Isn’t it wonderful that you’ve had such a great career, when you had no right to have a career at all?” – Katharine Hepburn