Caddo Lake (2024)

Nolan robi „Efekt motyla”. Głównie zagadka logistyczna do rozwiązania, po zrobieniu tego wrażenie nieco słabnie.
Oto film, o którym warto wiedzieć tylko jedną rzecz: gdy tylko wam się będzie wydawać, że nie warto mu poświęcać dłużej uwagi… Wytrzymajcie jeszcze 10 minut. Bo bez tego po 15 minutach będziecie się zastanawiać, co się zaczęło dziać. A film wymaga i tak dużo, bo pierwsza połowa jest mniej lub bardziej… Obojętna. Ciężko powiedzieć, czy coś się dzieje – spędzamy czas w tym świecie z tymi ludźmi i jesteśmy świadkami detali, które później będą dla nas istotne. Albo nawet przy drugim seansie. W zasadzie dopiero wtedy też idzie docenić konstrukcję tej pierwszej połowy, jak dokładnie osiąga to, czego film potrzebował jako całość, ale my jeszcze jesteśmy na pierwszym oglądaniu i powoli odpływamy. Po prostu ten film przestanie nas interesować, a to jedyna trudność podczas oglądania. Nie jest on zawiły ani trudny w śledzeniu, wszystko jest na ekranie i wystarczy oglądać… Jeśli jeszcze uważamy. A nawet oglądając drugi raz muszę przyznać, że większość tych scen nie jest zbyt interesująca, tak po ludzku. Nie robią nic konkretnego, nie rozmawiają o niczym interesującym, film jako całość jest o… Cóż, na pewno nie jest horrorem, thrillerem lub kryminałem. Całość „zaczyna się” dopiero od momentu, gdy jedna z postaci zaginie. Wtedy film staje się zagadką, mieszając ze sobą różne wątki oraz linie czasowe, zrzucając nagle na widza świadomość, że tak naprawdę nie wie, co oglądał do tej pory.
Nie będę tutaj niczego zdradzać, największa przyjemność z seansu to właśnie samodzielne poskładanie tego wszystkiego w całość. Kiedy jednak to zrobiłem, miałem tylko jeden wniosek: bohaterowie nie mieli za bardzo wpływu na to, co się stało. W zasadzie jedna, jedyna rzecz miała faktyczny wpływ na cokolwiek – wszystko potem było jedynie obserwacją zmian, jakie to wydarzenie wywołało. Oglądałem ten film dwa razy i naprawdę byłem zdziwiony, jak wcześnie historia się kończy, a film trwa i trwa, żeby bohaterowie mogli zaobserwować wszystkie efekty. Niby dowiadujemy się cały czas czegoś jeszcze – np. jedną z ostatnich wyjaśnień będzie czemu na początku krokodyl był znaleziony w takim stanie – ale nie dodają one wiele. Wtedy też przychodzi czas na zadawanie sobie pytań pokroju: „czyli o czym to w sumie było?” i większość widzów dojdzie raczej do wniosku, że to była tylko zagadka do rozwiązania dla samego rozwiązania. Czego tak naprawdę bohaterowie się dowiedzieli, jak to ich zmieniło? Wiedzą teraz, co się stało z jej ojcem… Więc? I tak pustka zaskakuje, ponieważ film jest tak przemyślany i robi wrażenie, a jednocześnie jak chce się do docenić i ogląda uważniej, to wtedy… Nie dostaje się wiele w zamian.
Wszystko więc zależy od tego, jak bardzo cenicie sobie to uczucie mrowienia w mózgu, kiedy uważnie oglądacie jakiś film, który bierze was z zaskoczenia i po prostu musicie poczekać, aż będziecie mieć wszystkie detale. Tak jak w pierwszych dwóch sezonach Westworld, na przykład. Może i dwa ostatnie sezony już nie były warte oglądania, ale jednak nic nam nie odbierze tych dwóch pierwszych. Ja nadal to sobie cenię.
SPOILERY: Jedynym wydarzeniem, jakie miało znaczenie i na co bohaterowie mieli jakikolwiek wpływ, było zaniesienie dziewczynki w ręce robotników. W ten sposób dziewczyna została w przeszłości. Wszystko inne było bierne. Poza tym, jeśli się nie mylę, to Paris nigdy się nie dowiedział, że jego matka to jest jego córka. Chyba nie wiedział nawet, że ma córkę. I chyba stanęło na tym, że cała rodzina jest przeklęta, a choroba wynika z kazirodztwa. Wnioski? Nie nadawać dzieciom imion z rodziny, chyba. I co do tego tak naprawdę miały wzrosty poziomy wody? Jak woda opadała, to chyba włączała się podróż w czasie, ale jaki to miało mieć związek z chorobą? Jak ona to odczuwała? Poza tym – jeśli nie lubicie, jak zmiany czasu są czystym przypadkiem akurat wygodne dla narracji, to… To jest kolejny taki film, tak. Ja muszę to akceptować, jako fan Lost, ale wy nie musicie.
Najnowsze komentarze