Barry (2018-)

Barry (2018-)

16/05/2019 Opinie o serialach 0
barry
Bill Hader

Komediowe „Breaking Bad”, któremu różnie wychodzi zarówno komedia, jak i dramat.

3/5

Sezon I (2018) ★★★

Barry jest byłym żołnierzem, który po powrocie do USA zostaje zabójcą na zlecenie. Podczas jednego z nich trafia na szkołę dla aktorów i postanawia zostać jednym, ponieważ potrzebuje celu w życiu i sensu istnienia. Ta decyzja spowoduje wprawienie w ruch kuli śnieżnej, która szybko będzie zbierać ofiary. Barry zostanie zmuszony do podejmowania trudnych decyzji, a pozornie słuszne wybory będą kosztować innych ludzi życie.

W ślad za Barrym ruszy oddział policji, przy którym 13 posterunek wygląda poważnie, oraz dwa gangi mafijne, z czego jeden jest uroczo miły, a drugi będzie głównie sam siebie zabijać. Grupa aktorska kolei będzie dokładać bohaterowi stresu i każe mu się zastanawiać nad swoją moralnością oraz prawdziwą naturą. Barry jest w końcu żołnierzem, zabijał na polecenie. Po powrocie do domu robi to samo, bo jest w tym dobry. Nie myśli o sobie jako kimś złym. Jeśli już ktoś jest zły według niego, to ludzie zlecający mu zabicie kogoś. Czy więc Barry jest czysty?

Aha, jeszcze bohater ma depresję powojenną, co jest jego głównym motorem do działania, ale to rzadko się wybija na wierzch, by dojść do głosu.

Jak widać, chaos w tym serialu jest konkretny. Ilość motywów jest ogromna, ale gorzej jest z tonacją całej produkcji. Akcenty dramatyczne i komediowe gryzą się ze sobą, bo dramat w tym serialu jest autentyczny. Tragedia, przez którą bohaterowie przechodzą, jest prawdziwa. Motywy, które serial podejmuje, są poważne. Gdy ktoś umiera, to umiera i kropka. Kiedy więc serial raz pokazuje coś traumatycznego, a potem obraca to w żart, to ja… Nie jest tak, że czuję niesmak albo to mnie obraziło, nie. Ja po prostu widzę, że twórcy się starają i próbują, ale raz coś z tego wychodzi, innym razem nic – i jest mi zwyczajnie przykro, gdy tak oglądam i tyle razy coś komuś nie wychodzi. Widzę tutaj potencjał, ale wiele brakuje, żeby twórcy podołali temu, co sobie wyznaczyli. Nie każde krojenie kota na kawałki oznacza, że oglądamy Toma i Jerry’ego. Czasami oznacza to, że oglądamy Szatańskie tango. A Barry chyba jeszcze nie wie, w którą stronę chce się zwrócić. Przez to brakuje mu osobowości. Mógłbym oglądać dalej, bo ma mimo wszystko udane momenty (cholera, przez ten serial nawet zacząłem szukać monologu Hamleta), ale nie wywołuje on na mnie większego wrażenia. To raczej tytuł, który mógłbym oglądać, bo już zacząłem i nie zaszkodzi włączyć kolejny odcinek.

Sezon II (2019) ★★★

Jest lepiej. Zabawniej przede wszystkim, ale i fabuła jest bardziej złożona. Więcej zwrotów akcji, więcej zaskoczeń, więcej się dzieje – ale też mniej zapada w pamięć, ponieważ mniej jest tu skupione na głównych postaciach. I w drugą stronę – ten sezon ma dwa najlepsze odcinki.

Pierwszym jest ronny/lily. Jak już pisałem wcześniej na Facebooku: spodziewałem się po nim najlepszego odcinka tego roku, i tak póki co jest… Ale. Najpierw napiszę o tym, czego się spodziewałem. Wiedziałem, że ten odcinek będzie jedną długą sekwencją akcji, dlatego liczyłem na wielką kulminację wszystkich problemów, które obecnie Barry ma, jak w Legendach Korry czy czymś równie dobrym. Okazuje się jednak, że ronny/lily to odcinek bardziej w stylu Fly z Breaking Bad albo tego głupiego odcinka Sopranos, w którym trzecioplanowi bohaterowie chodzą po lesie przez godzinę. Z taką różnicą, że o ile oglądaniu takiego Fly towarzyszyło głównie myślenie czegoś w stylu: „Ja pierdolę…”, to przy oglądaniu ronny/lily myślałem raczej: „Fajne, w sumie fajne”.

Fabuła ronny/lily prezentuje się następująco: Barry musi kogoś zabić. Zadanie jakich wiele w tym serialu, w końcu bohater jest zabójcą na zlecenie. Atrakcja polega na tym, do jakich rozmiarów to jedno zadanie się rozrasta. Jak absurdalne i trudne ono się robi – i za cholerę nie chce odejść. To jest naprawdę inne i zabawne, chociaż mimo wszystko pasuje do tego serialu. Dlatego zapada w pamięci i wybija się ponad konkurencję… Chociaż w sumie konkurencji w tym roku jeszcze nie ma, bo jaki inny odcinek się wyróżniał? The Long Night z Gry o tron? Zima Blue z Death, Love and Robots?

Dlatego w ogóle piszę o ronny/lily, bo, prawdę mówiąc, dobrze bawiłem się dopiero oglądając trzeci akt tego odcinka. Pierwszy jest przyjemny, a środkowy dłuży się niemiłosiernie – na dodatek bohater odnosi poważną ranę, która powinna go już wyłączyć z gry, a mimo to kontynuuje walkę. Dla mnie zabiło to tempo całości, ale to w sumie pasuje do tego serialu. Barry ma właśnie problemy z łączeniem dramatu i komediowej akcji. Tutaj wyraźnie chcieli, żeby wyglądało to, jak w kreskówce, ale nie wyszło. To wciąż była poważna rana, od której nawet w Grze o tron umierały istotne postaci.

Tak więc tak: ronny/lily to dobry odcinek, ale nie aż tak dobry, aby nadrobić dla niego cały serial (jak ja to zrobiłem). Jeśli jednak chodzi o akcję, której oczekiwałem, to dostarcza jej finałowy epizod (berkman > block), w którym Barry drze ryja, przeklina i strzela do wszystkiego, co ma inny akcent od niego. Satysfakcjonujące zamknięcie rozdziału. Fani będą zadowoleni, moja opinia z kolei nie zmienia się zbytnio. Drugi sezon co prawda lepiej radzi sobie z wyśrodkowaniem komedii i dramatu, ale zrobiono to poprzez osłabienie dramatu, więc niby lepiej się ogląda, ale i mniej zapada w pamięci. Takie 5,5/10 ode mnie.