Z archiwum X („X-Files”, 1993-2018)

Z archiwum X („X-Files”, 1993-2018)

21/06/2020 Opinie o serialach 0
Z archiwum X 1993
Chris Carter

Produkcja, w której liczą się momenty i pojedyncze odcinki. Do nich zawsze będziemy wracać, reszta jest nieistotna!

5/5

WYRÓŻNIENIE: Najlepszy odcinek „Home” (za rok 1996)

Wiele miesięcy zajęło mi ukończenie pierwszego sezonu Z archiwum X, opowiadającego przygody agenta FBI tropiącego zdarzenia o potencjale nadnaturalnym. 24 odcinki, z których jakieś 5-6 jest połączonych ze sobą choćby w nikły sposób. Reszta to oddzielne sprawy i ciężki mi się to oglądało z rzędu. Co nie zmienia faktu, że były dobre. Był pomysł na każdy odcinek, dobrze wykorzystano czas, który im dano, zawsze było choć trochę tajemnicy i napięcia, oraz spora różnorodność (mutacje, kosmici, legendy, Przystanek Alaska, opętanie). Nawet dobrze się to ogląda, pomimo łatwej do wychwycenia schematyczności (jeśli Mulder spotyka dawnego przyjaciela, to wiecie, że on umrze przed końcem odcinka). Do tego absolutnie genialny pomysł na serial, jego hasła w stylu „I want to believe” lub „Truth is out there” to najlepsza reklama, jaką można sobie wyobrazić. W latach 90, oglądając tv, czułbym ten klimat i czekałbym tydzień na kolejny odcinek z pewnością. Dziś oglądając to hurtem, czułem niechęć do włączenia kolejnego odcinka. Musiałem odczekać kilka dni. Całość obejrzałem bodaj na przestrzeni pół roku. Żaden epizod nie zapadł mi w pamięci, za to szybko wyłapałem schemat. Mimo to nadal darzę szacunkiem ten tytuł, więc wracam i nie żałuję, ale tylko do pojedynczych odcinków. Twórcy mogą pozwolić sobie na różnorodność, ale zawsze pamiętają, żeby w niczym nas nie upewnić. My wierzymy, bo chcemy wierzyć.

Z drugiej strony twórcy wielokrotnie wybierają bezpieczeństwo, zamiast podejmować ryzyko. Rozwiązania fabuł są nijakie i łatwe, co z czasem zaczyna irytować (znowu zniknął lub umarł ktoś, kto mógł coś wiedzieć/powiedzieć/wyjaśnić/wnieść coś świeżego). Czemu więc jest to serial dobry? Bo opiera się na momentach. Dla fanów nie liczy się cała reszta, jeśli prowadzi ona do MOMENTU. To je zapamiętujemy, dla nich oglądamy, to one wywołują naszą ekscytację. W ten sposób zamiast irytacji po śmierci kogoś posiadającego informację czujemy fascynację. Obserwujemy, jak nasi bohaterowie spoglądają ponad horyzontem, z nadzieją, bo przecież „Truth is out there”. Nic się nie zmieniło. Wciąż „I want to belive”. Z archiwum X to serial opierający się na momentach. Jak wtedy, gdy w finale odcinka „Monday” dziewczyna przeżywająca dzień świstaka mówi: „To się jeszcze nie wydarzyło”. Dla tego momentu włączamy ten serial, dla uczucia towarzyszącego oglądania takich chwil. Co z tego, że zarówno odcinki „Sein und Zeit” i „Closure” mają nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, skoro na koniec dostajemy moment, na który fani serialu czekali siedem sezonów?

Dlatego ten tytuł nadal jest istotny, pomimo 30 lat na karku. Bo liczą się momenty, pojedyncze odcinki. I nigdy nie wiemy, co nas może zaskoczyć. A gdy po dekadzie wydali garść kolejnych odcinków, my nadal będziemy „chcieć wierzyć”, że „coś tam jednak jeszcze jest”. Jeszcze jeden dobry odcinek.

Najlepszy odcinek: „Born Again”.

Najlepszy odcinek: „Anasazi”

Najlepszy odcinek: „Clyde Bruckman’s Final Repose”

Najlepszy odcinek: „Home”

Najlepszy odcinek: „Bad Blood”

Najlepszy odcinek: „Triangle” & „How the Ghosts Stole Christmas”

Najlepszy odcinek: „X-Cops”