78/52 (2017)

78/52 (2017)

23/12/2018 Opinie o filmach 0
78 52
Oz Perkins & Elijah Wood & Jamie Lee Curtis & Guillermo del Toro & Danny Elfman & Peter Bogdanovich & Leigh Whannell

Dokument chaotyczny reżysersko, ale ludzie przed kamerą mieli bardzo dużo do opowiedzenia o scenie pod prysznicem z „Psychozy”. Dużo się dowiedziałem i słuchałem z przyjemnością.

W 1960 roku odbyła się premiera mojego ulubionego filmu Alfreda Hitchcocka – Psychozy. Była to adaptacja powieści, ale odbiegała od niej w wyraźny sposób. Pewna krótka scena pod prysznicem na stronach pierwowzorów doczekała się tylko kilku zdań, ale Hitchcock poświęcił jej dużo więcej uwagi. Kręcił ją przez tydzień, a ostatecznie wymagała ona 78 cięć i 52 ujęć kamery (stąd tytuł) oraz pociągnęła ze sobą pewne ważne decyzje artystyczne – jak choćby kręcenie całości w czerni i bieli, żeby krew była mniej wulgarna (tak dla widzów jak i cenzorów). Odbiła się ona szerokim echem w historii kina i można o niej powiedzieć bardzo dużo. A przynajmniej tyle, by wypełnić dokument trwający blisko półtorej godziny.

Kojarzycie ten moment na początku dokumentów, kiedy mamy fragmenty przyszłego seansu? W tych fragmentach bohaterowie, z którymi przeprowadzono wywiad, mówią same „nagłówki”: jedno zdanie pełne zachwytów, mało konkretów, jakieś szerokie uwagi mające przykuć uwagę odbiorcy… Cóż, tak wygląda nie tylko początek, ale też całość dokument. Wydaje się, jakby nie mógł się on zacząć, ponieważ jego styl wciąż jest fragmentaryczny, skrótowy, pobieżny. Z czasem tylko zmienia się długość z tych fragmentów – im bliżej końca, tym dłużej osoby na ekranie się wypowiadają, mają więcej do powiedzenia. 78/52 pozbawiony jest należytej organizacji, wyraźnie podzielonych części. Nie ogląda się tego źle, ale miałem wrażenie, że można było to zorganizować dużo lepiej. Wszystko, co słyszymy, jeśli już w ogóle jest ustawione, to w kolejności chronologicznej. Osobiście bardzo chciałbym zobaczyć podział na warstwy jak w Prohibicji Kena Burnesa. Przedstawić jeden poziom, na którym można odczytać scenę pod prysznicem, zamknąć temat – a następnie zacząć wznosić drugi poziom, coraz bardziej wchodząc głębiej i głębiej. Zamiast tego jednak mamy coś na kształt chronologicznej opowieści, gdzie wszyscy cały czas gadają o wszystkim, pod każdym możliwym kątem.

A mają mnóstwo do powiedzenia, to trzeba przyznać. Wszyscy przed kamerą byli zainspirowani i zachwyceni Psychozą, ale odbierali ją inaczej. Współcześni reżyserzy horrorów, aktorzy, montażyści – każdy mówi co innego. Scenę pod prysznicem umieszczono w wyraźnym kontekście historycznym, ale też społecznym i kulturowym. Pierwszy raz pokazano sedes, kobietę pod prysznicem – i to ówczesną boginię ekranu, którą każdy widz, zdawałoby się, chciałbym pod ekranem zobaczyć. To było wtargnięcie do domów obywateli USA, odebranie im ostatniej bezpiecznej przystani – otworzono przed nimi możliwość bycia zaatakowanym we własnym zaciszu, uderzono ich i przestraszono tym. To była odpowiedź na klimat podczas drugiej wojny światowej, kiedy pozostawiano społeczeństwo poza świadomością tego, jak wygląda zabijanie, ból i strach. Im dłużej się tego słucha, tym bardziej byłem zaskoczony bogactwem, jakie ta scena oferuje. Również pod względem montażowym – w pewnym momencie jest ona analizowana ujęcie po ujęciu!

Jest to też dosyć mocne kółko wzajemnej adoracji – wszyscy zachwycają się tą sceną, używają dużych słów, chusteczka w spodnie kilka razy też zawędruje. Nie jestem fanem takiego podejścia do opowiadania, jak i do widza, ale muszę przyznać, że dokument był ciekawy oraz zrozumiały. Mógł być wykonany lepiej, ale zadawanie swoje spełnił. Dla początkujących kinomanów, zaawansowanych kinofili – i nie tylko. To też tytuł dla wszystkich miłośników sztuki jako takiej, którzy pragną dowiadywać się o jej możliwościach.