When They See Us (2019)
Michael Kenneth Williams & Joshua Jackson
Nieoglądalny. Serce boli, że sztuka została użyta w tak haniebnym celu. Granie na emocjach, manipulacja i używanie prawdziwej tragedii do własnych celów.
Pod koniec lat 80. XX wieku w Nowym Jorku doszło do sprawy, która dziś na Wikipedii znajduje się pod hasłem „Central Park jogger case”: zgwałcona kobieta ledwo przeżyła zostawiona na śmierć wskutek ciężkiego pobicia. W związku z tą sprawą aresztowano pięciu nieletnich, którzy następnie zostali osądzeni jako winni, by na początku XXI wieku zostać uniewinnionymi w świetle zeznań osoby skazanej na dożywocie, która przyznała się do skatowania tamtej kobiety. Następnie pięciu nieletnich (obecnie już dojrzałych chłopów, za którymi ciągnie się niesprawiedliwy wyrok) pozwało miasto i wygrali po wielu latach odszkodowanie. Historia ta została już opowiedziana parę razy, czy to w formie dokumentu Kena Burnsa, który swoją produkcją chciał przyspieszyć wspomniane odszkodowanie, tudzież nawet opery. W tym roku powstało jeszcze When They See Us, czyli czteroczęściowy miniserial. Każdy odcinek trwa ponad godzinę.
Nie jest to dokument, to fabuła, a raczej fabularyzowany teledysk, z którego nie jest możliwe poznanie oraz zrozumienie wydarzeń związanych z tą sprawą. Nie poznacie nawet jednej osoby zamieszanej w nią. Twórcy co do jednego odjęli humanitaryzmu każdej postaci po kolei, sprowadzając je do roli przedmiotu w schematycznej historii, w którą nikt by nie dał rady uwierzyć – jest przedstawiona aż tak sztucznie. Nie będziecie pamiętać ani jednego chłopca, nie będziecie rozumieć zachowania policji, sądu, ławy oskarżonych czy rodzin. Nie będziecie rozumieć całej otoczki wokół i nie będziecie mieli wrażenia, że ta opowieść toczy się w naszym świecie. Nie będziecie wiedzieć, czemu ludzie na ulicach protestowali, czemu policja chciała akurat tych chłopców za kratkami, czemu obrona w sądzie wyglądała właśnie tak, czemu w ogóle ich skazano? Lektura artykułu na Wikipedii to seria drapania się po głowie w trakcie zamyślenia nad tym, jaki twórcy musieli mieć powód, aby przemilczeć lub przeinaczyć istotne rzeczy, które są niezbędne przy opowiadaniu o Central Park Five.
Najgorsze wciąż jest to, że w tę historię nie można uwierzyć. Zachowanie rodziców czy władz to żart, bohaterowie są nijacy, ich historia to wygenerowany komputerowo zlepek schematów – ten, kto się pod nim podpisał nie był w ogóle zainteresowany poznaniem prawdziwej historii. „Byli niesłusznie oskarżeni o gwałt, poszli za to do więzienia i było im smutno – dobra, resztę sobie dopiszę. To w końcu opowieść oparta na faktach, więc nie muszę się starać – widzowie uwierzą we wszystko”. Ta osoba na dodatek ogóle nie była zainteresowana dowiedzenie się, jak wygląda praca policji, rozprawa w sądzie czy cokolwiek innego, co ma związek z rzeczywistością. Interesowało tę osobę wyłącznie jedno – użycie prawdziwej tragedii do własnych celów. Takich jak kreowanie własnej wizji świata albo plucie na Trumpa, Jest mi on obojętny, ale przeszkadza mi narzucanie kontekstu i ram wydarzeniom historycznym, żeby wyrażały one przekonania artysty. A w tym konkretnym przypadku: żeby dowalić popularnej osobie. W ogóle sprowadzanie sztuki do poziomu medium służącego temu, aby komuś dowalić, jest haniebne.
Po seansie czuję się brudny. I jest mi zwyczajnie przykro, że moja ukochana muza został tak skrzywdzona. Żadna sztuka nie powinna być tak oszpecana i eksploatowana.
Chcecie więcej?
Pewnie najlepszym rozwiązaniem będzie seans dokumentu Central Park Five Kena Burnesa. Na VOD tego nie ma, ale ktoś wstawił na YouTube. Nie jest to jednak oficjalne konto, pamiętajcie.
Dobra, zdystansowana „recenzja” jest, teraz mogę się śmiać. Poniżej kilka notatek, które robiłem w trakcie seansu.
Najlepsze teksty
(występ Very Flaming też zasługuje na nagrodę, zabawny z niej klaun)
Jak policja ci mówi, że zgwałciłeś, to zgwałciłeś – nie chcesz być niemiły dla policji, bo cię wsadzą do więzienia bez powodu! Lepiej powiedz, że zgwałciłeś, żeby wsadzili cię do więzienia, mając powód. To po prostu kurtuazja, synek
– Jak mam ich niby wsadzić do więzienia i przekonać cały świat, że są winni, skoro nie ma na to żadnych dowodów?
– KURWA, MÓWIĘ PRZECIEŻ: SĄ WINNI! CZEGO NIE ROZUMIESZ?
– Biorę się do roboty.
– A więc oskarżony przyznał się do winy?
– Tak.
– Ale wcześniej mówił, że jest niewinny?
– Tak.
– Dużo razy mówił, że jest niewinny?
– Tak.
– Zarzekał się, że jest niewinny?
– Tak.
– Dziękuję, do widzenia, wszystko jest jasne. Jak widzicie, mój klient jest niewinny, lepszej obrony nie mogę mieć. Świadek jest wolny, to będzie 500 milionów, może być czek. Jestem najlepszy w swojej robocie.
– Zgwałciłeś?!
– Nie!
– Tak!
– Nie!
– Tak!
– No w sumie to tak.
Donald Trump i rola prasy
Jeszcze dorzucili nagranie Trumpa mówiącego o tym, że chciałby przywrócić karę śmierci dla gwałcicieli. Nic o tym, że chciałby tych konkretnie ludzi posadzić na krześle elektrycznym, albo że w ogóle mówi o tej sprawie – mówi tylko, że nienawidzi gwałcicieli (jak chyba ogromna większość ludzi na świecie), ale wiadomo: trzeba dowalić Trumpowi. Ubieramy więc jego wypowiedź w odpowiedni kontekst i gotowe. Żaden inny celebryta w tamtym czasie nie wyrażał opinii o tym, jak powinno się traktować gwałcicieli. Tak samo teraz nikt wcale nie mówi o tym, co powinno się zrobić chłopu, który zamordował niedawno to dziecko. Co ciekawe – wypowiedź Trumpa faktycznie uważa się za główny czynnik kształtujący ówczesną opinię publiczną o Central Park Five, ale o tym już nikt nie mówi w serialu. Albo więc twórcy chcieli jedynie dowalić Trumpowi i nie zainteresowali się nawet doczytaniem sprawy do końca, albo… Nie pasowało im to do narracji. Pomijana jest też choćby rola prasy.
Co prawda ktoś tam powiedział złe słowo o „białej prasie”, ale… Cóż. Nie piszę, że to była solidna dziennikarska robota, bo jednak gonili za sensacją, ale mimo wszystko to, co pokazali w serialu, to w większości relacjonowanie faktów: chłopaki zostały oskarżone przez policję o gwałt. Można się spierać i pogadać o tym, ale nie o to twórcom chodzi. Startują z pozycji współczesnej osoby, która wie już, jaka była prawda, żeby pluć w stronę tamtych ludzi za to, że nie są z przyszłości i nie wiedzieli, że oskarżenie było fałszywe. Na dodatek sprawa przybiera niewiarygodny rozmach już pierwszego dnia, jakby naprawdę w tamtych czasach nie było co robić poza staniem pod sądem i uczestniczenie w manifestacji. Kilka tysięcy gwałtów było rok wcześniej i niby wokół każdego było tyle zamieszania w mediach i na ulicach? Może i tak, ale twórcy nie robią nic, abym w to uwierzył. Uzyskują raczej odwrotny efekt, ponieważ ten rozmach wpisuje się wyłącznie w tendencję realizacyjną do zrobienia SPRAWY i wyrażeniu w ten sposób własnej wizji świata. Odbierają więc realizm i prawdę z tej historii, która faktycznie się wydarzyła. Hańba.
Kilka scen później czarna kobieta raportuje te same newsy, ale jej już nikt niczego nie zarzuca. Dlaczego więc było to gadanie o „białej prasie”?
Pominięto jednak choćby to, że to gazety odpowiadają za zamieszanie wokół sprawy. New York Times opisywał z dokładnością rany zadane ofierze gwałtu – o tym zresztą miniserial też nie wspomina. Ludzie przeczytali o tym i się zagotowali, domagali się więc sprawiedliwości. Inna ważna rzecz – prasa wykradła dane osobowe tak oskarżonych, jak i ofiary, chociaż policja to uniemożliwiła. Dlaczego coś takiego zostało pominięte? W jaki sposób coś takiego nie pasowało autorom do narracji? Bo co, oskarżono by w ten sposób coś innego niż policję?
I jeszcze ludzie na ulicach krzyczą, że oskarżeni są niewinni. Zapewne usłyszeli w telewizji, że zatrzymano nieletnich na podstawie koloru skóry, dlatego wyszli i krzyczą, żeby ich uwolnić i uniewinnić. Dzisiaj wiemy, że słusznie, ale wtedy to był błąd – powtarzali tylko coś, co usłyszeli, bez własnej wiedzy o całym zdarzeniu. Tak samo, jak ludzie domagający się kary dla gwałcicieli, ale ich twórcy nie kwestionują, nie oskarżają, nie szydzą z nich. W końcu mówią to, co jest twórcom na rękę. Zapewne ktoś teraz stoi pod dolnośląskim sądem i krzyczy, że ten chłop, co został oskarżony o zamordowanie 10-latki, to został aresztowany z powodu koloru skóry. Niech ktoś im powie, że twórcy When They See Us im kibicują.
Najnowsze komentarze