Podsumowanie filmowe 1951 roku

Ostatnia aktualizacja: marzec 2025
NAJLEPSZE FILMY ROKU

Miejsce #1: Cień człowieka ("The Browning Version")
Są filmy składające hołd idei nauczania: że nauczyciele inspirują, że poświęcają się, że odciskają piętno na życiu uczniów. Ten film idzie całkowicie odwrotnie: prezentuje osobę pracującą w zawodzie nauczyciela, która kompletnie zawiodła uczniów i zabiał w nich aspirację do nauki przedmiotu, który wykładał i teraz właśnie uświadamia sobie to wszystko naraz. I film daje mu szansę na odkupienie. Poruszające to kino. Widzi dużo w człowieku i buduje swoją narrację wokół pozwolenia nam, żebyśmy też to zobaczyli – oraz aby on sam też tego doświadczył. Daje mu sposoby, aby być sobą, być kimś więcej, stać się kimś lepszym. To trzeba zobaczyć i przeżyć samodzielnie.

Miejsce #2: Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia
Aktorzy są drewniani, w scenach strasznych krzyczą w przesadzony sposób, kostiumy to piżamy, operator po prostu stawia kamerę i niczego nie komponuje, muzyka zapomina w ogóle, że powinna być w tym filmie… Widać, że to było zrobione na szybko, tanio – i niekoniecznie byle jak, bo chodzi przede wszystkim o treść filmu, to ona jest jego dominującą zaletą i wartością. W czasach zapowiadających zimną wojnę, gdy wszyscy regenerujemy siły po drugiej Wojnie Światowej i nie ufamy sobie nawzajem – oto pojawia się film sci-fi ostrzegający nas, do czego to nas prowadzi. Odkryliśmy też kilka zajebistych sposobów, żeby się zabijać, to też ma jakiś cel. Jaki świat przyszłości zbudujemy w ten sposób? Jakimi będziemy ludźmi, jeśli niczego nie zmienimy? Jak będzie wyglądać nasza historia, którą stworzymy naszymi decyzjami i wyborami? Nie myśleliśmy o tym, a chyba powinniśmy.

Miejsce #3: The Prowler
Tragiczny, niejednoznaczny moralnie obraz, który znajduje piękno w swojej tragedii. Mąż, żona i kochanek. Komu uwierzyć? Całość jest zrealizowana cudownie: kompozycja kadru, trójwymiarowe prowadzenie aktorów, każdy element wizualny reprezentuje coś istotnego dla narracji, podkreśla ją. A scenariusz przechodzi do rzeczy i kończy historię na najwyższej nucie, dając doskonały pod względem dramaturgicznym trzeci akt. Reżyser Joseph Losey twórczo posługuje się minimalizmem – i robi to na korzyść fabuły, rozbudowuje ją w ten sposób. Czasy i otoczenie zacierają w filmie Loseya moralność oraz różnice między ludźmi przeklętymi oraz nieszczęsnymi. Jedni widzą w drugich sobie podobnych. I to ich zbliża, chociaż są całkowicie od siebie różni. I inni. Obcy. A może to tylko takie nasze wrażenie?

Miejsce #4: Opowieści Hoffmanna ("The Tales of Hoffmann")
To jest kanon kina. Nawet jeśli mniej dla kinofili, a bardziej dla miłośników opery. Ilość momentów wizualnych godnych wspomnienia jest tu ogromna, naprawdę. Sposoby przejść między scenami, wykorzystanie dźwięku, rozwinięcie opery o niemożliwe rzeczy dzięki filmowym sztuczkom (np. śpiewanie i tańczenie jednocześnie, wykonane przez różne osoby i wygląda jakby to jedna osoba robiła), udział scenografii, efektów specjalnych w stylu Meliesa (zamiana w dłoni wosku w klejnoty), poruszające się rzeźby, bezbłędny montaż pod rytm muzyki – ten tytuł naprawdę doprowadza do perfekcji masę rzeczy. I tworzy z nich coś, co się dobrze ogląda.

Miejsce #5: Thunder on the Hill
Mamy tutaj napięcie, atmosferę, burzę z piorunami – a to tylko początek. Obsada jest liczna, a każda postać bierze udział w tej intrydze, mając konkretne relację oraz rolę w tym wszystkim. To nie jest opowieść o śledztwie, zbieraniu poszlak czy dedukcji. Odkrycie mordercy jest mniej istotne od ustalenia, że obecny podejrzany jest niewinny. Uratowanie życia jest najważniejsze. Sirk trzyma całość w ryzach, oferując krótki i dynamiczny obraz, przechodząc od jednego konkretu do drugiego, tutaj wszystko okaże się mieć znaczenie, bo wszystko jest potrzebne. Jest tak, jak ma być. Ten film jest taki, jaki powinien być. Ta opowieść jest taka, jak powinna być.

Miejsce #6: Jadło ("Repast / Meshi")
Bohaterka imieniem Michiyo jest po ślubie i znajduje się w monotonii powtarzanej każdego dnia: zakupy na potrzeby posiłków, przygotowanie go, wspólna – w znaczeniu bycia w tej samej przestrzeni – konsumpcja z mężem i… Nic więcej. Michiyo tęskni do przeszłości, do miasta, w którym żyła i co tam wciąż się dzieje. Miłość do męża nie jest dyskusyjna, jednak żałuje, że jej życie tak wygląda. A reżyser tego filmu daje jej do tego prawo. Nie zamyka tej historii tylko w okresie po wojnie i nie mówi nikomu, żeby cieszyć się tym, co się ma, bo mogło być gorzej – albo że inni gorzej wciąż mają. To stabilne, bezpieczne życie, które jednak u każdego wywołuje pytanie: czy to wszystko? Codzienność w filmie Naruse jest bezpłciowa, nudna, obojętna – ale jednak stara się być hołdem dla ludzi, którzy stawiają jej codziennie czoła. I muszę powiedzieć: udaje mu się to.

Miejsce #7: The Steel Helmet
Wojna w Korei, echo wojny w Europie, dyskryminacja. Potrzeba ruszenia do przodu starta z kolejną wojną. Samuel Fuller pokazuje tutaj anonimowy wycinek z wojny, gdzie rozbitkowie z różnych grup odnajdują się nawzajem i starają przetrwać, tworząc nadal coś na kształt zorganizowanego wojska, chociaż na polu walki nie jest to łatwe. Porusza temat obozów dla obywateli Japońskich na terenie USA, gdzie zsyłano ich podczas wojny. Porusza temat rasizmu, który nie wygasł po tym, jak ludzie w każdym kolorze oddawali za siebie nawzajem życie. Stawia na protagonistę, który traci nerwy, krzyczy i daje się ponieść emocjom, nawet dopuszcza się czynów karalnych. To był odważny film w swoim czasie, to był akt buntu oraz odwagi. Nadal to czuję z samego seansu. To krótkie, konkretne doświadczenie, którego dzika energia nadal porusza lata później.

Miejsce #8: Wielkie polowanie ("Rabbit Fire")
Co tu dużo mówić – to w zasadzie kultowy krótki metraż, od początku do końca. To stąd pochodzi przekomarzania „duck/rabbit season”, „i’m hunting wabit” oraz liczne gagi. Humor pochodzi z przerysowanej przemocy, z rywalizacji między ofiarami o to, kto ma dostać w łeb, manipulowania łowcą – faktem, że łowca okazuje się wegetarianinem i poluje dla sportu. Znikąd bierze się nawet słoń, a koniec końców całość jest absurdalnym komentarzem odnośnie samych polowań. Nawet jeśli jako dorosły człowiek dowiemy się o tym trochę więcej, to nadal sezon na kaczki i króliki będzie chociaż trochę śmieszniejszy dzięki tej produkcji. Ponadczasowe złoto!

Miejsce #9: Namolny Duffy ("Drip-Along Daffy")
Wyborna parodia pełna przemocy na przykładzie typowego Dzikiego Miasteczka na Dzikim Zachodzie, gdzie wszyscy się strzelają. Nawet konie. Każdy każdego okrada. Nawet koń właściciela. Twardość i spojrzenie pełne braku litości jest wyśmiane, a finałowe dwa pojedynki – jeden na odwagę pijąc koktajl, drugi już w samo południe – to kupa zabawy. Piękna, bezbłędna parodia pełna zrozumienia materiału, z którego się nabija. Od doboru piosenek po przewrotność fabularną. I to wszystko bawi poza kontekstem, po prostu samo w sobie!

Miejsce #10: Kobiety jadą na zachód ("Westward the Women")
To przede wszystkim lekki tytuł: z masą sympatycznych postaci – nawet i jednowymiarowymi – angażującą historią – nawet jeśli przewidywalną – oraz umiejący bez wciskania niczego widzowi poruszyć kilka tematów wywracających świat westernów do góry nogami. Ten film wie, kiedy jego żeńskie bohaterki mają być po prostu kobietami, a kiedy stanąć na wysokości zadania. Jest w tym filmie coś, co musiało inspirować dużą część widowni.
Również warte uwagi: Wczesne lato, Abbott i Costello spotykają niewidzialnego człowieka, Ona tańczyła jedno lato. Flip i Flap na bezludnej wyspie i As w potrzasku
NAJLEPSZE SERIALE ROKU

Miejsce #1: I Love Lucy - sezon I
Serial pełny szalonych pomysłów, zabawnego aktorstwa oraz slapsticku. Będąc kamieniem węgielnym wszelkich sitcomów, oglądamy w nim perypetie małżeństwa, ich sąsiadów oraz różne przygody związane z pracą postaci męża w show biznesie. Czy przesadzają? Jak cholera, ale w tym świecie facet nie umie nawet ryżu ugotować. Czy byłem zażenowany tu i tam oglądając kolejne wygłupy? Czasami. A i tak uwielbiam ten tytuł i mam ochotę oglądać go dalej. To przede wszystkim zaleta humoru praktycznego – nie wynikającego z dialogu, ale z tego, co bohaterowie robią, jakie decyzje podejmują, jak reagują. Lucy Ricardo jest jedną z tych wspaniałych postaci w historii komedii, która zawsze zrobi coś… COŚ. Nawet nie przewidzisz, jakie COŚ to będzie, ale jadąc z nią pociągiem szykuj się, że ktoś użyje hamulca bezpieczeństwa. Oglądając i odkrywając dziś myślę o tym, że twórcy zza światów cieszą się, że wciąż przynoszą uśmiech na twarzy nowego pokolenia widzów. Ponadczasowa komedia.
NAJLEPSZE ODCINKI ROKU

Miejsce #1: The Seance ("I Love Lucy", 1x7)
Zarówno Lucy jak i Rick chcą pomóc przeciągnąć producenta na stronę tego drugiego, ale oboje wpadają na ten sam pomysł: wykorzystają jego wiarę w zjawiska nadprzyrodzone, zorganizują seans spirytystyczny i będą podkładać głos pod zmarłą osobę. Dwie osoby naraz, bez porozumień – w takich szalonych, piętrowych gagach tkwiła siła tego serialu. Przezabawny odcinek!
REŻYSER ROKU:
Anthony Asquith („Cień człowieka”)
Michael Powell & Emeric Pressburger („Opowieści Hoffmanna”)
Mikio Naruse („Jadło”)
Billy Wilder („As w potrzasku”)
Elia Kazan („Tramwaj zwany pożądaniem”)
SCENARZYSTA ROKU:
Terence Rattigan („Cień człowieka”)
Toshirô Ide & Sumie Tanaka („Jadło”)
Tennessee Williams („Tramwaj zwany pożądaniem”)
Philip Yordan &Robert Wyler („Opowieści o detektywie”)
Lesser Samuels & Billy Wilder & Walter Newman („As w potrzasku”)
ZDJĘCIA ROKU:
Desmond Dickinson („Cień człowieka”)
Christopher Challis („Opowieści Hoffmanna”)
Ernest Miller („The Steel Helmet”)
Masao Tamai („Jadło”)
Harry Stradling Sr. („Tramwaj zwany pożądaniem”)
MONTAŻ ROKU:
Reginald Mills („Opowieści Hoffmanna”)
Philip Cahn („The Steel Helmet”)
Ralph E. Winters („Quo Vadis”)
Adrienne Fazan („Amerykanin w Paryżu”)
Arthur P. Schmidt („As w potrzasku”)
AKTOR ROKU:
Kirk Douglas („As w potrzasku”)
Marlon Brando („Tramwaj zwany pożądaniem”)
Michael Redgrave („Cień człowieka”)
Robert Helpmann („Opowieści Hoffmanna”)
Gene Evans („The Steel Helmet”)
AKTORKA ROKU:
Jean Kent („Cień człowieka”)
Moira Shearer („Opowieści Hoffmanna”)
Setsuko Hara („Jadło”)
Katharine Hepburn („Afrykańska królowa”)
Vivien Leigh („Tramwaj zwany pożądaniem”)
MUZYKA ROKU:
Bernard Herrmann („Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia”)
Saul Chaplin & Johnny Green („Amerykanin w Paryżu”)
Miklós Rózsa („Quo Vadis”)
Alex North („Tramwaj zwany pożądaniem”)
Paul Dunlap („The Steel Helmet”)
Najnowsze komentarze